„Turyści", reż. Lena  Frankiewicz

„Turyści", reż. Lena Frankiewicz

Szymon Adamczak

„Turyści" bronią się tylko wtedy, gdy zdamy sobie sprawę z tego, jakie przedstawienia dotychczas trafiały na afisz w Teatrze Nowym w Poznaniu. A były to sztuki całkowicie anachroniczne

Jeszcze 1 minuta czytania

Piotr Kruszczyński ma zapewne w Poznaniu jakieś wotum zaufania, jeśli nie – chciałbym mu go na tych łamach udzielić. Pokłada się w nim nadzieje (wspominając jego pracę w Wałbrzychu) na tyle duże, by spodziewać się, że w Poznaniu powstanie jedna z najciekawszych scen w kraju.

Nie jestem jednak przekonany, czy w przewietrzonym zmianą dyrekcji poznańskim Teatrze Nowym rzeczywiście powiało już świeżością. Pierwsze działanie zakontraktowane przez Kruszczyńskiego to listopadowy dwudniowy cykl czytań „Dramatów Nowych”. Otwarte próby czytane sztuk Rolanda Schimmelpfeniga, Elfriede Jelinek czy Stephana Seidla spotkały się z dużym zainteresowaniem, także środowiskowym, lecz ich realizacja raczej rozczarowała.

Magnus Dahlström „Turyści", reż. Lena
Frankiewicz
, Teatr Nowy w Poznaniu,
premiera 30 grudnia 2011
Kolejnym dyrektorskim posunięciem jest repertuarowy debiut uznanej aktorki i reżyserki offowej, Leny Frankiewicz. Jej prapremierowa adaptacja „Turystów" Magnusa Dahlströma rozpoczyna w Teatrze Nowym cykl , który, według słów Kruszczyńskiego, ma traktować „o mieszkańcu miasta w pewnych opałach, człowieku w stanie opresji, który z pozoru znajduje się w sytuacji komfortowej, znanej sobie, aż tu nagle coś się dzieje”. I tak w skrócie przedstawia się sytuacja tytułowych turystów.

Dwie pary reprezentujące klasę średnią wylatują na „zasłużone” pięciogwiazdkowe wakacje do Egiptu. Sielanka zaczyna się już w samolocie, co podkreśla sekwencja lotu w przestworzach i radosne twarze aktorów żegnających tak zwaną szarą codzienność. Lecz okazuje się, że bohaterowie zabrali ze sobą pełne bagaże problemów i z domu, i z pracy. A kurort wygląda identycznie, jak ten z poprzednich wakacji. Frankiewicz podkreśla, że przemysł turystyczny kreuje sztuczną rzeczywistość. Że ucieczka od tej codziennej jest pozorna. Te konstatacje to znane truizmy, od których bardziej drażni to, że postaci z Dahlströma są stereotypowymi mieszczuchami.

Dramat Dahlströma wyrasta ze sprzeciwu wobec coraz bardziej ksenofobicznego społeczeństwa szwedzkiego. Ten wątek zostaje w przedstawieniu mocno zaakcentowany. Najciekawiej wypada on w temacie homoseksualizmu, gdy kobiety szepczą swoim partnerom o innych mężczyznach, którzy patrzą na nich w „gejowski” sposób, a jednocześnie każą prawić sobie „heteryckie” komplementy. Ksenofobia turystów zostaje także przeniesiona na szerszy plan relacji cywilizacji zachodniej wobec państw traktowanych jako egzotyczne. Ten kolonialny stosunek jest już w tekście Dahlströma. W kurorcie nie spotkamy lokalnej ludności, jest on międzynarodową enklawą, eksterytorialną przestrzenią. Tubylcy są tam – za górami, daleko od opłaconych plaż. Frankiewicz podkreśliła złudność i sztuczność tej izolacji, wplatając w wakacyjny, chilloutowy soundtrack spektaklu odgłosy egipskiej rewolucji.

fot. Teatr Nowy w Poznaniu

Niestety, wątki społecznie radykalne, bardziej analityczne nie są wystarczająco mocno zaznaczone w strukturze spektaklu; giną między drinkami a smarowaniem się balsamem. Podobnie nie sprawdził się gest wychodzenia aktorów do publiczności. Rzekome burzenie „czwartej ściany” było tylko pozą skopiowaną z arsenału teatru zaangażowanego.

W drugiej części spektaklu, gdy lekka tonacja zmienia się w mocowanie bohaterów samych ze sobą, a wszystkie maski wreszcie z tytułowych „Turystów” opadają okazuje się, że mamy przed sobą nieszczęsnych, oszukujących się, neurotyków, co jest raczej bolesnym dopowiedzeniem oczywistego, a nie nagłym obnażeniem.

„Turyści" bronią się tylko wtedy, gdy zdamy sobie sprawę z tego, jakie przedstawienia dotychczas trafiały na afisz w Teatrze Nowym w Poznaniu. A były to sztuki całkowicie anachroniczne. Na ich tle forma i treść przedstawienia Frankiewicz są wyjątkowo progresywne. „Turyści” pełnią więc ważną rolę edukacyjną: przyzwyczajają lokalną publiczność do nowej estetyki i problemów, jakie porusza współczesny teatr (lepiej późno niż wcale). Warto poświęcić w tym celu ambicje artystyczne. W końcu Nowy i jego widownię czeka długi i ważny proces.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.