ARTYSTKI: Miejsce na melancholię
il. Ubé, "Tantito así", CC BY-NC-ND 2.0 DEED

19 minut czytania

/ Sztuka

ARTYSTKI: Miejsce na melancholię

Nadia Markiewicz, Zofia nierodzińska i Joanna Pawlik

W mediach społecznościowych zamieściłam moje nagie zdjęcie, ale nie mam nogi, więc algorytmy nie blokują mi konta. Czyli według nich ciało, które nie jest typowe, nie jest też seksualne – rozmawiają artystki i performerki

Jeszcze 5 minut czytania

ZOFIA NIERODZIŃSKA: Jak się czujecie w Polsce tuż przed wyborami?
NADIA MARKIEWICZ: [milczenie]

JOANNA PAWLIK: Ja akurat bardzo przeżywam wybory. Nie mam wielkich nadziei na zmianę, dlatego staram się przygotować siebie i moją rodzinę na to, że nic się nie zmieni. To nas smuci. To wszystko powoduje, że mam raczej nieciekawy nastrój. Do instytucji sztuki już raczej się nie chodzi, bo są przejęte przez aktualną władzę, niebawem trzeba będzie schodzić do podziemia…

NADIA MARKIEWICZ: Tak się zastanawiałam, co odpowiedzieć na to pytanie, i jedyne, co przychodzi mi do głowy, to to, że mam nadzieję na bezpieczniejszą przyszłość dla osób, które są wykluczane z normy społecznej. 

To może teraz nie o uczuciach, a o pracy. Czym się aktualnie zajmujecie?
NADIA MARKIEWICZ: Obecnie jestem w fazie badań, interesują mnie historyczne świadectwa traktowania narodzin dzieci o nieregularnych ciałach jako omenów nadchodzących katastrof. Z kilku tekstów, które udało mi się znaleźć, wynika, że takie podejście objawiało się w różnych momentach historii i w wielu kulturach. Najbardziej charakterystyczne było dla reformacji w XVI-wiecznych Niemczech, gdzie wizerunki monstrualnych narodzin, jak na przykład tzw. „Monster of Cracow”, służyły za materiały propagandowe przeciwko Kościołowi katolickiemu. Interesujące jest dla mnie wyobrażenie sobie sytuacji osoby odczytywanej w taki sposób i to, że moja obecność, jako osoby z niepełnosprawnością, też może zwiastować jakąś nadchodzącą tragedię. I że żyję ze świadomością tego ryzyka.

Niedawno zakończyłam również pracę nad performansem pod tytułem „Bad Star”, który miał swoją premierę w sierpniu podczas rezydencji International Studio and Curatorial Program w Nowym Jorku. W performansie, w ramach samospełniającej się przepowiedni, wcielam się w postać urodzoną pod złą gwiazdą. Wypowiadam napisany przeze mnie monolog, w którym przedstawiam archetypiczną sytuację spotkania zbłąkanej osoby w ciemnym lesie, a kiedy mówię, mnie performerkę ogarnia chęć czynienia zła, nad którą nie mogę zapanować. W tym performansie odniosłam się przede wszystkim do reprezentacji niepełnosprawności w fikcji. A konkretnie do sygnalizowania zła i budowania przerażenia poprzez odmienność fizyczną. Najcenniejsze w tym doświadczeniu było to, że w ramach przygotowań mogłam współpracować z coachem aktorstwa, Kenem Schatzem, który pomógł mi wypracować ostateczną formę performansu. 

Wątek czarnych charakterów, zagrożenia i niepełnosprawności był poruszany na wystawie „Queering the Crip, Creeping the Queer” w Schwules Museum* w Berlinie, gdzie stygmatyzacja niepełnosprawnych ciał pokazana była jako nieodzowna dla kształtowania się zachodnich kanonów piękna, od antyku do czasów współczesnych.
JOANNA PAWLIK: Ja również zaczęłam interesować się wątkiem zła, które utożsamia ciało odbiegające od sprawnej normy. Niedawno brałam udział w konferencji: „Witches, heroes, horror clowns. And other stories about disability”. Cała konferencja była skupiona wokół tego, że od dziecka jesteśmy naszpikowani negatywną wizją niepełnosprawności; zaczyna się już w bajkach, w których wiedźma jest brzydka i zgarbiona, bycie klaunem jest tożsame z byciem innym, a zły Kapitan Hak nie ma ręki. Jest bardzo dużo takich narracji. Te wczesne doświadczenia są bardzo ważne. Im jesteśmy młodsi i młodsze, tym bardziej przesiąkamy jakimś obrazem, a w tym wypadku jest to wzmacnianie stereotypu, że jeśli dana osoba jest brzydka, nienormatywna, to jest zła. To jest po prostu bardzo niebezpieczne. Na konferencji były proponowane różne sposoby, jak to zmienić, ale z drugiej strony ocenzurowanie i odrzucenie klasycznych bajek jest przekreślaniem ważnej części kulturowej historii.

