AGNIESZKA SOWIŃSKA, PAWEŁ GOŹLIŃSKI: „Lew kontra święty” to druga z trzech napisanych przez pana biografii Lwa Tołstoja. W jednej jego życie się nie zmieści?
PAWIEŁ BASIŃSKI: Kiedy pisałem pierwszą – „Ucieczkę z raju” – zrozumiałem, że pisanie linearnej biografii Tołstoja nie ma sensu. W jego życiu, tym zewnętrznym, tak wiele się znowu nie działo. Służył jako żołnierz na Kaukazie, ożenił się – ale kto się wtedy nie żenił? – jeździł w stepy samarskie leczyć się kumysem, kilka razy pojechał do Pustelni Optyńskiej. To wszystko. Jego prawdziwe życie toczyło się w zamknięciu. W jego głowie, ale też w Jasnej Polanie, która stała się – nie tylko dla Tołstoja – osobnym kosmosem. Przyjeżdżali tam masowo – proszeni i nieproszeni – ludzie z całej Rosji, wśród nich znakomitości: Bunin, Szalapin, Gorki, Czechow, Riepin. Ale przyjeżdżali też ci, dla których Tołstoj był niemal świętym i – jak pewien policjant, który strzelał do demonstrantów w 1905 roku – oczekiwali rozgrzeszenia albo oświecenia. Zrozumiałem, że aby opisać życie Tołstoja, najlepiej będzie opowiedzieć je, koncentrując się na kluczowych momentach. Zacząłem od końca, od jego odejścia z Jasnej Polany. I śmierci.
Druga z pańskich tołstojowskich książek, „Lew kontra święty”, to biografia podwójna – konfrontuje pan w niej Tołstoja z Janem Kronsztadzkim.
W Rosji epoki Tołstoja były dwa miejsca masowych pielgrzymek. Pierwszym była właśnie Jasna Polana. Drugim zaś Kronsztad. Najsłynnniejszy mieszkaniec tamtejszego soboru św. Andrzeja uważany był za cudotwórcę, uzdrowiciela i proroka.
Wyprorokował między innymi wybuch wojny światowej, upadek carskiej Rosji, a nawet polską niepodległość.
Przychodzili do niego głównie chłopi – ale przecież Tołstoj też chciał być blisko nich, idealizował ich, upodabniał się do nich. Z drugiej strony bywało tak, że niektórzy inteligenci bywali i w Jasnej Polanie u Lwa, i w Kronsztadzie u Jana. Obydwaj mówili i pisali o potrzebie miłości bliźniego, miłosierdzia, współczucia, łagodności i gotowości do wyrzeczeń. Dlatego ich goście dziwili się, że między nimi jest taki konflikt.
Czemu się dziwić? Byli krańcowo różni. Jan umówił się z żoną na absolutną wstrzemięźliwość, Lew spłodził trzynaścioro dzieci. Lew był utopistą odrzucającym prymat prawosławia, Jan był namiętnym wrogiem liberalnych reform. Zresztą dla tego ostatniego Rosję tworzyła nierozerwalna więź caratu i Cerkwi – na tym polegała jego wizja Świętej Rusi, którą, w jego oczach, Tołstoj i jego zwolennicy próbowali rozsadzić od środka. Przecież pod koniec życia Jan był członkiem i ideologiem Czarnej Sotni!
To bardzo złożona postać – do dziś nie wiem do końca, co o nim myśleć. Przecież oprócz prorokowania budował przytułki i warsztaty dla bezdomnych, troszczył się o los kronsztadzkich robotników, walczył z alkoholizmem, żył jak asceta i całą swoją pensję oddawał ubogim. Ale gdy zacząłem pisać tę podwójną biografię, nie chciałem tworzyć kolejnego żywotu świętego męża. Chciałem napisać „świecką” biografię Jana – dowiedzieć się, jak to się stało, że słabowity, urodzony gdzieś w guberni archangielskiej syn cerkiewnego psalmisty staje się tak wpływową figurą, że wzywa się go do umierającego cara. Jego wpływ na Rosję i Rosjan był naprawdę kolosalny. Czechow, gdy wrócił z Sachalinu – a obszedł tam naprawdę każdy dom – pisał, że w każdej izbie w „krasnym ugle”, w którym prawosławni stawiają ikony, widział portret Jana Kronsztadzkiego. A Jan z Kronsztadu jeszcze wtedy żył!
