BACKSTAGE: Łaskawa ciocia
fot. Jan Strumiłło

12 minut czytania

/ Teatr

BACKSTAGE: Łaskawa ciocia

Radosław Mirski

„Wszyscy wiedzą, że Krzysiek Garbaczewski kocha koty. To może mieć poważny oddźwięk w petersburskiej, a nawet rosyjskiej kulturze” – po premierze „Makbeta” w Petersburgu pisze asystent reżysera

Jeszcze 3 minuty czytania

Po godzinie lotu z Sankt Petersburga kapitan informuje, że zbliżamy się do Warszawy. Po 75 minutach można schować „Rodzinną Europę” do plecaka. Gdybyśmy byli prawdziwym Zachodem, myślę sobie, lot trwałby dłużej. Następnego dnia na Facebooka trafia zajawka kulturalna o naszym „Makbecie” z rosyjskiej telewizji. Te same nowoczesne wnętrza, urywki ze spektaklu i wypowiedzi dopiero co poznanych, wspaniałych Rosjan, ale wszystko wygląda jak fragment Dziennika Telewizyjnego z początku lat 90. Mam kulturowy jet lag

Przebiegam po płycie lotniska Pulkovo. Pierwszy raz w Rosji, a ja czuję się, jakbym odwiedzał dawno niewidzianą ciocię. Ciocia Rosja ma oczekiwania wobec artystów z Polski i wobec asystenta reżysera, ale cieszy się, że odwiedza ją ktoś z rodziny. Ekipa Krzyśka Garbaczewskiego nie podziela mojego sentymentalizmu, rodem z mroków dojrzewania i ostatnich obowiązkowych lekcji ruskiego w szkole podstawowej. Mają zadanie do wykonania: zrobić „Makbeta”, jakiego jeszcze nikt tutaj nie widział. Ja stawiam sobie drugie: po prostu z kimś porozmawiać, żeby te wszystkie lekcje wreszcie na coś się przydały.  

Po krótkiej kontroli paszportowej ciocia odsłania swoje turbowdzięki: trawnik zielony jak murawa na stadionie i disneyowskie kopułki Soboru Zmartwychwstania. Nad bajkową Newą rosną kwiatki koloru full magenta. To wszystko podziwiam przez zmrużone powieki, bo ściana z ledów nie oszczędza ani prądu, ani oczu. Teatr podstawia wypasioną furę. W środku czeka kierowca i mała kamera. Zaczynamy słuchać radia. Statystycznie w rosyjskim radiu jest więcej męskich głosów. Śpiewają o czymś utraconym jak miłość czy duma. Coś będą pamiętać, coś będą mścić. Sankt Petersburg nocą jest żółty jak Łódź, lecz nieporównanie większy. Można go też opisać jak rozciągnięty w nieskończoność plac Bankowy, jeśli lubi się drobne złośliwości. To miasto wzniesiono, aby mierzyło się z najlepszymi: Rzymem, Wiedniem i Wenecją. Jest jednocześnie wielkim skupiskiem przemysłu i morskim portem, w którym stoją dzwony lodołamaczy, i centrum kulturalnym też. Kawiarnie i stołówki czynne są całą dobę. Trzeba coś wypić. Zatrzymujemy się przed obskurnym sklepikiem. W kineskopie śnieży nocny program. Proszę o piwo. Sklepikarz patrzy na mnie dłuższą chwilę, po czym zamyka drzwi od środka. I sprzedaje to piwo, choć sprzedaż alkoholu jest zakazana po 22:00. Kierowca pożycza mi ruble.  