Numer tematyczny ARTYSTKI powstał w ramach Warszawskiego Tygodnia Kobiet, który odbywa się w dniach 2-8 października 2023 w Domu Spotkań z Historią. To cykl wydarzeń – spotkań, debat, spektakli, spacerów i warsztatów, opowiadający o kobietach – tych, którym udało się zapisać w historii, i tych żyjących współcześnie, które tę historię tworzą – swoim życiem, pasją, pracą. Więcej informacji tutaj.
Numer tematyczny ARTYSTKI powstał w ramach Warszawskiego Tygodnia Kobiet, który odbywa się w dniach 2-8 października 2023 w Domu Spotkań z Historią. To cykl wydarzeń – spotkań, debat, spektakli, spacerów i warsztatów, opowiadający o kobietach – tych, którym udało się zapisać w historii, i tych żyjących współcześnie, które tę historię tworzą – swoim życiem, pasją, pracą.
Więcej informacji na stronie DSH.

NADIA MARKIEWICZ: Dla mnie dużo bardziej pociągające niż to, że trzeba się z tym wizerunkiem zła rozprawić, jest właśnie poddanie się mu i osunięcie w ten wizerunek. Zaakceptowanie, że jest to część mojej tożsamości związanej z ciałem, takim, jakie mam. Pójście w tę mroczną stronę ma też swoje walory. 

JOANNA PAWLIK: Ty, Nadio, mówisz o akceptacji, o subiektywnym odczuciu. Natomiast mi chodzi o ogólną sytuację, o to, co taki stereotypowy wizerunek niepełnosprawności połączonej ze złem uruchamia w przeciętnej jednostce. Jak tego typu narracje na nią wpływają i są dalej przekazywane na zasadzie: „brzydka pani, czyli zła”.

To, o czym mówi Nadia, kojarzy mi się z queerową strategią odzyskiwania stygmatyzowanych cech i przekształcania ich w atut. Ale chciałabym się od was teraz dowiedzieć, w jaki sposób doświadczenie niepełnosprawności kształtuje waszą pracę artystyczną. Czy zawsze niepełnosprawność była dla was ważnym punktem odniesienia?
JOANNA PAWLIK: Aktualnie pracuję nad wystawą w ramach Festiwalu Kultury Wrażliwej, organizowanego przez Małopolski Instytut Kultury, która podsumowuje rok mojej działalności artystycznej. Przez ostatnie miesiące pracowałam głównie performatywnie. Ostatnio w swoich performansach wprowadzam dźwięk przy poruszaniu się; dźwięk jako formę ostrzegania przed innym.

Jestem po wysokiej amputacji nogi. Cały czas spotykam się z niechcianym spojrzeniem, jestem zaangażowana w codzienny performans społeczny, który rozgrywa się między mną, która porusza się w nietypowy sposób, a innymi uczestnikami przestrzeni publicznej, tzw. „normatami”. Przez całe moje życie narastał we mnie sprzeciw wobec sytuacji wykluczenia z przestrzeni publicznej, która jest dla mnie nieprzyjazna. Cały czas jestem oceniana – odkąd wychodzę z domu do czasu, kiedy do niego wracam. Można powiedzieć, że żyję w traumie spojrzenia. Wpłynęło to na mnie w ten sposób, że zaczęłam zajmować się historią osób z niepełnosprawnościami. Na przestrzeni dziejów osoby z niepełnosprawnościami nosiły kołatki lub dzwonki, aby ostrzegać, że się zbliżają. Dotyczyło to głównie osób chorych na trąd. Ten dźwięk ostrzegawczy, który wydaje osoba o nienormatywnym ciele, zainspirował mnie do stworzenia kostiumu dla siebie, z dzwoneczkami. Performans będzie pokazany na wystawie pod tytułem „Spinalonga”. Tytułowa Spinalonga to leżąca w pobliżu Krety wyspa, gdzie w latach 1903–1957 znajdowało się jedno z ostatnich w Europie leprozoriów dla osób chorych na trąd. Spinalonga stała się dla mnie symbolem zamkniętej społeczności, która budzi strach i dyskomfort. 

