Tonący w Ieud  grzbietu fali się chwyta
Zdjęcie chłopców z rejonu Maramureș – zgodnie z legendą w 1241 roku mieszkańcy wystraszyli wojska Tatarów za pomocą straszliwie dźwięczących przebrań http://ayledia.sunphoto.ro/brondosi_2011/60106442

Tonący w Ieud grzbietu fali się chwyta

Bianka Rolando

Ioan Es. Pop, autor dziesięciu książek, nagradzany najważniejszymi nagrodami literackimi w Rumunii i Mołdawii, twierdzi, że jest jedynie „narzędziem, przez które ktoś inny oddycha”

Jeszcze 2 minuty czytania

Pomruki i rumuńskie zaklęcia towarzyszą nam, gdy próbujemy wejść do Ieud. Początkowo przechodzimy przez rejon Maramureș, gdzie zgodnie z dawną legendą tutejsi chłopcy pokonali wojska tatarskie za pomocą straszliwie dźwięczących przebrań. W maskach duchów żyją żywi, a umarli mieszkają w naszych ciałach. Przebijają się przez nasze słowa. Nie trzeba tego rozumieć, melodia miękkiego języka kołysze nas i powozi dalej, coraz dalej odwodzi nas od zamknięć. Błądzący zmarli są jakby bardziej zorientowani niż my, stali mieszkańcy Ieud. Wdzierają się nieproszeni do naszych gospodarstw, śpią w rowach zupełnie pijani mrokiem. Oczywiście czasem przychodzą proszeni-rozproszeni, ale wtedy nie wiadomo dokładnie, w co są zamieszani. Są słowa, są zdania, które ich zachęcają do takich rodzinnych wizyt. I naprawdę to tylko kwestia doświadczenia w umieraniu czyni nas od nich nieco zabawniejszymi.

Jesteśmy uczestnikami „zimnej fabuły”. Nie ma już drewnianych świątyń, tu w Ieud pozostawieni jesteśmy ze skręconymi słowami, które mogą podpalić jedynie wcześniej pochowani w tym miejscu. Można się upić winem z byle czego, skulić gdzieś na progu i wierzyć, że istnieje klucz, który otwiera za małe i za duże wyjścia

i tak dalej, gardłuję bo wiem/ że jestem tylko mową i wolno mi obrać dowolną drogę/ lecz nie mogę wyjść, cokolwiek by zrobił.

Ioan Es. Pop, „Ieud bez wyjścia i inne
wiersze”
. Przeł. Joanna Kornaś-Warwas,
Wydawnictwo Pogranicze, Sejny, 202 strony,
w księgarniach od lipca 2013
Ioan Es. Pop, urodzony w 1958 roku w Vărai (region Maramureș na północy Rumunii), po studiach zaczął pracować jako nauczyciel w miejscowości Ieud. Po sześciu latach dostał pozwolenie na przyjazd do Bukaresztu, ale pod warunkiem, że będzie współtworzył jako robotnik monstrualną budowlę Casa poporului (skalę tego budynku, do tej pory jednego z największych na świecie, warto oznaczyć takimi danymi, jak milion metrów sześciennych marmuru czy trzy i pół tysiąca ton kryształu na żyrandole, które miały przyświecać idei ciągle nowej polityki dla Rumunii). W 1990 Ioan Es. Pop zaczął pracę jako korektor w magazynie literackim „Luceafărul”, potem był redaktorem wielu czasopism.

mirtu: od roku zatrudnienia brak, zdatny do apostolstwa

Obecnie współpracuje z wydawnictwem Paralela 45. Debiutował w 1994 roku tomikiem „Eudul fără ieșire”. Autor dziesięciu książek, nagradzany najważniejszymi nagrodami literackimi w Rumunii i Mołdawii. W tym roku wydawnictwo Pogranicze wydało zbiór wierszy Popa w tłumaczeniu Joanny Kornaś-Warwas. Wyboru wierszy dokonał sam autor, są opublikowane zarówno w wersji oryginalnej, jak i polskiej, co zdecydowanie wzmacnia pole rażenia. To jeden z ciekawszych poetów europejskich, który skromnie twierdzi, iż jest jedynie „narzędziem, przez które ktoś inny oddycha”.

