Jurij Drużnikow miał dwadzieścia siedem lat, i nic nie zapowiadało, że w przyszłości zostanie pisarzem i wykładowcą historii Rosji i ZSRR, gdy w lutym 1961 roku jego matka przyniosła do domu maszynopis powieści o bitwie pod Stalingradem i o losach inteligenckiej rodziny wplątanej w tryby Wielkiej Historii.
Drużnikow pochłonął powieść w dwa dni i doznał szoku, podobnego do tego, jaki kilkanaście lat później przeżył, czytając „Archipelag GUŁag”. Jego matka nie wiedziała, kim jest autor monumentalnego fresku o świecie dwudziestowiecznych totalitaryzmów, o kazamatach NKWD, o hitlerowskich i radzieckich obozach, o „pędzonym na masowym ubój” narodzie żydowskim i milionach Ukraińców skazanych przez Stalina na śmierć głodową w czasach przymusowej kolektywizacji.
Arcydzieło na wieszaku
Również Drużnikow nie był pewien, kim jest autor, bo w maszynopisie zabrakło strony tytułowej. Właściwości stylu i motywy znane mu z powieści „Za prawoje dieło” skłoniły go do podejrzeń, że musi nim być Wasilij Grossman, którego znał osobiście oraz podziwiał jako humanistę i człowieka niebywałej prawości.
Nie mylił się, bo wkrótce w mieszkaniu znajomej, która pożyczyła jego matce powieść, pojawił się jej autor, prosząc o zwrot maszynopisu. Towarzyszyli mu oficerowie KGB. Razem z nimi Grossman zapukał także do innych znajomych, którzy posiadali kopie „Życia i losu”. KGB skonfiskowała wszystkie egzemplarze powieści, co do której nieliczni czytelnicy byli pewni, że jest to arcydzieło na miarę „Wojny i pokoju”. Zaszczuty i upokorzony Grossman rozchorował się na gruźlicę i zmarł cztery lata po tym, jak złożył powieść w moskiewskim wydawnictwie, a redaktorzy donieśli o niej organom bezpieczeństwa wewnętrznego. Ilja Erenburg, jego przyjaciel z frontu II wojny, zawsze powtarzał, że Grossman był naiwny politycznie…
Cała Moskwa wiedziała, że nie ocalała ani jedna kopia „Życia i losu”, bo KGB konfiskowała nawet kalki maszynowe, które służyły do powielania arcydzieła Grossmana. A jednak jedna kopia uratowała się dzięki roztargnieniu znajomego pisarza, który torbę z maszynopisem powiesił na wieszaku w swojej daczy, po czym o niej zapomniał, a do torby zajrzał dopiero po latach. Podobno maszynopis „Życia i losu” skopiował Andriej Sacharow, dysydent, laureat pokojowej Nagrody Nobla i twórca radzieckiej bomby wodorowej, a na Zachód przemycił powieść pisarz Władimir Wojnowicz. „Życie i los” wydano na Zachodzie w 1980 roku.
Fizyką jądrową zajmował się również Wiktor Sztrum, jeden z bohaterów „Życia i losu”. Na marginesie warto się zastanowić, w jakim stopniu nad losem Sacharowa zaciążyły dylematy moralne Sztruma, którego gnębią wątpliwości, czy swoimi badaniami powinien służyć totalitarnemu monstrum…
Wasilij Grossman, „Życie i los”. Przeł.
Jerzy Czech, W.A.B., Warszawa, 872 strony,
w księgarniach od 29 kwietnia 2009A więc był Żydem
Kim był Grossman, jakie było jego życie i jego los? Dlaczego wbrew radom Maksyma Gorkiego, by pisał zgodnie z prawdą partii komunistycznej (do której nie wstąpił, choć w swoim czasie podziwiał Lenina), nawet jako młody człowiek wierzył, że istnieje inna prawda niż partyjna?
