Pięć najpiękniejszych pogrzebów
Eduard Bezembinder / CC BY-NC 2.0

14 minut czytania

/ Obyczaje

Pięć najpiękniejszych pogrzebów

Zofia Krawiec

Pogrzeby Grahama Chapmana, Malcolma McLarena, Franki Rame, Alexandra McQueena i Margarity Suarez stały się performansami. Niektóre zostały wcześniej zaprojektowane, inne wydarzyły się spontanicznie

Jeszcze 4 minuty czytania

O tym, że pogrzeb jest rodzajem teatru (ze swoją specyficzną dramaturgią), pisał amerykański socjolog Erving Goffman w 1959 roku. Wcześniej, bo już w 1954 roku, inny socjolog Robert Habenstein w swojej pracy doktorskiej opisał ceremonię pogrzebową w tych samych kategoriach. Między innymi na jego badaniach opierał się później Goffman w swoim najbardziej znanym dziele. Pisał tak: „zmarły jest ośrodkiem spektaklu i, dramaturgicznie rzecz biorąc, jego pierwszoplanowym uczestnikiem”. Pogrzeb jest jednak szczególnym spektaklem, ponieważ nie robi się w nim prób generalnych, niczego nie da się powtórzyć, wszystko dzieje się tylko raz. Jego wyjątkowość opiera się między innymi również na tym, że dekoracja, która na ogół pozostaje nieruchoma, w czasie pogrzebu przemieszcza się wraz z aktorami – konduktem żałobnym. Najpiękniejsze z nich stały się performansami: Grahama Chapmana, Malcolma McLarena, Franki Rame, Alexandra McQueena i Margarity Suarez. Niektóre zostały wcześniej zaprojektowane, inne wydarzyły się spontanicznie.

Krzyż na drogę, luzacki draniu

Graham Chapman był jednym z założycieli komediowej grupy Monty Python. Skecze jego autorstwa wyróżniały się absurdalnym humorem i niespodziewanymi zwrotami akcji. Wielokrotnie wcielał się w postać pojawiającego się nieoczekiwanie pułkownika, przerywającego skecz i puentującego swoją obecność stwierdzeniem, że jest zbyt głupi, żeby go dokończyć. Na ekranie często pojawiał się z fajką w ustach, która nieustannie towarzyszyła mu również w życiu prywatnym.

W 1988 roku Graham Chapman odbył rutynową wizytę dentystyczną, w trakcie której lekarz zauważył małe zgrubienie na jednym z jego migdałków. W przeciągu kilku miesięcy okazało się, że to nieuleczalny rak migdałka podniebnego. Zmarł w szpitalu 4 października 1989 roku. Byli przy nim jego życiowy partner David, brat John i dwóch Pythonów: Michael Palin i John Cleese. Pogrzeb Grahama Chapmana, dla którego skecze były drugim życiem, nie mógł przypominać ponurej ceremonii żałobnej. Mowę pożegnalną wygłosił jego najbliższy współpracownik i przyjaciel John Cleese:

Grahama Chapmana, współautora „Skeczu z papugą” już nie ma. Pozbawiony życia przerwał byt. Spoczywa w pokoju. Kopnął w kalendarz, odwalił kitę, obrócił się w proch, wącha kwiatki od spodu. Wyzionął ducha i udał się na spotkanie z Szefem Niebiańskiej Rozrywki. Wszyscy teraz myślimy, jak to smutno, gdy człowiek o takim talencie, zdolnościach i życzliwości, o takiej inteligencji, wyzionął ducha w wieku 48 lat, zanim jeszcze osiągnął to, do czego był zdolny, i zanim osiągnął szczyty zabawności. Cóż, powinienem powiedzieć: – Nonsens, krzyż na drogę, luzacki draniu. Powinieneś smażyć się w piekle!  Nigdy by mi nie wybaczył, gdybym tego nie powiedział. Nigdy by mi nie wybaczył, gdybym odrzucił okazję zszokowania wszystkich w jego imieniu. To wszystko dla niego w przewrotnie dobrym stylu. Jakbym słyszał jego szept ostatniej nocy, kiedy pisałem przemowę: „Dobra, Cleese, miałeś zaszczyt być pierwszą osobą, która powiedziała «shit»/«gówno» w brytyjskiej telewizji. Jeśli to naprawdę jest moja uroczystość, chcę, abyś był pierwszą osobą w historii brytyjskich nabożeństw pogrzebowych, która powie «fuck»/«kurwa»”.

