Krzyczę na Rosję,
ponieważ ją kocham

Rozmowa z Natalią Kluczariową

Rewolucja nic nie zmieni. Problem leży o wiele głębiej niż wolność słowa czy demokratyczne wybory.  Problem leży w wewnętrznym zniewoleniu, w stereotypie niewolniczego zachowania, opartego na kłamstwie i lenistwie, które wciąż tkwi w ludziach

Jeszcze 3 minuty czytania

 


Z NATALIĄ KLUCZARIOWĄ, autorką powieści „Wagon Rosja”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne, rozmawia AGNIESZKA SOWIŃSKA.

AGNIESZKA SOWIŃSKA: Natasza, często jeździsz pociągiem?
NATALIA KLUCZARIOWA:
Większość bohaterów „Wagonu Rosji” poznałam podczas delegacji, kiedy pracowałam nad artykułami do gazety „1 września”, z którą współpracuję. Piszę teksty o ludziach pracujących z dziećmi. Szukam ich po całej Rosji, w najodleglejszych zakątkach.

Nikita, bohater „Wagonu Rosja” wchodzi w relacje z napotkanymi w podróży ludźmi, daje się wciągać w ich opowieści. A ty? Jakim jesteś pasażerem?
Wolałabym oczywiście całą drogę czytać książkę i patrzeć w okno. Ale nikt wokół mnie nie czyta. Wszyscy po jakimś czasie zaczynają ze sobą rozmawiać, próbują zagadać nudę. A ja – mimowolnie – zaczynam  ich słuchać.

Natalia Kluczariowa

Poetka i powieściopisarka. Urodziła się w 1981 roku w Permie. Ukończyła filologię rosyjską na Uniwersytecie Pedagogicznym w Jarosławiu. Pracowała jako redaktor wiadomości telewizyjnych, była redaktorem jarosławskiego literackiego almanachu „Gra w klasyków”. Do Moskwy przeniosła się w 2005 roku, jest dziennikarką periodyku „Pierwoje sientabria” („1 września”) oraz stałym współpracownikiem gazety „Nowoj mir”. Mieszka na wsi oddalonej ok. 60 km od stolicy Rosji.
Autorka powieści: „Wagon Rosja” (2007) „SOS” (2009) „Wieś głupców” (2010).

Zapamiętujesz ludzi i ich historie?
Staram się być głosem ludzi, których spotykam, a którzy sami nie mogą dać znać światu o sobie. Wsłuchuję się i wmyślam w nich, a potem przekazuję ich historię. Po prawie każdym spotkaniu mogę napisać o człowieku nieduży szkic literacki. Choć oczywiście i tak bywa, że człowiek gada całymi godzinami, a nie ma co o nim powiedzieć. Czasami spotykam też ludzi, którzy „nie mieszczą się” w szkicu, o których można by było napisać powieść. I to jest szczęście.

Rosyjscy recenzenci piszą o tobie: „Młodej pisarce, Natalii Kluczariowej, udało się już w pierwszej książce osiągnąć najtrudniejsze: nie tylko napisać wspaniałą literaturę, ale stać się głosem całego kraju – z całym jego bólem, wszystkimi łzami, kraju pijanego, ale i przepięknego i silnego.” Na zaledwie 160 stronach umieściłaś tyle problemów współczesnej Rosji: gruźlicę, biedę, weteranów, zarówno II wojny światowej jak i wojny w Czeczenii, jest w twoich bohaterach coś ponadczasowego, coś „wiecznie rosyjskiego”… hmm… czyżby tajemnicza dusza rosyjska…?
Kiedy zaczęłam wyjeżdżać za granicę, zrozumiałam, że bardzo wiele z tego, co wydawało mi się ogólnoludzkimi ułomnościami nie dotyczy innych narodów. To było naprawdę smutne odkrycie. Dla mnie pojęcie „rosyjska dusza”  w znacznej mierze jest negatywne. Zawarte w nim jest i lenistwo, i nieodpowiedzialność, nieporządek we wszystkim i chamstwo. To zawsze było, ale zawsze też równoważyło się poprzez ludzi żyjących świadomie i dostojnie, którzy nie myśleli tylko o sobie. Obecnie takich ludzi jest w Rosji bardzo mało. Oczywiście to pewnie rezultat ustroju sowieckiego, masowych represji, wojny. Myślę, że z biegiem czasu to się zmieni, pójdzie ku lepszemu. Chciałabym w to wierzyć.

