Ta książka musiała zostać napisana. W ciągu dwunastu lat miała pięć poprzedniczek – różnych od siebie, ale według autora równie niesatysfakcjonujących. Wszystkie podzieliły ten sam los: spalone i wykasowane, zniknęły bez śladu, by dopiero szósta wersja, zatytułowana „The Narrow Road to the Deep North”, mogła opowiedzieć o tym, co dotąd wymykało się słowom. 53-letni Australijczyk Richard Flanagan, autor jedenastu książek, w tym sześciu powieści, to dziecko Kolei Śmierci, syn byłego więźnia wojennego, który przeżył barbarzyńską budowę 415 kilometrów linii kolejowej łączącej Tajlandię z Birmą – projekt wyobrażony i zrealizowany kosztem setek tysięcy ludzi przez zdesperowanych Japończyków w 1943 roku.
Powieść czerpie z doświadczeń ojca Flanagana, który jako jeden z niewielu spośród ocalonych opowiadał o tym, co się stało. Nie jest to jednak ani książka wspomnieniowa, ani rozliczeniowa, dotyka raczej prostej ludzkiej potrzeby, by zrozumieć, by w sposób karkołomny znaleźć sens w tym, co go pozbawione. „Makabrę można zawrzeć w książce, nadać jej kształt i znaczenie. Ale w życiu makabra nie ma ani kształtu, ani znaczenia. Ona po prostu jest. I kiedy rządzi światem, wydaje się, że nic innego na nim nie ma poza makabrą” – podsumowuje Flanagan.
Głównym bohaterem „The Narrow Road to the Deep North” jest Tasmańczyk Dorrigo Evans, urodzony około 1914 roku w niewielkiej osadzie, niegdyś kolonii karnej dla więźniów z Europy. Kiedy jako młody mężczyzna zacznie studiować medycynę w australijskim Melbourne, powie, że kochał swoją rodzinę, ale nie był z niej dumny. Jej głównym osiągnięciem było przetrwanie, a jakie to trudne, Dorrigo przekona się już w 1942 roku, kiedy wyruszy na wojnę. Doświadczenia syna to ironiczne powielenie historii ojca. Stary Evans pracował na kolei w Tasmanii i dzięki temu mógł utrzymać rodzinę i przeżyć kryzys ekonomiczny 1890 roku, nie do końca wierząc we własne szczęście, zwłaszcza kiedy widział ludzi umierających z głodu na ulicach Hobart, stolicy Tasmanii. Młodemu Evansowi przyjdzie zmierzyć się z budową Kolei Śmierci w Syjamie (dzisiejszej Tajlandii), będzie bity, będzie przymierał głodem i za wszelką cenę jako lekarz chirurg będzie starał się ocalić jak najwięcej australijskich współwięźniów, makabrycznie wykorzystywanych przez Japończyków w obozie pracy. Po wojnie, kiedy sam będzie miał rodzinę, nie będzie mógł uwierzyć, że jest jej częścią. Przyczyną tego będą nie tylko doświadczenia wojenne, ale i miłosna katastrofa, o czym za chwilę.
Richard Flanagan, „The Narrow Road
to the Deep North”. 467 stron,
Vintage Australia 2013W tej historii echem odbija się też biografia samego autora. Flanagan jest Tasmańczykiem, potomkiem irlandzkich więźniów, zesłanych na Antypody za kradzież mąki kukurydzianej w czasach głodu, i pierwszym w rodzinie, który skończył studia. Jego dziadkowie byli niepiśmienni, matka marzyła dla niego o karierze hydraulika, a on sam skończywszy szkołę średnią, ruszył pracować w buszu z marzeniem o pisaniu w wolnych chwilach. Po buszu był Uniwersytet Tasmański, a potem Oksfordzki w ramach rocznego stypendium.