BACKSTAGE

Nowy cykl w dziale teatru, stworzony z myślą o tym, „czego nie widać” (pamiętacie głośną farsę Michaela Frayna?). W tym przypadku mniej chodzi o to, co dzieje się za kulisami i w garderobach, bardziej o intelektualne zaplecze powstających przedstawień. Czego zazwyczaj nie widzą widzowie i recenzenci? Tygodni prób, czyli procesu dyskutowania, czytania, oglądania, słuchania, projektowania, burzenia, budowania na nowo. Myślenia. BACKSTAGE ma być miejscem, gdzie autorzy spektakli (reżyserzy, dramaturdzy, muzycy, scenografowie, choreografowie, aktorzy i cała reszta) będą mogli ten proces, jego fragmenty, dokumentować. Pokazać marginesy i przypisy, konteksty, źródła. W formie notatek, esejów, dzienników, opowiadań, może zapisów nutowych albo rysunków przestrzeni.

Są ulice w Petersburgu, które sponsoruje Gazprom (o czym informują ozdoby na latarniach, quasi-świąteczne, lecz przymocowane na stałe). Wujo Gazprom lubi się pokazać. Stawia na przykład pomniki zasłużonym petersburżanom. Niemałe pieniądze zainwestowano też w Nową Scenę Teatru Aleksandryjskiego. Można przejechać się tu szklaną windą lub wejść po schodach wiszących w powietrzu. W razie nagłej potrzeby wypasionego sprzętu elektronicznego czeka Media Room. Niezliczone routery wi-fi otaczają nas czule pierzynką internetu, w której nie ma ani jednej dziury. Podłoga sceny przypomina kostkę rubika, którą można dowolnie podnosić, a na iluminowanym podwórku młode pary robią sobie pozowane zdjęcia. Wielką popularnością cieszy się wyłożone czarnym kamieniem foyer, w którym konferencje urządzają Toshiba i Samsung. Na te nowostki ciocia kręci nosem. Ciocia uważa, że język angielski stoi między nami jak tama. Z ciocią mówi się tylko po rosyjsku. I nie używa się karty magnetycznej, żeby otworzyć pierwsze lepsze drzwi.  

Ciocia króluje na Starej Scenie, gdzie portier jest jeden, bo niezawodny. Tam dawni reżyserzy z czarno-białych portretów spoglądają na nowych reżyserów. U cioci spojrzenia coś znaczą. Najlepszy widok miał car z rodziną z wysokiej loży, wokół której ogniskują się złocenia. Na Starej Scenie Aleksandrynki w korytarzach wykuto wnęki, a we wnękach stare aktorki ubrane w jedwabie pokazują zdjęcia dziewczętom w wieku szkolnym. Podsłuchując strzępy, można poczuć się trochę jak intruz lub jak Proust. W przegrzanej stołówce spożywam schabowego z ziemniakami, po taniości, i oglądam czarno-biały film w śnieżącym telewizorze. W palarni stacjonuje pan woźny nad szachami i czeka na partnera. W tej oazie starej teatralności można też natknąć się na grubego mężczyznę w liberii, który dzierży klamkę. Albo na panią Tatianę, która pracuje jako windziarka.  

Tatiana ma 45 lat i urodziła się w Poczdamie. Potem wywędrowała za Ural, do Ałtajskiego Kraju. Mieszkała też na brzegu Morza Białego, gdzie prowadziła agencję turystyczną. Z tajgi trafiła do Petersburga. Pyta mnie, na które chcę jechać piętro. Mówię, że na samą górę, do archiwum rekwizytów. Tatiana zamyka jedne drzwi, potem drugie, i wciska guzik. Patrzę na kalendarz powieszony w kabinie i słucham dalej. W 2000 roku sprowadziła do miasta mamę i obie zostały garderobianymi. Następnie przeniosła się do windy i tak fot. Dmitri Gamfot. Dmitri Gamjuż zostało. Egzaminy BHP na windziarkę były trudne, ale się uparła. Wolała zarabiać na miejscu niż podróżować gościnnie ze spektaklami. Już się napodróżowała w życiu. Na czwartym piętrze dosiada się któryś z kierowników technicznych, pan wąsaty, skory do wąsatych żartów. Temat seksizmu w Rosji nie istnieje, co przyznają nawet koleżanki z Działu Międzynarodowego. Tatiana dostaje często drobne upominki, które rekompensują jej zbyt luźną atmosferę w pracy. Ma wykształcenie ekonomiczne, pracuje od 10.00 do 22.00, a potem ma dwa dni wolnego. Nic dziwnego, że rodzina ją uwielbia, także ta teatralna. Jeździ w górę i w dół drugi rok. Dwie koleżanki mają o wiele dłuższy staż. Winda zatrzymuje się. Czas poszukać korony dla Makbeta. 