Mam wrażenie, że twój Nikita, mdlejący co chwilę z nadmiaru emocji, osobiście odczuwający wstyd za krzywdy, biedę napotkanych ludzi, to współczesny Alosza Karamazow. Idealista, który niestety nie zbawi świata. Ani Rosji.
Nikita jest często porównywany do dwóch wielkich bohaterów Dostojewskiego: księcia Myszkina i Aloszy Karamazowa. Nie mam nic przeciwko temu, to moi ulubieni bohaterowie literaccy. To jasne, że nie uratuje świata. I wie to nie gorzej ode mnie. Świat chcemy zbawiać w młodości. Potem zaczyna się rozumieć, że to po prostu niemożliwe. Jedyne, co możemy zrobić to pomóc konkretnemu człowiekowi, choć jednemu. A to już niemało. Jak mówi przysłowie: kto uratował jednego człowieka – uratował cały świat. Nikita ratuje przypadkowo spotkaną 80-letnią staruszkę, bezdomną uchodźczynię z Groznego, myjącą klatkę schodową w piętnastopiętrowym apartamentowcu....

„Wagon Rosja”

Tytuł oryginału powieściowego debiutu Natalii Kluczariowej w dosłownym tłumaczeniu brzmi „Rosja jest wagonem ogólnym” i odwołuje się do najtańszej wersji podróżowania po Rosji – wagonami bez przedziałów.
Główny bohater tej krótkiej powieści, Nikita, jeździ po całym kraju w poszukiwaniu istoty Rosji. Kogo spotyka? Sprzedawczynię wełnianych skarpetek z dwójką dzieci prowadzącą koczownicze życie od peronu do peronu. Tiomę, tłumacza Slavoja Żiżka, który pracuje w FSB, by uniknąć wojska i nie być zmuszonym walczenia w Czeczenii. „Matuszkę” – młodziutkiego transwestytę, kochanka popa. Taisię Josifowną, bezdomną 80-letnią uchodźczynię z Czeczenii, która myje klatkę schodową w piętnastropiętrowym apartamentowcu w zamian za możliwość przespania się w pokoju recepcjonistek. Dziesięcioletniego Wanię-mędrca; ojca Andrieja – popa i kierownika kołchozu; Jasię, niedoszłą art-terrorystkę, początkującą gwiazdę porno; Junkiera, sybarytę i estetę; gruźlików; weteranów II wojny światowej oraz trzydziestoletniego weterana wojny w Czeczenii... Daje się wciągnąć w ich opowieści. Przerywa podróż zawsze, gdy napotyka kogoś głodnego mówienia. Czasami z nadmiaru emocji, wzruszeń traci przytomność. Czuje się osobiście odpowiedzialny za ból, krzywdę, cierpienie napotkanych ludzi. Nieprzypadkowo w co drugiej recenzji porównywany jest do księcia Myszkina czy Aloszy Karamazowa. 
Ten kraj jest nie tylko głodny opowiadania o sobie. Jest również nachalny. Wciąga Nikitę do swojej opowieści, wkłada mu na nogi wełniane skarpety i wykorzystuje do swoich celów...

... i zawozi ją do wsi Gorki, gdzie oddaje ją pod opiekę popa-dyrektora miejscowego kołchozu i „matuszki” – młodziutkiego transwestyty, który porzucił życie w mieście…
Wiele osób uważa, że Gorki to takie marzenie, utopia o życiu z ludem, właściwa rosyjskiej literaturze. Ale to prawdziwe miejsce, gdzie byłam kilkakrotnie jako dziennikarz. Pisałam artykuł o popie, którego wybrano kierownikiem kołchozu. I o chłopaku z miasta, jego pomocniku, który wybrał życie na wsi. To zjawisko jest w ogóle charakterystyczne dla współczesnej Rosji. Ja też kilka lat temu wyprowadziłam się z miasta. Tyle, że moje Gorki to wieś Żuczki, położona około 60 kilometrów na północny-wschód od Moskwy.

