Od zawsze był dla niej artystycznym autorytetem. Jako studentka śledziła jego twórczość, była nią zafascynowana. Sztuka Oskara Dawickiego, performera występującego w błyszczącej niebieskiej marynarce, i grupy Azorro, do której należał, utwierdziły ją w przekonaniu, że warto być artystką. Poznała go w Nowym Jorku, gdzie była na rezydencji artystycznej, a on akurat miał swoją pierwszą indywidualną wystawę w galerii Postmasters. Pamięta to dziwne uczucie. Od jakiegoś czasu podążała za nim, a kiedy już go spotkała – siedziała wtedy zestresowana za stolikiem w knajpie – nie była w stanie wyartykułować ani jednego sensownego słowa. Poczuła się tchórzem i bardzo to przeżyła.
Później mijali się na wernisażach, ale strach Ady Karczmarczyk był zbyt paraliżujący, żeby porozmawiać. Uciekała, robiła uniki w ostatnim momencie. Jak nastolatka zakochana w gwiazdorze z plakatu. Kiedyś nawet tańczyli razem na jakiejś dyskotece. Na koniec Oskar pocałował ją w rękę. Dla niej było to kolejne mocne przeżycie, które później wielokrotnie odtwarzała w pamięci. Dla niego, pewnie jedna z codziennych sytuacji – mówi Ada. Gwoździem przybijającym wieko trumny zakochania była ukazująca się właśnie wtedy książka o Oskarze Dawickim „W połowie puste” Łukasza Rondudy i Łukasza Gorczycy. Ada nazywa ją „przeklętą książką”. Najpierw postanowiła, że nigdy jej nie przeczyta, przeczuwając następstwa wynikające z zetknięcia z tą „przeklętą książką”. Jednak jakiś czas później książka znowu wpadła w jej ręce, by tym razem pozostać w nich na paręnaście miesięcy. Ada zaczęła czytać „W połowie puste” od końca, co usprawiedliwiała konstrukcja powieści – czas się w niej cofa. Była przygnębiająca zima i Adzie pomieszała się literacka kreacja autorów z prawdziwymi losami Dawickiego. – Przestałam traktować rzeczywistość z należytym dystansem, wszystko brałam na serio – przyznaje. Ludzie ze skłonnością do depresji zakochują się silniej, ponieważ intensywniej przeżywają rzeczywistość.
Ada Karczmarczyk, „Cztery kolorowe listy”
W książce pogrążony w katastroficznym nastroju Oskar, chodząc po mieście, wydeptuje słowo: POMOCY i wysyła ten komunikat w kosmos. Z tekstu wynikało, że czeka na odpowiedź. Ada wpadła na genialny pomysł – skoro odczytałam prośbę o pomoc, to jestem zobowiązana, żeby na nią odpowiedzieć. Stwierdziła, że ma odpowiednie predyspozycje i wystarczającą siłę, żeby pomóc Oskarowi. Nie mogła zrobić tego w standardowy sposób, bo i mężczyzna nie należał do standardowych. Postanowiła odwrócić jego katastroficzne myślenie. Wprowadzić radość w poczucie bezsensu. Światło w mrok. Uznała, że przepisze „W połowie puste” na nowo. Wszystkie negatywne elementy z każdego rozdziału odwróci na pozytywną stronę. Wycinała więc tekst z książki, zmieniając szyk słów. Każdy odmieniony rozdział przesyłała Oskarowi, mniej więcej raz na miesiąc, podpisując się: Kosmos. Była podjarana. Doszczętnie pochłonęło to jej myśli i działania. Nie wiedziała, w którym kierunku zmierza, ani co wydarzy się później.
W jednym momencie wszystko, czego dotąd doświadczyła, wydało jej się martwe i nieadekwatne. Oto stanęła twarzą w twarz ze sztuką totalną, która przechodzi przez serce i miesza się z życiem. Wtedy też stworzyła pierwszą pracę, która zapoczątkowała półtoraroczny cykl.
