ANNA DESPONDS: W komentarzach na polskim fanpage’u ARTE widzowie piszą „ARTE po polsku – to cud!”. Czy rzeczywiście stał się cud?
AMÉLIE LEENHARDT: To nie cud, tylko eksperyment i wynik naszej ciężkiej pracy. ARTE to francusko-niemiecki kanał telewizyjny. Naszym celem jest integracja europejska poprzez udostępnianie wysokiej jakości treści audiowizualnych. W zeszłym roku uruchomiliśmy platformy ARTE w języku angielskim i hiszpańskim. Po otrzymaniu dofinansowania z Unii Europejskiej na drugi etap działalności, postanowiliśmy poszerzyć ofertę o polski. Wystartowaliśmy 22 listopada.
Co będziemy mogli zobaczyć?
Obecnie dostępnych jest ponad sto programów, a co tydzień będziemy dodawać nawet 15 godzin kolejnych. Do wyboru są dokumenty, reportaże, publicystyka, ale też koncerty czy seriale dokumentalne. Publikujemy zarówno krótkie, kilkuminutowe formy, jak i dłuższe filmy. Przekrój tematyczny też jest szeroki – od zagadnień politycznych czy społecznych po popkulturę. Jednym z moich ulubionych programów jest seria „Czarna Ameryka”, której narratorem jest francuski pisarz Alain Mabanckou. Polecam też „Wielkie pojedynki sztuki”. W kolejnych odcinkach przedstawiamy rywalizacje, które ukształtowały kanon sztuki, na przykład między Leonardem da Vinci a Michałem Aniołem, czy Van Goghiem a Gauguinem. Mamy też reportaż o Krymie, który może zainteresować wielu odbiorców. Dopiero odkrywamy, co publiczność w Polsce będzie chciała oglądać i jest to dla nas bardzo ciekawe.
Wasze programy dostępne są w internecie, za darmo. Jaka jest różnica między telewizją internetową a tradycyjną? Jak ludzie z niej korzystają?
Można nas oglądać na kilka sposobów: nie tylko w przeglądarce, ale też przez aplikację w nowych telewizorach, wyposażonych w funkcję Smart TV i na urządzeniach mobilnych. Chociaż oferta ARTE in English, ARTE en español i ARTE po polsku jest dostępna jedynie w internecie, to nie pokazujemy samych krótkich form. Jesteśmy medium publicznym i chcemy, żeby widzowie dzięki nam mogli odkrywać też bardziej wymagające treści.
Co wtorek po francusku i niemiecku prezentujemy programy tematyczne. Pokazujemy w nich pogłębione reportaże i filmy dokumentalne, na przykład o cholesterolu, GMO czy ekonomii. Jednym z tytułów, które mogę polecić jest reportaż o przemysłowym chowie zwierząt „I człowiek stworzył krowę”.
ARTE Europe
Kanał kulturalny ARTE nadaje po francusku i niemiecku. Dzięki onlajnowej platformie ARTE Europe telewizja ARTE dostępna jest również po angielsku, hiszpańsku, a od 22 listopada 2016 – także po polsku.
I to się sprawdza? Coraz więcej osób korzysta w pierwszej kolejności z ekranu na telefonie komórkowym, a nie na komputerze, często w biegu.
Jeszcze nie wiemy, jak sprawdzi się aplikacja ARTE po angielsku, hiszpańsku czy polsku – wypuściliśmy ją niedawno. Ale wiemy, że młodsza część naszej publiczności ogląda już w dużej mierze programy w internecie: na komórkach, tabletach, laptopach, a nie przez TV. Poniekąd to właśnie internet pozwolił na stworzenie tego europejskiego projektu – nadawanie w tylu językach w tradycyjnej telewizji nie byłoby raczej możliwe.
Jest to też związane z częstszym korzystaniem z napisów. Dużo młodych osób w ten sposób ogląda na przykład seriale. Również z tego względu takie przedsięwzięcie przed kilkoma laty nie byłoby możliwe.
Jak typowi odbiorcy oglądają telewizję w komórce? Widz z telefonem wsiada do autobusu, włącza podpisy, wyłącza dźwięk i ogląda program ARTE? Czy jednak zakłada słuchawki?
Nie dysponuję danymi na temat tego, czy ktoś ogląda program z dźwiękiem, czy bez. Wiemy tylko, z jakiej wersji językowej korzystał. Ale rzeczywiście zdarza się, że widzowie oglądają telewizję w środkach komunikacji, czy nawet podczas nudnego spotkania. Nie chodzi nam o to, żeby ludzie oglądali programy bez dźwięku, ale cieszymy się, że podpisy się sprawdzają, nawet w takich sytuacjach.
Ale jeżeli już coś oglądać pod stołem podczas nudnego zebrania, to po co sięgać po coś bardziej ambitnego niż filmy z kotkami?