Jego nazwisko nie jest w Polsce nieznane, bo w 1951 roku wydano u nas powieść „Naród jest nieśmiertelny”, a przed kilkunastu laty inną, „Wszystko płynie” – o sprowokowanym przez Stalina ukraińskim Wielkim Głodzie. Niedawno zaś wyszła jego biografia autorstwa Antony’ego Beevora i Luby Winogradow pt. „Pisarz na wojnie. Wasilij Grossman na szlaku bojowym Czerwonej Armii 1941–1945”. Niewielu jednak polskich czytelników zdaje sobie sprawę, że Grossman należy do największych prozaików rosyjskich XX wieku. Warto więc przypomnieć najważniejsze fakty z jego życia, co ułatwi lekturę „Życia i losu”, a przy okazji pozwoli zrozumieć, jak trafna była uwaga Drużnikowa, że tą epopeją Grossman pogrzebał literaturę radziecką.
A więc Grossman – parafrazując zdanie pewnego znawcy twórczości Kafki – był Żydem. Podobnie jak Karl Erich Grozinger możemy pytać, czy ma to jakieś znaczenie?
Urodził się w 1905 roku w Berdyczowie. Jego rodzice byli zasymilowanymi Żydami. Ojciec należał do mienszewików, do partii, która przed rewolucją weszła w konflikt z bolszewicką partią Lenina. Po rewolucji Grossman studiował chemię w Moskwie, w latach trzydziestych mieszkał zaś w Kijowie, a był to czas kolektywizacji i Wielkiego Głodu, który pochłonął życie siedmiu milionów mieszkańców Ukrainy. Wkrótce zadebiutował jako prozaik.
Seria nowy kanon
Publikacją „Życia i losu” Grossmana wydawnictwo W.A.B. inauguruje serię wydawniczą „nowy kanon”. Celem serii jest poszerzenie obowiązującego kanonu klasyki literackiej, spojrzenie na niego z nowej, współczesnej perspektywy. Przedsięwzięcie jest realizowane we współpracy z redakcją „The New York Review of Books”, która od 10 lat prowadzi podobną serię. W 2009 roku, oprócz książki Grossmana, ukaże się m.in. „Czyste, nieczyste” Colette i „Nieznane arcydzieło” Balzaca.
Zawód reporter
Jego wczesne utwory spełniały wymagania socrealizmu, ale Grossman nie był fanatycznym wyznawcą jedynej dopuszczalnej w ZSRR doktryny literackiej, stąd ostrzeżenie Gorkiego, by nie zapominał o prawdzie partyjnej.
Podobno Stalin niechętnie wypowiadał się o jego wczesnych utworach, i nic w tym dziwnego, bo Grossman nie bił pokłonów przed – by przywołać Mandelsztama – „kremlowskim góralem”. Respektując niektóre zasady socrealizmu, próbował pisać o skomplikowanych wyborach, jakich człowiek dokonuje w czasie rewolucji. Jego bohaterowie pozostają żywymi ludźmi, co zapewniło mu uznanie np. Michaiła Bułhakowa.
Grossman uniknął represji w czasach wielkich czystek, choć zapłacił za to wielką cenę, bo w szczytowym momencie terroru musiał podpisać list potępiający starych komunistów sądzonych w procesach pokazowych. W finale „Życia i losu” w podobnej sytuacji znajdzie się Wiktor Sztrum, w którego żyłach również płynie żydowska krew.
I tu zbliżamy się do chwili przełomowej w życiu pisarza, a zarazem przełomowej dla milionów Żydów, dla komunistycznej Rosji, wreszcie – jak dowodzi Grossman w „Życiu i losie” – dla przyszłości człowieka jako takiego.
Gdy w czerwcu 1941 roku Hitler napadł na stalinowską Rosję, Grossman zgłosił się do Armii Czerwonej i został frontowym korespondentem pisma „Krasnaja Zwiezda”. Przeszedł z Armią Czerwoną cały jej szlak bojowy, a służbę frontową zakończył w 1945 roku w Berlinie.
Był reporterem niezwykłym. Nie pisywał peanów o geniuszu strategicznym Stalina i generałów, lecz o prostych żołnierzach, to oni bowiem byli bohaterami wojny. Pisał o zbrodniach popełnianych przez hitlerowców, ale także o zbrodniach czerwonoarmistów. Żołnierze go uwielbiali, choć – jak piszą Beevor i Winogradowa – nie zapominali, że jest Żydem z Moskwy. Jako korespondent został skierowany do oblężonego przez Niemców Stalingradu.
