Przyszłość dzieje się teraz
fot. Brattle Theatre / CC BY-NC-ND 2.0

14 minut czytania

/ Literatura

Przyszłość dzieje się teraz

Anna Sierant

Uszczęśliwimy cię, zmienimy świat na lepszy, ale w zamian odbierzemy ci twoje prawa do decydowania o sobie – to polityczny scenariusz, który Margaret Atwood eksploruje w swojej najnowszej powieści

Jeszcze 4 minuty czytania

Podczas spotkania z czytelnikami w Louisiana Museum of Modern Art w Danii Margaret Atwood mówiła: „Tworzenie opowieści i przekazywanie ich za pomocą słów jest nierozerwalnie związane z człowieczeństwem. Używając czasu przeszłego, zawsze będziemy pytać, skąd pochodzimy, za pomocą czasu przyszłego – o to, co przyniesie przyszłość”. Żywiąc nadzieję, że i za 100 lat będą na świecie ludzie potrafiący czytać, słuchać i opowiadać, pisarka napisała książkę, z którą żadna osoba czytająca niniejszy tekst nie będzie mogła się zapoznać. Angielski tytuł tego utworu to „Scribbler Moon” i niczego więcej przez kolejne stulecie się o nim nie dowiemy. Kanadyjska twórczyni przyjechała z rękopisem do lasu Nordmarka w Norwegii – z najmłodszych drzew tam posadzonych zostanie wyprodukowany papier do wydrukowania książki, a do tego czasu tekst będzie oczekiwał w specjalnym miejscu w bibliotece w Oslo. Atwood w 2014 roku stała się pierwszą z setki autorów biorących udział w projekcie „Future Library”. Jego pomysłodawczyni – szkocka artystka Katie Paterson – chce przekazać przyszłym pokoleniom, tym, które otworzą teksty w 2114 roku, część kultury naszych czasów. „Orwell napisał, że komunikowanie się z przyszłością jest niemożliwe, ze względu na jej naturę. Mnie ta możliwość została dana. Jest w tym coś magicznego, co przypomina Śpiącą Królewnę, która obudzi się po 100 latach. Czy będą wtedy jeszcze biblioteki, lasy, a nawet smartfony? Czy moja książka zostanie uznana za archaiczną? Cieszę się, że mój głos – milczący już wtedy od tylu lat – ponownie zostanie przebudzony” – wyznawała przy tej okazji Atwood.

Udział Kanadyjki w tego rodzaju przedsięwzięciu nie jest przypadkowy – wizje przyszłości to częsty motyw pojawiający się w jej książkach. Jednym z ulubionych autorów Atwood jest William Gibson, twórca kultowego „Neuromancera”, cyberpunku i pojęcia „cyberprzestrzeń”, który już w latach 80. rozprawiał o wirtualnej rzeczywistości, z którą dziś mamy do czynienia. Gibson zwykł mawiać, że „przyszłość dzieje się teraz, ale jest nierównomiernie rozłożona”. Taka jest podstawa fikcji spekulatywnej (ang. speculative fiction) – gatunku uprawianego przez Gibsona i chętnie wykorzystywanego przez Atwood. Porównanie do science fiction jest uzasadnione, ale to zdecydowanie nie to samo. „Na czym polega różnica? Akcja powieści science fiction rozgrywa się w kosmosie, czyli dość odległej przestrzeni i czasie. Jako czytelnik wiesz, że nigdy nie znajdziesz się tam, gdzie bohaterowie. Ja piszę o wydarzeniach, które rozgrywają się na naszej planecie, i istnieje duże prawdopodobieństwo, że to moje zgadywanie stanie się rzeczywistością. Przyszłość już się rozgrywa, trzeba tylko uważnie obserwować” – wyjaśnia pisarka.

