„Szkicownik z Auschwitz”

„Szkicownik z Auschwitz”

Michał Sowiński, Katarzyna Trzeciak

Więzień Auschwitz-Birkenau podjął próbę naszkicowania scen z obozowej codzienności. Na jego rysunkach widzimy rozładunek kolejnych transportów więźniów, ich pracę, tortury, jakim byli poddawani, w końcu także ich śmierć

Jeszcze 2 minuty czytania

Drogi znalazco, szukaj wszędzie, na każdej piędzi ziemi. Pod nią zakopano dziesiątki dokumentów, moich i innych osób, które rzucą światło na wszystko, co się tu działo. […] żeby świat mógł znaleźć rzeczowe ślady po milionach wymordowanych ludzi. Sami straciliśmy już nadzieję, że możemy dożyć chwili wyzwolenia.
                                         
                                         
                                             Wspomnienia byłego więźnia Sonderkommando Załmena Gradowskiego
 

„Szkicownik z Auschwitz”. Opr. Agnieszka Sieradzka, Państwowe
Muzeum Auschwitz-Birkenau, Oświęcim, język polski i angielski, w 
księgarniach od stycznia 2011 / fot. dzięki uprzejmości
Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau
„Szkicownik z Auschwitz” to zbiór 22 rysunków wykonanych przez anonimowego więźnia obozu, które ktoś włożył w butelkę i ukrył w fundamentach baraku niedaleko komór gazowych i krematoriów Birkenau. Szkice wykonano na prostokątnym brulionie, głównie ołówkiem i częściowo podkolorowano kredką oraz tuszem. Autor, ukryty pod inicjałami MM, najprawdopodobniej należał do Sonderkommando. Członkowie tej jednostki porządkowej posiadali większą swobodę poruszania się i dostęp do budynków administracyjnych – stąd być może MM miał możliwość zdobycia materiałów biurowych. Szkice musiały być wykonywane w ścisłej tajemnicy, gdyż każda nieoficjalna działalność artystyczna, szczególnie ukazująca życie obozowe, była surowo zakazana, a jej odkrycie wiązało się z natychmiastową śmiercią autora. Mimo to MM podjął próbę naszkicowania scen z obozowej codzienności, starając się oddać możliwie najwięcej detali, pomagających odbiorcy w zidentyfikowaniu miejsca i postaci uwiecznionych na rysunkach. Szkice ukazują funkcjonowanie KL Auschwitz-Birkenau – możemy na nich zobaczyć rozładunek kolejnych transportów więźniów, ich pracę, tortury, jakim byli poddawani, w końcu także ich śmierć.

To jednak nie panorama obozowej rzeczywistości, lecz detale zwracają szczególną uwagę podczas oglądania „Szkicownika...”. Pełnią one dwojaką funkcję. Z jednej strony pomagają rozpoznać konkretne osoby, jak na przykład często pojawiająca się drewniana fajka – stały atrybut jednego z essesmanów – sugerująca postać Ludwika Plagge, zwanego przez więźniów „Fajeczką”. Z drugiej, stanowią swoistą alegorię, kod pozwalający przypisać postaciom ich funkcję, a także miejsce w obozowej hierarchii (zegarek na nadgarstku więźnia oznacza, że jest to jeden z obozowych kapo, którzy cieszyli się specjalnymi przywilejami). Ale są jeszcze inne szczegóły, dla których ciężko znaleźć dokumentalne zastosowanie. Autor „Szkicownika” kilkukrotnie zamieszcza numery rejestracyjne furgonetek transportujących więźniów do komór gazowych – jest to detal szczególnie zastanawiający, bo i czemu miałby on służyć?   

fot. dzięki uprzejmości Państwowego Muzeum Auschwitz-BirkenauW kontekście obozów zagłady bardzo często powtarza się frazę: „Tego nie da się opisać”. Niemalże bezwiednie myślimy w tych kategoriach o tym, co zdarzyło się za bramą KL Auschwitz-Birkenau. W ten sposób zwalniamy się jednak z obowiązku pamięci o ofiarach Holocaustu. Wbrew naszej woli, przyznajemy rację i pośrednio kończymy dzieło nazistów, których celem było zniszczenie wszelkich śladów Zagłady – uczynienie jej niewidzialną. Pisał o tym Georges Didi-Huberman w książce „Obrazy mimo wszystko”, poświęconej czterem słynnych zdjęciom zrobionym przez więźniów Auschwitz.