I modlił się, by Tołstoj zniknął z powierzchni ziemi.
Istotą konfliktu między nimi było to, że ojciec Jan uważał, że nie ma prawdziwej wiary poza Cerkwią. Tołstoj z kolei – że wiara możliwa jest wyłącznie poza instytucjami religijnymi. Tołstoj pisał wprost do duchownych, nie tylko prawosławnych, ale i katolickich czy protestanckich: odejdźcie, nie okłamujcie ludzi.
Lew Tołstoj z rodziną w Jasnej Polanie około 1905 roku / fot. Cassell and Co, NY
W jednym z wywiadów powiedział pan, że zainteresował się Janem Kronsztadzkim z przyczyn osobistych.
Ochrzciłem się późno, gdy byłem już dorosłym człowiekiem. Urodziłem się w czasach radzieckich, wtedy dzieci się nie chrzciło. I tak się zdarzyło, że do cerkwi zaprowadziła mnie wdowa po Daniile Andriejewie, synu znanego pisarza Leonida Andriejewa i bardzo znanym teozofie rosyjskim, autorze traktatu teozoficznego „Róża świata”. Ta książka w Rosji darzona jest wręcz kultem. I tak się zdarzyło, że wdowa po Andriejewie zadzwoniła do mnie 1 stycznia, a już 2 stycznia zostałem ochrzczony, choć tego dnia zazwyczaj się w Cerkwi prawosławnej nie chrzci, bo wciąż świętuje się Nowy Rok. W ten dzień przypadało wspomnienie liturgiczne Jana Kronsztadzkiego. Kapłan, który mnie chrzcił, powiedział: ale macie szczęście – oprócz mnie chrzcił wówczas jeszcze dwie osoby – że przyjmujecie chrzest właśnie w dniu wspomnienia Jana z Kronsztadu. Zapadło mi to w pamięć.
Która droga panu jest bliższa: Lwa czy Jana?
Bardzo lubię w Petersburgu jeździć na cmentarz Smoleński do czasowni błogosławionej Kseni z Petersburga. To – jak byśmy dzisiaj powiedzieli – kultowa święta. Jurodiwa z epoki cara Pawła I. Do tej jej modlitewnej samotni zawsze stoją kolejki kobiet i młodych dziewczyn. Wszystkie trzymają karteczki z prośbami. Starsze proszą, by stary do nich wrócił, przestał bić, pić. Młodsze proszą, by Ksenia znalazła im męża. Czasami młode mężatki proszą o mieszkania. To przejmujące, że dzisiaj wciąż ludzie oczekują od świętej wstawiennictwa i cudu.
Naiwna ta ich wiara.
Naprawdę? Przecież one oczekują od Kseni ciepła i troski. To głębokie, ludzkie potrzeby. A Tołstoj? Odrzucał ten ludzki aspekt religii. Uważał, że to ciepło, które religia daje ludziom, odpowiadając na ich potrzeby i emocje, jest kłamstwem. Chciał humanistycznej, syntetycznej i jakoś zimnej religii. Ten etyczny maksymalizm, próba odebrania ludziom pocieszenia, ciepła niesionego przez religię – to był błąd Tołstoja.
Jan Kronsztadzki nie odbierał religii tego ludzkiego aspektu, za to…
…odrzucał intelekt. „Wszystko już zostało powiedziane w Biblii, więc myślenie to nie twoja sprawa. Bądź posłuszny, nie próbuj zmieniać boskiego porządku świata, bo jesteś tylko głupcem, niczego nie zrozumiesz. Ale masz szczęście: kapłan wszystko ci wytłumaczy”. Takie poglądy oburzały Tołstoja. Mówił: Bóg dał mi rozum, żebym zrozumiał, jak i po co żyję. Świat wymaga gruntownej przemiany. I Tołstoj miał w tym absolutną rację.