W początkach miłości jest taki moment, w którym można się jeszcze wycofać bez większego uszczerbku. Krok dalej wkracza się na poziom wyższej konieczności. Stąd nie ma już łatwego odwrotu.
Ada Karczmarczyk, „Rozdział 8 z kwiatami” (część napisu: In art we trust)
Performans
21 marca 2012 roku wysłała do Oskara pierwszą pracę. Był to fragment ostatniego rozdziału „W połowie puste”, w którym Oskar wysyła prośbę o pomoc do kosmosu, z nakapanymi na tekst łzami Ady. Chciała po prostu dać mu znać, że ją to poruszyło. Każda przesyłka pakowana była w papier z wydrukowanym kosmosem, czarną dziurą. Z każdą pracą czarna dziura zmniejszała się. Z kolejnego rozdziału stworzyła pajacyka poruszanego na nitkach, które poprzecinała, żeby dać Oskarowi znać, że życzy mu wolności i wiary w siebie. Inna praca złożona była z wyciętych z książki słów, które ułożyła w napis „Idź do światła i nie pierdol” (później napisała piosenkę pod tym samym tytułem).
W październiku 2012 roku Ada poszła na wernisaż, chociaż tamtego dnia nie czuła się najlepiej. Był tam też Oskar. Wypiła parę drinków i dosłownie ścięło ją z nóg. Oskar pomógł jej wsiąść do taksówki. Z jeszcze dwoma osobami postanowili przemieścić się na Plac Zbawiciela. W taksówce straciła przytomność. Przestraszony Oskar ratował szczęśliwą ostatkami przytomności Adę na ławce w pobliżu tęczy Julity Wójcik, która w tym samym momencie po raz pierwszy zapłonęła. Do Ady nie dotarł od razu ten metaforyczny zbieg okoliczności – nie mogła myśleć o niczym innym, tylko o tym, żeby nie zwymiotować przy Oskarze. Kiedy przyjechała straż pożarna i strumieniem wody chlusnęła na płonącą tęczę, Ada zwróciła na jego buty. Tak oto najbardziej romantyczna chwila w jej życiu stała się jednocześnie najbardziej upokarzającą. Ada nic więcej nie pamięta z tamtej nocy, a romantyczna sytuacja z wymiocinami w roli głównej nie zmieniła niczego w ich relacji.
W styczniu pojawiło się drugie wydanie „W połowie puste” poszerzone o nowy rozdział. Ada myślała, że już dłużej nie da rady, a że swoje uczucia projektowała na Oskara, to przestraszyła się, że może on popełnić samobójstwo. Musiała wysłać mu przemieniony rozdział. W maju 2013 roku nadała do Oskara ostatnią korespondencję, w której wszystkie słowa budzące negatywne skojarzenia, jak: ból, samobójstwo, samotność, alkohol zaklejała serduszkami. Chciała unicestwić je miłością.
Ada Karczmarczyk, „Oskar w białej, brokatowej marynarce”
Ada ani razu nie dostała odpowiedzi, ani nawet potwierdzenia, że jej korespondencja trafia do adresata. Przez te półtora roku zastanawiała się, czym jest miłość. Chęć uszczęśliwienia Oskara była jej pierwszym impulsem. Kiedy zderzyła się z jego milczeniem i obojętnością, zaczęła się denerwować. Z czasem plan zmiany Oskara w lepszego, szczęśliwszego człowieka stał się jej projektem. Chciała zrobić to na siłę i zaczęła tracić kontrolę. Zapomniała, jakie były jej pierwotne intencje.
Parę razy podjęła inicjatywę, podchodziła do niego i próbowała rozmawiać, ale on nie chciał, uciekał. –Nie sądzisz, że milczał, żeby podtrzymać twoje zachowanie? – pytam. – Czasami zastanawiałam się, czy nie jestem ofiarą manipulacji, ale wiara w to, że tworzę prawdziwe dzieło, które może coś zmienić na lepsze, była na tyle silna, że oddalałam te przypuszczenia od siebie – wyznaje.
