Fronty
Saszko Brama i Maria Jasinska / fot. arch. prywatne S. Bramy

16 minut czytania

/ Obyczaje

Fronty

Marta Kacwin-Duman

Ukraińcy, z zaciętością, wściekłością, przepełnieni chęcią zemsty, wśród zgliszcz i ruin tworzą normalność dla nowego ukraińskiego społeczeństwa. W plenerach malują nowe pejzaże, organizują wystawy, aukcje, wyjeżdżają w trasy koncertowe

Jeszcze 4 minuty czytania

Codzienność wojny, w jakiej od ponad dwóch miesięcy żyją Ukraińcy, sprawiła, że musieli oni wypracować nowe mechanizmy przetrwania i swojego istnienia – wymyślić siebie na nowo. Ktoś chwycił broń do ręki i ruszył do okopów, ktoś zaczął pomagać w szpitalach i domach opieki, ktoś podjął walkę w wojnie informacyjnej.

W szeregu wolontariuszy ustawili się również pisarze, artyści sztuk wizualnych, teatru, literatury, naukowczynie, krytycy, menedżerki kultury. Niemal wszyscy znani mi, czy to osobiście, czy przez twórczość, ukraińscy działacze kulturalni dzielą swoje życie na okres „przed” i „po” 24 lutego. „Po” nie określają się już wyłącznie jako ludzie kultury. Zjednoczeni wokół idei wolnego i demokratycznego państwa, gotowi są, mimo rakiet bombardujących ich najbliższe okolice, mimo możliwości wyjazdu oferowanych przez zagraniczne instytucje, walczyć na miejscu, bo – jak pisze jeden z nich, Serhij Żadan – „nie mamy gdzie iść, to nasz dom, będziemy go bronić”.

Działania

Żadan to już niemal człowiek instytucja, rodzaj gwiazdy rocka na wojennej mapie Charkowa, a nawet całej Ukrainy. Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli współczesnej literatury ukraińskiej porzucił pióro, odmówił ucieczki i zaangażował się w pomoc swojemu miastu i państwu. Nie jest on jednak przypadkiem odosobnionym, podobnie działają inni pisarze, poeci, muzycy.

A jeśli ktoś się jeszcze nie zorientował, status poety w Ukrainie jest zupełnie inny od tego, który znamy z własnego podwórka. Poeta to autorytet, ten, kto odpowiada na pytania egzystencjalne, gromadzi na spotkaniach setki wielbicieli i trafia do setki najbardziej wpływowych Ukraińców (jak Oksana Zabużko). Kto choć raz wpadł na Noc Poezji w ramach Forum Wydawców we Lwowie, nigdy nie zapomni tego przeżycia.

I ci właśnie współcześni „wieszcze narodu” zakasali rękawy i pokazali, jak w praktyce wykorzystać autorytet moralny i popularność. Pisanie, tłumaczenie, śpiewanie zastąpili wolontariatem na rzecz społeczeństwa ukraińskiego. Uznali, że więcej zrobią dla siebie i kraju, jeśli pomogą przepakować pomoc humanitarną, znaleźć lokum uciekającym (Andrij Liubka), kupią sprzęt dla wojska (Serhij Żadan, Kateryna Kalytko) czy wreszcie sami zasilą szeregi, czy to armii (bracia Kapranow), czy obrony terytorialnej (Artem Czech, Światosław Wakarczuk, Antonina Romanova).

Pracownicy kultury dołączyli do lokalnych struktur społecznych – lub nawet sami je zainicjowali – w pierwszych dniach wojny, gdy władza centralna dopiero się organizowała. Oni jednak byli w kontakcie „tu-teraz-natychmiast”, potrafili oszacować siły własne i wroga, wskazać potrzeby i braki, organizować ewakuacje, zakup potrzebnej broni, leków, dystrybucję żywności. Na wiele z inicjatyw brakowało środków finansowych, ale tutaj zadziałał autorytet nowych wolontariuszy – ich rozpoznawalność medialna, zarówno ta lokalna, jak i w wielu przypadkach międzynarodowa, ich brak powiązań ze strukturami systemu państwa, aparatem korupcyjnym, wiedza o charakterze ich działań czy po prostu zwykłe ludzkie przekonanie o ich uczciwości, na które pracowali latami. Nierzadko wpłat dokonywano po prostu na prywatne konta bankowe.