Nie twierdzę, że każdy ogląda coś ukradkiem podczas zebrań! Staramy się łączyć rozrywkę i kulturę. Mamy misję publiczną i chcemy mieć pewność, że nasza publiczność czegoś się nauczy. Przykład programów takich jak wspomniana wcześniej „Czarna Ameryka” pokazuje, że to jest do osiągnięcia.
Czy takie założenie wynika z tego, że ARTE jest nadawcą publicznym? Czy inne telewizje też muszą balansować pomiędzy rozrywką a edukacją?
Bardzo bym chciała, żeby wszyscy nadawcy pokazywali treści, które są nie tylko rozrywkowe, ale też wartościowe. Jako europejski, francusko-niemiecki kanał, jesteśmy w szczególnej sytuacji. Mamy misję: poprzez nasze programy promujemy kulturę, kreatywność i europejską różnorodność.
Zarówno „różnorodność”, jak i „europejskość” ulegają obecnie przeobrażeniom. Obserwujemy zmiany polityczne i społeczne chociażby tu w Polsce, ale i w Wielkiej Brytanii, USA, a w najbliższym czasie być może też i we Francji. Jaka jest rola telewizji w tym kontekście? Czy może jakoś wpływać na rzeczywistość?
Jak najbardziej! W czasach, kiedy wartości, które legły u podstaw powstania kanału ARTE są zagrożone, rozrywka, kultura, edukacja, informacja stają się szczególnie potrzebne.
Angielski, hiszpański, francuski – to języki, którymi mówi się na całym świecie. Niemiecki jest oficjalnym językiem w kilku krajach Europy. A polski jest językiem narodowym. Dlaczego go wybraliście?
Chcieliśmy wyjść poza krąg języków romańskich i być obecni w Europie Środkowo-Wschodniej. Polska to duży kraj i duży rynek. Na razie dysponujemy budżetem do końca 2017 roku, jednak liczymy na kontynuację projektu. Mamy nadzieję, że może wtedy uda się dodać do oferty włoski.
Amélie Leenhardt
Od 2015 roku pracuje w europejskim kanale kulturalnym ARTE, gdzie odpowiada za inicjatywę ARTE Europe. W Paryżu w niezależnej francuskiej firmie produkcyjnej i dystrybucyjnej MK2 zajmowała się programem i marketingiem. W 2012 roku przeprowadziła się do Nowego Jorku, gdzie pracowała w centrum sztuki dokumentalnej UnionDocs i w Tribeca Film Institute jako koordynatorka programowa działu inicjatyw cyfrowych.
Każda z platform językowych jest skierowana do innej widowni i działa w odmienny sposób. ARTE in English oglądają nie tylko osoby z Anglii, Irlandii i Malty, ale też z innych krajów Europy, a nawet z USA. ARTE en español ogląda publiczność w Hiszpanii i Ameryce Południowej. Zdajemy sobie sprawę z tego, że odbiorcami ARTE po polsku będą głównie Polacy. Liczymy jednak, że uda nam się dotrzeć też do polskich społeczności mieszkających w Anglii czy w USA.
ARTE po polsku to nie jedyny wasz eksperyment z napisami. Jak działa Amara?
Amara to platforma, która pozwala na tworzenie podpisów przez fanów. Została stworzona przez Participatory Culture Foundation, organizację pozarządową, która działa na rzecz demokratyzacji i decentralizacji mediów. Z Amary korzysta na przykład TED. Na chwilę obecną udostępniliśmy 20 naszych programów. Chętni widzowie mają możliwość przetłumaczenia ich na inne języki niż te pięć obecnie przez nas używanych. Po sprawdzeniu napisów przez ARTE nowe wersje językowe udostępniane będą na naszym anglojęzycznym kanale na YouTubie. Mamy nadzieję, że dzięki temu eksperymentowi zdołamy dotrzeć do nowych odbiorców. Niektóre z naszych reportaży, na przykład krótkie, 5-minutowe formy na temat streetartu, zostały już przetłumaczone między innymi na włoski, portugalski czy grecki.
W ofercie ARTE po polsku nie ma fabuł.
Dostaliśmy z Unii dofinansowanie na tłumaczenie programów non-fiction. Z pokazywaniem filmów fabularnych zresztą mógłby być kłopot – rodziłoby to problemy związane z prawami autorskimi. Na razie nie myślimy o pokazywaniu fabuł po polsku. Mamy jednak wcześniejsze doświadczenia z wielojęzycznością. Co roku Parlament Europejski wręcza nagrodę LUX. W 2014 roku ARTE wraz z Parlamentem udostępniło online film „Obca” w reżyserii Feo Aladag – zwycięzcę nagrody z 2010 roku, który został przetłumaczony na 24 języki Unii Europejskiej.