Michael Palin z kolei wygłosił panegiryk na cześć Chapmana. A Eric Idle dowcipkował, że Chapman wolałby umrzeć, niż ponownie wysłuchiwać Palina. Następnie Pythoni wraz z rodziną i bliskimi przyjaciółmi Grahama zaśpiewali piosenkę „Zawsze patrz na radosną stronę życia”, pochodzącą z filmu „Żywot Briana”, w którym Chapman grał główną rolę. Idle zakończył ceremonię, mówiąc, że chce być ostatnią osobą tego spotkania, która powie słowo „fuck”. Ten prawdopodobnie najzabawniejszy na świecie pogrzeb był zarazem kwintesencją tego, czym był Monty Python.

 

Minuta chaosu

Malcolm McLaren we wczesnej młodości zaangażował się w działania sytuacjonistów. Na pytanie koleżanki, co zrobi, jeżeli nie dostanie się na studia, McLaren odpowiedział, że wyjedzie i rozpęta rewolucję. Na studia został przyjęty, więc nie musiał nigdzie wyjeżdżać. W latach 70. razem ze swoją dziewczyną, początkującą projektantką mody Vivienne Westwood, otworzył w Londynie butik SEX. McLaren i Westwood sprzedawali w nim prowokacyjne ubrania, np. podarte T-shirty z wyzywającymi hasłami lub pornograficznymi nadrukami, spodnie Bondage, kolczyki ze sprośnymi motywami. W 1976 roku Malcolm został menedżerem zespołu Sex Pistols, dla którego Vivienne projektowała kostiumy sceniczne. McLaren i Wetswood zostali rodzicami rosnącego w siłę punka w Wielkiej Brytanii.

8 kwietnia 2010 roku, po kilkuletniej walce z chorobą, McLaren zmarł na nowotwór opłucnej. Mimo że przez ostatnie lata życia mieszkał w Nowym Yorku, chciał, żeby jego ciało wróciło do rodzinnego Londynu.

W kondukcie pogrzebowym, przemierzającym ulice Londynu, na których zbierali się fani McLarena, jechał piętrowy zielony autobus, transportujący żałobników. Frontowa strona pojazdu informowała o kierunku docelowym podróży „777 Nowhere” / „777 Donikąd”. Z tyłu wisiała różowa płachta materiału z inicjałami MM oraz hasłem „Malcolm Was Here 1946–2010”. Bok autobusu przyozdobiono natomiast nazwą niemieckiej grupy punkowej „The Daily Terror” – „Codzienny terror”.  Trumnę wieziono XIX-wiecznym przeszklonym karawanem zaprzęgniętym w czarne konie z pióropuszami na głowach. W tylnym oknie konnego powozu widniał uformowany z kwiatów anarchistyczny symbol – litera A w kole. Anarchistyczny bukiet był pożegnalnym podarunkiem od Boya George’a z zespołu Culture Club, który osobiście nie mógł stawić się na pogrzebie. Na wymalowanej czerwonym sprayem trumnie McLarena napisano „Too Fast To Live, Too Young To Die”, slogan, który niegdyś ozdabiał fasadę sklepu SEX. Zamiast klasycznego wieńca trumnę przystrajała kompozycja kwiatowa z hasłem „Cash From Chaos”, czyli jedną z ulubionych sentencji McLarena, którą nosił wydrukowaną na koszulce. W trakcie pogrzebu z głośników leciała piosenka „My Way” zespołu Sex Pistols. Żałobnicy pili alkohol i palili papierosy. Obecnych było wielu przedstawicieli branży rozrywkowej i modowej, m.in. członkowie zespołu Sex Pistols, Bob Geldof, Annie Lenox, Adam Ant, a także artystka Tracey Emin. Vivienne Westwood pojawiła się w szarej opasce na głowie, z napisem CHAOS. Zgodnie z prośbą syna McLarena uczestnicy pogrzebu zamiast minutą ciszy pożegnali go „minutą zamętu/chaosu”, w której każdy mógł robić, co mu się żywnie podobało. Trendsetter, który wywrócił wartości brytyjskiego społeczeństwa, nie mógł bezgłośnie opuścić świata, w którym narobił tyle zamieszania. 