Z pomocą tych dwóch postaci przedstawił pan symboliczny konflikt rozdzierający Rosję.
Do dzisiaj. Minęło przecież 100 lat, a konflikt ten po dziś dzień nurtuje Cerkiew i całą rosyjską inteligencję. Znam kapłanów, którzy cenią Tołstoja, za to odrzucają politykę dzisiejszej rosyjskiej Cerkwi. Ale znam też kapłanów, którzy uważają, że Tołstoj to szatan.
Takie same podziały funkcjonowały przed wybuchem rewolucji. Ale wtedy prawosławie było oficjalnie religią państwową. Przecież publicystyki Tołstoja w Rosji od początku lat 80. XIX wieku oficjalnie nie można było drukować! Dopiero w roku rewolucji car Mikołaj II ogłosił swobodę druku, wolności sumienia i publicznych zebrań. Oczywiście nawet kiedy Tołstoj był zakazany, przepisywano jego teksty ręcznie albo przemycano jego teksty wydrukowane w Anglii. Ale to wcale nie zakaz druku najbardziej irytował Tołstoja.
Pawieł Basiński, „Lew kontra święty. Historia pewnej wrogości”. Przeł. Hanna Jankowska, Marginesy, 500 stron, w księgarniach od listopada 2016Więc co?
To, że jego się nie tyka, za to prześladuje się ludzi, którzy szli za nim, próbowali żyć, jak on im wskazał, tołstojowców.
Hrabiemu Tołstojowi nawet car niewiele chyba mógł zrobić.
Teoretycznie można go było zesłać. Istniały wówczas jeszcze więzienia, w których trzymano religijnych odszczepieńców. Ale nie zrobiono tego, bo, jak już Puszkin powiedział, „Europejczycy to u nas władza”. Władcy Rosji zdawali sobie sprawę, że zesłanie Tołstoja, największego wówczas europejskiego pisarza, wywołałoby poruszenie w całej Europie. Ale tołstojowcom odbierano dzieci, których oni nie chrzcili, a ich samych zsyłano. Dla Tołstoja było to bardzo bolesne. Przecież oni cierpieli za jego idee. On siedzi spokojnie w swojej Jasnej Polanie, a oni dźwigają krzyż.
W dokumentach komitetu noblowskiego wśród argumentów przeciwko przyznaniu Tołstojowi Nobla wymienia się m.in. hipokryzję: skoro uważa na przykład, że własność jest złem, dlaczego nie rozda ziemi chłopom z Jasnej Polany?
To zarzucali Tołstojowi absolutnie wszyscy. Ale trzeba najpierw zrozumieć problem: w Rosji zniesiono pańszczyznę w 1861 roku. To była wielka zmiana, ludzi przestano tak po prostu sprzedawać na rynku jak krowy czy konie. Ale uwolnionym chłopom nie dano ziemi. Tę wielką pomyłkę naprawiła dopiero rewolucja. Ale wcześniej ci wolni chłopi bez ziemi, żeby wykarmić rodzinę, przetrwać, musieli ziemię dzierżawić od obszarnika. Jeśli był urodzaj – mieli na opłatę dzierżawną i zdołali wykarmić rodzinę.
Lew Tołstoj z żoną, Sofią Andriejewną, 1910
A jeśli urodzaju nie było…
Pieniądze i tak trzeba było oddać. To jedna z przyczyn głodu w guberniach tulskiej i riazańskiej, gdzie Tołstoj organizował stołówki dla głodujących chłopów. Chłopi w Jasnej Polanie również dzierżawili ziemię, co dla Tołstoja było wielkim etycznym problemem. W 1891 roku w ogóle chciał zrezygnować z własności – rozdać ziemię chłopom. Nie zgodziła się na to jego żona, Sofia Andriejewna. I dobrze zrobiła. Żyło wówczas jeszcze ich dziewięcioro dzieci. Najstarszy, Siergiej, miał 30 lat, najmłodszy, Wanieczka – 3. Matka chciała, żeby te dzieci miały z czego żyć.
