AGNIESZKA SOWIŃSKA: Pod jakim hasłem w słowniku znalazłabym każdą z pań?
DOMINIKA CZERNIAK-CHOJNECKA: Ostatnio naszła mnie pewna refleksja i sprawdziłam znaczenie terminu „grafomania”. Oznacza nie tylko manię pisania, ale również rysowania (γρᾰ́φειν [gráphein] – „rysować, pisać”, oraz μᾰνῐ́ᾱ [maníā] – „szaleństwo”), i to pasuje do mnie jak ulał. Ma co prawda pejoratywny wydźwięk, ale no cóż, skorzystam z tego terminu z przymrużeniem oka, jak na złośliwca przystało.
ANNA TARASKA: A mogą być dwa? Przychodzą mi na myśl „refleksja” i „wygłup”. Każde z osobna nie mówi o mnie całej prawdy, dopiero w parze zaczynają się do mnie w jakimś stopniu odnosić. „Wygłup” lepiej tu pasuje niż grzeczny „żart”.
Pytam o słownik, bo w wyróżnionej tegoroczną Nagrodą Literacką m.st. Warszawy książce „Dwa słowa” razem z bohaterami wędrujemy właśnie przez słownik – poznając jego zakamarki, znaczenia słów ważnych, zapomnianych oraz tych z marginesu. Pani Dominiko, pamięta pani swoją pierwszą reakcję, gdy dostała pani do ręki ten tekst i zobaczyła, z czym się musi pani zmierzyć? Że właściwie przyjdzie pani zilustrować słownik?
DC-C: Tak… byłam trochę przerażona. Bohaterowie, którym podczas śmiechu „trzęsą się wszystkie litery”... Co ja miałam z nimi zrobić? Ale wydawnictwo przyszło z odsieczą: usłyszałam, że ma być z rozmachem, po mojemu, ze swadą i bez przesadnej egzaltacji. Tak żeby nie utrudniać czytelnikom odbioru. W gruncie rzeczy pewna tautologia w ilustracji (czyli coś, czego się bardzo jako ilustratorka boję: dosłowne ilustrowanie świata przedstawionego) okazała się tutaj wskazana, bo przecież tekst Ani to także przypowiastka filozoficzna! Sam wykraczał poza siebie, więc ilustracja została „zwolniona” z tego obowiązku. Ta książka dała mi coś wspaniałego: wolność. Od własnych lęków i ograniczeń, przekonań co do tego, jak „powinnam ilustrować”. Coś wspaniałego.
Nagroda Literacka m.st. Warszawy
Nagroda Literacka m.st. Warszawy, która w roku 2023 jest partnerem działu literackiego w „Dwutygodniku”, to jedna z największych nagród literackich w Polsce. Nagrody przyznawane są w pięciu kategoriach: proza, poezja, literatura dziecięca, książka o tematyce warszawskiej oraz komiks i powieść graficzna. W przypadku literatury dziecięcej, a także komiksu i powieści graficznej nagradzani są również ilustratorzy i ilustratorki. Nagrody wynoszą 30 tys. zł, nagrodę pieniężną w wysokości 10 tys. zł otrzymują także nominowani we wszystkich kategoriach.
Szczególnym wyróżnieniem jest tytuł warszawskiej twórczyni/warszawskiego twórcy, przeznaczony dla pisarek i pisarzy w szczególny sposób związanych z Warszawą. Otrzymują oni nagrodę w wysokości 100 tys. zł. Fundatorem i organizatorem nagrody jest miasto stołeczne Warszawa.
Zdradzi pani, jak się obleka słowo w ciało?
DC-C: Jak się okazuje, można zapomnieć o literach. Rysowanie postaci to jest dla mnie sine qua non ilustrowania. A tu było ich mnóstwo i każda inna. Także „oblekało się” bardzo, bardzo przyjemnie.
Fragmenty słownikowych haseł są wkomponowane w ilustracje. Czy podczas prac nad tworzeniem warstwy obrazu dla „Dwóch słów” ucierpiał jakiś słownik?