Słowa

„Wojna to nie czas dla literatury”, pisał w „Dwutygodniku” Andrij Lubka. To jednak nie do końca prawda. Oczywiście, działania siłowe i pomocowe są priorytetowe i takie sprawy jak sztuka i kultura schodzą w obliczu wojny na dalszy plan. Jak jednak słusznie zauważyła w jednym ze swych facebookowych wpisów Kateryna Kalytko: „z wierszami jest tak, że nie pojawiają się, kiedy chcesz, nie można ich również zatrzymać, nawet jeśli wojna i nie ma czasu. Wiersze nie pytają, czy są stosowne”. Tym bardziej że sama poezja to też rodzaj broni. W wierszach jest przestrzeń na wsparcie moralne, postawienie barykady, pokazanie okrucieństwa wojny, ale i jej ludzkiego i osobistego wymiaru.

W wiersze ubierają więc nową rzeczywistość wojenną liczni ukraińscy poeci: Mariana Kozulina, Kateryna Babkina, Kateryna Kalytko, Ołeksandra Kovaliova, Lina Kostenko, Ołeksandr Irwaneć, Jurij Andruchowycz. Na Facebooku możemy obserwować toczącą się wojnę na żywo, za komentarz mając wpisy i posty czołowych postaci ukraińskiej literatury. Poetyckość ich wypowiedzi dotyka czułych punktów i boli czasem o wiele bardziej niż niejeden reportaż czy zdjęcie starające się uchwycić sytuację w Ukrainie.

To wiersze z dużą jasnością przekazu i proste w formie. Nie wszystkie są wybitne i zostaną zapamiętane przez kolejne pokolenia. Nie wszystkie też muszą. Ważne jest uchwycenie emocji i tego, co tu i teraz. Choć czasem kontekst poszerza się, jak na przykład u Jurija Andruchowycza, gdy ten odczarowuje przeszłość i do ukraińskiej melodii z 1919 roku dodaje słowa:

Powstań, powstań, narodzie mój
I weź do ręki broń
Za Ukrainę w święty bój
W śmiertelnej walce płoń
Powstań, powstań, narodzie mój. I ty pod okupantami
Ma ziemio zawsze płoń.

Utwór wykonany w Teatrze Dramatycznym w Iwano-Frankiwsku z okazji miesięcznicy okupacji rosyjskiej przywrócił pamięci ukraińską melodię, która w 1941 roku została zawłaszczona przez wrogą armię i długo wykonywana była jako pieśń radzieckich żołnierzy.

Ostatnie tygodnie w Ukrainie to również wysyp utworów muzycznych z wojną w tle: rapu, utworów klasycznych, ballad i interpretacji wierszy. Muzyka wyraża myśli i uczucia Ukraińców – nienawiść do wroga-okupanta, szacunek do walczących, odwagę obywatelską, smutek, wreszcie: absolutną pewność zwycięstwa. I nie ma dziś chyba zespołu w Ukrainie, który nie zaproponowałby swojej własnej muzycznej historii. Onuka, Wiktor Broniuk, Melovin, Rusłana, Kozak System, Mari Chleba, Serhij Babkin, Dakha Brakha, Oleg Wynnyk, Vivienne Mort, Alcohol Ukulele, Saszko Polożyńskyj – a to dopiero początek.