Czyj rytm oddechu słyszymy w tej poezji, bo przecież nie rytm oddechu zmarłych? Oni płyną, przeciskają się przez żywe ciała, łapią te momenty naszego bezdechu, te momenty przejmują na własność, tak jak w niezwykłym wierszu „iov. iova. iona. Ioan” (hiob. iova. jonasz. ioan):

spójrz tutaj: noszę rękawiczki by nie było widać, bo teraz/piszę bezpośrednio na mojej ręce: to moja zmarła ciotka/piszę z trudem. Wbijam ostrze ołówka w skórę aż/ natrafię pod nią na siebie

Narzędzie piszące staje się narzędziem sprawdzającym. Mimo „zimnej fabuły”, mimo duplikujących się kukieł, które straszą jak totemy, w poezji Ioana Es. Popa towarzyszy nam głęboka wiara w bolesną moc słowa.

Inny przekrój (pop-rzeczny) wierszy tego poety można poczynić, obserwując historię po roku ‘89 w Rumunii (książka zbiera wiersze pisane od lat 90. do 2012 roku). Doświadczenie pracy robotnika, który mieszkał w hotelu Olteţului 15 w pokoju 305, owocuje tak dobrymi kawałkami, jak „cztery jałowce z brodami okalają hotel robotniczy” czy „łuk triumfalny”. Upadek starych i nowych porządków przedziwnie uwalnia autora, czyni go sarkastycznym anarchistą.

Bądźcie pewni, kochani, tyle niczego nie ma nikt./ dwa lata odkładałem tylko z myślą o was/.

Niewątpliwie Rumunia jest krajem rozczarowań politycznych. Najpierw rewolucyjna fala, która niemal podręcznikowo zmyła dyktatora (mgliście pamiętam drastyczny film dokumentujący pośpieszną egzekucję małżeństwa Ceauşescu), potem pogoń za zachodnioeuropejskim dobrobytem. Pesymizm i smutek krajów bloku postsowieckiego zdaje się w Rumuni bardzo silny, a jego echa słychać w poezji Popa. Osobliwość rumuńska jest ważna, definiuje tę poezję, pokazuje jej znaczenie i akcent. Jednak nie doświadczenie smutku jest fascynujące w tej poezji, a to, że bije z niej mistrzostwo myśli i słowa, wielogłos zmęczonych chórów, ale i przebijająca się umiejętność niezależnej oceny. Przy czym warto zaznaczyć, że zmienne układy polityczne są dla poety zaledwie punktem wyjścia w przestrzenie znacznie ciekawsze, tam gdzie nie zakłada się czapki robotnika, potrzebna jest czapka z psiej skóry. Dzięki niej można swobodnie myśleć o wycieczkach na drugą stronę piekielnej rzeki: 

nie poruszam się, ale, uwaga, nogi wyruszyły./ ich tupot jest zimniejszy i głębszy od gromu./z przeciwległego brzegu, tamten też wyruszył.

W wierszu „jestem krzesłem, na którym siedział przyjaciel. mieszkam”, czy w kawałku „teraz jestem paltem pijackim i chorym, nikt mnie już nie pamięta”, autor swobodnie przeistacza się w przedmioty, które noszą w sobie pamięć, a o których się zapomina. Pomruk i schowek w półmroku to przestrzeń wiersza, kto tam zagląda, ten tak wygląda. W tych zagiętych rogach poeta z całą siłą próbuje zmienić prąd rzeki Lety przez ciągłe odwracanie zmarłych w pamięci, choć zdaje sobie sprawę, że nie rozbudza się głęboko śpiących tuż przy nas lub w nas ze względu na skromne warunki bytowe mieszkańców Ieud.

W poezji Ioana Es. Popa dużo jest rozczarowań rzeczywistością, ale towarzyszy temu rozczarowywaniu wiara w słowa tak mocna, że poeta zawiązuje w wierszach zaklęcia,

piszę dokąd litera nie zanurzy się pod ciałem. pewnego dnia będę/ czytany/ tylko od wewnątrz.

Jestem prawie pewna, że polskie wydanie zbioru wierszy tego dzikiego poety przychodzącego z Maramureș otworzy nam niejedno wyjście z Ieud, da capo al segno tșșș.