JESZCZE NIE W POLSCE:  Nagroda Bookera 2011
themanbookerprize

JESZCZE NIE W POLSCE:
Nagroda Bookera 2011

Anna Ready

Laureatem Nagrody Bookera 2011 został Julian Barnes za powieść „The Sense of an Ending” – o rozpadzie pamięci, o jej białych plamach. Autorowi ta nagroda należała się od dawna

Jeszcze 2 minuty czytania

„Jesteś tym, czego dokonałeś, dokonania żyją w twojej pamięci, więc to, co pamiętasz, określa, kim jesteś” – twierdził Julian Barnes w rodzinnych wspomnieniach „Nie ma się czego bać ”, zrównując pamięć z tożsamością. Od 18 października jest bogatszy o kolejne osiągnięcie, w którego możliwość zaczął już powątpiewać – zdobycie brytyjskiej nagrody Bookera dla najlepszej powieści.

To iście Barnesowska ironia: „The Sense of an Ending”, książka, która przyniosła mu w tym roku pozycję literackiego celebryty, to powieść nie o sile, ale o rozpadzie pamięci, o jej białych plamach, o życiu bez większych dokonań i o potrzebie tworzenia z niego fikcyjnej narracji.

Julian Barnes „The Sense of an Ending”.
Jonathan Cape, London 2011
Głównym bohaterem „The Sense of an Ending” jest Tony Webster, emeryt, który wybrał „życie spokojne”: po studiach objechał Stany Zjednoczone, wrócił do domu, zdobył ciepłą posadę, ożenił się, został ojcem, rozwiódł się bez większych emocji. O sobie mówi, że „nie jest złym człowiekiem”. To typowy Barnesowski przeciętniak, niewymagający i osamotniony. Barnes nie pozwala mu jednak na spokojną starość.

„Z pewnością nigdy nie próbował nikogo zranić” – czytamy w pierwszej części tej 150-stronicowej powieści. „Pamięć jest jednak niedoskonała. I może płatać figle”.

Webster przekonuje się o tym, kiedy dostaje niespodziewany list od prawnika, który otwiera wieko młodzieńczej przeszłości naznaczonej podwójnym samobójstwem i nieudanym związkiem. Tony chciał, by „życie mocno go nie trapiło”, tymczasem przychodzi mu zmagać się nie tylko z bolesnymi zdarzeniami sprzed kilku dekad, ale i z ich współczesnymi konsekwencjami.

Przypomina sobie chłopaka z liceum, który się zabił, bo jego dziewczyna zaszła w ciążę. Potem jego pamięć przywołuje postać Adriana Finna – przyjaciela, który zaczął spotykać się z jego byłą dziewczyną Veronicą. Parę miesięcy po otrzymaniu od Tony’ego pocztówki z Clifton Suspension Bridge, znanego miejsca samobójstw na Wyspach Brytyjskich, i nieprzyjemnego listu, Adrian targnął się na własne życie. Dziwne tylko dlaczego Tony o tym wcześniej nie pamiętał, dumając nad własną przeszłością.

Julian Barnes / themanbookerprize

Czy wymazywanie wydarzeń z pamięci jest równie naturalną czynnością umysłu jak konfabulacja? Czy pamięć poleruje przeszłość, żeby ocalić nas od szaleństwa? A może porządkowanie własnego losu w kategoriach wygodnej dla nas narracji to równie pierwotna funkcja jak oddychanie czy myślenie? Barnes woli pytania od odpowiedzi, a „The Sense of an Ending” jest powieścią pełną wątpliwości.

Barnesowski bohater, choć wykreowany na antybohatera, wciąż zmaga się z podstawowymi zagadnieniami egzystencji. Tony pyta: „Jak często opowiadamy historię własnego życia? Jak często ją poprawiamy, upiększamy, dokonujemy w niej cwaniackich cięć? Im dłuższe jest życie, tym mniej pozostaje osób, które mogłyby zakwestionować naszą historię, przypomnieć nam, że nasze życie to nie nasze życie, a jedynie opowieść o nim”.

Rzeczywistość i fikcja to pojęcia, których relacja fascynuje Juliana Barnesa od początku jego kariery pisarskiej. Pisarz traktuje fikcję w sposób totalny. Podobnie jak Frank Kermode, jeden z najbardziej znaczących brytyjskich  krytyków literackich XX wieku, utożsamia z nią życie, myślenie i historię.

Ukłon w stronę Kermode’a jest łatwo rozpoznawalny dla brytyjskich czytelników, którzy pamiętają znakomity zbiór esejów krytyka z lat 60. zatyułowany „The Sense of an Ending”. Barnes bezpośrednio do niego nawiązuje, nie tylko tytułem. W jego powieści podobnie jak u Kermode’a przebrzmiewają echa myśli Nietzschego (to, co pomyślane, musi być wymyślone, a więc musi być fikcją) i Karla Poppera (nie ma jednej historii, są tylko historie – opowiadania).

„The Sense of an Ending” podobnie jak poprzednie książki Barnesa („Papuga Flauberta”, „Arthur & George”) to również powieść o literaturze z gęstą siatką odniesień do innych utworów, w tym do wierszy Philipa Larkina. Ale tym razem Barnes mniej eksperymentuje, nie porywa się już na postmodernistyczne gry. Powieść jest zwięzła, niemalże klasyczna, z mistrzowsko zaplanowaną perypetią.  Zaskakujące jest to, że cały dramat rozgrywa się właściwie poza książką, a czytelnik musi z nieco detektywistycznym zapałem starać się go odkryć, co nie jest proste, bo wydarzenia filtrowane są przez umysł Tony’ego, a ten nie należy do najbardziej lotnych.

Mam wrażenie, że w „The Sense of an Ending” udało się Barnesowi połączyć dwie strony swej literackiej natury: skłonność do kpiny i demaskacji (rodem z „Papugi Flauberta”) z filozoficznym zacięciem do poszukiwania prawdy (jak w „Nie ma się czego bać”).

Zresztą wątki ze wspomnień rodzinnych powracają tu z nową siłą. Barnes robi jednak krok w tył – porzuca śmierć i moment umierania dla czynności wcześniejszej: podsumowania życia na jakiś czas przed jego kresem. Interesuje go specyficzna sytuacja, kiedy to ułożona narracja losu nagle zostaje rozbita, a niespodziewane fakty z przeszłości wychodzą na jaw.

Barnes oczekuje, że w takim momencie człowiek podejmie próbę stworzenia na nowo własnej tożsamości, swojej fikcji, ale jak pokazuje przykład Tony’ego Webstera, opowiadanie w tym momencie życia przestaje się kleić. Czy zatem jesteśmy w stanie w ogóle zrewidować siebie?

Choć świat bohatera „The Sense of an Ending” pełen jest wątpliwości i stanowi zlepek opowiadanych fikcji, Barnes daje sygnał, że możliwość dotarcia do prawdy istnieje. W odpowiedzi na relatywizm ludzkiej pamięci pisarz tworzy własną definicję historii: „to pewność powstająca w punkcie, gdzie niedoskonałość pamięci spotyka się z niedostatecznością dokumentacji”.  Zresztą sam tytuł powieści sugeruje, że docieramy do znaczenia końca: odkrywamy historię, mierzymy się z prawdą, sięgamy schyłku życia, który, zdaniem Barnesa, wcale nie równa się fizycznemu kresowi, ale poczuciu, że znaleźliśmy się w punkcie, w którym żadna zmiana w życiu nie jest już możliwa.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.