Wielkie sprawy w nawiasach
il. Barrett Cook, several pages from a new glue book, CC BY-NC 2.0

14 minut czytania

/ Literatura

Wielkie sprawy w nawiasach

Blanka Činátlová

Liczne grono czeskich autorów i autorek już podczas pierwszej covidowej wiosny wzięło udział w projektach literackich, których celem było sportretowanie pandemii i poradzenie sobie z wszechobecnym strachem. Z perspektywy czasu niektóre z tych świadectw wydają się jednak nie mieć większej wartości

Jeszcze 4 minuty czytania

Wiosną 2020 roku czasopismo „Reflex” zaczęło publikować tzw. ankietę covidową, w której znane osoby opisywały, jaki wpływ ma na nich pandemia. Pisarz David Zábranský na pytanie: kogo w obecnych czasach darzy szacunkiem, odpowiedział: „Każdego, kto potrafi zamilknąć i poczekać z opiniami na temat przymusowej izolacji jeszcze kilka dni, tygodni, lat…”. Komentarze niecierpliwych pisarek i pisarzy, próbujących przy pomocy literatury uchwycić moment, w którym to, co „nierealne, stało się faktem” (autorka nawiązuje do tytułu biografii Bohumila Hrabala autorstwa Radka Pytlíka – przyp. tłum.) tylko potwierdziły znaczenie tych słów. Szkoda, że koledzy i koleżanki Zábranskiego, a nawet on sam, nie poczekali tych kilku miesięcy czy lat, niezbędnych, by wynikające z potrzeby chwili świadectwa życia w pandemii czy impulsywne komentarze mogły dojrzeć i przerodzić się w głębszą refleksję, niemożliwą bez uprzedniej powściągliwej obserwacji.

Współczesne utwory o tematyce pandemicznej nie wprowadziły jak dotąd nowej jakości do czeskiej prozy, co oczywiście nie oznacza, że nie warto się im przyglądać. Mówią nam one o tym, jakie pytania stawia sobie literatura stanu wyjątkowego i dlaczego takie ich formułowanie, jak również udzielane odpowiedzi, nie zdają egzaminu.

Panujące nastroje, motywy i tematy pandemicznego pisania właściwie dobrze odmalowuje wspomniana wcześniej ankieta: „Czy zauważa Pan/Pani plusy domowej kwarantanny?”, „Co Pana/Panią w niej złości, a co śmieszy?”, „Co Pan/Pani teraz czyta?”, „Co Pan/Pani ogląda w telewizji?”, „Czego Pan/Pani słucha?”, „W jaki sposób dociera Pan/Pani do informacji i komu wierzy?”, „Czego się Pan/Pani obawia?”, „Czego z wydarzeń ostatnich dni nigdy Pan/Pani nie zapomni?”, „Jak zmieniły się Pana/Pani nawyki żywieniowe?”, „Z czego zamierza Pan/Pani zrezygnować po zakończeniu się epidemii?”. Tak dobrane pytania konkretyzują pandemię jako jednocześnie pewnego rodzaju przełom i sytuację pełną poczucia osamotnienia i frustracji. Czas wahań nastroju, podważania rozumu i zmian w organizacji pracy. Ale może też nadziei w narodziny świata, w którym będziemy inaczej jeść, kochać i pracować. I inaczej czytać.

Trzymanie kciuków to za mało

Już w trakcie trwania pierwszej fali pandemii powstały dwie antologie opowiadań. Berlińskie Czeskie Centrum wydało w 2020 roku zbiór „koronaopowiadań” pod tytułem „Objekty v zrcadle jsou blíž, než se zdají být” („Obiekty w lusterku są bliżej, niż się wydaje”). Początkowo projekt miały zasilić teksty autorów i autorek mocno związanych niemieckim kontekstem: Jaroslava Rudiša, Terezy Semotamovej czy Radka Fridricha, publikowane na stronie internetowej po niemiecku. Z czasem jednak dołączyli również autorzy i autorki zainteresowani innymi kontekstami kulturowymi, na przykład Bianca Bellová, Lucie Faulerová, Iva Pekárková, Markéta Pilátová czy David Zábranský, a opowiadania, po publikacji w internecie, ukazały się również w formie książkowej po czesku.