Bitwa o Stalingrad stanie się zwornikiem „Życia i losu”. Powieść ma kilka niezrównanych scen batalistycznych, lecz nie jest to tradycyjna historia z okopów i ze sztabów. Wojna jest dla pisarza pretekstem do stworzenia wielkiego traktatu o naturze człowieka i naturze totalitaryzmu, brunatnego i czerwonego, które przyglądają się sobie niczym w lustrze, traktatu o wolności i zniewoleniu.
W cieniu Holocaustu
Powojenne losy Grossmana pokazują, co znaczyło być Żydem w stalinowskim państwie totalitarnym.
Od 1942 roku wraz z Erenburgiem działał w Żydowskim Komitecie Antyfaszystowskim, który miał mobilizować Żydów z całego świata do walki z faszyzmem i dokumentować Zagładę. Jako pierwszy pisarz rosyjski – a może nawet pierwszy na świecie – podjął temat Holocaustu, pisząc dla „Krasnoj Zwiezdy” o mordzie popełnionym przez Niemców w kijowskim Babim Jarze, o zagładzie Żydów z Berdyczowa, w której zginęła także jego matka. Gdy Armia Czerwona wkroczyła do Polski, pisał o Majdanku, o getcie warszawskim i łódzkim. Jego reportaż „Piekło Treblinki” cytowano w procesie norymberskim.
Jeszcze podczas wojny opublikował kilka książek poświęconych zmaganiom z faszyzmem, ale nie mógł w nich rozwodzić się o Holocauście. Stalin podsycał wśród Rosjan nastroje antysemickie i nie pozwalał pisać o wyjątkowości Zagłady. Po wojnie w ZSRR zapanowała histeria antysemicka i tylko śmierć tyrana zapobiegła ostatecznemu rozwiązaniu kwestii żydowskiej, o czym Grossman wprost pisze w „Życiu i losie”.
Grossman i jego towarzysze z Żydowskiego Frontu Antyfaszystowskiego stali się celem ataków propagandy stalinowskiej. Niektórzy z nich, jak wspomniany w „Życiu i losie” aktor Sołomon Michoels, zostali zamordowani. Grossman miał być przesłuchiwany w 1952 roku, ale wydał właśnie powieść „Za prawoje dieło” („Za słuszną sprawę”), w której za radą przyjaciół wspomniał o wiekopomnych zasługach Ojca Narodów. Za tę powieść, zdaniem współczesnych krytyków rosyjskich zachowującą jedynie pozory dzieła socrealistycznego, otrzymał Nagrodę Stalinowską, dzięki której ocalił życie.
Stalin zmarł rok później. Od Grossmana i tysięcy Żydów rosyjskich oddaliło się widmo Łubianki, rozstrzelania lub Kołymy. Zapewne właśnie wtedy Grossman rozpoczął pracę nad dziełem swego życia…
Komunałki, okopy, wagony
Akcja „Życia i losu” rozgrywa się pomiędzy listopadem 1942 roku a styczniem 1943 roku w okopach i piwnicach Stalingradu, w niemieckich i radzieckich obozach koncentracyjnych, w getcie w Berdyczowie, w bydlęcych wagonach, w których transportowano Żydów do komór gazowych, w samych komorach wreszcie, na Łubiance, na stepach Kałmucji i w zatłoczonych mieszkaniach Kujbyszewa i Kazania, gdzie schronili się ewakuowani mieszkańcy Moskwy.
Bohaterami są prości czerwonoarmiści i ich dowódcy, ale także żołnierze Wehrmachtu. Są też nimi starzy rewolucjoniści i kominternowcy, anarchiści z arystokratycznym rodowodem, tołstojowscy, którzy wierzyli, że rewolucja zaprowadzi Królestwo Boże na ziemi; żydowskie dzieci i ich oszalałe ze zgrozy matki, proste chłopki z kołchozów i moskiewskie inteligentki, esesmani i czekiści z Łubianki, kryminaliści z gułagu i kaci z Sonderkommando. Pojawiają się postaci historyczne: Stalin, Hitler, Eichmann i gen. Paulus.
