PROJEKT KSIĄŻKA: Księgarz
fot. Lidia Sokal

PROJEKT KSIĄŻKA: Księgarz

Rozmowa z Rafałem Szczechurą

Jest kryzys w branży. Na przykład czołowy podręcznik do archeologii każdego roku sprzedawał się w 1200–1300 egzemplarzach. W 2013 roku sprzedało się około 200 sztuk. Wszystko jest na Chomiku albo gdzieś indziej do ściągnięcia

Jeszcze 2 minuty czytania

AGNIESZKA SOWIŃSKA: Ile lat pracujesz jako księgarz?
RAFAŁ SZCZECHURA: Trzynaście. Zacząłem od razu po studiach w księgarni uniwersyteckiej Liber.

Co studiowałeś?
Skończyłem filozofię, ale najpierw przez rok studiowałem budownictwo na Politechnice Warszawskiej.

Spory przeskok.
Jestem po technikum budowlanym. To były takie czasy, że rodzice kazali iść do takiej szkoły, żeby mieć konkretny fach w ręku. Moją specjalizacją była dokumentacja budowlana. Studia na Politechnice to naturalna konsekwencja. Ale po roku zrezygnowałem.

Dlaczego?
Przeszkadzały mi schematy, w których musiałem siedzieć, normy, których musiałem się trzymać. Zawsze bardziej interesowało mnie myślenie niż praca fizyczna. A filozofia daje odpowiedzi na pytania. Proste odpowiedzi.

Co filozof robi w księgarni?
Gdy trafiłem do Libra, byłem szczęśliwy. Miałem dostęp do tego wszystkiego, o czym myślałem. Mój ukochany Arystoteles, św. Tomasz z Akwinu, Bataille... Nie musiałem siedzieć w bibliotekach, bo miałem to wszystko pod ręką.

Dużo jest czasu na czytanie, kiedy się pracuje w księgarni?
To właśnie paradoks. Nie. Książka jest jak każdy inny towar.

Książka jest towarem?
I tak, i nie. Tak – bo zalega ci na półce i musisz ją upłynnić, żeby się zgadzały cyferki. 
A nie, bo jednak dzięki książce poznajesz coś nowego, otwierają się nowe światy przed tobą. A tego już wycenić się nie da.

Od listopada zeszłego roku pracujesz w kluboksięgarni Wrzenie Świata, specjalizującej się w literaturze non-fiction. Źle ci było w Librze?
Każda, nawet najlepsza praca, po 13 latach może się znudzić.

Od czego księgarz zaczyna dzień pracy?
Od sprawdzenia tego, co było wczoraj. Sprawdzam, co się sprzedało, jak wyglądają zapasy. I na tej podstawie składam zamówienia na dzień następny. Czytam zapowiedzi książek, szukając takich, które by pasowały do naszego profilu.

Ile egzemplarzy to takie standardowe zamówienie?
Nowości zamawiam w liczbie od 20 do 60 egzemplarzy, w zależności od tytułu. Później domawiam zazwyczaj 5–10 egzemplarzy. Ale na przykład książki „100/XX. Antologia polskiego reportażu” pod redakcją Mariusza Szczygła zamówiłem od razu 250 kompletów.

A ile książek miesięcznie się tu sprzedaje?
Około 800–1000.

PROJEKT KSIĄŻKA

Rozmawia się zwykle o książkach w kontekście ich autorów, pisarzy i pisarek, lub – zupełnie osobno – w kontekście wad i możliwości rynku wydawniczego. Książka jednak to projekt, który powstaje w wielu etapach: od myśli, poprzez litery, opinie wydawców, drukarnie, starania działów promocji, aż po dystrybucję i sprzedaż. W nowym cyklu pokazujemy cały złożony proces tworzenia książki, rozmawiamy z tymi, którzy kolejno przyczyniają się do jej powstania jako przedmiotu, jako miejsca na myśli i zdania – po autorze, wydawczyni, redaktorze, projektancie, ilustratorce, korektorce, drukarzu, promotorce i dystrybutorce, publikujemy rozmowę z księgarzem z warszawskiego Wrzenia Świata, która zamyka cykl.