Niekiedy obiektywy telefonów uchwytują warunki, w jakich utwory są wykonywane: stacja metra, piwnica pod blokiem, podwórko przed zbombardowanym budynkiem. To nie dopracowane na potrzeby klipu aranżacje i scenografie, a dokumentacja rzeczywistości. Śnieg, wiatr i chłód mrożą dłonie lidera grupy Okean Elzy, wspominanego już Wakarczuka, gdy na opuszczonym placu przed obłożonym workami z piaskiem pomnikiem Szewczenki śpiewa:

Dzień dziś nie taki
jak wydawał się nam
Świat – dwa kroki od wiosny
Dwa kroki od zimy [...]
Deszcz z chmury ciemnych strzał
Nie trafia w cel
A my nadal niesiemy
Flagę swą, nie krzyż
Nadal wchodzimy
Na własny Everest.

A zza pleców członków kapeli Antytila, gdy w wojskowych uniformach, z karabinami w rękach zwracają się do Eda Sheerana, by dał im możliwość wystąpienia online podczas koncertu wspierającego Ukrainę, wychyla się zbombardowany kompleks mieszkalny w Kijowie. Ukraińską codzienność wojny – zbombardowane miasta, uciekający ludzie, płacz dzieci – to wszystko znalazło się również w klipie Pink Floyd „Hey hey Rise up!”. Nowy utwór grupy po jej 25 latach nieobecności na scenie zainspirował Andrij Chływniuk z grupy Boombox, który w wojskowym uniformie i karabinem w ręce przed soborem Sofijskim zaśpiewał popularną ukraińską piosenkę „Czerwona kałyna”.


Wiadomość o wybuchu wojny wielu artystów dopadła poza granicami kraju – w pierwszym odruchu niektórzy z nich zrezygnowali z dalszych koncertów i wrócili do kraju. Szybko jednak zrozumieli, że bardziej przydatni okażą się, jeśli powrócą do porzuconych planów. Scena będzie mogła stać się wówczas dla nich trybuną polityczną – przypominania Zachodowi o wojnie i okrucieństwach agresora. Tak postąpiła między innymi etno grupa Dakha Brakha z Kijowa. Podczas 24 koncertów w ramach trasy po Stanach Zjednoczonych zakończonej 6 maja udało im się zebrać 100 tysięcy dolarów, które zespół rozdzielił między fundacje, organizacje i inicjatywy pomocowe w Ukrainie. Inna grupa, która podobnie jak Dakha Brakha wyszła z kuźni Włada Trojickiego – Dagh Daughters – w swoje tourneé po Francji i Niemczech zabrała flagę z Mariupola. Początkowo miały wątpliwości, czy powinny wyjeżdżać, ale obawa o małe dzieci przeważyła. Wylądowały we Francji, skąd wyjeżdżają na koncerty, ale i pracują nad nowym spektaklem o wojnie. Premiera „Danse Macabre” w reżyserii Włada Trojickiego, z udziałem grupy Dagh Daughters i Tetiany Trojickiej, planowana jest na 16 czerwca w paryskim Odeonie.

Archiwa

Twórczość z czasu po 24 lutego będzie miała swoje miejsce w historii ukraińskiej kultury, podobnie jak twórczość okresu romantyzmu czy Rozstrzelanego Odrodzenia. Dlatego podejmowane są inicjatywy, by ją zarchiwizować już teraz. Jednym ze służących temu projektów jest uruchomiony przez Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej portal Poezja Wolnych, gdzie zbierane są wiersze o wojnie rosyjsko-ukraińskiej. „Po naszym zwycięstwie przyszłe pokolenia muszą pamiętać o tym, co przeszliśmy, i inspirować się odwagą oraz bohaterską walką” – tak na głównej stronie portalu uzasadnia potrzebę istnienia strony minister kultury Ołeksandr Tkaczenko. Do 8 maja na stronie znalazły się 17 583 utwory napisane przez profesjonalistów i amatorów – poetów, żołnierzy, wolontariuszy, studentów, uczniów, uchodźców. Nie lada zadanie czeka kiedyś badaczy historii literatury, by tę spuściznę uporządkować czy po prostu poznać.

