Narody

Marek Bieńczyk

„Prawdziwy Polak walczy do końca”/„Rumun z dziada pradziada, walczyć będę, aż padnę” – w odpowiedzi na numer tematyczny o dziwnej polskości Marek Bieńczyk wciela się na naszych łamach w Georges'a Pereca

Jeszcze 1 minuta czytania

 

„Pokazaliśmy, że Polska nigdy się nie poddaje. Jestem dumny, że jestem Polakiem”
Obrońca Jan Bednarek po remisie kadry młodzieżowej ze Szwecją 2:2, czerwiec 2017

„Prawdziwy Polak walczy do końca”
Rogal DDL, 156 Lyrics

Jako prawdziwy Szwajcar nie rzucę rękawicy.

Rumun z dziada pradziada, walczyć będę, aż padnę.

Jestem Seneglaczyk, więc łatwo skóry nie sprzedam.

Nie pozwolę sobie w kaszę dmuchać i z pola bitwy nie zejdę, skorom nieustępliwy Maltańczyk.

Zacisnę zęby i dam z siebie wszystko, czyż nie urodziłem się Paragwajczykiem?

Nie odpuszczę, jakem Estończyk.

O rany, co tu gadać, pójdę do samego kresu, jestem wszak Gwinejczyk Bissau.

Z matki Hiszpanki, z ojca Hiszpana, miecza nie złożę nigdy.

Duma mnie rozpiera z bycia Islandczykiem, odwalę kitę, ale nie popuszczę. 

Wysoko noszę głowę, jestem wszak Sierra Leończykiem, wypruję wszystkie żyły, a nie ulegnę.

Gruzin z urodzenia, pierś wystawiam dumnie; zawalczę, póki świat istnieje.

Azaliż nie bije we mnie serce Marokańczyka? Skoro tak, z orężem w dłoni staję do boju.

Nie fałszywy ze mnie Portugalczyk, nie pozwolę się pokonać, ani dydy.

Ja, Szwed, świadom swej pysznej tożsamości, nie pęknę, póki nie padnę.

Będąc godnym Wietnamczykiem, nie ustąpię z pola. Nawet za Chiny.

Stuprocentowy Australijczyk, a takim jestem, wysoko trzyma gardę na ringu tego świata. 

Nie skicham się nigdy, jak bum cyk cyk, tako rzecze każdy obywatel Górnej Wolty.

Albańczyk umiera, lecz nie poddaje się, szacuneczek dla krwi własnej.

Ulec? Czmyhnąć? Ja? Wenezuelczyk? Prawdziwy? I dumny? Hi ha ha, never.

Od stóp do głów składam się z Nowozelandczyka, z ubitej ziemi więc nie prysnę, jak bonie dydy.

Georges Perec
Do druku podał Marek Bieńczyk

***

PS. Podobne teksty Pereca ukazały się w tomie „Urodziłem się. Eseje” wydanym przez wydawnictwo Lokator w 2012 roku pod redakcją Jacka Olczyka. Jeden z nich, dedykowany Italo Calvino, przedstawiał dwieście czterdzieści trzy wersje pocztówki wakacyjnej. Zaczynało się to tak (w przekładzie Jacka Olczyka):

Rozbijamy się nieopodal Ajaccio. Jest piękna pogoda. Dobre jedzenie. Spiekłem się. Sciskamy mocno.

Jesteśmy w hotelu Alkazar. Opalamy się. Ależ jest świetnie! Poznałem masę kumpli.Wracamy 7!

Płyniemy w okolicy L’Ile de Rousse. Opalamy się na pokładzie.Wspaniałe jedzenie. Ależ się spaliłem. Uściski i wszystkiego dobrego.

Zwiedzaliśmy Dahomej. Nadzwyczane noce. Bombowe kąpieliska. Przejażdżki na garbie wielbłąda. Będziemy w Paryżu 15.

W końcu wylądowaliśmy w Nicei. Lenichowanie i spanko. Ależ jest dobrze (pomimo spalonej skórki). Uściski.

 

ilustracja: Bob May (CC BY-NC-SA 2.0)