Czy chciałybyście powiedzieć coś o konkretnym momencie, kiedy zaczęłyście używać swojego ciała w sztuce?
NADIA MARKIEWICZ: U mnie zaczęło się to na rok przed zrobieniem dyplomu magisterskiego na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Zawsze ciągnęło mnie do działań performatywnych, przez jakiś czas do wideoperformansów angażowałam moją przyjaciółkę, Julię Dorobińską, która jest podobna do mnie, żeby występowała zamiast mnie. Ale kiedy zostałam zaproszona do zrobienia performansu na żywo w przestrzeni instytucji, w Galerii Labirynt w 2017 roku, to już nie mogłam się wykręcić. Wtedy postanowiłam schować się za tekturami. W tamtym czasie zaczęłam także zdawać sobie sprawę z tego, że będę musiała się zmierzyć z tematem niepełnosprawności. Postanowiłam, że sztuka będzie taką przestrzenią dla mojego osobistego procesu. Bardzo długo ukrywałam się przed ludźmi, nie tylko w sztuce, ale też w codziennym życiu. Mam znajomych, którzy przez długi czas nie wiedzieli, że mam niepełnosprawne ciało. 

JOANNA PAWLIK: No to ja ukrywałam swoją niepełnosprawność trochę dłużej, przez ponad 30 lat. 

[cisza]

Przywołam teraz pojęcie „niedopasowania” [misfit] używane przez kultową teoretyczkę niepełnosprawności Rosemarie Garland-Thomson. Wiem, że dla ciebie, Nadio, to ważny punkt odniesienia, na którym oparłaś swoją wystawę indywidualną „Drive-Thru” w Galerii Miejskiej Arsenał w 2022 roku. W jaki sposób pracujesz z tą koncepcją?
NADIA MARKIEWICZ: Bardzo lubię to pojęcie, bo ono rozprawia się z prostą opozycyjnością modelu medycznego i społecznego niepełnosprawności. W tym pierwszym niepełnosprawność postrzegana jest jak zindywidualizowany problem, który wymaga naprawy, drugi model traktuje niepełnosprawność jako konstrukt, czyli wynik niedostępnego otoczenia. W eseju „Misfits. A Feminist Materialist Disability Concept” (2011) Rosemarie Garland-Thomson określa niepełnosprawność jako dynamiczne spotkanie ciała i świata, w którym ciało okazuje się po prostu niepasujące do zastanej w danym miejscu i czasie przestrzeni. I ta relacja jest wzajemna. Thomson porównuje to do sytuacji, kiedy dwa kawałki puzzli nie pasują do siebie – problem nie tkwi ani w jednym, ani w drugim elemencie, tylko w chwili, w której one wchodzą ze sobą w relację.