Ada Karczmarczyk, „Nowy spis treści do wydania 1”
Poziom wyższej konieczności
Ada stopniowo traciła kontrolę nad swoim miłosnym performansem. Zabrnęła już tak daleko, że nie widziała odwrotu. Nie mogła się skupić, traciła pewność siebie. Jeden rozdział „W połowie puste” przepisywała pięć razy. Ciągle się myliła. Wyrzucała sobie, że stara się uszczęśliwić ukochanego na siłę, później tłumaczyła sobie, że nic innego nie może już zrobić. Nie miała doświadczenia, nigdy wcześniej nie była tak zakochana. W związku z tym, że książkowy Oskar jest kreacją dwóch autorów, nie była już pewna, czy komunikuje się tylko z nim, czy z całą trójką. Czuła się jak mucha w pajęczynie. Wpadła w paranoję i wszystkie przytrafiające się jej sytuacje interpretowała jako znaki Oskara, nawet esemesy od wróżek w telefonie. Jego gesty na wernisażach – na które przychodziła wystrojona, żeby ją dostrzegł – wszystko odbierała jako szyfr, enigmatyczny performans. W związku z tym, że jej performans dotyczący książki wydanej przez Lampę i Iskrę Bożą rozpoczął się w 2012 roku, w momencie, gdy świat miał się skończyć, zaczęła nawet podejrzewać, że jest tą bożą iskrą. A wywracając mroczną stronę książki na pozytywną, wywraca do góry nogami całą sztukę, w następstwie czego wywróci cały świat. – W świecie sztuki brakowało kobiecej energii. Do tej pory wszystkim kierowali faceci. Zmierzali do pustki i mroku, bo niewiele było kobiet, które potrafiłyby zmierzyć się z tym, czego oni dokonali – mówi Ada. Książka „W połowie puste” jest o nieobecności kobiecej połowy. Ada uważa, że teraz te dysproporcje zaczynają się zmieniać, pusta połowa zapełnia się.
Ada Karczmarczyk, „Okładka do płyty z filmem do rozdziału 9”
Sny
Któregoś razu Adzie śniło się, że biega po polu, na którym stoją mężczyźni w brokatowych marynarkach, wszyscy odwróceni tyłem. Ona podbiega do nich, poklepuje po plecach i woła imieniem Oskar. Mężczyźni odwracają się, ale żaden z nich nie ma jego twarzy. W tym samym czasie jej znajomi wsiadają do pociągu, który za chwilę ruszy. Ada nie wie co zrobić, waha się. Wreszcie wsiada do przedziału, ale wtedy zauważa, że na zewnątrz jest jeszcze jeden mężczyzna w brokatowej marynarce. Wokół niego błyskają flesze, ktoś kręci o nim film. Ada jest zła, wyrzuca sobie, że powinna zostać, ale w tym momencie mężczyzna odwraca się i okazuje się, że to Leonardo DiCaprio. Ada nie wie, czy czuje radość czy rozczarowanie.
Mniej więcej po roku od wysłania pierwszej pracy Oskarowi Ada zaczęła brać leki antydepresyjne, dzięki którym na nowo odkryła kolory. Zaczęła czuć smaki, zapachy. Przytyła sześć kilogramów. Stwierdziła, że jej kariera i życie czekają. Musiała wsiąść do pociągu i pojechać dalej. Do dzisiaj zdarza się, że Oskar śni się Adzie, ale nie są to już tak gorączkowe sny. Po okresie depresji dostała propozycję od Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie i skupiła się na realizacji wystawy „Świadectwo”. Nawróciła się na katolicyzm, ponieważ zrozumiała, że nie może dalej opierać się na enigmatycznych wyobrażeniach, tylko musi znaleźć w swoim życiu coś stabilnego. Znalazła Boga.