Rozmowa z autorem, Ignacym Karpowiczem o powieści „Sońka”.
Rozmowa z wydawczynią, Krystyną Bratkowską.

Rozmowa z redaktorem, Adamem Pluszką.

Rozmowa z projektantem, Przemkiem Dębowskim.

Rozmowa z ilustratorką, Marianną Sztymą.

Rozmowa z korektorką, Teresą Kruszoną.

Rozmowa z drukarzem, Janem Piotrowskim.
Rozmowa z promotorką, Agnieszką Łasek.
Rozmowa z dystrybutorką, Beatą Motyl.

To chyba niezły wynik?
Zasadniczo jest kryzys w branży. Coraz mniej książek się sprzedaje. Na przykład czołowy podręcznik do archeologii każdego roku sprzedawał się w 1200–1300 egzemplarzach. W 2013 roku sprzedało się około 200 sztuk. Wszystko jest na Chomiku albo gdzieś indziej do ściągnięcia. Mówię teraz z perspektywy Libra. Bo Wrzenie Świata jest specyficznym miejscem ze specyficznym klientem. Tu tak kryzysu nie widać.

Wrzenie Świata organizuje też spotkania z autorami. Jak się książki sprzedają w czasie spotkań?
Bardzo różnie. Zdarza się, że sprzedajemy 2 egzemplarze, a zdarza się, że 100.

Jakie jeszcze różnice widzisz między księgarnią a księgarniokawiarnią?

Kawiarnia mnie we Wrzeniu w ogóle nie dotyczy, mogę mówić wyłącznie o pracy księgarza. Na pewno są inni klienci. W Librze to przede wszystkim byli studenci i wykładowcy, którzy szukali podręczników i książek naukowych. Tutaj przychodzą świadomi klienci, którzy wiedzą, że można tu kupić dobrą literaturę faktu. Tam przychodziło się po to, żeby się czegoś nauczyć, wejść w świat, a tu, żeby go zobaczyć szerzej.

Kategoria non-fiction cię nie ogranicza?
Czasem coś przemycam. Mam takie dwie półki z książkami do poczytania pod hasłem „Polecamy”. Można na niej znaleźć m.in. Sebalda, Larsona, Nevo, Herplina, czy Lilianę Hermetz – ciekawą polską debiutantkę. W planach mam przemycenie również mojego ukochanego Saramagi. Mamy też dobre książeczki dla dzieci, bo sporo ludzi, szczególnie na weekendowe śniadania, przychodzi do nas z dziećmi.

Gdzie zamawiasz książki? Bezpośrednio w wydawnictwie czy w hurtowniach?
I tak, i tak. Ma to o tyle znaczenie, że gdy biorę coś od wydawcy, to mam np. 28 procent rabatu. Tymczasem w hurtowni tę samą książkę mam z 34-procentowym rabatem. Czas przesyłki z wydawnictwa jest przeważnie też dłuższy niż z hurtowni. Gdy zamawiam z hurtowni, mam książki najczęściej jeszcze tego samego dnia. Z wydawnictwa – bywa że nawet po tygodniu.

A ile księgarnia zarabia na książce?
W zależności od umowy z dystrybutorem czy wydawcą od 20 do 40 procent ceny.

To co się najlepiej sprzedaje?
Wszystko.

Jak to wszystko?
Wiadomo, że najgłośniejsze nazwiska sprzedają się najlepiej. Ale często przychodzą też ludzie, którzy szukają czegoś konkretnego, wtedy im to zamawiam.

Ludzie jeszcze o to proszą? Nie działają na własną rękę?
Niektórzy się boją na przykład używać karty kredytowej, a poza tym brakuje im czasu na szukanie. To nie zawsze jest tak, że wpisze się tytuł i autora w Google i już książka jest. Czasami trzeba naprawdę sporo czasu na to poświęcić. Ludzie do mnie wracają. Jak raz im coś ściągnąłem, to potem przychodzili z następnymi zamówieniami.

