Agnieszka Drotkiewicz, „Teraz”

Joanna Roszak

Powieść „Teraz” i tom rozmów „Teoria trutnia” z powodzeniem można przeczytać w osobistym celu

Jeszcze 1 minuta czytania

Nowa powieść Agnieszki Drotkiewicz opowiada o młodej kobiecie, Karolinie Pogorskiej, doktorze z Zakładu Kultury w Kryzysie. Jej historia pokazuje, że siedzimy na kaktusach, które sami zasadziliśmy. Drotkiewicz otwiera ją mottem z „Pani Bovary”: „Myślała, że szczęście jest owocem pewnych krain i jak roślina w niewłaściwej glebie nie może rozkwitać gdzie indziej”.
Bohaterka powieści porusza się w odrętwiająco gęstym szumie. „Teraz” opowiada o miłości niegramatycznej, własnej, cudzej, do czegoś, do kogoś, od kogoś, o tej, która jest i tej, której brakuje. Gdyby nie miłość, Karolina byłaby doskonale samowystarczalna. W powieści kołują pytania o to, jak to jest nie być nikomu nic winnym i jak żyć w „przestrzeni nielirycznej, nieretorycznej, z prawdziwym, bo ruchomym horyzontem” (by posłużyć się słowami znanego wiersza znanej poetki). Drotkiewicz pisze żywym, soczystym językiem, dalekim od neutralności, wiarygodnym. Mężczyźni często nie znają języków, w jakich kobiety piszą takie książki.

Agnieszka Drotkiewicz, „Teraz”. W.A.B.,
Warszawa, 168 stron, w księgarniach
od 1 kwietnia 2009
Karolina zmienia nazwisko, jakby chciała się pozbyć swego złego sobowtóra. Czasem widzi siebie kątem oka. Czasem ma do przeżycia bloody Monday, czasem wszystkie inne bloody dni tygodnia. Ludzie w jej życiu zmieniają się tak, jak zmieniają numery telefonów, ona sama często myśli o życiu w trybie warunkowym. Proza Drotkiewicz jest zdystansowana i ironiczna (Karolina pisze wystąpienie na konferencję „Dlaczego kochamy fabuły?”), momentami jak blog, kolażowa, autotematyczna, z odnotowywaniem lektur i cytatów. Pisana z poczuciem, że w życiu bywają sceny żywcem wyjęte z wiele razy oglądanych filmów.

Drotkiewicz, zaczytana w prozie Michela Houellebecqa, przygląda się kulturze konsumpcji. Przyjaciel Karoliny, Ryszard Lempe, zajmuje się fotografowaniem jedzenia i stale współpracuje z magazynem „Smacznie witam”. Karolina jako punkt odniesienia traktuje szykowną Carlę Bruni, odbywa flanerie ulicami Warszawy.

Ale Warszawa to nie Wielkie Jabłko. Toteż Karolina emigruje wewnętrznie, ucieka w opowieść. „Opowieść to Nowy Jork marzeń, to schronienie wykluczonych”, „Żądać od życia, żeby było Nowym Jorkiem, i egzekwować to tu i teraz”. Przypominają się słowa E.B. White’a: „No one should come to New York to live unless he is willing to be lucky”. Jak znaleźć w powietrzu Warszawy to „coś”, co w NYC sen czyni zbędnym? Jak znaleźć tę ezoteryczność i offowość?

Agnieszka Drotkiewicz, Anna Dziewit,
„Teoria trutnia i inne”. Czarne,
Wołowiec, 304 strony, w księgarniach
od 20 kwietnia 2009
„Przystojniak. Koneser. Asystent. Ancymon. Szkodnik. Abstynent. Żywiciel. Dobroczyńca. Rolnik sam w dolinie. Mężczyzna! Mężczyzna – co za piękne słowo!” – od tego wyimku z powieści „Teraz” można gładko przejść do „Teorii trutnia i innych”, książki Drotkiewicz i Anny Dziewit, składającej się z trzynastu wywiadów z mężczyznami (m.in. z Chyrą, Jarzębskim, Sierakowskim, Żulczykiem i Marcinem Mellerem). Maciej Zaremba, autor książki „Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji”, wyłożył w rozmowie „teorię trutnia”: mężczyzna jest uboższy od kobiety i niespełniony przez to, że nie może urodzić dziecka; dlatego buduje lokomotywy.
Autorki wywiadów obsadzają swych rozmówców w różnych rolach – feministy, macho, idola, autorytetu… Rozmawiają z nimi o „Seksie w wielkim mieście”, o rozumieniu kobiet przez mężczyzn, o porzuconych i zrealizowanych marzeniach, o czytaniu i słuchaniu w jakimś osobistym celu. I powieść „Teraz”, i tom rozmów „Teoria trutnia” z powodzeniem można przeczytać właśnie w osobistym celu.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.