Bogowie grają w kości

Bogowie grają w kości

Paweł Schreiber

W „Gods Will Be Watching” przegrywa się bardzo łatwo i bardzo często – a winne bywają nie tylko zaniedbania gracza, ale i złośliwy los

Jeszcze 2 minuty czytania

Drugi etap gry komputerowej „Gods Will Be Watching”. Dwaj mężczyźni przywiązani do krzeseł i dwaj stojący nad nimi. Ci, co stoją, zadają pytania, przepytywani próbują unikać odpowiedzi. Na ścianie cały zestaw środków perswazji, od młotków, przez obcęgi do wyrywania zębów, po piły i palniki. Taka jest poetyka tej rozmowy. Wszystko podane w sztafażu science fiction – ale przecież widok jest aż nadto znajomy, bo takie rzeczy dzieją się codziennie, czasem w dalekich krajach, które nas mało obchodzą, a czasem dużo bliżej, jak choćby w ukrytych przed światem instalacjach wojskowych koło lotniska w Szymanach. Ofiary kluczą, próbują kłamać, ale to ryzykowne. Kiedy się nie uda, w najlepszym razie czeka je uderzenie w twarz. Można błagać o litość, ale to też rzadko skutkuje. Można powiedzieć prawdę – ale ze świadomością, że tylko niezaspokojona ciekawość katów utrzymuje ofiary przy życiu. Sypią się kolejne ciosy. Jeden z mężczyzn nagle opada bezwładnie – nie żyje. Na ekranie pojawia się napis, który towarzyszy tu każdej porażce: „Gods have been watching”. Bogowie patrzą.

„Gods Will Be Watching”, twórcy: Deconstructeam.
Gra dostępna w wersji darmowej na stronie godswillbewatching.com
od lipca 2014. Wersja pełna jest płatna i wymaga instalacji.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że jednym z głównych celów istnienia gier komputerowych jest dawanie przyjemności. W „Gods Will Be Watching” od samego początku wiadomo, że próżno jej tu szukać. Zamiast uciechy na gracza czeka cała seria sytuacji kryzysowych, w których trzeba podejmować dramatyczne – i brzemienne w skutki – decyzje. Czy w scenie tortur jeden z przesłuchiwanych sprowokuje oprawcę, żeby odwrócić jego uwagę od słabszego towarzysza? Czy przy gorączkowych badaniach nad lekiem na zabójczego wirusa zdecyduję się na ryzykowne badania na ludziach, czy będę działał ostrożnie, co może sprawić, że nie dokończę pracy na czas? Czy po kolejnym dniu beznadziejnego oczekiwania na statek, który uratuje kosmicznych rozbitków, postanowię poświęcić jednego z nich, żeby pozostali mogli przeżyć, bo zapasy dramatycznie się kurczą? Czy strzelę do zakładnika, który być może zaraz się na mnie rzuci? Każda decyzja prowadzi do kolejnych – wybory nie są tu, jak zwykle w grach, spektakularnymi przełomami, tylko żmudnymi, powtarzalnymi czynnościami. Dzień po dniu, godzina po godzinie, zawsze na granicy wytrzymałości, bo napięcie nie opada tu ani na chwilę – postaciom, którymi kierujemy, zawsze brakuje czasu, zasobów albo sił. Przegrywa się tu bardzo łatwo i bardzo często – a winne bywają nie tylko zaniedbania gracza, ale i złośliwy los. Bogowie.

„Gods Will Be Watching” to rozwinięcie darmowego tytułu powstałego w ramach konkursu błyskawicznego tworzenia gier Ludum Dare (dlatego jedna z postaci wspomina koszmarny sen, w którym tajemniczy głos informuje ją, że żyje w świecie stworzonym w 72 godziny). Pierwotna wersja pokazuje grupę ludzi próbujących przeżyć na odludnej planecie i naprawić radio, dzięki któremu mogliby wezwać pomoc. Gracz musi radzić sobie z wieloma problemami naraz – od głodu po zdrowie psychiczne zrozpaczonych postaci. Oprawa przypomina klasyczne przygodówki z lat 90. (z mistrzowskim wykorzystaniem ogromnych pikseli), ale rozgrywka opiera się niemal wyłącznie na zarządzaniu zasobami, któremu towarzyszą oszczędne dialogi.

W płatnej, bardziej rozbudowanej wersji gry historia kosmicznych rozbitków jest tylko jednym z siedmiu rozdziałów, składających się na opowieść o walczących ze sobą międzyplanetarnych państwach, zabójczym wirusie i idealistycznych, ale okrutnych ekoterrorystach. Nic oryginalnego, tym bardziej że postacie są stereotypowe, a dialogi nie zawsze porywają, ale w „Gods Will Be Watching” pierwsze skrzypce gra nie historia, a sytuacje graniczne, w których znajdują się bohaterowie, a za ich pośrednictwem również gracz. Wyzwania i dylematy radykalnie się zmieniają z etapu na etap, podobnie jak stworzone z benedyktyńską cierpliwością, przepiękne scenerie. Choć dialogi nie imponują, potrafią zaskakująco silnie wzruszyć. Kiedy w scenie tortur zmarł mój towarzysz, nasze banalne nocne rozmowy pod nieobecność katów nie ustały. Człowieka zastąpiła zawieszona w powietrzu widmowa postać – rozpaczliwe wyobrażenie mojego udręczonego, samotnego bohatera.

Mimo wszystko, nie sposób uznać „Gods Will Be Watching” za grę do końca udaną. Dla wielu skutecznie zniechęcający okaże się model rozgrywki, oparty na kolejnych próbach przetrwania, za którymś razem już przede wszystkim frustrujący, a nie dający do myślenia. Owszem, w jednym z uaktualnień gry twórcy wprowadzili niższe poziomy trudności, ale wtedy ich pierwotny pomysł traci swoją siłę. Problemem jest też dramaturgia – po pokonaniu jednego wyzwania, od razu, bez chwili wytchnienia trafiamy na kolejne, jeszcze bardziej skłaniające do zgrzytania zębami. Z obu tych względów warto grać w „Gods...” małymi porcjami, wracając do gry, kiedy napięcie już opadnie. Jest tu jeszcze jedna wada, którą dużo trudniej wybaczyć: dramatycznie ginący na jednym etapie bohaterowie w cudowny sposób ożywają na kolejnym, co bardzo mocno kłóci się z ideą całości.

„Gods Will Be Watching” to zatem gra pod wieloma względami irytująca i niedopracowana, ale zarazem fascynująco inna od pozostałych. Zamiast przekonywać gracza, że może wszystko i że ze wszystkim sobie poradzi, pokazuje mu, jaki jest słaby. Zamiast budować świat, który byłby sprawiedliwy wobec żyjących w nim postaci, stawia nad nimi bogów, którzy zamiast pomagać – tylko patrzą, albo grają w sobie tylko znane gierki. Prawdziwą siłę tej gry czuje się w momencie porażki, kiedy pojawia się napis „Gods have been watching” – jak w greckiej tragedii.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.