DC-C: Może trochę podczas skanowania, ale to nic poważnego, wyliże się. Jestem ilustratorką, która pracuje w zasadzie wyłącznie komputerowo; oczywiście szkicuję, rysuję, kombinuję na papierze, czasem skanuję. Ale końcowy efekt to praca za pomocą narzędzia, jakim jest komputer, tablet. Nigdy nie mogę pojąć wyrazu zawodu na twarzach osób, które podpytując o to, jak powstają moje plakaty lub ilustracje, słyszą słowo „komputer”. To jakbym nagle z artystki stawała się oszustką, za którą całą robotę wykonuje „jakiś program”. A jeśli nie oszustką, to chociażby czarownicą… Przede wszystkim mnie to bardzo dziwi. Trochę bawi. I trochę przeraża.
W ilustracjach dominuje kolor żółty – to nawiązanie do pierwszego zdania tekstu: „W starym pożółkłym Słowniku z przeszklonej biblioteczki płynęło słownikowe życie”?
DC-C: Miało być złoto! Takie boskie – związane z przyjemnością, jaką daje patrzenie na ten kolor na wydruku, oraz dosłowne nawiązanie do boskości – pantonowe złoto. Ale zdecydowaliśmy, że lepiej nie eksperymentować, że ten złoty może stać się dominantą albo że nie będzie dobrze działał na overprintach. A żółty jest świetlisty, mocny, ciepły. To chyba mój ulubiony kolor.
Bohaterami tej książki są szalenie symboliczne postaci, słownikowe hasła: Człowiek i Bóg. Pani Anno, to taki zestaw bohaterów na wysokim C.
AT: Tak, i w pierwszej chwili pomyślałam nawet, że trochę się zapędziłam (to była faza refleksji), ale już w drugiej pojawiła się myśl: „A co tam”. Kaliber tych postaci to rzeczywiście wyzwanie, ale ja nie zamierzałam się mądrzyć i mówić czytelnikom, jak jest naprawdę.
Ale też Bóg jest tutaj postacią blaknącą, boi się, że zaczął się dla niego proces znikania…
AT: Jestem pewna, że nie zniknie: istnieje i jako słowo, i jako fenomen kulturowy. W takiej formie przetrwa jeszcze długo. Nie martwię się o niego.
W rozdziale o pensjonacie słów zapomnianych możemy spotkać wiekowe, ale rozkoszne i wciąż pełne wdzięku: Safandułę, Atencję, Bałamuta, Basałyka… A czy jest jakieś słowo, które wymazałyby panie ze słownika?
DC-C: A skąd! Wszystkie są potrzebne. Im więcej, tym ciekawiej, więc podejrzewam, że jakbym miała taką możliwość, tobym ich do słownika podokładała. Uwielbiam wyrazy potoczne, przekleństwa, niepoprawności, wyrazy gwarowe czy neologizmy, zwłaszcza te, które konstruuje mój trzyletni syn. Nurkać, zrombić się, emelent. Złoto!
AT: Nie mam fantazji o wykasowaniu jakichś słów, bo nie mam fantazji o wykasowaniu rzeczywistości. Co nie znaczy, że jestem fanką wszystkich. Po prostu niektóre usunęłam z własnego słownika, choć czasem nieoczekiwanie pojawia mi się w głowie coś, czego bym się po sobie nie spodziewała. Na szczęście raczej na tym się kończy.
Anna Taraska (tekst), Dominika Czerniak-Chojacka (ilustracje), „Dwa słowa”. Wydawnictwo Dwie Siostry, 128 stron, w księgarniach od lutego 2022Zdradzi pani, których słów już nie ma w pani słowniku osobistym?
AT: Wyrzuciłam stamtąd „muszę” i „powinnam”. I chociaż cały czas zdarzają się sytuacje, które przynajmniej w jakiejś mierze odczuwam jako przymusowe, to wiem, że ostatecznie mam wybór. Staram się też nie używać ani wobec siebie samej, ani wobec innych zwrotów typu „przesadzasz”, „wydaje ci się” czy „jesteś przewrażliwiona/y”, bo zależy mi na tym, by akceptować i własną, i cudzą perspektywę. Nie używam też słów obraźliwych i lekceważących, nawet słowa „dzieciak”. Nie wszyscy się z tym zgodzą, ale dla mnie ono nie jest neutralne. Zwykle raczej udaje mi się mówić tak, jak bym chciała, chociaż czasem język usłużnie podsuwa gotowe sformułowanie, schemat, którego na poziomie intelektualnym w ogóle nie akceptuję, a w który szybko można wpakować jakąś sytuację czy osobę i „mieć ją z głowy”. I to się zdarza…
W „Dwóch słowach” Bóg spotkał Człowieka i wyruszyli na wspólną wędrówkę. A jak wyglądało spotkanie autorki słów z autorką ilustracji i ich twórcza podróż?