Nadia Markiewicz - artystka wizualna, performerka, autorka instalacji oraz video. Doktorantka na Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Absolwentka Pracowni Działań Przestrzennych prof. Mirosława Bałki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Studiowała również na Gerrit Rietveld Academie w Amsterdamie oraz odbyła staż w Studio of Performance na FaVU VUT w Brnie prowadzonym przez Julie Bénę i Jakuba Jansę. Rezydentka International Studio and Curatorial Program w Nowym Jorku (2023). Laureatka nagrody Europe Beyond Access przyznanej przez Zachętę Narodową Galerię Sztuki i British Council (2021) oraz Grand Prix na 10. Biennale Sztuki Młodych Rybie Oko (2022). Jej prace pokazywane były m.in. w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki, Kunsthalle Bratislava, Sto Lat Gallery w Nowym JorkuNadia Markiewicz
Artystka wizualna, performerka, autorka instalacji oraz wideo. Doktorantka na Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Absolwentka Pracowni Działań Przestrzennych prof. Mirosława Bałki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Studiowała również na Gerrit Rietveld Academie w Amsterdamie oraz odbyła staż w Studio of Performance na FaVU VUT w Brnie prowadzonym przez Julie Bénę i Jakuba Jansę. Rezydentka International Studio and Curatorial Program w Nowym Jorku (2023). Laureatka nagrody Europe Beyond Access przyznanej przez Zachętę Narodową Galerię Sztuki i British Council (2021) oraz Grand Prix na 10. Biennale Sztuki Młodych Rybie Oko (2022). Jej prace pokazywane były m.in. w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki, Kunsthalle Bratislava, Sto Lat Gallery w Nowym Jorku
Świadomie odniosłam się do tego pojęcia przy okazji wystawy w Poznaniu. Przypomniałam sobie jednocześnie historię z kaplicą szybkich ślubów w Las Vegas, gdzie niepełnosprawna para, która chciała zawrzeć związek małżeński, miała trudności z dotarciem i wejściem. Właścicielka kaplicy zobaczyła to i postanowiła otworzyć okienko drive-thru dla ślubów bez wychodzenia z samochodu. Zaczęłam myśleć o tym, że relacja ciała i materialnego świata jest taką nieszczęśliwą, niespełnioną miłością. Że te dwa elementy pragną być ze sobą i w jakiś sposób tę relację zrealizować, ale okazuje się to po prostu niemożliwe ze względu na ich materialne właściwości. Poszerzając tę koncepcję do zagadnienia niedopasowania społecznego, na wystawie pokazałam również film, w którym uciekam różowym kabrioletem. Odniosłam się do filmowych klisz, jak z „Bonnie and Clyde” czy „Thelma and Louise”, które obrazują ucieczkę przed prawem i społeczeństwem. Po prostu uciekam w nieskończoność, przed wszystkim.

JOANNA PAWLIK: W wieku 10 lat uległam wypadkowi, na skutek którego amputowano mi nogę ponad kolanem. Miałam bardzo dobrze dopasowaną protezę, byłam wysportowana i chodziłam tak dobrze, że nic nie było widać, protezę zakrywałam nogawką... W pewnym momencie zaczęłam doświadczać spojrzenia z zewnątrz. Kiedy zaczęłam kuleć, kiedy zaczęłam być wyraźnie niesymetryczna, wtedy zmieniło się moje poczucie dobrostanu. Ten temat podejmuję w pracy doktorskiej. 

Joanno, od czasu powstania serii portretów kobiet po amputacjach, który był twoim artystycznym coming-outem jako artystki z niepełnosprawnością, minęło już trzynaście lat. Co się od tego czasu zmieniło w twojej twórczości?
JOANNA PAWLIK: W 2007 roku zaczęłam realizować performans dokamerowy. Do tego czasu ukrywałam się ze swoją niepełnosprawnością, nie znałam nikogo podobnego do mnie, ani jednej osoby, zero. I w pewnym momencie nastąpił przełom, to było po prostu jak wrzód bulgoczący pod skórą, tak długo zaprzeczałam samej sobie, ukrywałam się… Po tych bardzo osobistych performansach dokamerowych zaczęłam przez internet szukać dziewczyn po amputacjach. Akurat pojawił się w Polsce Facebook, to było w 2010 roku. No i udało mi się. Pracowałam z nimi. Niektóre były z zagranicy, niektóre z Polski. To performerka, artystka sztuk wizualnych, wykładowczyni i pedagożka. Twórczość Joanny Pawlik oscyluje pomiędzy zagadnieniami społecznych mechanizmów wykluczenia a osobistymi przestrzeniami odczuwania. Od roku 2010 Joanna Pawlik zajmuje się realizacją wystaw oraz projektów z osobami z różnego rodzaju niepełnosprawnościami, jej celem jest włączanie artystów niepełnosprawnych w aktywne działanie w profesjonalnych instytucjach sztuki i kultury. Mieszka i pracuje w Krakowie, jej mieście rodzinnymJoanna Pawlik
Performerka, artystka sztuk wizualnych, wykładowczyni i pedagożka. Jej twórczość oscyluje pomiędzy zagadnieniami społecznych mechanizmów wykluczenia a osobistymi przestrzeniami odczuwania. Od roku 2010 zajmuje się realizacją wystaw oraz projektów z osobami z różnego rodzaju niepełnosprawnościami, jej celem jest włączanie artystów niepełnosprawnych w aktywne działanie w profesjonalnych instytucjach sztuki i kultury. Mieszka i pracuje w Krakowie, jej mieście rodzinnym.
było niesamowite przeżycie, doświadczałyśmy wspólnoty na podstawie wymiany doświadczeń. Opowiedziałam o moich działaniach kuratorce, Lidii Krawczyk z Bunkra Sztuki, która napisała nam bardzo fajny tekst. Zatytułowała go „Siostrzeństwo amputantek”. Uważam, że to świetny tytuł. Na podstawie wspólnych spotkań i rozmów powstały zdjęcia, które po raz pierwszy pokazane zostały na wystawie „Balans” w Bunkrze Sztuki, a cały, trwający rok projekt nosił tytuł „Ekonomia utraty” i był chyba pierwszym tak dużym projektem poświęconym sztuce i niepełnosprawnościom w Polsce.