Równocześnie w tym samym roku powstała antologia „Za oknem. 19 spisovatelů proti covidu -19 („Za oknem. 19 pisarzy przeciwko COVID-19”), w której pojawiają się teksty takich autorów i autorek jak: Pavla Horáková, Ludmila Kábrtová, Pavel Kosatík, Jiří Kratochvil, Alena Mornštajnová, Jan Němec, Petr Stančík czy Miloš Urban (a także trzy autorki z antologii „Obiektów w lusterku: Bellová, Pekárková i Pilátová). Jej redaktor Aleš Palán zastanawiał się: „Co może robić pisarz w czasie pandemii – w okresie, w którym księgarnie są zamknięte i nikt nie organizuje spotkań autorskich? Zostać w domu, trzymać kciuki za pracowników i pracownice medyczne, opiekunki i opiekunów osób chorych, sprzedawców i sprzedawczynie, szyć maseczki i robić zakupy sąsiadom w starszym wieku?”. Ostatecznie zwrócił się więc do dziewiętnastu autorów i autorek z prośbą, aby – godząc się na brak honorarium – napisali opowiadanie bądź esej związany z tematyką pandemiczną. Dziewiętnaście procent ze sprzedaży antologii zostanie natomiast przekazane na walkę z covidem, ponieważ „trzymanie kciuków to za mało”.

Obie antologie wychodzą ze wspólnego założenia: zadaniem pisarza jest, w jego ujęciu, dać świadectwo czasów, zaangażować się swoją sztuką w ruch społeczny (czy nawet „walkę”) i poruszyć sumienia czytelnika: „Ile wyniesie te dziewiętnaście procent, zależy od naszych czytelników. (…) To, czy za zebrane dzięki publikacji pieniądze kupimy maseczki, respiratory, wesprzemy osoby starsze czy medyków, zależeć będzie od aktualnych potrzeb w momencie wydania książki”.

Opowieści grozy i alegorie

Podstawowym atrybutem pandemicznych opowieści staje się maseczka i korzystając tylko z tego rekwizytu, można by nakreślić dramat choroby we wszystkich jej odsłonach, czy raczej falach. Od początkowej euforii – szycie i dystrybucja maseczek dające nadzieję, że zaradny duch czeskiego narodu cały i zdrów pokona wszelkie przeszkody – przez obrazy zdyscyplinowanego społeczeństwa, motywy teatralnej maski, dzięki której możliwe jest odegranie groteskowej błazenady wyśmiewającej działania rządu (opowiadanie Pavla Brycza), po ukazanie hipokryzji (opowiadania Pavla Kosatíka i Terezy Semotamovej) i zaoferowanie pouczającego memento mori.

Nie jest zaskoczeniem, że w opowiadaniach pojawiły się także różne formy domowej izolacji i dystansu społecznego – obserwowany przez okno świat, któremu kształt nadają wyłącznie informacje przekazywane przez media, rozmowy na czatach i światła bijące z monitorów (opowiadania Terezy Semotamovej i Oliny Stehlíkovej) czy kłótnie na Skypie. Liczne próby uchwycenia nierzadko tragikomicznych relacji międzyludzkich online wzbudziły raczej zażenowanie (rozwód spowodowany tym, że żona wydała wszystkie oszczędności na środki do odkażania czy maczystowskie tyrady w opowiadaniu Miloša Urbana).

O pewnej narracyjnej bezradności świadczy również fakt, że autorzy i autorki zwracali się raczej ku ogranym motywom i sprawdzonym gatunkowo strategiom. W jednym z opowiadań bohaterowie spacerują po wojskowych cmentarzach, wśród grobów ofiar pandemii hiszpanki. Pavla Horáková opowiada o epidemii cholery w pewnej wsi w regionie Słowacko, ale przejmująca początkowo historia o chowaniu zmarłych przeradza się w klasyczne love story o tym, że „wszystko, co złe, ostatecznie służy czemuś dobremu, nawet jeśli na pierwszy rzut oka w ogóle się tak nie wydaje”. Alena Mornštajnová opowiada o epidemii tyfusu z 1954 roku, gdy Hana, tytułowa bohaterka najsłynniejszej powieści autorki, kupuje zainfekowane wieńce.