Wszyscy wiedzą, że Krzysiek Garbaczewski kocha koty. To może mieć poważny oddźwięk w petersburskiej, a nawet rosyjskiej kulturze. Ten ssak – jak mówi Wikipedia – to gatunek inwazyjny. Wymieńmy koty, które wyparły inne zwierzęta z jego najnowszego spektaklu: 

  1. Na scenie stoi pozłacany Lucky Cat (Maneki-neko) wielkości niedźwiedzia. Janek Strumiłło zaprojektował go wraz z wielką ruchomą łapą, którą rzuca czar na publiczność. 
  2. Dwa egzemplarze Hello Kitty z czerwoną kokardką na uchu prowadzą scenę w duchu „Funny Games” Hanekego. Zawdzięczamy je Svenji Gassen.
  3. Skrwawione wąsy opętały też Roberta Mleczko, autora wideo. Gdy Hekate – królowa czarownic i Lady Makbet zarazem – wygrywa swoją wewnętrzną Eurowizję, na ekran trafiają pełne znaczeń kocie motywy, a także karabiny maszynowe i rozbryzgi.
  4. W ciemnościach zamku Makbeta śpi bezbronny Dunkan. Tylko czasem grobową ciszę przeszyje absurdalne miauknięcie, zremasterowane przez Janka Duszyńskiego.
  5. I jeszcze Olga Belinskaya w roli przerażającej kotki, która pojawia się jako powidok na twarzach Makbeta i Banka. Krzysztof sam ją poinstruował, jak należy drapać pazurkami w powietrzu. 

Będąc jeszcze w Polsce, zastanawialiśmy się nad odrzuceniem propozycji Teatru Aleksandryjskiego. Koledzy aktorzy i aktorki dolewali oliwy do ognia: „nie wolno tam jechać, to pieniądze reżimu”, „legitymizowanie zbrodniczej władzy”. Odpowiadaliśmy, że się nie boimy, że chcemy tu przyjechać. Nurtowało nas pytanie, czy odmowa zostałaby odczytana jako gest polityczny? I komu takie gesty przystoją? Ja pytałem, co tam zobaczymy i kogo tam spotkamy. Przecież nie Władimira Putina. Ciocia go nie lubi i mówi o tym otwarcie. Tu się z ciocią rozumiemy. Umiejętność empatyzowania z Rosjanami jest bezcenna pod względem etycznym, ale przynosi całkiem przyziemny haj, upaja i zniewala. Można zakochać się w każdym przechodzącym chłopaku czy dziewczynie, choć oczywiście, akurat teraz, bezpieczniej w dziewczynie.  

1. fot. Viktoria Vorobiova-Syshko; 2. fot. Jewgienij Pronin; 3. fot. Viktoria Vorobiova-Syshko; 4. fot. Teatr Aleksandryjski

Na przykład w Vasilisie Alexeevej, która podrzyna misiowi gardło z uśmiechem Kathy Bates z „Misery”. Vasilisa upewnia się zawczasu, że skupiła na sobie uwagę widzów, w czym podobna jest do Brudnego Harry'ego. Na pierwszym planie Viktoria Vorobiova-Syshko (Dunkan) sączy improwizowane rozważania o walce ze strachem, potem zasypia, a następnie ginie. Jeśli ktoś jest kochliwy, może zakochać się w mordercy (Alexey Frolov), czyli w Makbecie. Alexey ma piękne rude włosy, na Facebooku można prześledzić jego 8-mięsieczny wyjazd do Indii, a w spektaklu nosi wielką maskę Czeburaszki (która nie jest kotem, ale czymś w rodzaju niedźwiadka lubiącego pomarańcze). Czeburaszka razem z Hello Kitty zabijają Lady Macduff i dokonują nie do końca higienicznego cesarskiego cięcia. Po próbie generalnej spektakl okrzyknięto genialnym, głównie za sprawą Olgi Belinskiej, która w szaleństwie Lady Makbet chciała przypomnieć granice aktorstwa zarysowane przez Grotowskiego. 