Poezja WolnychPoezja Wolnych / 10.05.2022

Rejestrowaniem wydarzeń, krajobrazów i historii wojennych zajmują się też reżyserzy. Zaangażowany społecznie reżyser teatralny Saszko Brama, kiedy wybuch wojny zaskoczył go w Kijowie, najpierw wyjechał do rodzinnego Lwowa, by tam dokumentować życie mieszkańców, ale szybko zdecydował się wrócić do stolicy. Razem z Marią Jasińską stara się zapisywać reportaże wizualne, które uchwycą czas – jak sam pisze – „gdy zło pojawiło się na naszych ziemiach”. Brama przyznaje, że jego celem jest zachować pamięć o bólu, jaki przyniósł okupant, zdokumentować świadectwa zbrodni i świadectwa ocalałych oraz zarejestrować codzienny heroizm Ukraińców. W przyszłości Brama chciałby stworzyć projekt teatralny na podstawie zebranych materiałów.

Ukraińcy wiele wysiłku wkładają również w ratowanie spuścizny materialnej – rzeźb, pomników, obrazów, archiwów, galerii, muzeów. Mieszkańcy miast obkładają workami z piaskiem pomniki Tarasa Szewczenki, Skoworody, Łesi Ukrainki, Bohdana Chmielnickiego, pomnik księcia de Richelieu na bulwarze Nadmorskim w Odessie, pomnik księżnej Olgi z św. Andrzejem, Cyrylem i Metodym przed monastyrem Michała Archanioła czy Włodzimierza Chrzciciela Rusi górujący nad Kijowem. Wokół pomnika Założycieli Kijowa stojącego nad brzegiem Dniepru na całej wysokości zbudowano sześciometrową konstrukcję z metalowych rusztowań i drewnianych belek, która na zewnątrz wzmocniona jest specjalnymi płytami, a w dolnej części konstrukcji znajdują się worki z piaskiem. To specjalny projekt Mykoły Wycharieva, znanego architekta, który podczas wojny wyspecjalizował się już w znajdowaniu nowych rozwiązań do ochrony ukraińskich zabytków. Muzea narodowe od Lwowa do Kijowa ściągają ze ścian arcydzieła malarskie, zabezpieczają je i znoszą do piwnic, by w razie potrzeby szybko spakować i wywieźć. Z pomocą w tym zakresie pośpieszyły polskie instytucje zrzeszone w Komitecie Pomocy Muzeom Ukrainy.

W miejscach, w których nie zdążono zabezpieczyć spuścizny kulturalnej, działają takie osoby jak Veronika Skliarova, dyrektorka organizacji pozarządowej ArtDoc, jedna z organizatorek festiwalu Parade Fest, koordynująca wraz ze współpracownikami zabezpieczenie i wywóz poza teren bombardowań obiektów z charkowskich archiwów i galerii, zwłaszcza tych małych i prywatnych. Do teraz udało im się zorganizować wyjazd 6 ton materiałów różnych autorów – książek, fotografii, obrazów. To przede wszystkim sztuka współczesna, nie brak jednak prywatnych zbiorów rodzinnych, m.in. szkiców Aleksandry Exter i Wasilija Jermiłowa – artystów, którzy stworzyli podwaliny ukraińskiej awangardy XX wieku. Uratowano też zdjęcia i negatywy znanej Charkowskiej Szkoły Fotografii. Nierzadko w organizowanych do Lwowa transportach wywożono również starszych, schorowanych twórców. Podobne inicjatywy organizowane są w Dnipro czy Kijowie.