Jest jeszcze Petr Stančík, który wysyła znanego z książki „Mlýn na mumie” („Młyn do mumii”, tłum. Mirosław Śmigielski) komisarza Durmana, aby ten zbadał epidemię cholery. Przyjemna powieść z gatunku literatury rozrywkowej zmienia się jednak ostatecznie w prozę alegoryczną – celem spisku zawiązanego między przestępcą i ministrem spraw wewnętrznych jest przeprowadzenie eksperymentu: wywołanie epidemii i sprawdzenie, „na ile ludzie, ze strachu przed śmiercią, są w stanie wyzbyć się swoich praw i oddać je w ręce rządu”. Komisarzowi udaje się pokrzyżować te plany dzięki organizacji dostaw warzyw i mleka oraz zmuszeniu policjantów do dojenia kóz.

Ja i mój kolega Kafka

Niektórzy autorzy zdecydowali się na reportażowy (Iva Pekárková) lub eseistyczny ton wypowiedzi i mówili wprost o własnych artystycznych dylematach. Jan Němec zaprezentował esej o nienapisanych opowiadaniach, pełen odniesień do literatury i problemów współczesności (kryzys klimatyczny, antyrasistowskie ruchy wyzwoleńcze, tematyka gender, pacyfizm), jakby w przekonaniu, że wystarczy wprost wymienić nazwisko Salmana Rushdiego, by posiąść jego umiejętność palimpsestowej narracji i przekształcić historię Adama i Ewy w opowieść o dwóch nowo narodzonych bliźniętach syjamskich Covidzie i Coronie. David Zábranský w tekście „O strachu a lásce v době pandemie” („O strachu i miłości w czasach pandemii”) (tym razem aluzja do Marqueza – przyp. tłum.) twierdzi, że sztuka jest od tego, żeby zadawać nieprzyjemne i niepokojące pytania. Dlatego zamiast na opowiadanie decyduje się na biograficzny esej. Niedługo później, w 2021 roku wydaje „eseistyczną prozę” „O jednom zachraňování života” („O pewnym ratowaniu życia”), która otrzyma miano pierwszej czeskiej powieści covidowej.

Trochę ironicznie pandemiczny horyzont Zábranskiego wytycza fotografia zamieszczona na okładce wspomnianej książki, przedstawiająca zabłocone podwórko ze stadkiem kur. Jednak to, co istotne, wydaje się schowane poza kadrem: postać dziecka i (prawdopodobnie) jego matki.

W monologu prawnika, którego cechuje „podobny stosunek do prawa, jaki ma jego kolega Kafka”, nie brak tematu maseczek, prewencji przed rozprzestrzenianiem się wirusa w szkołach, konferencji prasowych, nietoperza wlatującego w twarz sprzedawcy na targowisku w Wuhan, postaci epidemiologów i znawców marketingu, a także oczywistych nawiązań do bieżącej sytuacji politycznej (premier esbek, zniedołężniały prezydent, redaktorzy telewizyjni pasożytujący na zaproszonych gościach, niekompetentni dziennikarze). Autor nie ukrywa swojego zaangażowania ani tego, że w większości swoich tekstów odnosi się do rzeczywistych, bieżących tematów. Bywa to jednocześnie i chwalone, i potępiane przez krytykę literacką, która zazwyczaj z sympatią odnotowuje, że autor zajmuje takie stanowisko, ale przeszkadza jej, że porusza te tematy powierzchownie.

