Czytasz. Celan
Xhuuya / deviantart CC

Czytasz. Celan

Joanna Roszak

Dla Krynickiego tłumaczenie Celana jest doświadczeniem radykalnym. W jednym z wierszy nazwał go: „poeta, wygnaniec, Żyd, bliźni”

Jeszcze 2 minuty czytania

Nelly Sachs notowała w liście do Paula Celana o jego tłumaczeniach poezji Mandelsztama: „Jak Pan go wydobył z nocy z całym pejzażem jego języka, wilgotnym jeszcze i ociekającym źródłem [...]. Przejście na drugą stronę i nowy wiersz” (przeł. J. S. Buras). Klaus Demus kreślił do poety słowa: „Swoimi przekładami otworzyłeś nam, Paulu, bramę do Rosjan – bramę, której już nie możemy stracić [...]; zaczynamy im wiele zawdzięczać”. Podobne listy mógłby otrzymywać Ryszard Krynicki. Wszelako w tomie „Kartki Celana” Piotr Matywiecki dotknął sedna: „wiersz w tłumaczeniu Ryszarda Krynickiego stał się pięknym utworem polskiej poezji”. Krynicki pochwycił otwarty dla niego Celanowski język, nieustannie się wyczula na jego puls. W wydawnictwie a5 ukazał się właśnie długo wyczekiwany tom przekładów, zatytułowany „Psalm i inne wiersze”.

Dla Krynickiego tłumaczenie Celana jest doświadczeniem radykalnym. Poeta był rówieśnikiem jego ojca, młodszym odeń o tydzień. Autor „Organizmu zbiorowego” próbował przekładać twórcę „Psalmu” od końca lat 60., bratersko zżywając się z nim w Wiedniu, gdzie znalazł się dzięki Zbigniewowi Herbertowi (1977-1978). W jednym z wierszy nazwał go: „poeta, wygnaniec, Żyd, bliźni”.

Paul Celan, „Psalm i inne wiersze”. Przeł. R.
Krynicki, wydawnictwo a5, Kraków, 448 stron,
w księgarniach od maja 2013
W zbiorze znajdziemy zarówno przekłady zupełnie nowe, jak i już znane, niekiedy poprawione czy radykalnie zmienione. I tak w wierszu dedykowanym Nelly Sachs mowa o „nader-Ty”, podczas gdy uprzednio o „niby-Ty”, „łuki modlitw” z wcześniejszej wersji „Syberyjsko” stają się „modlitwami łuków”, fraza „Tobą była moja śmierć” przedzierzga się w: „Ty byłaś moją śmiercią”, a wreszcie tytuł tomu z 1967 roku, „Atemwende”, przekłada Krynicki nie jak przed laty: „Zmiana oddechu”, lecz mocniej, ale i bardziej poetycko: „Przełom oddechu”. Istotnie, wierszowe i biograficzne zmiany Celana mają charakter wyłomów i przesileń. Tłumacz zdaje się przeczuwać, że do wierszy mających dla poety szczególne znaczenie, należy „Kryształ”, dlatego czyta go na spotkaniach:

Nie na moich wargach szukaj twoich ust,
obcego – nie przed bramą,
nie w oku – łzy.

Siedem nocy wyżej wędruje czerwień do czerwieni,
siedem serc głębiej dobija się ręka do bramy,
siedem róż później szumi źródło.

Sam Krynicki wsłuchuje się w te wskazówki i wie, że trzeba się zatrzymać nawet w szparze, że to ona niekiedy, a nie słowo, działa jak szibbolet, że zawsze istnieje jakieś wyżej, głębiej i później. Wielowarstwowo kodowana poezja Paula Celana pełna jest niepojętych miejsc-smug, każących poszukiwać obcego nie przed bramą, strzec przyspieszeń słów i ich skrętów.  Dla czytelnika mniej z tą twórczością zżytego posłużę się prostym przykładem: pisząc o Büchnerowskim Lenzu, który szedł „20 stycznia przez góry”, nie tylko akcentuje Celan, że każdy wiersz ma swoje źródło w konkretnym czasie i miejscu, ale zdaje się mówić także: „każdy mój wiersz został zraniony Zagładą”. Bo przecież 20 stycznia 1942 w Wannsee podjęto decyzję o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”. Pisząc „aus Schweden” („ze Szwecji”) – szyfruje poeta nazwę Auschwitz. Werner Hamacher nazywał niektóre jego wiersze „wielocyfrowymi kompleksami możliwych słów”, zaś Jacques Derrida zauważał w tej poezji wielość i koncelebrę języków. Co musi zrobić tłumacz, by czuć się pewnie z taką poezją? Jak uniknąć uproszczenia, błędu?