Choć wiedziała, jak kwestie własności są ważne dla jej męża.
Tołstoj formalnie mógł się Sofii postawić, zrobić swoje. Wtedy w Rosji kobiety nie miały żadnych praw – w małżeństwie wszystko należało do mężczyzny. Sofia Andriejewna postawiła mu ultimatum: chcesz żyć w zgodzie ze swoimi zasadami, to odejdź. I Tołstoj spasował. Z jednej strony dlatego, że on naprawdę kochał swoją żonę i dzieci. Z drugiej, wpadł w pułapkę własnych poglądów. Ich podstawową zasadą było nieczynienie zła. A przecież realizując swoje wizje na temat rezygnacji z prywatnej własności, uczyniłby zło – żonie i swoim dzieciom. Tołstoj zawsze mówił: lepiej ustąpić niż udowodnić, że ma się rację. Kiedy musiał na ludzi wywierać presję, budziło się w nim głębokie poczucie winy. Dlatego zgodził się na kompromis. Cały majątek podzielił i przepisał na żonę i wszystkie dzieci. On sam nie miał już nic. Został rezydentem Jasnej Polany. Choć i tak cały ten świat wciąż kręcił się przecież wokół niego.
W swojej trzeciej tołstojowskiej biografii, „Lew przeciwko Lwu”, skupia się pan na relacji pisarza z jego dziećmi. Przede wszystkim z Lwem Lwowiczem.
Za ideą ojca poszły tylko córki. Synowie żyli swoim życiem, mieli własne majątki, domy, mniej lub bardziej szczęśliwe rodziny, różne światopoglądy. Najstarszy, Siergiej, pasjonował się nauką i muzyką, Andriej był żołnierzem, monarchistą, co kompletnie przeciwstawiało się poglądom ojca, Ilija był ziemianinem, gospodarzem – i strasznym awanturnikiem. Tylko Lew Lwowicz początkowo dzielił poglądy ojca. Potem się zbuntował. Najpierw zadziałał syndrom Hamleta: Lew syn był całkowicie bezwolny, musiał spłacić dług, który dyktował mu cień ojca. Nie mógł się od niego uwolnić. Tak jak Tołstoj, Lew Lwowicz został wegetarianinem, przestrzegał czystości przedmałżeńskiej. Gdy jego ojciec pomagał głodującym chłopom w guberni riazańskiej, Lew również rzucił się do pomocy – ale, co istotne, w guberni samarskiej. A gubernia samarska to był praktycznie goły step, bardzo trudne warunki. Chciał udowodnić ojcu, że może być jak on. A Tołstoj – co ciekawe – odtrącił go.
Ta próba dorównania wielkiemu ojcu skończyła się przedziwną, trwającą cztery lata depresją Lwa Lwowicza. On właściwie przez cztery lata umierał. W kulminacyjnej fazie choroby dorosły mężczyzna ważył trzydzieści siedem kilogramów! Wyzdrowiał dopiero wtedy, gdy odrzucił idee ojca, wyjechał w świat, ożenił się ze Szwedką, córką swojego lekarza.
A więc tołstoizm był chorobą?
Zarzucano mi po tej książce, że w złym świetle pokazuję autora „Wojny i pokoju”. Ale to nie tak. Lew Tołstoj był jak wielki dąb. W jego cieniu nic już nie mogło wyrosnąć, tłamsił wszystko, jego korzenie wypijały całą wodę.
Pawieł Basiński
Ur. 1961, pisarz, dziennikarz, krytyk i literaturoznawca. Studiował na uniwersytecie w Saratowie oraz w Instytucie Literackim im. Maksyma Gorkiego w Moskwie. Członek Związku Pisarzy Rosyjskich, wykładowca na rosyjskiej Akademii Literatury Współczesnej. Zasiada w jury Nagrody Sołżenicyna. Autor kilkunastu książek: antologii wierszy, zbiorów esejów i powieści. Za książkę „Lew Tołstoj. Ucieczka z raju” otrzymał nagrodę literacką „Bolszaja kniga”.