Wszystko potrafisz ściągnąć?
Profesor Monika Płatek napisała kiedyś w „Wysokich Obcasach”, że są czarodzieje, którzy zamówią każdą książkę. To było o mnie.

Gdzie ich szukasz?
Trzeba zadzwonić do wydawcy, by wygrzebał książkę spod stołu lub z magazynu. Czasami się to udaje. Mam też znajomych antykwariuszy w całej Polsce, więc zawsze mogę do nich zadzwonić i zapytać, czy czegoś nie mają. A jeżeli tu się nie udaje, to zawsze pozostaje sieć. Polskie serwisy albo zagraniczne. W Librze ściągałem książki z Rosji, z Finlandii, ze Szwecji, z Australii. Może dlatego część klientów przeszła za mną z Libra do Wrzenia Świata.

Doradzasz klientom?
Tak. Ale nie jestem taką hieną, która doskakuje do każdego, kto tu wchodzi i rozgląda się po półkach. Sam tego nie lubię w sklepach. Czekam raczej aż czytelnik sam będzie gotowy, by do mnie podejść i zapytać o konkretny tytuł. Nigdy nie używałem w swojej pracy takiej aktywnej napaści. Uważam, że klient najpierw powinien się oswoić z miejscem. Choć zdarzają się też osoby, które wyglądają na zagubione. Wtedy trzeba podejść i zapytać, czy nie trzeba im pomóc.

A tacy zagubieni czego najczęściej szukają?
Najczęściej słyszę ogólniki w rodzaju: szukam czegoś dobrego do poczytania. Wtedy muszę zapytać dla kogo – dla siebie czy dla kogoś w prezencie. Jeżeli ustalę już dla kogo, to pytam o zainteresowania tej osoby. I próbuję dopasować książkę.

Niedawno prawie naprzeciwko bramy na Nowym Świecie, przez którą można dojść do Wrzenia, otworzyła się sieciowa księgarnia. Przeszkadza wam?
Przeszkadza mi to, że w dniu premiery ten sam tytuł, który jest u mnie, można tam kupić 25 procent taniej. To jest chore. Dlatego powinna być ustawa o książce, która ujednoliciłaby ceny. Idealnym rozwiązaniem byłby według mnie system francuski. Tam dozwolony rabat to maksymalnie 10 procent. Jeżeli ktoś ci da rabat powyżej tych 10 procent i ustawodawca się o tym dowie, czeka cię kara administracyjna. I księgarnie mogą ze sobą konkurować tak naprawdę tylko jakością obsługi. Miałbym na pewno więcej klientów niż Matras i Empik.

No tak, jakość obsługi w sieciówkach jest już anegdotyczna.
„Czy macie «Transatlantyk» Gombrowicza? A czy to polski autor?”. Jaki sprzedawca, taki klient. Albo jaki klient, taki sprzedawca. Nie wiem jak to lepiej powiedzieć.

Filozof, przemytnik, czarodziej... Jaki powinien być idealny księgarz?
Uśmiechnięty... Żartuję. Przede wszystkim powinien być kontaktowy i zorientowany w rynku książki oraz w tym, co ma na swoich półkach. Przydaje się też dobra pamięć. Na przykład gdy ktoś pyta o jakiś tytuł, to mówię, że stoi na drugim regale od wejścia, trzecia półka od góry, po lewej. A mam tu około 6500 książek.

Gdzie sam kupujesz książki?
U siebie. Albo od znajomych antykwariuszy.

Nie wypożyczasz z biblioteki?
Nie. Wolę mieć książki.

Dlaczego?
Żeby móc do nich wracać, kiedy chcę.

Każda jest tego warta?

Nie. Ale to jak z każdym wyborem w życiu. 

Cykl „Projekt Książka” publikowany jest we współpracy z Narodowym Centrum Kultury w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa 2014–2020.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.