Zawiedzeni i wściekli
Surian Soosay / CC BY 2.0

13 minut czytania

/ Literatura

Zawiedzeni i wściekli

Marcin Orliński

Antologia „Zebrało się śliny” jest demonstracją w podwójnym znaczeniu – przedstawia twórczość młodych zaangażowanych autorów, a jednocześnie stanowi polityczną manifestację

Jeszcze 3 minuty czytania

Specyficzna to antologia. Tylko jedenaście nazwisk, zaledwie trzy kobiety. Na dodatek zestawy wierszy przeplatają się ze szkicami krytycznoliterackimi, które w głównej mierze napisali sami redaktorzy. Klucz? Poezja zaangażowana rozumiana jako „wprowadzanie do wiersza elementów społeczno-politycznych komentarzy i refleksji”. Paweł Kaczmarski i Marta Koronkiewicz tłumaczą we wstępie, że chcieli „pokazać zjawisko całkiem nieźle już rozpoznane, ale może z nowej, niewypróbowanej jeszcze perspektywy”. Czy im się udało?

Odpowiedź będzie złożona. Po pierwsze dobór autorów jest nieco arbitralny. Poza tak oczywistymi nazwiskami jak Konrad Góra czy Szczepan Kopyt w antologii znaleźli się poeci, u których próżno szukać głębszego zainteresowania tematyką społeczną. Mam na myśli Jakobe Mansztajna, Piotra Przybyłę i Ilonę Witkowską. Redaktorzy (wciąż jestem przy wstępie) próbują uprzedzić tego rodzaju zarzuty w następujący sposób: polityczne zaangażowanie nie musi być wyrażone w wierszu explicite, ale skrywać się w głębszych warstwach tekstu. Kto jeszcze znalazł się w antologii? In order of appearance: Tomasz Bąk, Szymon Domagała-Jakuć, Kamila Janiak, Dawid Mateusz, Kira Pietrek i Maciej Taranek. Dysproporcję między liczbą prezentowanych poetek i poetów redaktorzy tłumaczą faktem, że poetów zaangażowanych jest więcej niż zaangażowanych poetek. Czy to nie klasyczny argument przeciw parytetowi?

Tytuł antologii pochodzi z utworu Konrada Góry, którego teksty otwierają książkę. Wrocławski poeta nagina zasady gramatyki i tworzy nieoczywiste konstrukcje znaczeniowe. To obrazowanie charakterystyczne dla surrealizmu: „Idzie nadzieja pariasów pod sztandarem z plandeki./ Idzie rójka jebaków na stadion z chityny./ Idzie śmierć ku dołowi, czyta locję nieba./ Idzie pasek sprzedaży po grzbiecie Azjatki” („Idzie”). W przypadku Szczepana Kopyta wiersz często przybiera formę manifestu albo odezwy. Kopyt upomina się o prawa pracowników, prawa lokatorów i prawa zwierząt, porusza problemy globalnego Południa i wyraża sprzeciw wobec polityki zachodnich rządów. Krytyce społecznego ładu i religii towarzyszą rewolucyjne hasła:

poorana wyruchana spalona splamiona nierównomierną dystrybucją
planeta wstrzyma wasze roje samolotów
unieruchomi czołgi pół zniszczy obozy koncentracyjne dla zwierząt i ludzi
niepotrzebny nam
żaden wyimaginowany bóg chrześcijan mahometan i innych spójrzcie
na rzeki
wezbrane rzeki i stopione lodowce i sto filmowych plag nowego jorku
zmyjemy samochody rozpierdoli zbędne fabryki i uwolni partycypantów
głodowej ekonomii
i upadną serwery międzynarodowego nazizmu i bankowości

(„uderzenie”)

W przypadku Góry i Kopyta zaangażowanie nie ogranicza się do twórczości poetyckiej, jak zauważają Kaczmarski i Koronkiewicz: „Podobnie jak Góra, autor «kiru» prowadzi działalność aktywistyczną, wielokrotnie protestował razem ze środowiskami anarchistycznymi, bierze udział w blokadach emisji, demonstracjach, dyskusjach”. Choć poeci sięgają do różnych rejestrów polszczyzny, wspólna jest im pewna płaszczyzna ideowa: ten rodzaj anarchizmu, który nie ufa ani kapitałowi, ani państwu.