Panu tołstoizm nie zagraża? Pracuje pan nad czwartą książką na jego temat.
A jednak nie czuję się profesjonalnym tołstojologiem, to mnie chroni. Nie mam zamiaru całego życia poświęcić temu człowiekowi. Zaczynałem od Gorkiego, a pretekstem do zajęcia się Tołstojem była nie tyle miłość do niego, co do Jasnej Polany.
Miejsca, w którym – aż do swojej ucieczki w 1910 roku – autor „Anny Kareniny” spędził praktycznie całe życie. Tam się urodził, tam spłodził swoich trzynaścioro dzieci, napisał większość książek.
Od ponad 20 lat bywam tam przynajmniej raz w roku.
Po co?
20 lat temu dyrektorem Jasnej Polany był praprawnuk Lwa Tołstoja – Władimir Tołstoj. Zaczął organizować spotkania z pisarzami, które odbywają się w Jasnej Polanie w dniu urodzin Tołstoja, 9 września. Zaprosił również mnie. Przyjechałem tam i nie mogłem zrozumieć, dlaczego 82-letni starzec, najwybitniejszy pisarz w ówczesnej Europie, nocą, po kryjomu, opuścił to przepiękne miejsce. Dlaczego pisarz, który mieszkał – jak to się u nas w Rosji mówi – we właściwym miejscu, uciekł z niego i umarł na jakiejś podrzędnej stacji kolejowej w domku zawiadowcy stacji.
W Astapowie też pan był?
Domek zawiadowcy, Iwana Adnriejewicza Ozolina, który w 1910 roku przygarnął chorego Tołstoja, stoi dosłownie kilka metrów od torów kolejowych. Wystarczy zrobić parę kroków i można wpaść pod pociąg. A wtedy pociągi przejeżdżały tamtędy naprawdę często – Astapowo było węzłem kolejowym. Pokoik, w którym Tołstoj umierał, jest bardzo mały, łóżko wąskie… To okropne miejsce.
Lew Tołstoj z wnukami, 1909–1910
To dlaczego Tołstoj opuścił Jasną Polanę?
Na początku chciałem po prostu napisać kronikę jego odejścia. Opisać te dziesięć dni – od ucieczki z Jasnej Polany po jego śmierć w Astapowie – dzień po dniu. Wydawało się to łatwe, bo zachowało się naprawdę dużo dokumentów opisujących tamten moment. Doktor Makowiecki, który towarzyszył Tołstojowi w ucieczce, dniami i nocami zapisywał każde westchnienie pisarza. Są zapiski córki Tołstoja, Saszy, która również z nim wyjechała, jej przyjaciółki Warwary Tieokratowej, dzienniki samego Tołstoja, korespondencja. Ale gdy zacząłem w to się zagłębiać, zrozumiałem, że aby poznać przyczyny ucieczki Tołstoja z Jasnej Polany, należy zrozumieć, od czego to się zaczęło.
Wcale tego nie chciałem, broniłem się, ale w końcu zaakceptowałem fakt, że historia ucieczki Tołstoja to jednocześnie historia jego małżeństwa z 17-letnią w chwili ożenku Sonią Andriejewną. Proszę zwrócić uwagę, że właściwie nie omawiam twórczości pisarza. Wyjątkiem jest opowiadanie „Ojciec Sergiusz” – uważam, że tytułowy bohater to sam Tołstoj. W jego odejściu zmaterializował własne marzenie – zniknąć, rozpłynąć się, żeby nikt już go nie poznawał. To było jedno z zadań, które postawił przed sobą, odchodząc z Jasnej Polany. Bo on chciał odejść nie tylko od swojej żony, ale w ogóle odejść ze świata, zniknąć, rozpłynąć się. Odejść od sławy, wielbicieli, od tej czci, którą go otaczano.
Nie należy sądzić, że Tołstoj był takim hipokrytą, że orał tylko po to, by go sfotografowano czy sportretowano w tej pozie. Pod koniec życia on był nie tyle pisarzem, co filozofem. I szukał dla siebie beczki Diogenesa, w której mógłby się ukryć.
