BACKSTAGE:  My, dinozaury. Na chwilę przed katastrofą
fot. Teatr Polski we Wrocławiu

BACKSTAGE:
My, dinozaury. Na chwilę przed katastrofą

Marzena Sadocha

Nie pytaj mnie. Nie pytaj mnie, co możemy zrobić z przeszłością. Budowanie pomników nie sprawdziło się. W kraju pomników musiałabym zostać gołębiem. Co możemy zrobić z przeszłością? Wszystko, co możemy zrobić, to komiks – pisze dramaturżka Teatru Polskiego we Wrocławiu

Jeszcze 2 minuty czytania

Wrocław, godz. 23:30 przed Teatrem Polskim we Wrocławiu. Młody chłopak szarpie dziewczynę. Jest agresywny. Bardzo. „Proszę, tylko jej nie bij, bo będę musiała zadzwonić na policję, a bardzo tego nie lubię” – modlę się. Ewa nic nie mówi. Widzą, że patrzymy. Nie patrzmy. NIE PATRZMY. Lawinia i tak musi umrzeć. Tak mają Lawinie.
Próba generalna „Titusa Andronicusa” w reżyserii Jana Klaty. Rzymianie maszerują. W oficerkach. Równo. Skądś znam te niemieckie marsze w oficerkach. Titus wnosi na plecach kejsy. Długo. Skrzynia za skrzynią. Skądś znam to spektakularne widowisko. Tak czasami wracają ważne trupy. Trumna za trumną. To jest początek nowego porządku. Szkoda, że będzie nim chaos.

BACKSTAGE

Cykl w dziale teatru, stworzony z myślą o tym, „czego nie widać” (pamiętacie głośną farsę Michaela Frayna?). W tym wypadku mniej chodzi o to, co dzieje się za kulisami i w garderobach, bardziej o intelektualne zaplecze powstających przedstawień. Czego zazwyczaj nie widzą widzowie i recenzenci? Tygodni prób, czyli procesu dyskutowania, czytania, oglądania, słuchania, projektowania, burzenia, budowania na nowo. Myślenia. BACKSTAGE ma być miejscem, gdzie autorzy spektakli (reżyserzy, dramaturdzy, muzycy, scenografowie, choreografowie, aktorzy, obserwatorzy i cała reszta) będą mogli ten proces, jego fragmenty, dokumentować. Pokazać marginesy i przypisy, konteksty, źródła. W formie notatek, esejów, dzienników, opowiadań, może zapisów nutowych, albo rysunków przestrzeni.

Śmierć nie jest najokrutniejszą rzeczą, która może nas spotkać. Wiele śmierci nie jest najokrutniejszymi rzeczami, które możemy zobaczyć. Jeśli wojna się skończyła, gdzie teraz trwa wojna? Bo przecież wojna musi trwać. Może nie strzelają do siebie narody. Przynajmniej nie tutaj. Ciągle jednak ktoś wbija widelec w ciało obok. Na przykład podczas obiadu. Między rosołem a schabowym. Albo zamiast. Krzycz sobie, krzycz. Zjadany czekoladowy noworodku, dziewczyno owinięta w folię jak kurczak, słodki jak tort synku mamusi. Wygra ten, kto ładnie zje wszystko z talerza pierwszy. Start.

Czy wojna nie była tak naprawdę czystsza w swojej formule? Jasno sprecyzowany wróg. Zbiorowy. Wygrywa silniejszy. Albo ten, kto ma więcej znajomych. Wrażenie dwóch obozów jest ciągle żywe. Najczęściej jednak dzisiaj wróg nie ma koszulki z napisem: danger. Ani nawet czapki z żelaznym orłem. Najczęściej śpi obok. Śpisz?

Oczywiście, kiedy kończy się miłość, zaczyna się wojna. To ten znany rodzaj przemocy, który niczym nas nie zaskoczy. Strategie są od dawna znane, przygotowana amunicja. Szkoda, że te dwudobowe wojny tak szybko się kończą. Ja zabijam ciebie, ty zabijasz mnie i oboje nie żyjemy. Trzeba coś z tym zrobić. Zabijać dłużej, zwodzić sprytniej, śledzić ostrożniej. A potem zostają trupy, albo zwycięzcy fotografujący się z trupami. Zrób mi zdjęcie zanim odejdziesz, wszystko, co zrobimy potem, będzie kolejną inspiracją do mojej prywatnej „Guerniki. Chcesz obejrzeć zdjęcia poprzednich modeli? Wiszą tam. Wszyscy.

Napijesz się czegoś? Proszę Martini z lodem. Albo nie, poproszę sam lód. Wielką kostkę lodu. Jak na psie przyjadę na niej do ciebie. Usiądę na niej okrakiem. Poocieram się. W moich czarnych, koronkowych majtkach. Czy teraz mam władzę? Tak, teraz mam władzę. Ja, królowa, z zimna szczękająca zębami. Ty – mały śliniący się cesarz. Jak piesek. Na moim sznurku. Oczywiście to nie znaczy, że potem nie skręcisz mi karku. Oczywiście to nie znaczy, że potem nie pójdę do łóżka z twoim wrogiem. Jest tak dobrze zbudowany. Gdzie jest mój Murzyn???