Widziałam, że w ramach wieczoru tematycznego w niemiecko-francuskiej telewizji ARTE pokazywany był na przykład film „Yes Meni idą na rewolucję”. Obecnie w ofercie ARTE po polsku dominują telewizyjne formy non-fiction: reportaże, dokumenty, magazyny. Czy planujecie też pokazywanie kreacyjnych, osobistych filmów dokumentalnych – takich, które zdobywają nagrody na międzynarodowych festiwalach?
To, co pokazujemy jest wynikiem naszej pracy redakcyjnej, ale też dostępnych praw do filmów. Na początku roku pokazywaliśmy na przykład krótkometrażowy dokument „Claude Lanzmann: Spectres of the Shoah”, który nominowany był do Oscara i nagradzany na wielu festiwalach.
A co z młodszymi widzami?
Oferujemy pewien wybór treści dla dzieci, ale starszych. Nasi widzowie muszą już umieć czytać, żeby zrozumieć napisy. Wkrótce po polsku będzie dostępny na przykład program „Boskość” opowiadający o religiach świata. Nie mamy jednak informacji na temat wieku i płci osób, która oglądają nasze programy.
Amélie LeenhardtNie trzeba zakładać profilu, żeby korzystać z ARTE po polsku?
Wszystkie rekomendacje, które widać na stronie są generowane na podstawie treści, które wcześniej ktoś oglądał, a nie na podstawie profilu odbiorcy. Staramy się szanować prywatność użytkowników i ograniczać gromadzenie danych.
Dlaczego? Być może wśród odbiorców są osoby, które chciałyby przekazać informacje o sobie, po to, żeby algorytm mógł lepiej dopasować propozycje programów?
Nie chcemy pracować z algorytmami, które rekomendują widzom programy. Zależy nam na tym, żeby odbiorcy wchodząc na naszą stronę, mogli odkryć rzeczy, których się nie spodziewali, do których w innych okolicznościach być może by nie dotarli. Nie chcemy w żaden sposób ograniczać dostępu do treści. Ja sama oczywiście oglądam dużo ARTE, ale też sięgam czasem do Netflixa. Wiem, że Netflix korzysta z bardzo rozbudowanego algorytmu, jednak często jestem rozczarowana jego rekomendacjami. Mamy nadzieję, że uda nam się rozbudzić w naszych odbiorcach ciekawość świata bez pomocy algorytmów.
Grupa ARTE znana jest z innowacji. O waszych produkcjach wykorzystujących nowe media opowiadał „Dwutygodnikowi” Alexander Knetig, redaktor naczelny ARTE Creative. Obecnie ARTE po polsku to responsywna strona i aplikacja, ale czy w planach jest również sięgnięcie po nielinearne formaty?
Na razie nasze innowacje koncentrują się wokół eksperymentu z wielojęzycznością. ARTE en español i ARTE in English wystartowały w zeszłym roku, przy wsparciu niewielkiego zespołu i z ograniczonym budżetem. Naszym celem było udostępnienie 600 godzin programów. Żeby to osiągnąć, skupiliśmy się głównie na linearnych i nieinteraktywnych treściach. W ten sam sposób będziemy rozwijać ARTE po polsku. Mamy jednak nadzieję, że w którymś momencie będziemy mogli udostępnić w naszej europejskiej ofercie innowacje, które powstają w ARTE, w szczególności materiały w technologii 360 stopni. ARTE wypuściło swoją aplikację 360 i jest w niej dostępnych dużo różnorodnych treści. W okularach VR można na przykład zanurzyć się w tryptyk Boscha „Kuszenie św. Antoniego”. Mamy też serię „Art Stories 360”, dzięki której można przenieść się do zamku Fontainebleau czy innych wspaniałych miejsc. Te treści już teraz dostępne są po angielsku dla międzynarodowej publiczności. Bardzo byśmy chcieli, by pewnego dnia były one również dostępne w naszej polskiej ofercie.
Czy ARTE po polsku oznacza więcej koprodukcji z polskimi twórcami?
ARTE po polsku jest projektem związanym z dystrybucją, nie z produkcją. Tak samo nie produkujemy programów specjalnie dla ARTE in English czy ARTE en español, tylko korzystamy z tego, co powstaje w innych oddziałach naszej grupy. ARTE wchodzi w koprodukcje z różnymi krajami. 85 procent naszych programów jest produkcji europejskiej, z czego połowa powstała poza Niemcami i Francją.
Ale z publiczną telewizją polską ARTE nie produkuje?
Rzeczywiście na początku 2016 roku ARTE zawiesiło współpracę z TVP, z którą współpracowaliśmy od 2001. Było to związane z przyjęciem ustawy medialnej w grudniu 2015 roku. Produkowaliśmy i produkujemy programy z innymi polskimi firmami.
Co się stanie, jeśli Unia Europejska się rozpadnie?
Nie rozpadnie się! Prawdopodobnie będzie się zmieniać. Wierzę w to nie tylko jako osoba, która pracuje nad europejskim projektem w ARTE, jako córka Francuzki i Niemca, ale jako Europejka.