Jakie są przyczyny tego exodusu na wieś? Inni bohaterowie „Wagonu…” też opuszczają metropolie, by osiedlić się w Gorkach: Taisia Josifowna, Junkier…
Każdy ma pewnie swój powód. Życie w miastach, szczególnie dużych, szarga nerwy. Wyczerpuje. Przyroda wszystkiemu przywraca właściwe miejsce. Niektórzy wyjeżdżają, bo rozumieją, że wieś umiera. Chcą swoje siły i umiejętności oddać mieszkańcom, którzy nie mają nic poza telewizorem z jego kłamstwami i trywializmem. Tacy ludzie obejmują posady nauczycieli w wiejskich szkołach. Niektórzy pracują na roli. Ale ci stanowią zdecydowaną mniejszość. Mówiąc ogólnie – z miast wyjeżdża inteligencja… Niedawno ukazała się w Rosji moja kolejna książka (nakładem wydawnictwa AST) pt.: „Wieś głupców” (Derewnia durakow). Opowiadam w niej historię miastowego inteligenta, który wyjeżdża na wieś i pracuje w szkole.

Z twojej książki wyłania się nie tylko obraz Rosji – wspólnego wagonu, ale i Rosji-Wieży Babel. Czy jest we współczesnej Rosji jakiś wspólny język, który wszyscy rozumieją?
Nie. Strasznie jest słuchać, jak mówią prości ludzie. Nie dlatego, że ich mowa składa się praktycznie z samych niecenzurowanych słów. Często nie potrafią wyrazić najprostszej myśli. Naprawdę rzadko można usłyszeć w miarę sensownie sformułowane zdanie w kolejce podmiejskiej albo autobusie. Wszystkie pozostałe warstwy społeczeństwa posługują się zaś swoimi językami: inteligencja mówi jednym językiem, cerkiew drugim, a urzędnicy jeszcze innym. Dlatego żadna z tych grup nie może uratować narodu od zdziczenia: nikt ich nie rozumie.

Twoja powieść kończy się sceną rewolucji. W Białym Domu spadają ze ścian portrety prezydenta w stroju dżudoki, z ulubioną labradorką… Myślisz, że Rosja potrzebuje rewolucji?
Rewolucja nic nie zmieni. Problem leży o wiele głębiej niż wolność słowa czy demokratyczne wybory.  Problem leży w wewnętrznym zniewoleniu, w stereotypie niewolniczego zachowania, opartego na kłamstwie i lenistwie, które wciąż tkwi w ludziach. Wolność – to stan dorosłego człowieka, zdolnego do samoograniczenia, to jest umiejącego samemu sobie powiedzieć, gdy jest taka potrzeba – „nie”. Dziecko tego jeszcze nie potrafi, dlatego „nie” mówią mu inni: „Nie rób tak, nie można, nie idź tam…” We współczesnej Rosji większość ludzi jest wewnętrznie niedojrzała, infantylna. Dlatego wolność pojmują nie jako odpowiedzialność, ale jako „wszystko można”. Tak było w latach 90-tych, po rozpadzie ZSRR, gdy młodzi, zdrowi ludzie, zamiast budować nowe społeczeństwo, zaczęli się wzajemnie mordować w bandyckich rozbojach. Po dziesięcioleciu takiej wolności wszyscy oczywiście byli już nią wymęczeni i bardzo się ucieszyli, gdy pojawiła się „silna ręka”.

W „Wagonie Rosja” cytujesz Cara Mikołaja I: „Przyznaję, że istotą moich rządów jest despotyzm. Pasuje do charakteru narodowego Rosjan.”
Teraz znów ludziom mówią, co można, a czego nie i wszyscy są zadowoleni. Rewolucja jest niepotrzebna. Nie ma sensu. Zmiany wymagają żmudnej pracy nad sobą, trzeba podjąć wysiłek i wykształcić w sobie poczucie odpowiedzialności... Trzeba również podnosić ogólny poziom kultury, wyjaśniać wszystko, pohamowując trochę swój snobizm, nawiązać kontakt z narodem, poszukać wspólnego języka. To nie ma związku z polityką.

