Koncerty Mozarta
według Lisieckiego

Marcin Majchrowski

Tej płyty nie można porównywać z nagraniami dojrzałych pianistów – to oczywiste. Nie da jej się również zestawiać z wykonaniami będącymi rejestracjami pojedynczych koncertów, albo fragmentów konkursowych występów nastoletnich muzyków

Jeszcze 2 minuty czytania

W czerwcowym numerze jednego z najbardziej prestiżowych miesięczników muzycznych świata bardzo interesująca reklama płyty Jana Lisieckiego zajmuje całą stronę. Jeśli ktoś młodego pianisty jeszcze nie zna, to może dowiedzieć się, że urodził się w polskiej rodzinie, włada biegle trzema językami, zamknął średni stopień swojej edukacji i jednocześnie podpisał kontrakt z Deutsche Grammophon. A na dodatek, że – jak większość jego rówieśników na Zachodzie – posiada prawo jazdy, ale pobiera też lekcje pilotażu, więc „będzie mógł swobodnie podróżować i odkrywać świat, poznawać ludzi i, co najważniejsze oczywiście, grać na fortepianie!”. Reklama dźwignią handlu, więc wszystko jest tu absolutnie trafione, bo zaciekawia, przyciąga, wzbudza zainteresowanie i chęć sięgnięcia po ten krążek. Znalazły się na nim dwa koncerty fortepianowe: d-moll KV 466 i C-dur KV 467, zarejestrowane z Symphonieorchester des Bayerischen Rundfunks, prowadzoną przez Christiana Zachariasa.

W.A. Mozart Koncerty fortepianowe: d-moll KV 466, C-dur KV 467.
Jan Lisiecki (fort.), Christian Zacharias (dyr.),
Symphonieorchester des Bayerischen Rundfunks,
1 CD, Deutsche Grammophon / Universal 2012.

Jest to płyta pod wieloma względami zupełnie wyjątkowa i niełatwa do oceniania. To przecież debiut Jana Lisieckiego w barwach Deutsche Grammophon (pamiętać należy przy tym o jego płycie z koncertami Chopina wydanej przez NIFC). Debiuty są ważne i skłaniają jednak do przychylnych, złagodzonych ocen, a nie surowego sędziowania. 17-letni pianista polskiego pochodzenia, wychowany i uczący się w Kanadzie (obecnie student Glenn Gould School of Music w Toronto) jest talentem wyjątkowym, który dał o sobie znać bardzo wcześnie.
Debiutował Lisiecki w wieku 9 lat, a teraz ma już na koncie sukcesy, których nie powstydziłby się niejeden dojrzały artysta (a pewnie niejeden mu ich zazdrości). Co ważniejsze, ta jego szczęśliwa – jak dotychczas – artystyczna droga wiedzie szlakiem, na którym nie ma wszechobecnych konkursów wykonawczych. Pod tym względem Jan Lisiecki jest pianistą naprawdę wyjątkowym, bo zapewnić sobie wstęp do najważniejszych sal koncertowych świata nie uczestnicząc w tych – przypominających sportowe zawody – rozgrywkach, to nie lada wyczyn! A jak pokazują doświadczenia ostatnich lat, na konkursowej mapie nie dzieje się najlepiej i werdykty nawet najszacowniejszych gremiów jurorskich promują nie tych, którzy mają najwięcej do powiedzenia, albo wypowiadają się w sposób interesujący.

Płyty tej nie można absolutnie porównywać z nagraniami dojrzałych pianistów – to oczywiste. Nie da jej się również zestawiać z wykonaniami będącymi rejestracjami pojedynczych koncertów, albo fragmentów konkursowych występów nastoletnich muzyków. Na tym polega właśnie jej unikatowość, że jest to jednak poważne, profesjonalne przedsięwzięcie. Nie można więc, z drugiej strony, dać się uwieść sile reklamowych haseł. Jana Lisieckiego nie rozliczamy przecież z prowadzenia samochodu, ani pilotowania samolotu – ale z gry na fortepianie.

Repertuar dobrany został bardzo trafnie, dwa mistrzowskie dzieła Mozarta, z dojrzałego, najbujniejszego okresu jego twórczości; dzieła, które chętnie się grywało i grać będzie i których publiczności przedstawiać nie trzeba. Muzyczne afekty „Koncertu d-moll” KV 466 i „Koncertu C-dur” KV 467 bardzo ciekawie się dopełniają. Ma tego świadomość Lisiecki, dlatego zestawił je na tej płycie. Ponadto, tłumacząc swoje artystyczne pobudki, zwracał uwagę na fakt, że za sprawą tej niewymagającej technicznie materii łatwiej przedstawić publiczności swoją osobowość i swoje artystyczne walory. Nie te z szufladki oznaczonej etykietką „wirtuozeria”, ale właśnie muzykalność, wrażliwość, umiejętność kreowania nastroju i emocji oraz aspektów pokrewnych. Wspominał w wypowiedziach również, że muzyka Mozarta, to swoista „tabula rasa”, na której można zapisać więcej, niż u innych kompozytorów. Co więc można odczytać z tych interpretacji Jana Lisieckiego?

Emanuje z nich muzyczna swoboda, dużo naturalności, pozbawionej – to niezwykle istotne – naiwnego efekciarstwa i blichtru. Lisieckiemu świetnie podpowiada intuicja, że potoczystość to klucz do sztuki. Skutecznie sekunduje mu w tym jedna z najlepszych radiowych orkiestr Europy i wyjątkowy specjalista od rozumienia Mozarta – Christian Zacharias. (Są tacy, dla których Zacharias jest najważniejszym w historii fonografii interpretatorem koncertów Wolfganga Amadeusza!) Na plus trzeba Janowi Lisieckiemu zapisać wybór kadencji. W „Koncercie d-moll” gra te napisane przez Beethovena, w finale „Koncertu C-dur” – Paula Badury-Skody; w części pierwszej KV 467 natomiast – uwaga! – własną kadencję.
Jeśli jest w niej nawet szczypta młodzieńczej naiwności, to – umówmy się – ilu młodych pianistów odważyło by się na taki gest? „Koncert C-dur” zdecydowanie wypada na tej płycie lepiej i ciekawiej. Pewnie to kwestia pogodniejszego nastroju, albo mniej brzemiennego ładunku emocji niż w przypadku „Koncertu d-moll”. Ten wydał mi się nieskładnie wykonany, szczególnie w pierwszej części. Pewnie nie raz Lisiecki powróci do niego, już z innym bagażem doświadczeń i innym rozumieniem. Wówczas objawi się cała głębia i wielowymiarowa przestrzeń tej fascynującej i trudnej muzyki.

A może trzeba było po prostu wykonać „Koncert d-moll” w spontanicznym geście? W odruchu jakiegoś młodzieńczego buntu, nawet obrazoburczego? Chyba przeważyła kalkulacja – spłaszczająca kontrasty, tutaj bardzo się przydające.
Przyjdzie zresztą czas, kiedy Jan Lisiecki nagra te koncerty Mozarta po raz wtóry – nie ma co do tego wątpliwości. Tą płytą dał dowód, że twórczość genialnego kompozytora z Salzburga jest mu niezwykle bliska i nieobojętna. Na razie podsunięta przez Wolfganga „tabula rasa”, zapisana została ostrożnie i trochę chaotycznie, charakterem pisma kształtującej się ciągle dojrzałej osobowości wybitnie zdolnego, 17-letniego pianisty.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.