Szekspir nie jest uniwersalny. Kobiety mówią w nim tylko jednym językiem. Językiem ciała. A to jest broń, którą można walczyć tylko do pewnego momentu. Do momentu, w którym między nogami nie znajdzie się potłuczona butelka. To przysłowie o mieczu, którym się wojuje, i od którego się ginie, może brzmiałoby tu nawet zabawnie. Gdyby ciągle nie było naokoło tylu podobnych wojowniczek. Muszę schudnąć. Muszę pokazać cycki. Muszę ci zrobić laskę. Bo inaczej nie będziesz mnie chciał. A wtedy jestem nikim. Nie ma przecież cesarzowej bez cesarza. Szekspir nie jest uniwersalny. Rola kobiet się zmienia. Tylko te stare nawyki. Czego się napijesz? Poproszę kostkę lodu. Chcesz zabawić się lodem?

„TITUS ANDRONICUS”

wg dramatu „Titus Andronicus” Williama Shakespeare’a w przekładach na język polski Macieja Słomczyńskiego i język niemiecki Wolfa von Baudissina, oraz fragmentów „Anatomii Tytusa Fall of Rome Komentarz do Szekspira” („Anatomie Titus Fall of Rome Ein Shakespearekommentar”) Heinera Müllera w przekładzie na język polski Moniki Muskały,

reżyseria, opracowanie tekstu i opracowanie muzyczne: Jan Klata
scenografia i reżyseria światła: Justyna Łagowska
kostiumy: Justyna Łagowska i Mateusz Stępniak
wideonapisy: Lorenz Schuster I Agnieszka Fietz
choreografia: Maćko Prusak
dramaturdzy: Ole Georg Graf i Piotr Rudzki

premiera:
Teatr Polski we Wrocławiu, 15 września 2012
Staatsschauspiel w Dreźnie, 28 września 2012.

Mało, mało. Wszystko, co możemy dzisiaj sobie zrobić nawzajem, jest za małe. W cieniu tego, co zostało zrobione 70 lat temu. Wszystkie obrazy, które mogą naprawdę przerazić, są już ilustracjami w podręcznikach. Co człowiek może jeszcze wymyślić? Biedny, złości się, że nie ma już nic do wymyślenia, bo wszystko za niego wymyślili dziadkowie. Długo jeszcze będziemy wnukami? Jeszcze chwilę. Dopóki nie wymyślimy nowej historii swoim dzieciom. I to może być naprawdę przekraczająca granice wyobraźni wersja. Zobacz, to tylko komiks, „Zagłada. Wersja 1.0”. Zaczyna się opisem przyrody: „Banki informacji porasta trawa”. Kończy się, jak to zagłada – kolacją. W chmurce, nad głową głównego bohatera napis. Właściwie tylko jedna litera: „Aaaaaa!”. Jaki masz napis nad głową?

Nie pytaj mnie. Nie pytaj mnie, co możemy zrobić z przeszłością. Budowanie pomników nie sprawdziło się. W kraju pomników musiałabym zostać gołębiem. Co możemy zrobić z przeszłością? Wszystko, co możemy zrobić, to komiks. Teraz tak popularne są japońskie erotyczne hentai. Jakie to wszystko w sumie jest zabawne. Nakręćmy anime hentai.

Co potem? Naśladowanie raz wymyślonych gestów jest słabe. Twoja mała czystka na wyspie Utoja jest słaba, Anders. Twój pasztet z ludzi jest słaby, Titusie. Większy od nich ciągle jest jeden mały gest podobny do Hail Hitler. Ostro? Ups, to taka niepoprawna zabawa. Zabawa niemieckiego aktora w mały gest to zabawa z wielkim polsko-niemieckim kontekstem. Tak, można powiedzieć, że to mały gest dla niemieckiego aktora – wielki kontekst dla polskiej widowni. Jesteś Niemcem, jestem Polakiem, jesteś władcą, jestem barbarzyńcą, jesteś bogaty, jestem biedny, ty masz poczucie winy, ja mam kompleksy. Wnukowie oprawców i ofiar tańczą w kółeczku. „Everybody loves somebody”, jak zwykła mówić Tamora.

Po każdej wielkiej imprezie zostaje bałagan. Jak po wojnie. Brudne talerze, kac, czasami moralny. I to skojarzenie ze zwierzętami. Może dinozaury? Mięsożerne. Tuż przed wymarciem. Pewnie też nie wiedziały, co się dzieje. Ale zmiany zawsze da się wyczuć. Niektóre zwierzęta biegają wtedy chaotycznie. Niektóre kładą się, czekając z rezygnacją. Zatańczymy?