Nieco inną strategię przyjął Tomasz Bąk – o ile u Kopyta dominuje podniosły ton, o tyle autor „Kanady” stawia na ironię:

Świat stworzony z Boga, mrok nad głębią wód,
byłby niemożliwy bez Smoleńska.
Kinkiet z trybem stand-by, miód na cudzy blackout,
byłby niemożliwy bez Smoleńska.
Pochód cumulusów, pas zieleni rozpostarty między,
byłby niemożliwy bez Smoleńska

(„Genesis”)

Dowcipnie i odważnie, jeśli wziąć pod uwagę, jakimi dłutami ciosane są społeczne dyskursy na temat katastrofy rządowego tupolewa z 2010 roku. A do tego mnóstwo intertekstualnych odniesień. Na przykład w „programowym” utworze „[beep] generation” poeta nawiązuje do „Skowytu” Allena Ginsberga:

Nic nie rób. Jeszcze ci powiedzą:
walcząc o prawa pracowników,
działasz na szkodę bezrobotnych,
walcząc o prawa kobiet,
działasz na szkodę mężczyzn,
walcząc o prawa zwierząt,
działasz na szkodę ludzi

Zupełnie inny rodzaj zaangażowania – zwłaszcza pod względem ideologicznym – prezentuje Szymon Domagała-Jakuć. Autor „Hotelu Jahwe” potrafi pożenić idee anarchistyczne z językiem religii i erotyką. Chętnie komentuje wydarzenia medialne, bluźni, demaskuje, prowokuje. Podobnie jak Bąk obnaża pseudopatriotyzm narodowców. W wierszu „Prawdziwy Polaku (ja Żyd mówię zegnij swego orła)” pisze:

Twój patriotyzm kostka brukowa rzucona w serce konstytucji
sny mokre od krwi Niemca Rusina Żyda Geja
sny jasne od płonących skłotów i ambasad
Rzeczpospolita brudna od twoich pieszczot
patriotyzm sny mokre sny jasne
Rzeczpospolita brukowa rzucona od pieszczot
chwytasz ją zębami rozrywasz sękate strupy
zrosnąć się nie dasz rdzewiejącym więźniom
twoje Państwo blednie rozprzężone
Bóg to jest Eloah położy cię na wadze patrioto
znajdzie cię lekkim

W poezji Kamili Janiak oś napięć przebiega między wyalienowaną lub zbuntowaną jednostką a szeroko rozumianym porządkiem społecznym, który reprezentuje np. świat korporacji lub władza państwowa. Punktem wyjścia jest tu egzystencjalny konkret:

ścisk w żołądku na widok patrolu
pojawił się niedawno.
pracuję ciężko, mam widok na żółtą ścianę,
znajomi się martwią,

ale bez przesady.
chuj w dupę policji
widzę przez okno pracowniczej kuchni

Jawnie antykapitalistyczna jest poezja Dawida Mateusza, której zdaje się patronować Enzesberger. Autor „Stacji wieży ciśnień” chętnie nawiązuje do języka reklamy i publicystyki, a jednym z podejmowanych przez niego tematów jest konflikt na Ukrainie. Jak zauważa w dołączonym do antologii szkicu Dawid Kujawa, poeta potrafi połączyć mikropolitykę z makropolityką, udowadniając, że „drobne upadki są determinowane przez wielki kapitał”. Nieco inny pomysł na wiersz – i pewnie na literaturę w ogóle – ma Maciej Taranek, dla którego kluczową kategorią jest gramatyka. Gramatyka rozumiana szeroko, jako forma życia i sposób organizacji świata:

mam osobny pokój, biurko w pokoju, talerz na biurku, na talerzu kanapki.
mam osobny pokój, biurko w pokoju, kubek na biurku, w kubku herbatę.
mam osobny pokój, biurko w pokoju, laptopa na biurku, na laptopie książki.
mam osobny pokój, biurko w pokoju, lampkę na biurku, w lampce światło.
mam osobny pokój, biurko w pokoju przesunę pod okno, będę miał widok
za okno, zjem kanapki z talerza, a talerz zaniosę do kuchni i umyję,
wypiję herbatę z kubka, a kubek zaniosę do kuchni i umyję,
przeczytam książki, następnie je usunę i wyłączę laptopa,
zgaszę światło w lampce, stanę na biurku i skoczę
w widok za okno – będę miał więcej miejsca
w pokoju