W 40. rozdziale „Kociego oka” z 1988 roku ojciec Elaine, głównej bohaterki, biolog, przewiduje to, o czym dopiero w XXI wieku zaczęto mówić głośniej: globalne ocieplenie, masowe wymieranie gatunków zwierząt. Z kolei w „Opowieści podręcznej”, jednej ze swoich najbardziej znanych powieści, Atwood przedstawia dystopijną wizję przyszłości, często przez recenzentów książki nazywaną piekłem kobiet. W Biblii Gilead to kraina mlekiem i miodem płynąca, ale u kanadyjskiej autorki to patriarchalny reżim, w którym kobiety mają jakąkolwiek wartość tylko, jeśli mogą rodzić dzieci. Mary McCarthy, recenzująca powieść dla „New York Timesa”, zarzuciła autorce „Opowieści podręcznej” niedostatki wyobraźni oraz całkowite nieprawdopodobieństwo wystąpienia opisanych zdarzeń, przynajmniej w państwie świeckim. Jak wspomina Atwood, w tym samym czasie, gdy ukazała się recenzja, ktoś napisał na murze w pobliżu Venice Beach w Los Angeles: „Opowieść podręcznej właśnie się tu rozgrywa”.

Wolność bez nadziei

Uszczęśliwimy cię, zmienimy świat na lepszy, ale w zamian odbierzemy ci twoje prawa do decydowania o sobie – to polityczny scenariusz, który Atwood eksploruje w swojej  najnowszej powieści, „Serce umiera ostatnie”. W niedalekiej przyszłości ludzkość zmierza ku zagładzie z winy kapitalizmu, a u władzy stoją wielkie spółki i ich zarządcy. Charmaine i Stan to młode małżeństwo po trzydziestce. Jak większość ich równolatków ze wschodnich Stanów na skutek kryzysu tracą pracę, dom i zamieszkują w samochodzie, wokół którego grasują szajki pozbawionej nadziei na przyszłość młodzieży. Ich sytuację odmienia reklama Pozytronu – niemal samowystarczalnego miasta-państwa, stworzonego na wzór amerykańskich przedmieść z lat 50. Ten, kto dołączy do projektu, otrzyma pracę i mieszkanie, ale pod warunkiem, że zgodzi się na pracę w sąsiednim Consilience – zaprojektowanym na kształt więzienia. Jeden miesiąc na wolności, jeden w pomarańczowym kombinezonie podczas pracy za kratkami.

Margaret Atwood, „Serce umiera ostatnie”. Przeł. Małgorzata Maruszkim, Wielka Litera, 384 strony, w księgarniach od kwietnia 2016Margaret Atwood, „Serce umiera ostatnie”. Przeł. Małgorzata Maruszkin, Wielka Litera, 384 strony, w księgarniach od kwietnia 2016Ten socjologiczno-ekonomiczny eksperyment ma udowodnić tezę, że zaprowadzenie porządku, polegające na niszczeniu wszelkich objawów nieposłuszeństwa, sprawi, że ludzie będą żyć w dobrobycie i spokoju. Jak mówi Atwood: „Tu nie chodzi tylko o ręczniki czy ser w lodówce, ale o bezpieczeństwo, które one reprezentują. Ludzie są w stanie zgodzić się na udział w najbardziej fałszywym schemacie, ponieważ kochają strukturę. W tym, że wiesz, co cię czeka, jest coś uspokajającego. Dlatego też wielu cały czas głosuje na tych, na których oddawali głos wcześniej. Nawet jeśli nie są usatysfakcjonowani, nie chcą zmieniać znanych sobie zasad i tego, z czym przychodzi im się w ich konsekwencji zmierzyć”.

Stan i Charmaine dają się skusić i dołączają do projektu, a powieść relacjonuje konsekwencje tej decyzji. Atwood miesza przy tym komizm ze zgrozą. Mamy więc w książce ratowanie własnego życia kosztem uśmiercenia kochanej osoby, zdradę małżeńską, a obok gejowskich naśladowców Elvisa Presleya – Marylin Monroe zabójczo zakochaną w niebieskim pluszowym misiu. Są też latające części ciała i seksroboty tworzone na specjalne zamówienia klienta. Bardzo dużo i bardzo szybko się dzieje – wieloletni czytelnik Atwood może być zaskoczony.

„Czas ucieka dla naszej kruchej planety”

Atwood, jak sama twierdzi, „miłuje wolność”. Dzieciństwo spędziła wraz z rodziną wśród dzikiej kanadyjskiej przyrody. Urodziła się 18 listopada 1939 roku w Ottawie. Jej ojciec, Carl Edmund Atwood, prowadził stację badawczą w lasach na północy Quebecu i tam właśnie wszyscy przebywali przez większą część roku. „Gdy miałam sześć miesięcy, rodzice po prostu wsadzili mnie do plecaka i ruszyliśmy w podróż. Przez lata wszystkie miesiące od wiosny do jesieni spędzaliśmy na łonie natury. Oprócz mamy, taty, siostry i brata nieczęsto spotykałam innych ludzi. Dzięki temu nie przywykłam do tego, by się przejmować tym, co inni mają do powiedzenia na mój temat” – mówi pisarka.

