Mówić, milczeć, znów mówić
George Ivanchenko, Borodianka, 2022 / Archiwum Medialne Centrum Historii Miejskiej we Lwowie

13 minut czytania

/ Obyczaje

Mówić, milczeć, znów mówić

Natalia Otriszczenko

Wywiady ze świadkami wydarzeń stały się ważnymi elementami pola medialnego – o dokumentowaniu opowieści o dniu powszednim wojny

Jeszcze 3 minuty czytania


W mojej rodzinie prawie nie mówiło się o II wojnie światowej. Pamiętam tylko kilka historii, wśród których główne miejsce zajmowało spotkanie rodziny babci na Boże Narodzenie 1946 roku: wrócił wtedy do domu jej ojciec, który został ranny na froncie i cudem przeżył, i siostra, wywieziona na roboty przymusowe do Niemiec. Oficjalna radziecka narracja po 1945 roku przez dekady wyszlifowała kult wielkiego zwycięstwa nad faszyzmem, które dla ówczesnej polityki historycznej stało się niemal ważniejsze od rewolucji październikowej. Sfera publiczna nie zostawiała przestrzeni dla pamięci alternatywnych, a doświadczenia powojennych prześladowań i represji były wciąż świeże. Milczenie stało się strategią przetrwania.

Pieriestrojka i późniejszy rozpad ZSRR uwolniły część wspomnień, ale zbyt wielu ludzi przyswoiło zasadę, że opowieści o rodzinnej historii mogą mieć negatywne skutki. Nigdy nie wiadomo, na które doświadczenia zostanie nałożone tabu, za który fragment przeszłości przyjdzie odpowiedzieć i co to będzie oznaczało dla ciebie i twoich bliskich. A prawo do mówienia mają tylko „profesjonalni świadkowie” i badacze przeszłości.

Kiedy w 2012 roku zapisywaliśmy z kolegami historie o powojennym życiu jednej z lwowskich dzielnic, staraliśmy się przekonać ludzi o wartości ich codziennych doświadczeń, jednak niektórzy potencjalni rozmówcy i rozmówczynie proponowali nam, byśmy lepiej poszli do tych, którzy mogą kompetentnie opowiedzieć, „jak było naprawdę”. Inni dokonywali autocenzury i niechętnie zgadzali się na nagrywanie ich wypowiedzi. Jak mówiła socjolożka Anna Wylegała w czerwcu tego roku podczas jednego z seminariów o badaniach w kontekście traumy i przemocy, ramy pamięci zmieniły się, ale wielu ludzi tego nie zauważyło.

Mimo wszystko stosunek do własnej i zbiorowej przeszłości uległ jakiejś zmianie. Pokolenie rówieśników ukraińskiej Niepodległości pewnym krokiem weszło do świata cyfrowego i powoli wciągało do niego swoich rodziców, babcie i dziadków. Portale społecznościowe dawały nowe możliwości publicznych wystąpień i dyskusji. Prywatne doświadczenia i codzienność stały się obiektem ciągłego utrwalania. Ludzie dzielili się własnymi historiami i historiami swoich rodzin, przełamując wątpliwości i strach. Zmieniały się instytucje pracujące z pamięcią kulturową: muzea, teatry, wydawnictwa. Otwierały one przestrzeń do pracy z trudnymi wydarzeniami z przeszłości i stawały się miejscami rozmów. Ukraińskie społeczeństwo powoli zdobywało podmiotowość i własny głos.

