Kolej, panorama i zupka instant
Gustavo Pacheco / CC BY-NC-ND 2.0

11 minut czytania

/ Media

Kolej, panorama i zupka instant

Maciej Topolski

Fotografia społecznościowa nie jest tylko zjawiskiem wizualnym – przekonuje Nathan Jurgenson w „Fotce”. To wielowymiarowe medium domagające się przemyślenia, jak dzisiaj podróżujemy, kształtujemy swoje tożsamości, tworzymy politykę, doświadczamy codzienności

Jeszcze 3 minuty czytania

Pierwsza metafora – kolej. Powstała w Wielkiej Brytanii, na trasie zwanej Linią Kraba i Pobrzeżka, między 25 marca i 1 listopada 1834 roku, kiedy wydano pierwsze na świecie „bilety okresowe”. Bilety kosztowały dwie gwinee, a pociąg osiągał prędkość 48 km/h. Prędkość wystarczającą, żeby pasażerowie patrzący zza szyby widzieli świat jako gładki, przewidywalny i dający się łatwo konsumować.

Druga metafora – panorama. Na przykład w Hadze. Tam Hendrik Willem Mesdag, jego żona Sientje van Houten oraz kilku studentów malarstwa w zaledwie cztery miesiące 1881 roku namalowali cylindryczną panoramę, zwaną cykloramą. Obraz rozpięty pod kopułą specjalnie zaprojektowanego budynku jest ogromny, liczy 14 metrów wysokości i 120 metrów długości. Punkt widokowy stanowi wieżyczka, na którą wchodzi się krętymi schodami, a otacza ją sztuczna plaża z niby-to-porzuconymi przedmiotami. Buty, drewniane krzesełko, sieć. Dalej rozciąga się malowidło przedstawiające XIX-wieczną Hagę i wioskę rybacką Scheveningen. Zwiedzający opierają łokcie na balustradzie i przyglądają się obrazowi, jak gdyby stąd mogli zobaczyć wszystko, jakby mieli przed sobą cały świat.

Metafora trzecia – zupka instant. Pojawiła się zaraz po II wojnie światowej w Japonii, gdzie Momofuku Ando natknął się na długą kolejkę ludzi, którzy czekali w zimną noc na świeżo ugotowany ramen. To wtedy wpadł na pomysł stworzenia zupki błyskawicznej, gotowej do spożycia już po dwóch minutach od dodania do niej wrzącej wody. Firma Nissin Foods wprowadziła ją na rynek 25 sierpnia 1958 roku pod nazwą Chikin Ramen. Początkowo produkt funkcjonował jako dobro luksusowe, z czasem – po zmianie metod produkcji, pod nowymi nazwami i w nowych opakowaniach – stał się popularny na całym świecie. Zupkę instant uznaje się za jedno z największych japońskich wynalazków XX wieku.

Nathan Jurgenson „Fotka. O zdjęciach i mediach społecznościowych”. Przeł. Łukasz Zaremba, Karakter, 176 stron, w księgarniach od października 2021Nathan Jurgenson „Fotka. O zdjęciach i mediach społecznościowych”. Przeł. Łukasz Zaremba, Karakter, 176 stron, w księgarniach od października 2021

Wymienione metafory obejmują dokładnie okres powstania, popularyzacji oraz rozwoju technologii fotograficznej (pierwszą dagerotypię przedstawiającą ludzi zrobiono w 1838, pierwsze zdjęcie cyfrowe natomiast w 1957 roku). I perfekcyjnie charakteryzują to, jak funkcjonuje dzisiaj fotografia społecznościowa, umożliwiająca potencjalne widzenie całego świata (panorama), który pojawia się na ekranie w sposób błyskawiczny (jak zupka instant) i w tym samym niemal czasie znajduje swoją publiczność, jest konsumowany i zastępowany kolejnym (jak widok za oknem pociągu).

Cyfrowy dualizm

Książkę Nathana Jurgensona „Fotka. O zdjęciach i mediach społecznościowych” słusznie porównuje się do słynnego eseju „O fotografii” Susan Sontag. Od wydania zbioru esejów amerykańskiej krytyczki i pisarki minęły jednak 44 lata, co w przypadku fotografii – której historia, jak twierdzi Joanna Żylińska w książce „Nonhuman Photography”, może być opisywana wyłącznie w kategoriach wzrastającej płynności, stawania się szybszą i szybszą – oznacza nastanie zupełnie nowej epoki. Książka Jurgensona, socjologa pracującego dla Snapchata, organizatora międzynarodowej konferencji Theorizing the Web, redaktora pisma „Real Life”, stanowi propozycję nowego języka do opisania, czym fotografia jest dzisiaj, jak działa i w jaki sposób zdominowała każdą dziedzinę życia zachodnich społeczeństw. Jurgenson pisze: „Zrozumienie naszego świata społecznego wymaga dziś zrozumienia wszechobecności cyfrowej komunikacji i mediów społecznościowych, te zaś ustanawiane są przez obrazy, które tworzymy i publikujemy. Każda współczesna teoria społeczna powinna być po części również teorią mediów społecznościowych, a ta z kolei po części teorią fotografii społecznościowej”.

