Schyłek epoki mistrzów

5 minut czytania

/ Teatr

Schyłek epoki mistrzów

Maciej Nowak

Spektakl Castellucciego na festiwalu Kontakt w Toruniu to teatr epoki neoliberalnej, zrealizowany z uwzględnieniem optymalizacji kosztów w ramach licencji udzielonej przez firmę o cenionym w branży logo i dorobku

Jeszcze 1 minuta czytania

Sensacją tegorocznego festiwalu Kontakt w Toruniu, magnesem przyciągającym uwagę środowiska teatralnego, był spektakl „Bracia”, sygnowany nazwiskiem słynnego włoskiego reżysera Romeo Castellucciego. Dzieła jednego z guru współczesnego europejskiego teatru nieczęsto pojawiają się w Polsce. Inna sprawa, że generalnie od dwóch dekad nasz kraj w niewielkim stopniu uczestniczy w międzynarodowej wymianie teatralnej. Samorządy, które są organami założycielskimi polskich scen, nie widzą powodu, by wydawać pieniądze lokalnych podatników na zagranicznych artystów i prezentacje dla obcych widzów. Mało zapraszamy, mało wyjeżdżamy. Nie dziwi więc, że wieść o wizycie Castellucciego w Toruniu przemknęła lotem błyskawicy i na dwie prezentacje stawiła się branżowa tutta la famiglia.

„Bracia” to mroczny spektakl o mechanizmach przemocy fizycznej w życiu publicznym dzisiejszych demokracji liberalnych. Scena jest wypełniona dwudziestoma kilkoma mężczyznami w czarnych uniformach i czapkach nie do końca określonej formacji porządkowej. Piękni, bezwzględni, anonimowi młodzi mężczyźni z psami i armatkami wodnymi zaprowadzają porządek w trakcie protestów ulicznych. A wśród nich, niczym filmowe cameo, katowanie do krwi nagiego ciała jednego z demonstrantów. Piękne – przerażająco piękne – sceny toczą się w półmroku, w czarnym świetle ledwie migoczących lamp wyładowczych. Zero reflektorów, zero obiektywnej ekspozycji jednostek tworzących ludzkie mięso.

To nie powidoki z czasów faszystowskich czy komunistycznych reżimów. To refleksy i przebitki z kadrów, które dzięki mediom znamy z dzisiejszych ulic Paryża, Waszyngtonu, Rzymu, Stambułu, Moskwy i innych metropolii neoliberalnego świata XXI wieku. Przemoc ma tutaj też wymiar technologiczny. Pełnoprawnymi performerami Bros / Bracia Reżyseria: Romeo Castellucci; Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu; pokaz: 6,7 czerwca 2023„Bros / Bracia”, reż. Romeo Castellucci.
Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu, pokazy: 6, 7 czerwca 2023
widowiska są roboty do zaprowadzania porządku, wyposażone w radary, obiektywy, anteny. Naprzeciw tej bezwzględnej siły staje nagi starzec, szemrzący coś w niezrozumiałym, niekongresowym języku, który tylko wtajemniczeni rozpoznają jako rumuński. Starzec pada pod naporem dziarskich chłopców, by w finale spektaklu odrodzić się jako dziecko, które od nowa doświadcza udręki pomiędzy agresywnymi funkcjonariuszami nowoczesnego porządku.

„Bracia” Castellucciego są pomyślani jako interaktywny spektakl społeczny. W miejscu każdej prezentacji odbywa się nabór lokalnych uczestników projektu. Ich zadaniem jest przygotowanie w kilka dni spektaklu, który rozgrywa się w pięknej scenografii, przywiezionej z Włoch. Oto teatr epoki neoliberalnej, zrealizowany z uwzględnieniem optymalizacji kosztów w ramach licencji udzielonej przez firmę o cenionym w branży logo i dorobku. Lokalni performerzy za cały proces otrzymują po 800 zł, ewentualny udział artystów z zagranicy wielokrotnie zwiększyłby wydatki, poza tym jakieś prawo pracy, regulaminy, związki zawodowe i tym podobne utrudnienia. Jeżeli w sztukach wizualnych za pełnoprawne dzieła uznajemy projekcje wideo, skany i wydruki, dlaczego nie przenieść tej metody na grunt sztuk widowiskowych? Kseroteatr? Czy to nie brzmi sexy dla księgowych i skarbników?

Mam z tym trochę problem, bo podobną racjonalizację kosztów można też odczytywać jako brak branżowej lojalności wobec teatrów zespołowych, którym coraz trudniej jest walczyć z wciąż powracającymi pomysłami, by zmniejszać wydatki produkcyjne poprzez cięcie stałego zatrudnienia. „Mogą tak działać najsłynniejsze zespoły Europy, dlaczego nie idziecie tą drogą?” – pytają zwolennicy jeszcze nowszego wspanialszego świata.

fot. Luca Del Pia

Z tym problemem zmagamy się od trzydziestu lat i perspektywy są tak czy siak nieciekawe. Natomiast większy zgryz mam z faktem, że spektakl sygnowany nazwiskiem Castellucciego został zrealizowany bez jego udziału, jedynie per procura – czyli przez upoważnionego asystenta. Mistrz w ogóle Torunia nie zaszczycił. To trochę tak, jakby ogłoszono otwarcie wystawy dzieł Luciana Freuda, a na wernisażu okazało się, że ekspozycja składa się wyłącznie z niesygnowanych reprodukcji i sam artysta w ogóle się nie pojawił.

A może rzeczywiście przeżywamy schyłek epoki mistrzów? To pytanie mnie dręczy, gdy myślę nie tylko o Castelluccim, ale całej plejadzie guru, których metody pracy budzą ostatnio coraz więcej wątpliwości natury etycznej. Zostawiają po sobie niewątpliwy zachwyt, ten łączy się jednak z zażenowaniem, które przykrywa rwąca tęsknota za wielkimi dziełami. A może czas już przestać liczyć na tych, którzy mieliby objaśniać nam świat? Zostaliśmy sami i musimy dać sobie z tym radę.