JACEK DZIDUSZKO: We Wrocławiu odbywa się retrospektywa filmów pinku eiga. Pani, jako jedna z niewielu, reprezentuje tutaj kobiece spojrzenie na gatunek. Jak to jest – być kobietą-reżyserką w tak silnie zmaskulinizowanym świecie, jak pinku eiga?
YUMI YOSHIYUKI: Zaczynałam jako aktorka w tych filmach, dlatego było mi znacznie łatwiej.
Ale Pani zaczęła pracować w branży w 1993 roku, i już po trzech latach udało się Pani zrobić pierwszy film. Jak to możliwe? Na Zachodzie na taki przywilej trzeba czekać dłużej.
Myślę, że po prostu miałam duży talent. (śmiech)
We Wrocławiu można było zobaczyć dwa Pani filmy: „Pannę brzoskwinkę: Brzoskwiniową rozkosz ogromnych piersi” i „Mieszkanie wdowy: Noc wielkich bolesnych cycków”. Same tytuły już robią wrażenie – są jednocześnie bardzo zabawne i poetyckie; nie kojarzą się w żaden sposób z europejską czy amerykańską zwulgaryzowaną erotyką. Skąd Pani je bierze?
To nie jest tak, że reżyserzy wymyślają tytuły filmów. Reżyserzy i aktorzy wymyślają tytuł roboczy, który funkcjonuje tylko i wyłącznie na etapie produkcji. Tytuły wymyślają firmy producenckie. Biorą one pod uwagę samą historię, tudzież jakieś szczególne właściwości aktorek albo samych bohaterek, tak jak to miało miejsce w filmie „Panna Brzoskwinka”, gdzie wzięto pod uwagę duży biust jednej z aktorek.
Yumi Yoshiyuki
Urodziła się w 1965 roku. Rozpoczęła karierę w „różowej branży”, debiutując w filmie Toshikiego Satô „Pieszcząc lesbijki: Strefa erogenna” („Pettingu rezu: Seikantai”) w 1993 roku. Zagrała w ponad stu filmach, głównie z gatunku różowych, ale pojawiła się również w filmie kryminalnym „Sprawa morderstwa w D-Slope” („D-saka no satsujin jiken”, 1998). Zagrała także w swoim debiucie reżyserskim z 1996 roku, „Chronicznie niewierna żona” („Mansei hatsujô furin-zuma”), a dzięki „Siostrom Donburi: Bez wyciągania” („Shimai donburi: Nukazuni nakade”) zdobyła nagrodę Pink Grand Prix dla najlepszego reżysera. Wyreżyserowała około 20 różowych i erotycznych tytułów wideokina, zrealizowanych przez wytwórnię Office Yoshiyuki (której jest właścicielką); część z nich, włączając „Niegrzecznych chłopców” („Uwaki na bokura”, 2001) i „Kiedy potrzebuję cię najbardziej” („Setsunai kamoshiranai”, 2004), wzbogaciła rynek kina gejowskiego.
Pani filmy wyróżnia kobieca perspektywa. We Wrocławiu można zobaczyć wiele różnych pinku. Te z lat 60. i 70., wyreżyserowane przez mężczyzn, charakteryzują się dużą dawką przemocy, gwałtu, jest tam sporo scen sado-maso. W pani filmach tego nie ma. To kobiety uwodzą w nich mężczyzn. Czy tak wygląda większość pinku reżyserowanych przez kobiety?
Nie sądzę, żeby była to kwestia płci. Na tym festiwalu pokazywano też filmy innej reżyserki, w których mężczyźni są bardzo agresywni wobec kobiet. To raczej kwestia mojej mojego charakteru i wrażliwości.
Jasper Sharp w książce „Za różową kurtyną” kontrastuje pani twórczość z Sachi Hamano.
Tak, właśnie o nią chodzi.
Ale czy w związku z tym, że Pani filmy mają inny charakter, ich odbiorcą w Japonii są głównie kobiety?
Zasadniczo nie – wszystkie filmy w tym gatunku kręcone są dla męskiej widowni i pokazywane w kinach, których główną klientelą są mężczyźni. Nikt nie robi tam żadnej różnicy między moimi filmami czy innymi, ale jeśli rozniesie się plotka, że te filmy prezentują trochę inną perspektywę, dochodzą mnie słuchy, że ten czy inny tytuł jest lubiany przez młode dziewczęta. Bywa tak, że pisze się o tych filmach w czasopismach dla młodych kobiet.
Mnie zaskakują też fabuły samych filmów, niespotykane w zachodnich erotykach. Historia w „Pannie Brzoskwinie”, która osadzona jest wokół konkursu na brzoskwiniową miss, jest dla nas wręcz abstrakcyjna. Czy takie konkursy rzeczywiście odbywają się w Japonii?