 

Miłość zamiast życia wiecznego

Franca Rame po raz pierwszy wystąpiła w teatrze jeszcze jako dziecko. Kiedy w wieku 25 lat wychodziła za mąż za Daria Fo, była już gwiazdą włoskiego teatru rewiowego. W 1959 roku Franca i Dario założyli trupę teatralną „Campagnia Dario Fo-Franca Rame”. Pisali razem scenariusze oraz występowali we wszystkich swoich sztukach. Ich spektakle podejmujące tematy polityczne i społeczne wywoływały kontrowersje i drażniły władzę. Rame i Fo krytykowali w nich m.in. wpływ Kościoła na życie społeczne – w szczególności zakaz aborcji, a także korupcję, morderstwa polityczne i rasizm. Poza teatrem Franca angażowała się w działalność Czerwonego Krzyża oraz walczyła o prawa kobiet. W teatrze pisała feministyczne monodramy. Była solą w oku włoskich neofaszystów, którzy porwali ją w 1973 roku: zgwałcili, przypalali papierosami, bili, nacinali skórę ostrzem brzytwy i w końcu porzucili w parku. Nie przewidzieli jednak, że zamiast ją przestraszyć i uciszyć, wzmocnią tylko jej upór. Na scenę powróciła po dwóch miesiącach, z nowymi antyfaszystowskimi monologami. W 1997 roku Dario Fo otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury, którą zadedykował swojej partnerce w życiu i w pracy, France Rame. W 2012 roku Rame doznała wylewu, zmarła rok później. Przed śmiercią ustaliła z Fo przebieg ceremonii pogrzebowej. Zażyczyła sobie, żeby osoby zamierzające pojawić się na jej pogrzebie zamiast czerni wybrały czerwone stroje i w ręku trzymały czerwone róże. W trakcie ceremonii pożegnalnej Dario Fo wygłosił utwór napisany przez Rame. Opowiadał on alternatywną wersję Księgi Rodzaju, w której Ewa jest pierwszą istotą stworzoną przez Boga. Ewa i Adam sięgają w tej historii po jabłko wspólnie, nie dlatego, że są kuszeni przez węża, a dlatego, że świadomie wybierają jedno życie śmiertelne. Przepełnione miłością i obecnością innych żywych stworzeń, zamiast pustelniczego życia wiecznego. France Rame zależało na tym, żeby jej pogrzeb nie odwrócił uwagi od problemów życia ziemskiego. Z pomocą swojego partnera przekształciła własną ceremonię pogrzebową w lewicowy, socjalistyczny spektakl, raz jeszcze wskazując na doczesność, a nie na wieczność.

 

Modny pogrzeb

Alexander McQueen edukację rozpoczął w szkole podstawowej dla stolarzy. Miłość do mody spowodowała, że w wieku szesnastu lat porzucił szkołę i zgłosił się na praktyki do Anderson &Sheppard, jednej z najlepszych pracowni krawieckich w Londynie. Czarne peleryny z tafty, futurystyczne sukienki, czy hermoafrodytyczne kombinezony we wzory przypominające łuski gadów, nie miały podniecać facetów, rozbudzać pożądania w potencjalnych kochankach. Raczej poruszać i zakłócać spokój. McQueen powiedział kiedyś: „Chcę, żeby ludzie bali się kobiet, które ubieram”. Inspirował się tematyką śmierci, szubienic i cielesnych defektów. Motyw przewodni jego projektów – czaszka – pojawiał się na koszulkach, szalach, torebkach, a także butach. Przez lata zmagał się z uzależnieniem od narkotyków i depresją. 2 lutego 2010 roku po latach walki z rakiem zmarła jego matka, jedna z najbliższych mu osób. Na dzień przed jej pogrzebem gosposia znalazła martwe ciało projektanta. Powiesił się na pasku od spodni w szafie w swoim londyńskim mieszkaniu. Przezornie poprzecinane nożem nadgarstki dowodzą jego dużej determinacji. Zostawił liścik adresowany do swojego partnera, o treści: „Opiekuj się moimi psami, Przepraszam, Kocham cię, Lee”.