Nowa faza rosyjskiej wojny, rozpoczęta w Ukrainie 24 lutego 2022 roku, odsłoniła tę podmiotowość – zarówno na poziomie państwa, jak i na poziomie poszczególnych osób – stała się jednym z kluczowych etapów w ukraińskiej (i nie tylko) historii współczesnej, choć znaczenie wydarzeń podobno można ocenić wyłącznie, jeśli się obserwuje je z zewnątrz. Filozof Boris Buden mówi w „Strefie przejścia” o upadku muru berlińskiego, który w różny sposób był odbierany przez bezpośrednich uczestników i uczestniczki wydarzeń oraz przez zewnętrznych obserwatorów i obserwatorki. I, jego zdaniem, to właśnie interpretacje tych ostatnich nadały ramy rozumienia tych procesów i określenia ich późniejszej roli geopolitycznej. Zwykle jest spora różnica między żywym odbiorem i zaangażowaną obserwacją danego momentu, jego uczuciowym i cielesnym doświadczeniem a tym, w jaki schemat interpretacyjny to doświadczenie zostanie z czasem wbudowane – przez samych jego uczestników z perspektywy czasu albo przez tych, którzy obserwują je z innego miejsca (i którzy często mają więcej zasobów do promowania swoich interpretacji). Podmiotowość przejawia się właśnie w możliwości wypowiadania się we własnym imieniu i opowiadania własnej historii. To ważne, by społeczeństwo utrwaliło te opowieści, by zachować do nich dostęp.

Dokumentowanie doświadczenia wojny to pierwszy krok, na podstawie którego my – wspólnota, połączona przeżyciem traumy i przemocy – z czasem obronimy nasze prawo do własnej interpretacji. To działanie umacniające i dekolonizujące, kiedy my sami tworzymy źródła, historię wojny w pierwszej osobie. Ludzie każdego dnia przeżywają utraty, brakuje bezpiecznej odległości, z której można by spojrzeć na te przeżycia jako na całość. Trwamy w nieustannej teraźniejszości, „zatrzymanym 24 lutego”, jesteśmy pozbawieni przywileju dystansu.

Kolejny przywilej, o którym mówią badacze spraw społecznych, związani zawodowo z dzisiejszą Ukrainą, to ideał naukowego obiektywizmu. Badaczki i naukowcy także są częścią wspólnoty zjednoczonej przez wojnę. Tak samo jak nasi koledzy, sąsiedzi i współobywatele przeżywamy strach, ból, rozpacz, wyczerpanie, złość, niepewność, nadzieję. Nasze różnorakie role społeczne nakładają się i przeplatają ze sobą, a emocje stają się nieodłączną częścią życia akademickiego. Wchodzenie tych uczuć w pole nauki, które od czasów oświecenia ma być przestrzenią chłodnego racjonalizmu, sprawia, że zastanawiamy się nad samym procesem tworzenia wiedzy. To coś więcej niż to, co filozofka Donna Haraway proponuje określić pojęciem „wiedzy usytuowanej” (situated knowledge) – to raczej wiedza zamknięta w samym fizycznym istnieniu, embodied knowledge. „Musimy uczyć się od swoich zmęczonych, niewyspanych, zaniepokojonych, wstrętnych ciał” – mówi antropolożka kulturowa Daria Tsymbaliuk, kiedy krytykuje niezdolność zachodniej wspólnoty akademickiej do reagowania adekwatnie i w porę na wyzwania wojny i przemocy. Zapisujemy teraz te doświadczenia, by później stały się częścią refleksji naukowej, w tym także zastanowienia nad potrzebą dystansu wobec własnych pytań, tekstów i projektów.

Skomplikowane i bolesne doświadczenie wojny zmusza nas do rewizji priorytetów i tworzenia źródeł w warunkach ekstremalnej przemocy. Wywiady ze świadkami wydarzeń stały się ważnymi elementami pola medialnego – o tym, co działo się na terenach (przy)frontowych i w strefie okupacji, dowiadujemy się od tych, którzy bezpośrednio doświadczyli tamtejszego życia, którzy widzą, słyszą, czują wojnę własnym rozumem, odczuciami i ciałem. Poszczególne głosy świadków i świadkiń składają się w obraz skomplikowanej rzeczywistości, w której przyszło nam żyć. Niektórych fragmentów w tej mozaice z różnych powodów brakuje. Inne stają się bardziej uwypuklone. Obraz jest dynamiczny, zmienia się i rozwija tak samo jak sytuacja na froncie. Także i te różne głosy budują mosty do współodczuwania i współprzeżywania. Chciałabym wierzyć, że nie tylko my, badacze społeczeństwa, ale też społeczeństwo jako całość przyswajamy tę zbyt kosztowną lekcję empatii.