A jednak głęboko osadzone w języku i wykorzystujące wszystkie rejestry skarbularza-wokabularza niemczyzny (Wortschatz) wiersze Paula Celana spotykają się z uboższą, także w możliwości tworzenia naturalnych neologizmów, polszczyzną. Owe „rozżarzone zagadki” – by użyć tytułu książki zbierającej dokonane przez Ryszarda Krynickiego przekłady poezji Nelly Sachs – goreją w tłumaczeniach. Celan w radiowej audycji o Osipie Mandelsztamie, powiedział: „Wiersze to szkice do egzystencji: poeta życiem do nich mierzy”. Ryszard Krynicki także mierzy (tłumaczonymi) wierszami do egzystencji, traktuje je jako wzrastanie, pewnie dlatego zmieniają one kształt, podobnie zresztą jak jego własne wiersze.

Celan nierzadko uzdrawia skażoną nazizmem niemczyznę sąsiedztwem leksemów obcych czy słów pochodzących z porządków naukowych, znajdziemy w jego wierszach szibbolety z rejonów geologii, botaniki, astrologii, z hebrajskiego, jidysz, starogreckiego (kenotaph, kumi, ori, jizkor, ziw) i zdaje się, że właśnie te wiersze mają dziś dla Krynickiego jakąś szczególną wartość. Utykający język Celana ledwie nadaje się do zbudowania ścięgien wiersza. Uświadomiona i naruszona niemczyzna, w której mocno się osadził, którą rozsadził i rozsądził, zawiesza go między biegunami, jednocześnie pomagając i utrudniając znalezienie adekwatnej ekspresji. „Którekolwiek wymawiasz słowo – / dziękujesz / unicestwieniu” – zwracał się ku sobie, wiedząc, że to, dla czego żąda wymówienia, wymawia w języku o niełagodnej konsystencji. Ukrył się w języku, ale i w tym schronieniu się lękał, czekał na zrastanie: języka i siebie. Nie potrafił niemczyzny się zrzec, nie potrafił jej odroczyć, jak nie potrafił odroczyć swego żydowskiego losu. „Zapłodniłem noc” – pisał w „Zaduszkach”, zmierzając ku autopoetyckiemu komentarzowi. Znaczące, że wybór Krynickiego otwiera się wierszem „Bliskość grobów”, z dystychem: „I czy ścierpisz, znów, matko, jak w domu swym / ten cichy, niemiecki, bolesny ten rym?”, zamyka się zaś ostatnim wierszem napisanym przez Celana „***Winogrodnikami” („***Rebleute”). Powstawał on od 1 do 13 kwietnia 1970 w jego mieszkaniu przy alei Emila Zoli w Paryżu, niedaleko mostu, z którego skoczył do Sekwany. Owo finałowe rozpoznanie w szabat (hebr. „odpoczynek”) jest autobiograficzną pieczęcią na żydowskim losie. „Szabat”, ostatnie zapisane przez Celana słowo, pochodzące od hebrajskiego „zakończyć”, odnosi się do surowo zabronionej mu pracy życia, wyzwolenia od przymusu światła, wszelako szabat nakazuje radość, ma dać przedsmak doskonałej promienności. Celan żegna święto wierszem, nie potrafi już błogosławić wina i światła, jego „od progu do progu” oznacza „z mroku w mrok”. „Na kamiennej posadzce świata” („Marianna”) wyplatał kraty, nie warkocze.

WINOGRODNICY okopują
zegar ciemnych godzin,
głębia za głębią,

ty czytasz,

Niewidzialny
trzyma wiatr
w ryzach,

ty czytasz,

otwarci noszą
kamień za okiem,
on rozpoznaje cię,
w szabat.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.