(„inscenizacja”)

Kira Pietrek, na co dzień pracowniczka agencji reklamowej, bierze na warsztat korporacyjną nowomowę, ujawnia mechanizmy władzy, które leżą u podstaw przekazu marketingowego, piętnuje pozorną neutralność języka ekonomii i statystyki. Siła jej poezji wynika między innymi z faktu, że poetka krytykuje dyskurs z jego wnętrza:

absolwenci zdobywają umiejętności

rozpoznanie diagnozowanie i rozwiązywanie
problemów gospodarowania zasobami ludzkimi
podejmowanie racjonalnych decyzji
w wykorzystaniu kapitału ludzkiego

rozumienie występowania zjawiska ryzyka
umiejętność zarządzania nim

(„[na świecie jest 200 mln bezrobotnych]”).

Obecność wymienionych autorów w antologii raczej nie budzi zastrzeżeń. Ich głos oscyluje między społeczną diagnozą a prognozą, między reporterską relacją a politycznym postulatem: „mój brzuch twój brzuch i wszystkie głodne brzuchy/ piszą historię która przekracza ulice rzeki mosty i miejskie parki/ gdzie przykuca i wiąże sznurowadło/ mogłaby się powiesić ale stawia na wkurw” (Szczepan Kopyt, „iuvenes dum sumus”).„Zebrało się śliny. Nowy głosy z Polski”. Red. Paweł Kaczmarki, Marta Koronkwiecz, Biuro Literackie, 280 stron, w księgarniach od września 2016„Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski”. Red. Paweł Kaczmarski, Marta Koronkiewicz, Biuro Literackie, 280 stron, w księgarniach od września 2016

Od tak rozumianej poezji zaangażowanej wyraźnie odstają wspomniani już Mansztajn, Przybyła i Witkowska. Przyczepienie autorowi książek „Wiedeński high life” i „Studium przypadku” łatki anarchisty wymagałoby sporej akrobatyki, nawet jeśli w wierszach Mansztajna padają uwagi o „niewidzialnej ręce rynku” czy „pierdolonej polsce”. Podobny problem mam z poezją Piotra Przybyły, u którego odniesienia do świata polityki, ekonomii i biznesu wydają się pozbawione etycznego ciężaru i stanowią element literackiej gry. Dosyć ryzykowne wydaje się również nazywanie poetką zaangażowaną Ilony Witkowskiej, mimo że w kilku wierszach autorka nawiązuje do medialnych wydarzeń.

Dziwi natomiast, że w antologii nie znalazło się miejsce dla takich autorów, jak Robert Rybicki, Michał Czaja, Rafał Krause, Szymon Słomczyński czy Seweryn Górczak. Gdzie nieodżałowany Tomasz Pułka (cytat z jego wiersza jest mottem antologii)? Gdzie Jaś Kapela i jego zaangażowane tomy „Reklama” i „Życie na gorąco”? Jeśli zaś Szczepan Kopyt, to czemu nie Jarosław Lipszyc i jego wiersz z przełomu wieków „dyptyk obłędny”, który był odczytywany jako krytyka społeczeństwa kapitalistycznego? Gdzie „biopolityczny” Kacper Bartczak? Gdzie szeroko rozumiana poezja feministyczna? O zaangażowaniu poetki lub poety ma świadczyć krytyczne stanowisko wobec kapitalizmu, ale już nie wobec patriarchatu?