Czym jest fotografia społecznościowa? Mówiąc najprościej: cyfrowym zdjęciem, które wykonywane jest smartfonem i publikowane niemal w tym samym czasie w social mediach, takich jak Facebook, Instagram czy Flickr. Nowatorstwo refleksji amerykańskiego badacza polega przede wszystkim na uznaniu, że podstawową rolą fotografii jest komunikacja, czyli przekazywanie – transmitowanie, oferowanie, udostępnianie – zdjęć „dziejącej się chwili”, ukazujących „w czasie bieżącym” twój widok, twoje doświadczenie, twoją wyobraźnię. Przykłady? Chcesz zapytać partnera, narzeczoną lub mamę, którą śmietanę do zupy masz kupić – zamiast opisu robisz fotografię, wysyłasz, dostajesz odpowiedź. Polityk potrąca przechodnia na pasach – jesteś na miejscu, robisz zdjęcie, udostępniasz je telewizji lub gazecie, obraz zaczyna krążyć, oddziaływać.

Tak rozumiana fotografia przestaje być autonomicznym obiektem, obrazem-przedmiotem, który jest podporządkowany regułom artystycznym, a więc i ocenie (bo jak ocenić zdjęcie śmietany?). W ten sposób Jurgenson ucina niekończące się dyskusje dotyczące tego, czy ten obraz jest dobry i czy przypadkiem nie upublicznia się „zbyt wielu błahych zdjęć”. A przewiduje się, że w 2021 roku na całym świecie zrobionych zostanie 1,4 biliona fotografii. Większość z nich nie jest i nie będzie ani ciekawa, ani wyjątkowa.

Pewnie z tego powodu w książce nie zostały umieszczone żadne zdjęcia, czy to urozmaicające wywód, czy stanowiące ilustrację. Jedynym zdjęciem – choć lepiej będzie powiedzieć: „obrazem” – jest dowcipna i krytyczna okładka polskiego wydania książki. Oto w tle widać kilka ziemniaków, z których jeden staje się ananasem, widocznym w różowym kwadracie i emanującym światłem. Być może okładka stworzona przez Wojtka Janikowskiego ma oddawać sposób, w jaki fotografia społecznościowa przemienia surową i błahą rzeczywistość w przyciągający uwagę spektakl (i nieciekawy obiekt – w luksusowy produkt), który służy powszechnej konsumpcji – w społeczeństwie wizualnym, gdzie produktami są przedmioty, tak samo jak i ludzie, ich idee, doświadczenia czy wrażenia.

Nathan Jurgenson w swojej książce nie podejmuje jednak krytyki fotografii społecznościowej. Zamiast tego próbuje zrozumieć rolę, jaką odgrywa ona w kulturze. Właśnie do tego jest mu potrzebny termin „cyfrowy dualizm” (digital dualism), za pomocą którego określa zbiór fałszywych przekonań dotyczących rozdzielności rzeczywistości onlineoffline: „przeżywana przez nas rzeczywistość jest efektem ciągłego i obustronnego przenikania się oflajnu i onlajnu. Sieć w ogóle nie odróżnia się od rzeczywistości – obejmuje prawdziwych ludzi z prawdziwymi ciałami, historiami, celami i sposobami działania”. Mówiąc nieco inaczej: ziemniaki są prawdziwe, ananas też jest prawdziwy.

Tomcia Palucha

Wystarczy włączyć Instagram i w ciągu 15 sekund zobaczyć jakieś dziewczyny pozujące na Sheep Meadow w Nowym Jorku, świeżo zrobione paznokcie gdzieś na Śląsku, znajomą jedzącą obiad z babcią w Warszawie, wytatuowanego gościa pod palmą w mieście Jepara, modernistyczną klatkę schodową w Krakowie i jeszcze, jakby tego było mało, Magdę Mołek w Rzymie. Z jaką prędkością podróżuje się w ciągu 15 sekund przy pomocy telefonu? Jak wielką – przyprawiającą o zawrót głowy – przestrzeń między Śląskiem, Krakowem, Nowym Jorkiem, Jeparą i Rzymem przebywa się, przesuwając wyłącznie kciukiem po ekranie? Kim się jest jako – jednocześnie – widz panoramy, pasażer pociągu i wygłodniały konsument?