Rozmowy podczas wojny często związane są z traumatycznymi doświadczeniami, które ludzie chcą ująć w słowa, ale równocześnie tych słów im brakuje. Psycholożka Judith Herman nazywa to „dialektyką traumy”, polega ona na jednoczesnej potrzebie mówienia o traumatycznych przeżyciach i przemilczania ich. Jak podkreśla badaczka, w stosunkach ze sprawcą dominuje pragnienie, by ofiara milczała. Dlatego sam akt mówienia jest już doświadczeniem sprzeciwu. Judith Herman podkreśla także znaczenie środowiska, które przyjmuje te opowieści i przeciwdziała przemilczaniu i zaprzeczaniu.

Same badania nad traumą nie przebiegają linearnie i często są uzależnione od kontekstu politycznego i sytuacji społecznej. Być może obecna wojna doprowadzi nas do zrozumienia złożonych stanów emocjonalnych i doświadczenia wielokrotnej straty, a także tego, jak można je przepracować – indywidualnie i zbiorowo. Skutki psychologiczne rosyjskiej inwazji są rozległe, wymaga to uważności wobec samopoczucia uczestników i uczestniczek rozmów i wywiadów, a także zespołu prowadzącego takie projekty. Rozumienie samych siebie, własnego ciała i jego potrzeb, umiejętność odczytywania w swoich reakcjach ważnych sygnałów to kolejne kosztowne nauki płynące z wojny.

Pojawienie się inicjatyw dokumentacyjnych świadczy o potrzebie jednych ludzi, by mówić, a innych – by gromadzić historie. Jednak rozmowa z kamerą czy dyktafonem, choć udaje zwykły kontakt, mimo wszystko nim nie jest, rola osoby prowadzącej wywiad różni się od roli znajomego czy znajomej, terapeuty czy prawniczki, a zapisana historia otrzymuje nowe życie w zupełnie innym kontekście niż ten, w którym powstała.

Samo uważne słuchanie i etyczne zachowania podczas wywiadu już nie wystarczą – przechowywanie nagrań też wiąże się z odpowiedzialnością wobec osoby, która podzieliła się swoją historią. Pojawia się napięcie między udostępnieniem a bezpieczeństwem, między pragnieniem ludzi, by wypowiadać się pod własnym imieniem a rozbudowaną troską badaczy, którzy powinni mieć także świadomość zagrożeń związanych z rozgłaszaniem informacji. Gromadzenie opowieści to konieczność dostrzegania kontekstów i perspektyw czasowych, w których te historie będą funkcjonować. Upublicznienie pewnych historii tu i teraz jest z różnych powodów niemożliwe, a gromadzenie opowieści o wojnie nie zawsze oznacza ich natychmiastową publikację. Potrzebujemy chwili milczenia, by przemyśleć to, co przeżyte, i to, co opowiedziane. Z powodu wojny straciliśmy kontrolę nad naszym życiem, powinniśmy jednak mieć kontrolę nad naszymi opowieściami o życiu i ich dalszym przechowywaniem czy wykorzystywaniem.