Jak najbardziej, taki konkurs odbywa się w mojej małej ojczyźnie, Fukushimie, i ma on w zamierzeniu podnieść sprzedaż brzoskwiń. Podczas pisania scenariusza byłam pełna szacunku dla tych działań (śmiech).
Porozmawiajmy teraz ogólniej o różowym kinie. Ile kosztuje produkcja przeciętnego pinku eiga?
Średnio 30 mln jenów (ok. 35 tys. dolarów).
A ile kręci się taki film?
Trzy dni (śmiech).
A post-produkcja?
Jeden dzień na zgrywanie dźwięku, dwa na montaż.
Czyli sumarycznie – także trzy dni.
Jeśli chodzi o mój udział, to rzeczywiście kończy się on na tych sześciu dniach, ale później, już nad zmontowanym filmem pracują jeszcze technicy w wytwórni.
„Kobieta z błękitnego filmu”, reż. Kan Mukai.
Japonia 1969
Ciekawi mnie, czy po wejściu w życie nowych kanałów dystrybucji, jak DVD, VOD, internet, kina przeznaczone dla filmów pinku są dalej zapełniane przez widzów. I czy w związku z tym, filmy te kręcone są jeszcze na taśmach 35mm, czy tylko na kamerach cyfrowych?
Moja firma producencka posiada własną sieć kin, i te kina są przystosowane tylko do wyświetlania trzydziestekpiątek, więc zasadniczo cały czas kręcimy na taśmie.
A co z widzami? Czy przenieśli się z ciemności sal kinowych w zacisza domowe?
Myślę, że na chwilę obecną większość wpływów z rynku to przede wszystkim kina.
Czy w tych kinach można się masturbować?
Nie mam co prawda informacji z pierwszej ręki (śmiech), ale wiem, że istnieje duża różnica pokoleniowa: osoby starsze, które nie znały kiedyś takich wynalazków jak DVD, były przyzwyczajone do tego, że można się masturbować w miejscach publicznych, jak np. kino. Ale osoby przed czterdziestką są dobrze zaznajomione z nową technologią, więc z kinem erotycznym zapoznają się w domu.
Pytam o to, bo np. w Ameryce istnieją kina porno, ale masturbacja oficjalnie jest w nich zakazana, jako rodzaj obsceniczności w miejscach publicznych. Znany aktor, Paul Reubens, został aresztowany za akt onanizmu w porno kinie…
U nas jest inaczej. Moja forma producencka realizuje też gejowskie erotyki; zdarzyło mi się nawet kilka nakręcić. Mamy też sieć kin dedykowaną dla gejów. I tam, za siedzeniami dla widzów, znajdują się osobne pokoje z kanapami, przeznaczone dla tego, żeby widzowie mogli się tam spotkać w nieco inny sposób. Film jest mniej ważny niż same spotkanie.
„Piekło kobiet: Wilgotne lasy”, reż. Tatsumi Kumashiro
Japonia 1973
Ale skoro filmy pinku są przeznaczone głównie dla mężczyzn, to jak kobiety odnajdują się w takich kinach? Czy nie boją się zaczepek rozpalonych emocjami spływającymi z ekranu mężczyzn?
Jeśli kobieta sama wchodzi do takiego kina, mężczyźni zakładają, że przychodzi tam, żeby się prostytuować, albo że zależy jej na szybkim numerku. Dlatego też, jeżeli kobiety chcą spokojnie obejrzeć film pinku, zbierają się w kinie większą grupą. Miałam takie doświadczenie: byłam jeszcze bardzo młoda i poszłam zobaczyć w kinie film, w którym występowałam. Podszedł do mnie mężczyzna i zapytał, ile biorę. W ogóle nie zwrócił uwagi na to, że pojawiam się na ekranie! (śmiech)
W starszych pinku eiga sceny erotyczne są bardziej sugerowane niż dosłowne. W filmach nowszych, np. pani autorstwa, sceny te znacznie bardziej przypominają to, co mężczyzna z kobietą robią ze sobą w łóżku. Czy zatem w najnowszych różowych filmach sceny seksu są autentyczne?
Nie, przed kręceniem każdej sceny nakleja się specjalną taśmę na narządy aktora i aktorki, więc nie ma mowy o zetknięciu się genitaliów.
W Japonii powszechnym tabu jest pokazywanie włosów łonowych, a nie narządów płciowych. Skąd to się bierze?
To raczej kwestia całej strefy intymnej. W Japonii przyjmuje się, że nikt nie goli włosów łonowych, i są one rozumiane jako część tej strefy. Zatem zakaz pokazywania włosów jest równoznaczny z niemożnością pokazywania narządów.