Rozemocjonowany monolog bohatera „od dzieciństwa przejawiającego skłonności do ascezy, posiadającego własne zdanie i zadatki na geniusza”, który po wprowadzeniu stanu wyjątkowego staje się bojownikiem o wolność i demokrację (sporządza skargę konstytucyjną), przywołuje obrazy postapokaliptycznego i dystopijnego społeczeństwa. Można nawet machnąć ręką na intelektualny ekshibicjonizm (rozważania o roli państwa inspirowane myślą Thomasa Hobbesa) czy moralizatorstwo, które przekształca obserwacje autora w coś na kształt statusów pisanych na Facebooku czy Twitterze. Frazesy typu: „państwo to wieniec na grobie historii” czy obrazy „narodu zalegającego na kanapie” swoją zjadliwością i formą podobną do litanii mogą nasuwać skojarzenia z twórczością Thomasa Bernharda. Z tą różnicą, że styl Bernhardowych lamentów jest precyzyjny i oszczędny, a Zábranský lubuje się w kwiecistych metaforach i dysfunkcyjnej ekspresji (stwierdzenia: „ciągnie się po internecie jak Wehrmacht”, „wielkomiejskie mamy postarzały się i fizycznie, i mentalnie, zmieniły się w jakieś hippie esesmanki, w Margaret Thatcher świeżo po wyjściu spod prysznica” i tak dalej).

Obiektywna pustka

Eseistyczna proza Zábranskiego staje się autentyczna tylko w chwilach, gdy rezygnuje on z apelowania do społeczeństwa na rzecz intymnych, dzięki temu bardziej niepokojących, fragmentów rodzinnych historii. Jak wtedy, gdy karykatura figury emeryta (rozwiązywanie krzyżówek, oglądanie seriali i światopogląd ukształtowany przez socjalizm) materializuje się w postaci matki, „wielkie sprawy w jeszcze większych nawiasach”, a dorosły syn, który sam już stał się ojcem, nie jest w stanie pokonać „obiektywnej pustki”, okazać czułości i zbliżyć się do samotnej staruszki. Z podobną mocą oddziałują opowiadania Bianki Bellovej z obu wspomnianych antologii. Rozgrywające się w odległych czasach i miejscach historie miłosne są w stanie lepiej opisać lęk, narzucane odgórnie ograniczenia, oczekiwanie i poczucie opuszczenia niż poruszające aktualne kwestie moralitety.

We wstępie „Dekameronu”, chyba najbardziej znanej narracji powstałej w reakcji na pandemię i przymusową izolację, Boccaccio pisze, że „każda ziemska sprawa koniec swój mieć musi”. Autor znajduje jednak pocieszenie: „Wpośród tych wielkich cierpień, rozmowy z jednym z moich przyjaciół i pociechy, od niego doznawane, były dla mnie wsporem, bez którego z pewnością bólu mego bym przeżyć nie mógł” (fragmenty „Dekameronu” w tłumaczeniu Edwarda Boyé). To właśnie niesienie ukojenia i otuchy postawiła sobie za główny cel literatura renesansu, nierzadko mylnie określana mianem żartobliwej. Tego pocieszenia jednak we współczesnej prozie czeskiej brakuje, a przymiotnik „zaangażowany”, jak się okazuje, nie jest w stanie go zastąpić.

Oryginalnie artykuł ukazał się w 20. numerze kwartalnika „A2” wydanym 29 września 2022 roku.

Tłumaczenie: Olga Stawińska

*

Publikacja jest częścią projektu „POWRÓT DO PRZYSZŁOŚCI – sztuka, kultura i nowe media w Europie Środkowej po pandemii”.

Grant support received by the project from the Visegrad Fund.

The project „RETURN TO THE FUTURE – art, culture and new media in Central Europe after the pandemic” is co-financed by the Governments of Czechia, Hungary, Poland and Slovakia through Visegrad Grants from International Visegrad Fund. The mission of the fund is to advance ideas for sustainable regional cooperation in Central Europe.

Projekt „POWRÓT DO PRZYSZŁOŚCI – sztuka, kultura i nowe media w Europie Środkowej po pandemii” jest współfinansowany przez rządy Czech, Węgier, Polski i Słowacji poprzez grant w ramach Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego. Oprócz Dwutygodnika uczestniczą w nim pisma kulturalne: „A2” z Czech, „Tiszatáj” z Węgier i „Vlna” ze Słowacji.