Natalia Kluczariowa, „Wagon Rosja”.
Tłum. Małgorzata Buchalik, Czarne,
Wołowiec, 160 stron, w księgarniach
od lipca 2010
Niestety ma. Świadome, myślące społeczeństwo stanowi zagrożenie dla władzy, która chciałaby panować niepodzielnie…
Niestety masz trochę racji. Dzięki swojej pracy obserwuję to teraz w sferze oświaty. Znów, jak w czasach sowieckich, ogłoszono, że kształcenie ma być ideologiczne. Pierwsze upadły projekty, które kształciły właśnie samodzielność i umiejętność myślenia. Zadaniem szkoły jest teraz wychowanie posłusznych dzieci. To wygodne dla państwa. I bardzo wygodne w sferze ekonomicznej. Młodzież to idealni konsumenci. W naszym kraju z pomocą mass mediów utrzymuje się ludzi przez całe życie w stanie dziecięcości.

Bardzo trzeźwo oceniasz rosyjską politykę wewnętrzną.
Czaadajew mówił: „krzyczę na swoją ojczyznę, ponieważ ją kocham”. Ja także ją kocham. Próbuję walczyć z kłamstwem i fałszem, którymi tu u nas przez wieki wszystko nasączono. Walczę z obojętnością, lenistwem duchowym, nieodpowiedzialnością. Przede wszystkim – w sobie samej. Już pięć lat nie oglądam telewizji i staram się nie stykać w żaden sposób z oficjalną ideologią. Żeby przeciwstawiać się kłamstwu nie trzeba znać jego wszystkich odcieni. Wystarczy mówić prawdę.

Przywołujesz Puszkina: „Diabeł mnie podkusił, żeby z moim rozumem i talentem urodzić się akurat w Rosji.” Ty sama żałujesz?
Uważam, że żałowanie tego, co jest nam dane, nie ma sensu. Otrzymaliśmy zadanie, każdy swoje, i trzeba nad nim pracować, a nie użalać się, że warunki wykonania zadania nam się nie podobają. Oczywiście, moje życie byłoby lżejsze i szczęśliwsze, gdybym się urodziła gdzieś w Europie, ale przestałoby wówczas być moim życiem. A jeśli bym wyjechała, nie rozwiązałabym swojego zadania. Po prostu bym od niego uciekła, zdezerterowała.

A co ci się podoba w tej współczesnej Rosji?
Czytam dużo wspomnień z epoki totalitaryzmu i po każdej takiej książce nasze dzisiejsze życie wydaje mi się takim szczęściem, że wszystkie żale wyglądają na głęboką niewdzięczność. Ale nie mam absolutnej pewności, że przeszłość minęła i nigdy już się nie powtórzy. W odróżnieniu do Niemiec, nic nie zrobiliśmy w tym kierunku.

Natalia Kluczariowa,
fot. z prywatnego archiwum autorki
A co należy zrobić? „Święci męczennicy Abel i Limonow”? Chyba nie wystarczy poszerzać panteonu narodowych świętych, jak proponuje Jasia, niedoszła art-terrorystka, początkująca aktorka porno, ukochana Nikity?

Rosja w XX wieku przeszła przez straszliwe doświadczenie totalitaryzmu i masowego kłamstwa. Żeby to się nie powtórzyło, doświadczenie powinno zostać przemyślane, przerobione. A tak się nie dzieje. Są wstrząsające świadectwa, napisane przez ludzi żyjących w tych czasach (Eugenia Ginzburg, Nadieżda Mandelsztam, Lidia Czukowska), ale to dokumenty, pamiętniki. Literatura piękna ma inne zadanie i inne możliwości. I naprawdę głębokie uświadomienie sobie przyczyn i następstw epoki totalitaryzmu, według mnie, może się odbyć tylko na tej płaszczyźnie. Ale póki co literatura milczy. Było kilka zbliżeń do tematu (Swietłana Wasilenko „Duroczka”, Jelena Czyżowa „Wriemia żenszczyn”), ale na razie to bardzo nieśmiałe próby.

Może to twój temat?
Mam osobisty dług do spłacenia – mój dziadek odsiedział 10 lat w łagrze na Dalekim Wschodzie. Ale wewnętrznie jeszcze nie dojrzałam do tego tematu. Muszę wiele przemyśleć. Na razie jestem dopiero na samym początku drogi.

Natasza, w ostatnim pytaniu zacytuję jedną z bohaterek „Wagonu Rosja”: „Opowiedz w końcu choć jedną dobrą historię o Rosji. Czy nie ma takich, co?”
Obowiązkowo opowiem. Nie jedną. W następnej książce.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.