Co myślicie o łączeniu dyskursów feministycznych, queerowych, klasowych i innych z tymi wokół niepełnosprawności? Jak postrzegacie rozwój kwestii dostępności w polu sztuki? A może w różnych i nieprzystających do siebie polach sztuki?
NADIA MARKIEWICZ: Te kategorie płynnie się dla mnie przenikają. Jak w mediach społecznościowych widzę treści związane z niepełnosprawnością, to zawsze czytam komentarze. I powiem wam, że nic tak nie wyprowadza ludzi z równowagi jak sytuacja, w której na przykład w ramach jednego wideo osoba używa wózka, a w następnej scenie z niego wstaje. W takich sytuacjach ważna jest dla mnie teoria queer, która mówi, że człowiek jest bardzo płynny, że ciało może być zmienne, że można przenikać pomiędzy kategoriami, że nic nie jest utrwalone na stałe w jednym miejscu. Dlatego myślę, że teoria queer może pomóc teorii niepełnosprawności i na odwrót.

Czyli z jednej strony jest płynność i zmienność, a z drugiej autorka tekstów, kuratorka wystaw, malarka; w latach 2017-22 zastępczyni dyrektora Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu. Zajmuje się sztuką krajów postsocjalistycznych, dostępnością kultury oraz aktywizmem społecznym i międzygatunkowym. Mieszka i pracuje w BerlinieZofia nierodzińska
Autorka tekstów, kuratorka wystaw, malarka; w latach 2017–2022 zastępczyni dyrektora Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu. Zajmuje się sztuką krajów postsocjalistycznych, dostępnością kultury oraz aktywizmem społecznym i międzygatunkowym. Mieszka i pracuje w Berlinie.
niedopasowanie do świata. Kulturowe dyskursy można zmieniać i trzeba to robić, ale pozostaje jeszcze materialna rzeczywistość, w której amputowana ręka czy noga nie odrośnie.  
JOANNA PAWLIK: Tak, dokładnie. Z jednej strony zgadzam się oczywiście z Nadią, ale jak przekładam teorię na własne doświadczenie, to ważne jest dla mnie szukanie powiązań z innymi wykluczanymi osobami na przykład ze względu na biedę, sytuację uchodźczą i tak dalej. Spotkania z osobami wykluczanymi społecznie mają dla mnie zawsze jakiś inny wymiar, głębię porozumienia. Nawet jeśli rozmawiamy na zasadzie „co słychać”, to ja inaczej odbieram tę osobę i wiem, że ona też inaczej mnie rozumie. Po prostu jesteśmy inaczej usytuowane w świecie. Teraz na przykład w Krakowie co piąta osoba jest z Ukrainy, mam uczniów z Ukrainy, z którymi inaczej rozmawiam. Wymieniam się także doświadczeniami z osobami o innym kolorze skóry i czuję, że mamy dużo wspólnego. Więc ja bym to intersekcjonalnie wiązała nie tylko z teorią queer, ale z wieloma innymi obszarami życia.