Biorąc pod uwagę jego sławę, takie zniknięcie nie wchodziło w grę.
Już w pociągu, którym uciekał, każdy jego krok śledził korespondent gazety „Russkoje słowo”. Z każdej stacji wysyłał telegramy do redakcji. A następnego dnia, czasami nawet już w wieczornym wydaniu, ukazywała się relacja z podróży Tołstoja. Gdyby miał Facebooka, toby po prostu wrzucał kolejne posty. Ale i tak – a był to rok 1910 – informacje o intymnych szczegółach podróży Tołstoja ukazywały się z zaledwie kilkugodzinnym opóźnieniem. Tołstoj sam jeszcze nie wiedział, dokąd jedzie, a tu córka, Sasza, przynosi mu kupioną podczas postoju na stacji gazetę, w której może przeczytać o tym, jakie są możliwe cele jego podróży. Wtedy zrozumiał, że rozpłynięcie się jest niemożliwe. Wszędzie zostanie wyśledzony.
Tołstoj umarł na stacji w Astapowie. Ale jego ciało wróciło do Jasnej Polany.
Tą samą trasą, którą Tołstoj uciekał. Ale pochowany jest nie na cmentarzu, tylko w lesie, dość daleko od domu. Na mogiłę Tołstoja idzie się około kilometra mroczną dębową aleją. To po prostu wzgórek porośnięty trawą.
Lew Tołstoj / fot. Siergiej Prokudin-Gorski
Tatiana Tołstoj, pisarka i krytyczka literacka, niespokrewniona bezpośrednio z Lwem Tołstojem, zauważyła, że Rosja nie świętowała stulecia śmierci pisarza. Dlaczego jest on wciąż taki niewygodny dla Rosji?
Przede wszystkim, wciąż jest niewygodny dla Cerkwi. Ale ze swoim konsekwentnym pacyfizmem jest niewygodny również dla państwa. Jego stosunek do patriotyzmu też był złożony, dlatego w Rosji czyta się napisane przez młodego Tołstoja „Opowiadania sewastopolskie”, a nie jego późne, krytyczne dzieła. Właściwie cały świat zna i podziwia tylko wczesnego Tołstoja – autora „Wojny i pokoju” oraz „Anny Kareniny”, zapominając, że to Tołstoj przed duchowym przewrotem. On sam po tej przemianie miał do swoich powieści stosunek skrajnie negatywny. Uważał je za puste i zbędne. No bo co to za ważne powieści? Jedna jest patriotyczną opowiastką, a druga to historia o tym, jak pewna pani zdradziła swojego męża z gwardzistą. Oczywiście trochę kręcił, zdawał sobie sprawę z literackiej jakości swoich dzieł. Ale tak naprawdę ważne było dla niego tylko to, co napisał po przewrocie duchowym. Niektóre idee późnego Tołstoja w jego czasach wydawały się kompletnie bez sensu. Ale on sam mówił, że za sto lat będą oczywistością.
Jak pan myśli, dlaczego na Zachodzie to Dostojewski jest popularniejszy od Tołstoja?
Nie jestem pewien, czy tak jest. Na listach najpopularniejszych powieści prędzej znajdzie się „Annę Kareninę” niż „Zbrodnię i karę”. Ale to poboczne efekty masowego czytelnictwa oraz ekranizacji prozy Tołstoja. Mój kolega, Igor Wołgogin, badacz autora „Biesów”, uważa, że wiek XX był wiekiem Dostojewskiego, a XXI będzie wiekiem Tołstoja. I coś w tym jest. XX wiek to stulecie abstrakcyjnych pytań o dobro i zło. A Tołstoj jest konkretny – interesuje go rodzina, kobiety, dzieci, umieranie. Idee Tołstoja to praktyczny chrześcijanizm, pojmowany nie jako obrzędy, lecz służenie drugiemu człowiekowi. Poza tym warto mimo wszystko mieć wiarę Tołstoja w świat, który będzie coraz lepszy, coraz odleglejszy od Apokalipsy. Tylko Tołstoj nam pozostał.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).