Rodzeństwo spędzało razem sporo czasu – na spływach kajakowych, wśród przyrody. Z tego czasu pozostało Atwood przywiązanie do węży, którym poświęciła swoje „Snake Poems” z 1983 roku. Zresztą troska o środowisko naturalne to jedno z jej głównych zajęć. Autorka, jak sama przyznaje, jest uzależniona od Twittera, ale jej obserwatorzy (w ogromnej liczbie 1,2 miliona) najczęściej widzą wpisy nie o literaturze, a o ekologii. W swoich artykułach, podobnie jak w powieściach z trylogii „MaddAddam” („Oryks i Derkacz” z 2003 roku, „Rok potopu” z 2009 i „MaddAddam” z 2013), pisarka przedstawia możliwe konsekwencje postępującej dewastacji środowiska, dokonującej się przede wszystkim nie pod wpływem złych intencji, ale przez zaniedbanie. Bo, jak wesoło śpiewa pod prysznicem jeden z bohaterów „Roku potopu”: 

Wszystkim to zwisa i powiewa,
Wszystkim to zwisa i powiewa,
Dlatego doszliśmy do tego chlewa,
Bo wszystkim to zwisa i powiewa.

„Czas ucieka dla naszej kruchej planety” – uzupełnia Atwood. Jakie są jej zdaniem możliwe scenariusze przyszłości? Rozwiązanie utopijne wyglądałoby tak, że nagle wszyscy przesiedlibyśmy się na rowery, zaczęli jeść wyłącznie dary natury i nosić ubrania wytworzone z roślin. Wizja dystopijna przedstawia rzeczywistość niemal apokaliptyczną: globalną panikę, braki dostaw jedzenia i wody, brutalną walkę o przetrwanie. Choć Atwood podkreśla, że zmiany powinny być realizowane na poziomie polityki międzynarodowej, to nie rezygnuje z indywidualnych działań. Sama korzysta z papieru z recyklingu, nie kupuje wody w plastikowych butelkach, w jej biurze nie ma klimatyzacji, a główne światło zapala się tylko wtedy, gdy mała lampka na biurku okazuje się niewystarczająca. Pisarka przez rok mieszkała w Cove Park w szkockim Rosneath – to wyjątkowe osiedle jest złożone z porośniętych trawą kontenerów, które nie tylko są ekologiczne, ale stanowią też spokojną enklawę sprzyjającą pisaniu.

Przede wszystkim pisać

O tym, że zostanie pisarką, Atwood zadecydowała, gdy miała 16 lat, choć pierwszy wiersz stworzyła, gdy skończyła lat 6. Decyzję podjęła pewnego popołudnia: „Przechodziłam przez szkolne boisko, ułożyłam w głowie wiersz, później przelałam słowa na papier. Od razu stwierdziłam, że to właśnie pisanie jest tym, co chcę robić w życiu”. Studiowała filologię angielską na Uniwersytecie w Toronto oraz w Radcliffe College na Uniwersytecie Harvarda. Tam też, za namową Northropa Frye’a, kontynuowała studia doktoranckie, których jednak nie skończyła. Studia to czas aktywności w artystycznej bohemie i pierwsze literackie publikacje, przede wszystkim wydany własnym sumptem debiutancki zbiór poezji „Double Persephone” (1961), który zdobył nagrodę E.J. Pratt. Jej wiersze zostały umieszczone w dwóch wyborach poezji, kilka lat później ukazał się kolejny tom wierszy, „The Circle Game” (1966), za który Atwood otrzymała prestiżową nagrodę gubernatora generalnego. Te sukcesy otworzyły „Kobiecie do zjedzenia” drogę do publikacji – książkę wydano w 1969 roku, po dwóch latach oczekiwania. Z żadnym kolejnym utworem nie miała już później takich problemów. „Pani wyrocznia” (1976), a przede wszystkim „Opowieść podręcznej” (1985) tylko ugruntowały jej pozycję jednej z najpoczytniejszych w skali całego świata pisarek z Kanady.