DC-C: Spotkałyśmy się na żywo po raz pierwszy na gali rozdania nagród Nagrody Literackiej m.st. Warszawy. Bardzo miłe okoliczności i dla nas szczęśliwe. W trakcie powstawania ilustracji nie miałyśmy ze sobą bezpośredniego kontaktu, jedynie przez wydawnictwo. Kiedy przeczytałam w jednym z maili, że „autorka tekstu” wydrukowała sobie jedną z moich ilustracji i powiesiła na ścianie, wiedziałam, że jest dobrze. Byłam naprawdę nieskrępowana, za co jestem wdzięczna.
AT: To prawda, Dominika pracowała zupełnie samodzielnie, a mi nawet do głowy nie przyszło, że mogłoby być inaczej, że miałabym się wtrącać, coś poprawiać czy komentować. Zresztą przy „Kropce z błędem”, mojej pierwszej książce, ilustratorka też nie konsultowała ze mną swoich prac. Ilustracje wyszły wspaniale i byłam pewna, że przy drugiej książce też będzie dobrze. I było.
W książce Bóg w pewnym momencie chwali się, że napisał poemat pod tytułem „Świat” – gdy recytuje go audytorium złożonemu z Człowieka, Pisarki, Redaktorka, okazuje się, że każdy zrozumiał go inaczej. „W końcu cała trójka, z mocno zaczerwienionymi twarzami, kłóciła się w najlepsze na środku miasteczka. Za nic nie mogli się zgodzić co do tego, jaki naprawdę jest „Świat”. Czym „Dwa słowa” są dla każdej z pań?
Anna Taraska
Absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Łódzkim i Kolegium Języków Obcych w Łodzi. Fotografka, redaktorka i tłumaczka literatury niemieckojęzycznej, autorka książek „Kropka z błędem” oraz „Dwa słowa”, które w 2023 roku otrzymały Literacką Nagrodę m.st. Warszawy.
Fot. Dyba & LachDC-C: Jak myślę o tej książce, to jest dla mnie pełna słonecznego, sierpniowego powietrza; kurzu, który osadza się na twarzach podczas jazdy rowerem; ulgi, jaką odczuwa się, gdy w końcu można jechać trochę z górki. I podczas jej czytania ma się to miłe gilgotanie w głowie, kiedy czujemy, że za każdym słowem kryje się potęga znaczeń. I że możemy je odkrywać do woli. To jest naprawdę majstersztyk tak skonstruować powieść: możemy bawić się akcją, dowcipnymi sytuacjami, a jednocześnie czujemy (i gilgocze nas bardzo!), że jest tu do odkrycia dużo, dużo więcej.
AT: Dla mnie ta książka to i refleksja, i wygłup. Dobra okazja, żeby podzielić się z innymi swoją interpretacją rzeczywistości, również językowej. Zabawnie było ściągać Boga na ziemię i wpychać tę postać w nie-boskie sytuacje.
Pamiętają panie swój pierwszy kontakt ze słownikiem?
DC-C: To był słownik ortograficzny, chyba w pierwszej klasie podstawówki. Zabawnie ilustrowany, zapadający w pamięć. Bardzo mi się podobał. I z ortografią nigdy już nie miałam problemów… Teraz często korzystam ze słowników internetowych.
AT: Moim pierwszym słownikiem był „Słownik wyrazów obcych”. Czytałam go dla przyjemności i potem się popisywałam na klasówkach z polskiego. Dziś w pracy często korzystam ze słowników i podczas redagowania tekstów, i podczas tłumaczenia, ale to słowniki internetowe. W domu nie mam już żadnego, zaniosłam je z dziesięć lat temu do antykwariatu – okazało się jednak, że nikt ich nie chce kupić. Mogłam je tylko zostawić pod ścianą z makulaturą. Dziwnie było patrzeć, jak dołączają do bezużytecznej sterty na przemiał…
Czy jest jakieś słowo, którego brakuje paniom w języku polskim? Może znają je panie w innym języku i marzy się paniom przeniesienie go do języka polskiego albo skonstruowanie go w języku polskim?