Ada Karczmarczyk, Listy miłosne (wystawa: Tylko mnie kochaj)
Tylko mnie kochaj
Podsumowaniem miłosnego performansu Ady miała być wystawa „Tylko mnie kochaj” w białostockim Arsenale, której wernisaż odbył się w 14 lutego 2014 roku. Na walentynkową wystawę przyszło dużo par trzymających się za ręce, a Ada miała nadzieję, że później pójdą na romantyczne kolacje. Wystawa była mapą wyobrażeń o ukochanej osobie i związku z nią. Poruszała temat miłości platonicznej. Idealnej, ale niespełnionej. Na ścianie przy wejściu na salę ekspozycyjną zawieszony był kontur postaci, wypełniony pocałunkami Ady. Pocałunki odbite zostały na folii, która odkleja się, ponieważ wyobrażenie o mężczyźnie jest ulotne i w każdej chwili może rozprysnąć się jak bańka mydlana. Ukochany Ady był powidokiem, bez krwi i kości, utrzymywanym przy życiu przez jej namiętność. Kawałek foliowej twarzy osuwał się ze ściany. Mimo zaszyfrowanego przekazu Oskar odczytałby intencje Ady, bez większych problemów. Miała nadzieję, że przyjedzie na wystawę. Być może nadal liczyła na coś więcej, ale z drugiej strony po raz pierwszy zaczęła odnosić sukcesy. Rozwijająca się kariera ekscytowała ją. Przestała obsesyjnie myśleć, że chce się z Oskarem ożenić, uwić ciepłe gniazdko i mieć gromadkę dzieci. – Pewnie bałam się go poznać, bo istniało ryzyko, że te wyobrażenia o idealnym mężczyźnie szybko by prysły.
Ada Karczmarczyk, Ukochany (wystawa Tylko mnie kochaj)
Dojrzała artystka
Ada cieszy się z ciężkiej miłości, którą przeżyła. Jest silniejsza. – Ludzie, którzy nigdy nie przeszli przez coś takiego, tak naprawdę nie znają siebie, nie wiedzą, do czego mogą być zdolni. To bzdury, że miłość romantyczna łatwo przychodzi i później jest tylko słodko. Ada uporała się z platonicznym romansem. Dzięki niemu znalazła swoją artystyczną drogę. Być może bez niego jej późniejsze projekty ewangelizacyjne nigdy by się nie zdarzyły. Dzisiaj widzi, że była to też relacja mistrzowsko-uczniowska. – Być może nie potrafiłam odróżnić, czy on jest moim mistrzem, ukochanym, czy też może moim wrogiem? A może to wszystko się łączy? – zastanawia się.
Ada komunikowała się wyobrażeniemstworzonym przez grupę ludzi. Odbijając się w jego twarzy, poznawała siebie. Dostrzegając w nim mistrza, odkrywała siebie jako uczennicę, która chłonie doświadczenia. Widząc w nim ukochanego mężczyznę, stawała się kobietą. Odnajdując w nim wroga, była wojowniczką. Teraz, kiedy sama stała się rozpoznawalna, również ma swoich psychofanów, internetowych adoratorów, którzy chcą komunikować się z jej wykreowanym wizerunkiem, a nie z nią samą. Przeraża ją to i sprawia, że rozumie, że Oskar mógł czuć się zaniepokojony.
Ada Karczmarczyk, Książkowi ukochani (wystawa Tylko mnie kochaj)
Ada sądzi, że wszystko, co dostajemy w życiu, nawet jeżeli w pierwszej chwili wydaje się negatywne i popychające na skraj szaleństwa, można odpowiednio wykorzystać, przekuć w coś pozytywnego. Dzisiaj wie, że prawdziwa sztuka bierze się z takich sytuacji. Nie z wygodnych i preparowanych w warunkach galeryjnych.