W połowie marca 2022 roku wraz z kolegami z Centrum Historii Miejskiej, przy wsparciu badaczy i badaczek z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Polskiego Towarzystwa Historii Mówionej, Centrum Historii Współczesnej i Cyfrowej Uniwersytetu Luksemburskiego oraz Uniwersytetu w St Andrews w Wielkiej Brytanii, rozpoczęliśmy gromadzenie świadectw osób przymusowo przemieszczonych z powodu rosyjskiej agresji, a także tych, którzy zamienili życie zawodowe na działania wolontariackie. Od tamtej pory nasz zespół nagrał ponad 130 rozmów. Każda z nich otwiera szereg wątków, dotyczących wojennej codzienności. To historie o życiu pod ostrzałem i przewartościowaniu wzorców społecznych, o ewakuacji i geografii, która zyskała nową materialność, o domu i sieci wspomnień, którymi jesteśmy przywiązani do przestrzeni, o czasie zastygłym i odebranym, o orientacji w strumieniach informacyjnych, o cielesności, o poszukiwaniu własnego miejsca, o strachu, miłości, zaufaniu i nadziei.

Wraz z naszymi rozmówcami i rozmówczyniami przekraczamy groblę 24 lutego 2022, ale w nurcie wojny wracamy również do 2014 roku. Ludzie sami decydują, dokąd poprowadzić swoją historię, na co zwracać uwagę, a nasze pytania służą raczej za uzupełnienia tej opowieści. Ta otwartość tworzy nowe pole dla najróżniejszych szczegółów, które pokazują sposoby przeżywania wojennej codzienności. Zostawione w domu kwiaty doniczkowe, kula przebijająca szybę samochodu, piwniczne „hasła”, mleko dla dzieci na wsi, wiadomości w komunikatorze nie w porę, kotły zupy, zapach prochu – indywidualne doświadczenia tworzą zbiorową opowieść. Żadne z nich nie jest w pełni reprezentatywne, ale każde mówi o ludzkim wymiarze wojny. Zgromadzenie tych doświadczeń teraz to możliwość uniknięcia uproszczeń w przyszłości.

Każda z inicjatyw dokumentalistycznych ma swoje ograniczenia. Jest tworzona z pewnej perspektywy indywidualnej czy instytucjonalnej. Jasne przedstawienie tej perspektywy stanowi kluczowy etap budowania zaufania pomiędzy rozmówcami i rozmówczyniami a badaczkami i badaczami. Wszak oprócz odpowiedzialności przed konkretnym człowiekiem, którego historię zapisujemy, odnotowywanie wojennej codzienności prowadzi także do zobowiązań wobec wspólnoty – akademickiej i obywatelskiej. Oznacza to etyczne przechowywanie, kompletne metadane, indeksowanie i szczegółowy opis zgromadzonych kolekcji, a w przyszłości także przejrzyste procedury dostępu.

Wojna oznacza radykalne rozerwanie chronologii. Najpierw zagrożona staje się przyszłość, bo przestajemy być panami własnego losu. Potem powoli znika przeszłość: jest zbyt bolesna i zbyt oddalona. Opowiadanie własnej historii jest aktem dodawania siły, zarówno w chwili mówienia, jak i później, kiedy ta historia stanie się częścią czegoś większego – wspólnej narracji, przywracania sprawiedliwości (w sensie prawnym albo moralnym). Opowiadanie pozwala odnowić związek między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, równocześnie wspominamy i myślimy o przyszłości. Jakie głosy będą rozbrzmiewały w tej przyszłości? Jakie doświadczenia zostaną przedstawione w naszej wspólnej historii? Kto i jak będzie pisał o dzisiejszej Ukrainie po zakończeniu wojny? Sami musimy opowiedzieć o naszej teraźniejszości i przechować te opowieści. Różne, trudne, bolesne, ale też pełne siły i nadziei. Sami musimy zamknąć te doświadczenia w słowach, za siebie i za tych, którzy zginęli. To my będziemy tym pokoleniem, które będzie mogło opowiedzieć wnukom o wojnie.

Przełożyła Katarzyna Kotyńska

Dział ukraiński powstaje dzięki dofinansowaniu European Cultural FoundationInstytutu Goethego w Warszawie, Krakowskiego Biura Festiwalowego oraz Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego.

logo