Dominika Czerniak-Chojnacka
Magister etnologii i antropologii kulturowej, doktor sztuk pięknych, adiunkt w Pracowni Ilustracji Wydawniczej Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Laureatka wielu krajowych i międzynarodowych nagród, m.in. wyróżnienia w konkursie BolognaRagazzi Award 2019 za książkę „Kominiarz Piekarz”, nagrody jury w konkursie Ananas International Illustration Exhibition 2019 na Międzynarodowych Targach Książki w Pekinie czy wyróżnienia w konkursie PTWK Najpiękniejsza Książka Roku 2019. Zilustrowane przez nią „Dwa słowa” Anny Taraski zdobyły Nagrodę Edytorską „Dobre Strony” (2022) i wyróżnienie graficzne w konkursie Książka Roku 2022 Polskiej Sekcji IBBY, a w 2023 roku otrzymały Literacką Nagrodę m.st. Warszawy.
Fot. Dyba & LachDC-C: O tak, są takie słowa i frazy, zwłaszcza angielskie, bo większość z nas jest już teraz bilingwalna. Chociażby zwrot deal with it tłumaczony w języku polskim na „pogódź się z tym”, a mimo to czuję, że to nie jest do końca to. W żartach pojawiała się niekiedy wersja „handluj z tym”. Ale jest tego o wiele więcej. Język jest żywy i pięknie się zmienia. Jestem z tej opcji, która nie upatruje w zmianach językowych „upadku kultury”. Używając bardzo trywialnego – ale również kojącego – powiedzenia: tak było, jest i będzie. A ile zabawy później dla badaczy.
AT: Czasem żałuję, że nie mamy odpowiednika niemieckiego Spaßverderber, czyli „psuja zabawy”. Czasami przychodzi taki psuj i wtedy nie można tego jakoś zgrabnie wyrazić.
Książka ukazała się w roku 2022, a prace nad nią trwały kilka lat. Dziś są już panie w zupełnie innym miejscu. Nad czym obecnie panie pracują?
DC-C: Od października zaczynamy kolejny rok akademicki, tym razem znowu udało mi się poszerzyć swoje nauczycielskie poletko o kolejną uczelnię i zajęcia. To jest coś, co bardzo lubię, i myślę, że ci, których uczę, też to lubią (śmiech). Pracuję nad kolejnymi ilustracjami do książki (bardzo obszernej i nieco strasznej!). Robię plakaty, marzy mi się współpraca z teatrem lub instytucją kultury w tym zakresie. Przyjmuję zlecenia! W listopadzie wylatuję do Wilna na Creator Island i Children Book Island 2023, by tam przeprowadzić warsztaty z dziećmi i wykłady dla projektantów. Poza tym będę starać się o dofinansowanie projektu, który wymyśliłam kilka lat temu i koordynuję już po raz szósty: ogólnopolskiego projektu Regał – spotkania z książką autorską. Regał promuje sztukę autorskiej książki niewydanej, która często jest efektem pracy osób studiujących na uczelniach artystycznych. Sama bywam autorką takich dzieł, które później, nie znalazłszy wydawcy, trafiają do przysłowiowych szuflad. A ja chcę im dać odbiorcę, tym samym zwrócić należne im życie: książka nieczytana jest komunikatem, który nie funkcjonuje jak należy. Regał odwraca reguły gry i po raz szósty – tym razem na wiosnę – zawalczy o czytelnika. Obecnie można regałowe książki oglądać w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bielsku Podlaskim.
AT: Chciałabym napisać tekst o drugorzędnym świecie, niedorobionej rzeczywistości, w której wszystko się rozłazi, a sens kupuje się w automacie. Jeśli się nie znudzę własnym pisaniem, to może coś z tego będzie. Poza tym po dłuższej przerwie będę tłumaczyć książkę (tęskniłam za tym), no i po wakacjach wracam na próby chóru.
Tekst powstał we współpracy z miastem stołecznym Warszawą, fundatorem i organizatorem Nagrody Literackiej m.st. Warszawy.