Cieszę się, że podkreślasz solidarność osób i grup marginalizowanych. Z jakimi barierami (społecznymi, symbolicznymi, architektonicznymi…) spotykacie się jako artystki z niepełnosprawnościami?
JOANNA PAWLIK: Choć wiele się zmieniło w ostatnich latach, jeśli chodzi o widzialność osób z niepełnosprawnościami, to mam żal, że moja sztuka jest w ten sposób kategoryzowana, zamykana w ramach niepełnosprawności, czasem nawet medykalizowana. Wskutek czego w ogóle nie jestem zapraszana do wystaw problemowych, na przykład cały dyskurs feministyczny zupełnie mnie pomija. A przecież tak często używam w mojej sztuce wizerunków kobiet, mojego własnego wizerunku. Żeby to zilustrować, to powiem wam, że mam na profilu na Facebooku i Instagramie moje nagie zdjęcie, ale przez to, że nie mam nogi, to algorytmy nie odczytują mojego ciała jako seksualnego i nie blokują mi konta. Czyli to ciało, które nie jest typowe, nie jest też seksualne. To jest moim zdaniem najlepsze podsumowanie całej tej sytuacji.

NADIA MARKIEWICZ: Tak, totalnie podpisuję się pod tym, co mówi Joanna. Uważam, że ta kategoryzacja bardzo sztukę spłaszcza, upraszcza jej znaczenie. Byłam pozytywnie zaskoczona, kiedy pokazywałam swoje prace w Stanach i tam zostały zinterpretowane jako prace na temat śmierci. I trochę mi tego brakuje, bo wydaje mi się, że staram się do moich prac wrzucić jeszcze parę innych wątków, poza samą niepełnosprawnością, która oddaje tylko część tego, co robię. 

Polityki (nie)dostępności, pod redakcją Zofii nierodzińskiej, wydawnictwo Galeria Miejska Arsenał, premiera październik 2023„Polityki (nie)dostępności”, pod redakcją Zofii nierodzińskiej, wydawnictwo Galeria Miejska Arsenał, premiera październik 2023Wydaje mi się, że kategoria niepełnosprawności jest bardzo pojemna, co pokazuje na przykład działalność Centrum Sztuki Włączającej w Warszawie, aktywizm wokół niepełnosprawności, literatura przybliżająca sposoby myślenia osób w spektrum autyzmu, antykapitalistyczne postawy związane z byciem osobą zależną itp. Myślę, że dużo się zmienia w tym obszarze, nawet jeśli przyglądamy się tylko naszemu polskiemu podwórku. Co prowadzi mnie do kolejnego pytania odnośnie do niepełnosprawności nie jako kondycji, ale jako pewnego narzędzia. Jakie możliwości daje wam niepełnosprawność? Jak można za jej pomocą oduczać się często toksycznych sposobów funkcjonowania w świecie?
NADIA MARKIEWICZ: Niepełnosprawność potrafi rozbroić wiele kategorii, do których jesteśmy przywiązani, na przykład kategorię produktywności. Trudno chyba nie zgodzić się z tym, że niektóre ciała po prostu nie mogą być produktywne, co nie oznacza, że są przez to mniej wartościowe. I jeżeli zaakceptujemy ten fakt, to nagle się okaże, że dużo kwestii, które uznawaliśmy za oczywiste, wymaga trwałego przepracowania od podstaw. Również takie codzienne wchodzenie w niestandardową interakcję z materialnym światem, który został zbudowany dla ciała innego niż nasze, niż moje, ma potencjał wytwarzania wiedzy, bo właściwie na każdym kroku pojawia się problem, który trzeba rozwiązać. Ostatnio coraz ważniejsze staje się dla mnie to, że niedopasowanie bywa źródłem melancholii i że to musi być okej. Mam wrażenie, że bardzo dużo mówi się już o dumie z bycia niepełnosprawną i o kontekstach emancypacyjnych, o walce, o prawa i o widzialność, ale na melancholię czy smutek, czy alienację wynikające z życia w niedopasowanym świecie, w obcym świecie, tak naprawdę zbudowanym dla kogoś innego, też powinno być miejsce.

JOANNA PAWLIK: Dla mnie najważniejsze byłoby tworzenie w grupie osób z niepełnosprawnościami, ale na to potrzebne są zasoby, których nie posiadam, albo chociaż wsparcie instytucjonalne. Podstawą do wszystkiego jest akceptacja. I na ten aspekt staram się zwracać uwagę poprzez moje działania, to jest to, czego często nie otrzymujemy. Akceptacji i miłości potrzebujemy bardziej niż wody. Poprzez głębszy wgląd w siebie, przez przepracowanie negatywnych sygnałów otrzymywanych z zewnątrz możemy pokazać dużo pełniejsze wersje siebie. Ważna jest też świadomość tego, czego nie chcemy i przed czym chcemy uciec.