Wierzyć

Wielu Ukraińców podkreśla, że w sytuacji, kiedy łatwo można stracić życie, nawet błahe czynności, jak wypicie kawy, spotkania i rozmowy z przyjaciółmi, sąsiadami, przechodniami, nabierają znaczenia. Dlatego po przeczytaniu suchych anglojęzycznych analiz ekspertów, polskich tekstów specjalistów od wschodniej granicy, po obejrzeniu wiadomości z trzymającymi fason dziennikarzami niecierpliwie wracam do facebookowych postów i newsów ukraińskich znajomych. Chcę być blisko ich emocji, działań i nowej rzeczywistości, bo paradoksalnie to oni przywracają mi wiarę w zwycięstwo człowieczeństwa. Życie moich przyjaciół nadal się toczy – agresorowi nie udało się złamać ducha Ukraińców. Z zaciętością, wściekłością, przepełnieni chęcią zemsty, wśród zgliszcz i ruin tworzą normalność dla nowego ukraińskiego społeczeństwa. Sprzątają ulice, wychodzą na spacery, w plenerach malują nowe pejzaże, organizują wystawy, aukcje, wyjeżdżają w trasy koncertowe, pamiętają o Dniu Kobiet, Dniu Teatru, Dniu Poezji, 208 rocznicy urodzin Tarasa Szewczenki i 92 urodzinach Liny Kostenko.

„Tak powinno być, bo to jest potrzebne” – twierdzi reżyser Stas Żyrkow z kijowskiego Teatru na Lewym Brzegu Dniepru. W zarejestrowanej na YouTubie rozmowie z redaktorką czasopisma „Teatr Ukraiński”, Iryną Czużynową, Żyrkow mówi o potrzebie powrotu do normalnego funkcjonowania i myślenia o przyszłości. Choć początkowo, jak przyznaje, nie było to dla niego łatwe, ostatecznie wierzy, że kultura, nawet jeśli nie jest obecnie najważniejsza, nie może zostać wymazana. Kultura w Ukrainie nigdy nie była w wystarczającym stopniu finansowana, w czasie wojny i po jej zakończeniu się to nie zmieni. Stąd i życzenie Żyrkowa, by myśleć nie tylko o doraźnej pomocy dla artystów, ale już teraz tworzyć warunki do pracy „po zwycięstwie”. Sam reżyser, prócz pomocy oferowanej swoim podopiecznym, razem z innymi działaczami sceny teatralnej i z pomocą zagranicznych teatrów – głównie niemieckich, austriackich i litewskich – zainicjował powstanie platformy Ukrainian Artistic Task Force.

*

Oswajanie teraźniejszości, która będzie punktem odniesienia dla przyszłości, odbywa się też na poziomie języka. Wiara w zwycięstwo, wiara w siłę własnego narodu, planowanie przyszłości po wojnie – brzmią dumnie, zadziornie, patetycznie i powtarzane jak mantra wdzierają się do kolektywnego myślenia: od sztandarowego Sława Ukrajini – Herojam Sława!, przez „Zwyciężymy!”, „Na zawsze Ukraina!”, do mojego ulubionego zakończenia facebookowych postów Żadana: „nad miastem powiewa ukraińska flaga”.

O wojnie mówi się hasłowo i językiem pełnym przyjętych naprędce neologizmów. Trzeba nadążać za nowymi wyrażeniami i wiedzieć, co oznacza „wysłać (kogoś) za rosyjskim okrętem wojennym”, czy jak używać czasownika „makronić”; pamiętać, że najpierw pijemy „za zwycięstwo”, a plany robimy na czas „po zwycięstwie”; nie obruszać się na pisownię „roZZja”, „rosja” i „putin” – to zamiar, a nie błąd. I może nie wygłupiajmy się już tłumaczeniem Sława Ukrajini na polski?

Dział ukraiński powstaje dzięki dofinansowaniu European Cultural FoundationInstytutu Goethego w Warszawie, Krakowskiego Biura Festiwalowego, a także Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia – instytucji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego – które zawiesiło konkursy na dofinansowanie projektów polsko-rosyjskich, a przeznaczone na nie fundusze przekazuje obecnie na wsparcie projektów związanych z Ukrainą.

logo