Dyskusyjny wydaje się też dobór tekstów krytycznych. Oprócz szkiców Pawła Kaczmarskiego i Marty Koronkiewicz czytelnik znajdzie tu kilka – skądinąd niezłych – recenzji autorstwa Jakuba Skurtysa, Mai Staśko, Dawida Kujawy i Moniki Glosowitz. Warto zauważyć, że teksty młodych recenzentów nie są przypadkowymi komentarzami zajętych swoimi sprawami krytyków i badaczy literatury. Przeciwnie: wybrzmiewają jako coraz bardziej donośny głos krystalizującego się środowiska krytyków zaangażowanych. Jak zauważył niedawno Rafał Wawrzyńczyk: „Zaangażowani piszą o zaangażowanych, w obnażaniu mechanizmów ekonomicznej czy genderowej opresji jedni sekundują drugim, młodzi torują drogę młodym”. Czytelnik antologii może więc przy okazji przyjrzeć się silnym związkom między poezją i krytyką. Nie ma tu oczywiście mowy o formacji czy ugrupowaniu, raczej o wspólnej perspektywie: ideologicznej, a czasem też teoretycznoliterackiej.

Szkoda, że autorzy antologii nie pokusili się o uwzględnienie szerszych omówień i rozpoznań, przedrukowanie najważniejszych tekstów o poezji zaangażowanej z ostatniej dekady lub choćby nawiązanie do nich we wstępie. A było tego przecież sporo. Jedną z najważniejszych dyskusji o poezji w społeczeństwie demokratycznym zainicjował w 2007 roku Igor Stokfiszewski artykułem „Poezja a demokracja” w „Tygodniku Powszechnym”. Krytyk twierdził, że „[p]oezja jest w tej chwili jedyną dziedziną sztuki wolną od presji zarówno światopoglądowych, jak i ekonomicznych, a zarazem należy do narracji szczególnie wyczulonych na niuanse życia indywidualnego oraz zbiorowego. Owo wyczulenie nie tylko kusi, by spojrzeć na język poetycki jako nośnik wiedzy o przemianach naszej demokracji, ale wręcz zobowiązuje do konkretnych poszukiwań treści społecznej”. W tej perspektywie chciał czytać tak różnych poetów, jak Roman Honet (nawiązania do doświadczeń wojennych), Edward Pasewicz (społeczne źródła homofobii) czy Tadeusz Dąbrowski (pisanie o religii w kontekście społecznym). Polemikę ze Stokfiszewskim podjęli m.in. Karol Maliszewski, Piotr Śliwiński, Marian Stala, Joanna Orska, Maria Cyranowicz, Tomasz Cieślak-Sokołowski i Anna Kałuża. Ich artykuły ukazywały się w kolejnych numerach krakowskiego czasopisma.

W żadnym ze szkiców nie ma też odniesień do dyskusji, jaką wywołał artykuł Przemysława Witkowskiego „Trzeba zabić starych poetów” z 2012 roku w „Przekroju”. Autor próbował dokonać podziału między niezaangażowanym i „sytym” pokoleniem „brulionu” a młodą poezją zaangażowaną, którą reprezentuje „wściekła prekariacka młodzież”. Tekst wywołał sprzeciw wielu poetów i krytyków. Cezary Domarus zarzucał autorowi – skądinąd słusznie – że podział jest bardzo uproszczony, a autor nie wziął pod uwagę choćby Darka Foksa, Miłosza Biedrzyckiego czy Grzegorza Wróblewskiego. Z tezami Stokfiszewskiego i Witkowskiego można się zgadzać lub nie, ale brak jakiegokolwiek nawiązania do ich tekstów rzuca się w oczy. Redaktorzy mogli się do nich odnieść choćby na zasadzie krytycznoliterackiej polemiki lub historycznoliterackiej wzmianki.

Żeby jednak nie było, że tylko narzekam: antologię „Zebrało się śliny” czytać warto, bo poza wymienionymi niedociągnięciami jest to publikacja ważna i potrzebna. Gdybym miał ją określić jednym słowem, napisałbym: „demonstracja”. To termin, który ma podwójne znaczenie. „Demonstrować” znaczy przecież „przedstawiać”, ale też „manifestować”. Antologia przedstawia twórczość młodych autorów, zawiedzionych i wściekłych, a jednocześnie jest rodzajem politycznej manifestacji. W tej sytuacji pozostaje mi do nich dołączyć z własnym transparentem: „Następnym razem niech będzie nas więcej”.

Cykl tekstów o poezji powstaje we współpracy z Fundacją Wisławy Szymborskiej.
logo


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.