Po zabiciu Dunkana na scenę wychodzi Makbet i Ross. Tak się składa, że aktor grający Rossa nazywa się Aleksandr Mickevich. Ross odniósł poważne rany głowy, prawopodobnie gdzieś na Ukrainie, bo zaczyna recytować po polsku sonety: 

Te zamki, połamane zwaliska bez ładu,
Zdobiły cię i strzegły, o niewdzięczny Krymie!
Dzisiaj sterczą na górach jak czaszki olbrzymie,
W nich gad mieszka lub człowiek podlejszy od gadu. 

Skuteczna pomoc Makbeta, który zszywa mu głowę, sprawiają, że kończy po rosyjsku:

Теперь лишь черные здесь крылья хищных птиц
Простерты, как в местах, где губит край зараза, -
Хоругви траура над сению гробниц!

[Dziś sępy czarnym skrzydłem oblatują groby,
Jak w mieście, które całkiem wybije zaraza,
Wiecznie z baszt powiewają chorągwie żałoby.]

Związki polityki i poezji śledzi Miłosz, który jest autorem twierdzenia, że nie ma nic bardziej zawodnego niż pozorne podobieństwo pomiędzy językami polskim i rosyjskim. Ciocia niech lepiej tego nie czyta: „kiedy ucho jest czułe na język o mocnych akcentach, powstaje chęć rywalizacji, dla języków o słabych akcentach, jak polski czy czeski, zgubnej. Dokładność rysunku i intelektualnych odcieni, do czego te języki są zdolne, zostaje wtedy zabita przez dziki poryw plemiennej pieśni albo przez miarowe stukanie”.

Namówienie kogoś na wywiad nie jest proste. „Jest za dużo pracy”, dlatego: „może jutro”. Tutaj nie lubi się pytań, chyba że osobistych. Rosjanie są wtedy bardzo wylewni. Chętnie i otwarcie wypowiadają się za to aktorzy. Viktoria Vorobiova opowiada o fascynacji Krystianem Lupą i o powtarzanych wielokrotnie seansach z „Personą. Marylin”. Grała u niego w „Mewie”. Olga Belinskaya wspomina o wyjazdach do Moskwy na Warlikowskiego. Z czasem zaczynają docierać do mnie opowieści z ulicznych protestów, padają liczby: 500 uczestników manifestacji antyputinowskiej na 5-milionowy Sankt Petersburg. Raz słyszę o policyjnych akcjach: „wyciągali kobiety z tłumu, żeby rozdzielić je z dziećmi”, „skopali koleżankę lesbijkę”… Padają nazwiska Żiżka i rosyjskich intelektualistów. Słyszę, że ukształtował się podział na pasywnych i aktywnych, ale że wszyscy w jakiś sposób są antysystemowi. Chyba znam te dwie postawy z lekcji historii, odpowiadam któregoś razu niepewnie. A może z filmów? Raz mówię coś o nadziei, ale bez przekonania. W Petersburgu bardzo łatwo zapomnieć, co dzieje się w Moskwie. Słuchając Rosjan, nie rosyjskiej poezji, trudno oprzeć się fatalizmowi.

William Shakespeare, „Makbet”

reżyseria: Krzysztof Garbaczewski
scenografia: Jan Strumiłło
kostiumy: Svenja Gassen
muzyka: Jan Duszyński
reżyseria świateł: Bartosz Nalazek
wideo: Robert Mleczko

Teatr Aleksandryjski w Petersburgu, premiera 25 września 2015

..