W jego rodzinie od pokoleń pamiętanie i zapominanie było pełnoetatowym zajęciem, wykonywanym z niezwykłą precyzją. Przetrwały najdrobniejsze historie z początków XIX wieku, ale skutecznie wymazywane były wszelkie wydarzenia odnoszące się do statusu pierwszych osadników – ludzi pozbawionych wolności, którzy przez dziesiątki lat zawierali małżeństwa w tej samej grupie (ich dzieci rodziły się już wolne) i których ekspansja na tasmańskiej wyspie i na oddalonym od niej o 300 kilometrów australijskim kontynencie doprowadziła do totalnej katastrofy rdzennej ludności (w Tasmanii Aborygenów już nie ma od ponad stu lat). Z tymi demonami przeszłości zmaga się Flanagan w swoich poprzednich powieściach: z tragicznym losem Aborygenów w ponurej sadze zatytułowanej „Death of a River Guide” („Śmierć rzecznego przewodnika”), z kolonią skazańców w „Williama Goulda księdze ryb”, bazującej na autentycznym dzienniku brytyjskiego więźnia i artysty (powieść była wielokrotnie nagradzana).
Historia w „The Narrow Road to the Deep North” jest równie ważna jak współczesność, a każdy z opisanych przedziałów czasowych zdaje się być umieszczony w czymś, co autor nazywa „nierealną rzeczywistością”, ponieważ wymyka się ludzkiemu pojęciu, bo de facto pozbawiona jest sensu. Wymowa powieści jest niezwykle pesymistyczna, ciemniejsza niż „Władcy much” Goldinga. Golding pokazuje, że zło jest stałą częścią ludzkiej natury, Flanagan – że tylko ono rządzi światem.
Jedną z najbardziej makabrycznych scen „The Narrow Road to the Deep North” jest moment katowania jednego z australijskich więźniów przez japońskich strażników. Do oglądania przymuszeni są wszyscy w obozie pracy. Koszmar wcale nie wynika ze szczegółów opisu, bo Flanagan tego nam szczędzi, ale z barbarzyństwa samego aktu – bity jest ciężko chory – oraz współodpowiedzialności zebranych – jest ich trzystu, a żaden nic nie robi, łącznie z bohaterem, Dorrigo Evansem, który uświadamia sobie, że „w tym przerażającym świecie, w którym nie sposób uniknąć okrucieństwa, przemoc jest wieczna, to wielka i jedyna prawda, większa niż cywilizacje, które powołała do życia, większa niż jakikolwiek czczony bóg, bo ona jest jedynym bogiem”.
Flanagan umiejscawia powstanie Kolei Śmierci w szerszym kontekście historycznym: budowy piramid czy Petersburga – projektów, które pochłonęły życie setek tysięcy, ale te życia okazały się zupełnie nieistotne. Japońska linia kolejowa była pomysłem zrodzonym w desperacji, by jak najszybciej znaleźć sposób na przewożenie broni i dostaw, kiedy morza były kontrolowane przez aliantów. Była dla tych, którzy ją tworzyli, „długością bez szerokości, życiem bez znaczenia, procesją z życia do śmierci. Podróżą do piekła”.
Po przegranej Japonii w drugiej wojnie światowej linię przejęła dżungla, życie roślin przejęło kontrolę nad pasmem śmierci. Ten akt anihilacji to podwójny cios, a nie wyzwolenie. Dla Japończyków linia była wcieleniem woli cesarza. Nakamura, jeden z nadzorców jej budowy wierzył, że „duch japoński był koleją, a kolej japońskim duchem”, a także łączył jej powstanie z misją cywilizacyjną państwa. To miała być „nasza wąska droga na daleką północ” (tytułowa „the narrow road to the deep north” jest aluzją do arcydzieła klasycznej literatury japońskiej „Oku no Hosomichi”, utworu Matsuo Bashō, łączącego prozę z haiku, po polsku tłumaczonego jako „Ścieżki północy”).
W przekonaniu japońskich dowódców budowa linii kolejowej miała niemalże katartyczny wymiar: „by przynieść piękno i mądrość Bashō szerszemu światu”. Kiedy projekt nie wypalił, bo Japonia wojnę przegrała, nie udało się obronić nawet imperialistycznego znaczenia linii, zostało poczucie pustki po obu stronach konfliktu. Kolej Śmierci to nie współczesna inkarnacja starożytnej piramidy, ale pomnik zła, który zresztą w większości już się rozpadł.