A jak jest z kinem pornograficznym? W niektórych japońskich filmach porno widać genitalia, w innych nie. Dlaczego?
Żadne z filmów wyprodukowanych w Japonii nie mogą pokazywać części intymnych – ta sfera zostaje przesłonięta pikselami na ekranie. Natomiast część firm zajmujących się produkcją porno, z uwagi na uwarunkowania prawne, przenosi swoje siedziby do Stanów lub tworzy tam swoje oddziały, a zgodnie z prawem widzowie w Japonii mogą te filmy ściągać z zagranicy, mimo że nie są one ocenzurowane pod tym kątem.
„Wagonowy prześladowca”, reż. Yôjirô Takita.
Japonia 1984
W Polsce branża erotyczna praktycznie nie istnieje, porno zostało zepchnięte do podziemia. Nie mamy znanych, polskich gwiazd, które kręcą filmy w kraju. Dla porównania np. we Francji gwiazdy porno są prawdziwymi celebrytkami. Najlepsze z nich, po nakręceniu kilku filmów dostają propozycje od firm fonograficznych, nagrywają płyty, mają swoje programy w telewizji. Są powszechnie lubiane i szanowane. A jaki jest status gwiazd pinku eiga w Japonii?
Często zdarza się, że aktorki w pinku eiga występowały wcześniej w filmach pornograficznych. To osoby zamożne, dobrze usytuowane. Ale ci, którzy nie mieli takiego epizodu, zarówno mężczyźni jak i kobiety, są postrzegani po prostu jako osoby zajmujące się tanim, niskobudżetowym kinem.
Właśnie – filmy pinku są niskobudżetowe. Bardzo często kino niezależne jest też kinem autorskim. Czy w świecie różowych filmów reżyser ma duży wpływa na kształt całego filmu? Czy pracuje nad scenariuszem, czuwa nad montażem, zajmuje się castingiem, finansami etc.? Czy można mówić o kategorii autorskości w stosunku do filmów pinku?
Zdecydowanie jest to kino autorskie. Reżyser nie jest osobą decyzyjną tylko na planie, ale zajmuje się też produkcją, budżetem etc. Jeśli chodzi o to, jaki udział ma firma producencka, to mają oni głos decyzyjny w sprawie wyboru głównej aktorki oraz mogą krótko naświetlić, o czym ma opowiadać film. W przypadku „Mieszkania wdowy” od wytwórni dowiedziałam się, że chcieliby, żebym nakręciła historię kobiety, która nosi żałobny strój. Tylko tyle!
Patrząc na Pani filmografię widać, że coraz rzadziej pojawia się pani w filmach jako aktorka, coraz więcej kręci. Czy w przyszłości chce się Pani skupić przede wszystkim na reżyserii? A może chce Pani zrobić krok, na który zdecydowało się wielu twórców pinku eiga, tzn. zacząć kręcić kino wysokobudżetowe?
Bardzo lubię grać w filmach, ale ze względu na to, że zostałam reżyserką, wielu reżyserów, w szczególności młodych, boi się mnie zatrudniać. Z drugiej strony, z tego względu, o czym już mówiłam, opisując pracę reżysera, który musi zająć się wszystkim, mam też dużo mniej czasu na pracę przed kamerą. Ale jeżeli dostałabym trochę więcej pieniędzy, z przyjemnością zrobiłabym wysokobudżetowy film, który mogłabym pokazać np. moim rodzicom.
„Chciwa żona”, reż. Sachi Hamano. Japonia 2003
A nad jakim filmem pani w tym momencie pracuje? Czy możemy się spodziewać np. „Panny Brzoskwinki 2”?
Ze względu na to, że umarła jedna z głównych aktorek grających w „Pannie Brzoskwinie”, nie odważyłabym się wracać do tego tematu. Bardzo możliwe, że jakiś młody reżyser pociągnie dalej tę historię. Trudno jest też kręcić komedie, bo aktor czy aktorka, oprócz walorów wizualnych, musi mieć też pewien vis comica, i takich ludzi trudno znaleźć.
Zatem o czym będzie najbliższy film?
Film, który skończyłam montować dzień przed przyjazdem do Wrocławia, nie będzie komedią. To ponura historia dwóch kobiet, które łączy przyjaźń, ale w ich relacji jest też sporo zazdrości i zawiści. Ale dzięki przyjazdowi tutaj bardzo chciałabym nakręcić film w Polsce. Dużo tutaj przystojnych mężczyzn. Mogłaby być to komedia o Japonce, która odbija Polaka Polce. (śmiech).
Bardzo chętnie zaangażuję się w taką produkcję.
Trzymam za słowo.