Pogrzeb McQueena był kolejnym funeralnym świętem publicznym. Metalowe barierki odgradzały gapiów od zaproszonych gości. Na pogrzeb sławnego projektanta mody nie wypadało przyjść źle ubranym. Uroczystość żałobna przerodziła się w pokaz mody. Wśród półtora tysiąca gości znalazły się modelki, aktorki i piosenkarki, a prywatnie fanki jego projektów i klientki. Na funeralnym wybiegu stanęły między innymi Kate Moss, Naomi Campbell i Daphne Guinness. Paparazzi robili zbliżenia, a portale internetowe prześcigały się w umieszczaniu zdjęć z pogrzebowej rewii. Królowały ekscentryczne kapelusze z wielkimi rondami, buty na niebotycznie wysokich obcasach, czarne peleryny. Zwieńczeniem ceremonii pogrzebowej był występ Björk. Piosenkarka w sukience uszytej ze strusich piór i ze skrzydłami anioła, zaprojektowanymi przez McQueena odśpiewała „Gloomy Sunday”, piosenkę nazywaną hymnem samobójców.

 

To, co wcześniej odbierano jako manierę i marketingową strategię projektanta, nieoczekiwanie stało się szczerą deklaracją. Śmierć i moda razem stanęły na wybiegu. Przygotowana z rozmachem ceremonia żałobna potwierdziła jego pozycję celebryty. A samobójcza śmierć u szczytu sławy uczyniła z niego artystę stającego po stronie wieczności. 

Psi kondukt żałobny

Margarita Suarez nie była osobą publiczną, dlatego o jej życiu wiadomo niewiele. Mieszkała w miejscowości Merida w Meksyku i była skromną starszą panią, która opiekowała się bezdomnymi zwierzętami. Chociaż pieniędzy starczało jej tylko na podstawowe potrzeby, każdy dzień rozpoczynała od dokarmiania coraz liczniejszej zwierzęcej paczki, co rano posłusznie zbierającej się w okolicach jej miejsca zamieszkania. Prócz niezliczonej ilości psów, którym pomagała, odwiedzało ją codziennie około dwudziestu bezpańskich kotów. Wychodząc z domu, Margarita zawsze miała przy sobie torebkę smakołyków, którymi dożywiała napotkane na ulicy czworonogi.  Po wielu latach zmagań z chorobą umarła na początku marca 2015 roku.

W dzień pogrzebu grupa bezdomnych psów nieoczekiwanie pojawiła się w znacznie oddalonym od domu Margarity domu pogrzebowym, w którym żegnała ją rodzina. Psy zajęły miejsce na podłodze wokół trumny swojej karmicielki. Zdumieni pracownicy domu pogrzebowego zaręczyli, że psów nigdy wcześniej nie widzieli u siebie. Zwierzęta nie odstępowały martwego ciała na krok. Dołączyły do konduktu żałobnego, podążając za karawanem przewożącym trumnę. Rozpierzchły się dopiero, kiedy ciało Margarity przetransportowano do krematorium.

 

I did it my way

Do listy najpiękniejszych pogrzebów ma zamiar dołączyć Marina Abramović. Choć ma 68 lat i jest w bardzo dobrej kondycji, ogłosiła niedawno, że już przygotowuje swój pogrzeb. Po ceremonii pożegnalnej Susan Sontag, którą performerka uznała za nadmiernie przygnębiającą i zupełnie nieprzystającą do pogodnego usposobienia pisarki, postanowiła, że nie zamierza odejść z tego świata nieprzygotowana. Pogrzeb traktuje jako swoje ostatnie dzieło sztuki.

Abramović planuje zmultiplikować swoje zwłoki (stworzyć dwa sobowtóry), żeby móc być pochowana jednocześnie w trzech miastach, z którymi czuje się najmocniej związana: rodzinnym Belgradzie, Amsterdamie i w Nowym Jorku. Nikt nie będzie wiedział, gdzie leży prawdziwa Marina. Poza tym artystka zażyczyła sobie, żeby uczestnicy jej przyszłej ceremonii pogrzebowej pojawili się w jaskrawo kolorowych strojach. W swoim funeralnym scenariuszu znalazła również miejsce dla przyjaciółki, transseksualnej piosenkarki, z którą współpracowała już kilka razy. Antony Hegarty, liderka Antony and the Johnsons, miałaby pożegnać performerkę piosenką „I Did It My Way” Franka Sinatry. Podobno Antony nie wyraziła jeszcze zgody, ale Marina się tym nie przejmuje.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.