Atwood zaczęła pisać, gdy literatura kanadyjska nie była jeszcze rozpoznawalna. Nie mogło być inaczej, jeśli i samo państwo nie miało silnie zbudowanej tożsamości. Jak zauważa Heidi Slettedahl Macpherson, autorka poświęconej Atwood publikacji z serii „The Cambridge Introduction to”, Kanada w pełni uniezależniła się od Wielkiej Brytanii dopiero w 1982 roku. Od południa sąsiaduje ze światową potęgą, jaką są Stany Zjednoczone, a większość jej obywateli żyje w odległości do 100 mil od granicy z tym państwem. Kanada to kraj wielokulturowy, z dwoma oficjalnymi językami, trudno więc o wskazanie jednego kanonu literackiego. Jonathan Kertzer, krytyk literacki specjalizujący się w twórczości autorów kanadyjskich, stwierdził kiedyś, że w pisarstwie tych tworzących po angielsku najczęściej pojawiają się motywy nacjonalizmu oraz dzielnych Kanadyjczyków walczących z naturą (jednocześnie kochaną i nienawidzoną), kolonializmem i purytanizmem oraz toczących regionalne waśnie.

Atwood ani w szkole średniej, ani na uniwersytecie nie uczyła się o literaturze kanadyjskiej, bo sam termin dopiero wtedy się wykluwał. Jak twierdzi Lorna Irvine w „Sub/version: Canadian Fictions by Women”, to właśnie Atwood, wraz z Carol Shields, Joan Barfoot, Margaret Laurence czy Alice Munro współtworzyły i współtworzą literacką tradycję swojej ojczyzny, „jej fikcyjny krajobraz”. Nie musiały, jak autorki w innych krajach, odnosić się do tego, co przed nimi stworzyli mężczyźni.

Atwood, jak sama wylicza na swojej oficjalnej stronie, napisała do tej pory 84 różnego rodzaju teksty: powieści, poezje, opowiadania, książki dla dzieci, scenariusze radiowe i telewizyjne oraz jedną sztukę teatralną. Jej książki siedmiokrotnie znajdowały się na liście finalistów Nagrody Bookera, którą otrzymała w końcu w 2000 roku za „Ślepego zabójcę”. W większości z nich głównymi bohaterkami są kobiety.

„O co najczęściej pytane są kobiety-pisarki: jak to jest być pisarką i kobietą i jak pogodzić życie zawodowe z rodzinnym. Wynika z tego, że nie można być jednocześnie kobietą i pisarką, bo to najwyraźniej jakieś dziwo. Mężczyzn nikt natomiast nie pyta, jak sobie radzą z byciem pisarzem, a jednocześnie osobą płci męskiej” – pisała Atwood w eseju „On being a «Woman Writer»”. Bohaterkami jej książek są zwykle kobiety, które doświadczają dyskryminacji z powodu swojej płci („Opowieść podręcznej”), przeżywają niepowodzenia w miłości („MaddAddam”), rywalizują między sobą („Zbójecka narzeczona”) albo nie wiedzą, jak pokierować swoim losem („Dzikość życia”). Cierpią, ale usiłują sobie radzić w trudnych sytuacjach. Podobnie jest, zdaniem Atwood, z literaturą kanadyjską. Nieprzypadkowo jej pierwsza publikacja krytycznoliteracka z 1972 roku, podsumowująca najważniejsze tematy poruszane w literaturze Kanady, nosi tytuł „Survival”.

„Ludzie powinni żyć radośnie” – twierdzi Kanadyjka i stara się, by w jej przypadku właśnie tak było. Mimo blisko 77 lat cały czas pisze, również w sieci. Prężnie działa nie tylko jej oficjalna strona internetowa (margaretatwood.ca), ale i profile na Twitterze, Facebooku, Flipboardzie i Wattpadzie. Jest autorką komiksów, tworzy właśnie serial animowany dla dzieci, a jej najnowsza powieść „Serce umiera ostatnie” miała być początkowo wydana jako seria e-booków. Wciąż jednak twierdzi, że jest leniwa, a w pisaniu przeszkadza jej ciągłe zaglądanie do skrzynki mailowej i myśli o piętrzącym się praniu. Dlatego ustaliła sobie limit: od 3 do 5 stron dziennie. Czasem jednak oszukuje: „Zwiększam sobie rozmiar czcionki. Liczba stron rośnie, a razem z nią moja motywacja”.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.