W 2012 roku Michel Serres wydał niewielkich rozmiarów esej zatytułowany „Petite Poucette”. Tekst – określany „listem miłosnym do generacji usieciowionej”, napisany przez ponad 80-letniego wówczas filozofa, jednego z najwybitniejszych współczesnych myślicieli – zdawał sprawę ze zmian zachodzących dzięki nowym technologiom, zmian w rozumieniu języka, informacji, wiedzy, czasu, przestrzeni czy komunikacji. Tytuł nawiązuje do bajki Charles’a Perraulta „Tomcio Paluch”, filozof przemianował jednak głównego bohatera na bohaterkę, podkreślając tym samym rolę kobiet w nowym społeczeństwie, wciąż zdominowanym przez „aroganckich i słabych” mężczyzn, ale również wskazując na palce dłoni (tak naprawdę na duży paluch, kciuk) jako tę część ciała, dzięki której nawiguje się w nowej rzeczywistości.

Przypominam o tym przy okazji książki Nathana Jurgensona, ponieważ stworzenie fotografii nigdy dotąd nie było tak proste i intuicyjne. Jak stwierdza autor, potrzeba zaledwie „kilku ruchów palcem”, żeby obraz powstał i został udostępniony „innym do konsumpcji na całym świecie”. Smartfon stał się więc z jednej strony przedłużeniem ręki. Bo kto dzisiaj nie śpi ze smartfonem przy łóżku? Nie nosi go w kieszeni spodni, tuż przy skórze? Nie sprawdza dziesiątki, a nawet setki razy w ciągu dnia? Z drugiej strony sprowadził różnorodne sposoby uczestnictwa w świecie i kształtowania go do ruchów kciuka po ekranie. Oczywiście, książka „Fotka” Nathana Jurgensona może służyć jako punkt wyjścia do dyskusji o wizualnej fiksacji zachodniego społeczeństwa, która zaczyna się w renesansie i trwa do dzisiaj, zintensyfikowana przez smartfony i media społecznościowe. Zarazem jednak może stanowić początek refleksji nad splotem technologii i ciała, która objawia się nie tylko zniesieniem – bez względu na to, czy fałszywego czy nie – podziału na onlineoffline, ale również zmianą „charakteru” fotografii. Ta przestaje być wyłącznie zjawiskiem wizualnym, a staje się wielowymiarowym medium domagającym się przemyślenia tego, jak dzisiaj podróżujemy, kształtujemy swoje tożsamości, patrzymy, tworzymy politykę, doświadczamy codzienności i innych.

Dzisiaj fotografii?

Książka Nathana Jurgensona ukazuje się w Polsce po dwóch latach od wydania oryginału. W porównaniu ze słynną publikacją Susan Sontag czy wydaną w 1980 roku „La chambre claire. Note sur la photographie” Rolanda Barthes’a jest to czas nadzwyczaj krótki. W przypadku zdjęć jednak – podobnie jak w odniesieniu do każdego rodzaju software’u – niesłychanie długi. Jurgenson twierdzi: „To, jak widzimy, co widzimy, co znaczy widzialność i niewidzialność społeczna, zmienia się dziś tak szybko jak we wczesnych latach istnienia fotografii”. Kiedy więc autor „Fotki” mówi o „dzisiaj” fotografii społecznościowej, staje się ono w tym samym momencie przedawnione, anachroniczne jak wszelkie próby dokumentacji doświadczenia, do których nieustannie zachęcają social media.

W wydanej przez Karakter publikacji nie znajdziemy, jak słusznie zauważył Witek Orski, krytycznej refleksji dotyczącej mediów społecznościowych, które przyczyniły się do stworzenia najbardziej demokratycznej, używanej na całym świecie formy fotografii w historii, a zarazem jednego z „najbardziej niedemokratycznych mechanizmów politycznych” działających za sprawą marketingu i inwigilacji.

To właśnie social media przemieniają panoramę w panoptikum, a Tomcię Paluchę w Narcyzkę, która nieustannie zarządza swoim wizerunkiem, jest wymuskaną, pełną obaw i pochłoniętą sobą jednostką, która od pożywnej zupy woli zalewany wrzątkiem makaron z torebki. Zresztą awaria serwisów Facebook i Instagram z początku października, uniemożliwiając kontakt miliardom ludzi na świecie, pokazała jednocześnie, jak błyskawicznie fotografia społecznościowa może rozpłynąć się w powietrzu. Albo zostać zastąpiona kolejnym wynalazkiem, domagającym się nowszego języka opisu. Być może jeszcze dzisiaj.