Niemożność przedstawienia pełnego obrazu Shoah nie oznacza, że każde jego przedstawienie z góry skazane jest na niepowodzenie. Z kryzysem mimesis zmagali się przede wszystkim bezpośredni świadkowie. Michael Rothberg w „Traumatic Realism: The Demands of Holocaust Representation” analizuje obecność uporczywie powracających szczegółów we wspomnieniach obozowych Ruth Klüger. Drut kolczasty staje się synekdochą wszystkich traumatycznych doświadczeń byłej więźniarki. Wspomnienia zakotwiczają się właśnie na fragmentach, szczegółach, które okazują się jedyną możliwą formą reprezentacji.

Umieszczane na rysunkach „Szkicownika...” numery rejestracyjne furgonetek wydają się podobnym wyrazem rozpaczliwej próby nadania szkicom statusu obiektywnego świadectwa; chęć umożliwienia potencjalnym odbiorcom identyfikacji konkretnych pojazdów wydaje się przecież pozbawiona sensu. Ten obsesyjnie powracający szczegół ukazuje cały dramat, w pobliżu którego znalazł się MM – jak za pomocą kilku kresek pokazać sytuację wywożenia ludzi do gazu? Być może autor wiedział, że nie zapamięta twarzy wszystkich skazanych, być może nie miał czasu, by im się przyjrzeć i uchwycić ich jednostkowość. Być może zwyczajnie nie ufał swoim zdolnościom. Dlatego postaci naszkicowane są schematycznie, a jedynym elementem, który pozwala zachować referencjalność obrazu, jest właśnie numer (tak rejestracyjny, jak i obozowy poszczególnych więźniów). Numer ocala prawdę doświadczenia.

fot. dzięki uprzejmości Państwowego Muzeum Auschwitz-BirkenauRysunki MM nie są jedynie świadectwem – są również obrazami, o czym zapomnieli autorzy wstępu do „Szkicownika”, pomijając całkowicie ich estetyczny aspekt. Detale, które nadają szkicom status świadectwa, nie funkcjonują samodzielnie – osadzone są na tle, którym bywają chmury, lecące ptaki, czy drzewa. Tło przy pierwszym spojrzeniu nie przykuwa uwagi. Jest konwencjonalne, nakreślone dla zapełnienia płaszczyzny papieru. Po co więc autor w ogóle się tym trudził? Przecież dokumentalny charakter obrazów sugerowałby pominięcie wszystkiego, co nie jest bezpośrednio związane z prezentowanym wydarzeniem. Tło zakłóca główny przekaz rysunków, jako świadectw Zagłady. Jednak to, co na obrzeżach, nie daje się pominąć – jest warunkiem zaistnienia obrazu; jedynej dostępnej formy reprezentacji. Obrazu, który jest świadectwem, choć świadczyć może jedynie za cenę obrazu. „Jeżeli chcemy wiedzieć coś, o tym co działo się wewnątrz obozu, musimy prędzej czy później, zapłacić daninę władzy obrazów. I spróbować zrozumieć ich konieczność poprzez samą ich zawodność” pisał Didi-Huberman.

„Szkicownik z Auschwitz” jest bezcennym dokumentem Holocaustu, ale nie tylko tym. Rysunki w nim zawarte są jednocześnie próbą oddania prawdy o historii, jak i zapisem jednostkowej, tragicznej egzystencji więźnia. Są dokumentem, ale też dziełem artysty. Są zawieszone pomiędzy świadectwem i śladem (korzystając z dźwiękowej bliskości obu tych słów, można by pokusić się o stworzenie nowego pojęcia, jakim byłoby „śladectwo”). Obraz jest zawsze czymś mniej i czymś więcej niż byśmy oczekiwali. Nie daje obiektywnego przedstawienia rzeczywistości, nie pozwala na wierne odtworzenie tego, co było przed nim, ale jednocześnie nie pozwala się pominąć, zbyć przynależnością jedynie do porządku czystej estetyki. Obrazy autorstwa MM są tego najlepszym przykładem. To, co nie było możliwe do przedstawienia, dało się naszkicować.