Ponura wizja świata podkreślona jest też w cytowanych w książce haiku, które zdaniem kilku japońskich recenzentów ucierpiały z powodu niedoskonałego tłumaczenia, więc ja tym bardziej nie będę bez winy, tłumacząc jedno z nich prosto z angielskiego: „Chodzimy na tym /świecie po dachu piekła/ patrząc na kwiaty”. Flanagan posiłkuje się głównie Bashō i Issą. Jego zamierzeniem było nie tylko zbudować spójną wizję, ale i zderzyć to, co najpiękniejsze w kulturze japońskiej z tym, co w niej najbardziej potworne. Chwilami to połączenie zaczyna jednak trochę zgrzytać. Dowódca Kota, który z sentymentem wspomina czasy, kiedy obcinał głowy chińskim więźniom, nagle nie potrafi wykonać egzekucji na Australijczyku, bo mieszają mu się w głowie sylaby jednego z ulubionych haiku. Powieść przepełniona jest odwołaniami do literatury. Sami bohaterowie miewają wątpliwość, czy potrafią mówić własnymi słowami.
Prawie tyle samo miejsca, co wojennej historii, książka poświęca wątkowi miłosnemu. Fabuła została jednak celowo i efektownie poszatkowana. Amy – w myślach Dorrigo jednoznaczna ze słowami amante, amour – na nieszczęście jest żoną jego dalekiego wujka, więc romans z góry skazany jest na nieszczęśliwy koniec, choć o nim wcale nie zadecydują społeczne konwenanse, ale dwa kłamstwa. Miłosne perypetie miały w założeniu nieco wytłumić rażenie opowieści wojennej, ale „unhappy end” tylko intensyfikuje poczucie beznadziei. Poza tym partie miłosne niestety nie zawsze stylistycznie dorównują świetnym partiom obozowym.
Trzeba podkreślić, że sceny obozowe znacząco różnią się od europejskich. Początkowo fragmenty, w których dwaj australijscy więźniowie dzielą się ochłapem jedzenia dlatego, że jednemu menażka wpadła w błoto, a potem dlatego, że jeden z nich znacznie podupada na zdrowiu, czy passusy o wspaniałych gestach Evansa, który swój żołd (tak, oficerowie w japońskich obozach pracy dostawali wynagrodzenie, choć nie byli wolni) przeznaczał na kupno leków, wydawały mi się tanimi zabiegami kompensacyjnymi. Faktem jednak jest to, że dzięki australijskim wartościom tzw. mateship (od ang. „mate” – kumpel, partner), czyli solidarności czy szerzej koleżeństwu, wyrosłemu z etosu wzajemnej pomocy i wspólnej pracy w trudnych warunkach, np. przy wycinaniu buszu, Australijczycy znacznie lepiej radzili sobie w obozach pracy i przez to znacznie więcej z nich je przeżyło w porównaniu z innymi nacjami. Potwierdziło to oficjalnie badanie wykonane w 1983 roku (podaję za The Oxford Companion to Australian Literature). Flanagan australijski kodeks podsumowuje tak: „Bo odwaga, chęć przetrwania i miłość – te wszystkie rzeczy nie żyły w jednym człowieku. One istniały w nich wszystkich albo ginęły (...), porzucenie jednego człowieka oznaczało porzucenie siebie”.
Zagrożeniem dla narodowej jedności, co widać w wielu książkach z Antypodów, jest niewątpliwie rasizm. W powieści Flanagana to też przyczyna wielkiej katastrofy w obozie, opisanej w jednej z najstraszniejszych scen powieści.
Dla Flanagana pisanie „The Narrow Road to the Deep North” musiało być czymś w rodzaju emocjonalnej katorgi połączonej z synowskim obowiązkiem i mentalnym wyzwoleniem. Poszukiwał na własną rekę, był w Japonii, rozmawiał z tymi, którzy kierowali obozem pracy, jednego z eks-żołnierzy poprosił, by go spoliczkował tak, jak doświadczał tego ojciec. O wiele rzeczy pytał ojca. Rozmawiał z nim także w dniu, kiedy skończył pisanie powieści. Stary Arch Flanagan zrozumiał być może, że teraz już nikt nie zapomni. Umarł tego samego dnia. 14 października jego syn za „The Narrow Road to the Deep North” otrzymał Nagrodę Bookera.