Bohaterowie rozmyślają i dyskutują o zbrodniach popełnionych w imię rewolucji, o wielkich religiach i człowieczeństwie, o Dostojewskim, Czechowie i socrealizmie. Jedni pragną służyć wolności, inni poświęcają swoje życie zniewalaniu człowieka. Ich umysły zaprząta także codzienność: czym nakarmić głodne dziecko, czym ogrzać mieszkanie, jak ustrzec się przed donosem sąsiadów, jak się bronić podczas zebrania partyjnego, na którym przyjdzie im wyrzec się ideałów i złożyć samokrytykę.
„Życie i los” ukazuje tragedie i dylematy moralne, przed jakim postawiona została ludzkość w XX wieku. To wiwisekcja natury hitlerowskiego i stalinowskiego totalitaryzmu, pomiędzy którymi Grossman stawia znak równości, co – odkąd w latach pieriestrojki wydano w Moskwie „Życie i los” – wywołuje namiętne emocje rosyjskich czytelników.
Ludzka natura w tyglu przemocy
Losy bohaterów powieści pozwalają pisarzowi twierdzić, że „Przemoc totalitarnego państwa jest tak wielka, że przestaje być środkiem i zmienia się w obiekt mistycznego, religijnego uniesienia”. Grossman przenika w dusze katów, fanatyków, donosicieli, oskarżycieli w stalinowskich procesach, ludzi, którzy wyśmiewali konających z głodu Ukraińców lub gnali Żydów do komór gazowych, ale i tych, którzy nie splamili się krwią bliźnich, lecz biernie przyglądali się ich procesom sądowym czy transportom do komór gazowych. Pisarz krąży wokół kwestii, czy natura ludzka zmienia się w tyglu totalitarnej przemocy i czy człowiek poddany władzy molocha wyzbywa się pragnienia wolności.
„Życie i los” to powieść o wojnie. Jednak największa batalia w niej przedstawiona nie toczy się w okopach Stalingradu, lecz w duszy człowieka, choćby żołnierza Wehrmachtu, dla którego klęska staje się początkiem uczłowieczenia. Ale jaką gorycz musiał czuć Grossman, pisząc, że zwycięstwo pod Stalingradem oznaczało dla obywateli ZSRR koniec wolności, panującej w oblężonym Stalingradzie i w ogarniętej wojną Rosji, a tym samym kontynuację ich odczłowieczania i zamieniania w niewolników. Jaką gorycz czuł, widząc, jak ludzie, o których odwadze pisał w reportażach z frontu, nazajutrz po zwycięstwie nad faszyzmem – o czym wspomina w powieści – rozpoczęli eksterminację Czeczenów i Tatarów krymskich, a później tłumili powstanie węgierskie!
Gorycz mieszała się ze świadomością, że człowiek jest grzeszny, co wyraził w finale „Życia i losu”. Sam też przyznawał się, że jest istotą grzeszną, tak samo jak jego bohaterowie, choćby tak bliski mu Sztrum, który, podobnie jak Grossman, nie uratował swojej matki (a obaj mogli to uczynić!) od śmierci w getcie…
Drużnikow w swoich wspomnieniach „Ja rodiłsja w oczieriedi” („Urodziłem się w kolejce”) powiada , że „Życie i los” jest polemiką z powiedzeniem Gorkiego „Człowiek – to brzmi dumnie” i że Grossman był Wielkim Sceptykiem. Czy miał rację?
„Życie i los”, a także życie i los autora powieści, świadczą o tym, że człowieka można upokorzyć, odebrać mu wolność i życie, ale totalitaryzm nie wykorzeni w nim pragnienia wolności, nie pozbawi go moralności i sumienia.
Myśląc o Grossmanie, Sołżenicynie czy Pasternaku i o wielu innych pisarzach rosyjskich żyjących w świecie totalitarnym, można powtórzyć za jednym z bohaterów „Wojny i pokoju”: „Ho, ho, pisali – nie próżnowali!”.