Krok naprzód, dwa wstecz
dzięki uprzejmości kolekcji Leifa Djurhuusa, Kopenhaga

Krok naprzód, dwa wstecz

Karol Sienkiewicz

„Regress / Progress”, pierwszy projekt Fabio Cavallucciego w warszawskim CSW, to przede wszystkim refleksja nad wizjami przyszłości sprzed kilkudziesięciu lat, które w większości okazały się chybione

Jeszcze 2 minuty czytania


„Laboratorium Przyszłości. Akt 1. Regress / Progress”, wspólny program wystaw i projektów kuratorów CSW, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa, do 15 stycznia 2012.


Cai Guo-Qiang, Summer Solstice, 2011
materiały prasowe CSW
Flagowym produktem pierwszego roku dyrektury Włocha Fabia Cavallucciego stał się szeroko zakrojony, zajmujący większą część przestrzeni program „Laboratorium przyszłości”. Centrum Sztuki Współczesnej zmienia tym samym sposób działania – z indywidualnych projektów poszczególnych kuratorów na pracę nad wspólnym dziełem. W tle tych zmian z CSW odchodzą pracownicy od lat kojarzeni z tą instytucją, jak Paweł Polit czy Milada Ślizińska (jej zwolnienie zbulwersowało dużą część lokalnego środowiska sztuki współczesnej i wielu międzynarodowych artystów, z którymi współpracowała).

Ostatnie takie poruszenie w CSW miało miejsce w 2005 roku, gdy cały program instytucji podporządkowano cyklowi indywidualnych wystaw najważniejszych polskich artystów –„W samym centrum uwagi”. Jego struktura była jednak czytelna. Tymczasem gdy zamkowy gość próbuje dojść, co jest czym w „Laboratorium przyszłości”, wpada w pułapkę tytułów i podtytułów. Wyjaśniam, od ogółu do szczegółu: pomyślany na lata cykl to „Laboratorium przyszłości”, jego tegoroczna odsłona odbywa się pod hasłem „Regress / Progress”, a w jej aktach równolegle odbywają się wystawy i indywidualne projekty artystów (np. Cai Guo-Qianga czy Simona Leunga). Wszystko ma więc co najmniej trzy nazwy: tytuł wystawy, „Regress / Progress” oraz „Laboratorium przyszłości”. Jakby tego było mało, w przestrzeni Zamku czasami trudno jest się zorientować, w której z wystaw się przebywa, a w ramach jednej ekspozycji już w czasie jej trwania pojawić się może jakaś nowa praca czy projekt. Nie pomaga ani „Tranzystor – CSWZU”, nowy zamkowy organ informacyjny (kwartalnik), ani liczne ulotki. W mnożeniu bytów Zamek przekroczył granice rozsądku.

Zielony królik


W efekcie wystawy i projekty mieszają się ze sobą i tylko osoby z zacięciem Linneusza odnajdą frajdę w tej łamigłówce. A w gruncie rzeczy trochę się w ramach „Laboratorium przyszłości” dzieje. Projekt zapoczątkowały dwie wystawy: „Gdzie jest zielony królik” oraz przygotowany przez dyrektora Cavallucciego „Pejzaż przyszłości” (a dokładnie „Laboratorium przyszłości: Regress / Progress: Pejzaż przyszłości”). Ta ostatnia wystawa była zresztą najciekawsza, ale trzymała poziom głównie klasą prezentowanych prac, a nie błyskotliwością koncepcji. Ich wybór – jak przyznaje kurator – wynikał głównie z „serendypii”, czyli szczęśliwych zbiegów okoliczności.

Robert Kuśmirowski, „DATAmatic 880”, instalacja, 2007
dzięki uprzejmości kolekcji Leifa Djurhuusa, Kopenhaga

Wystawa „Gdzie jest zielony królik” ujawnia nadzieje pokładane w rozwoju technologicznym, ewentualnie ich płonność. Ostatnio „w jej ramach” odbyła się premiera najnowszego filmu Jarosława Kozłowskiego „R/ewolucja”, fikcyjnego dokumentu z przyszłości. Opowiada on o tym, jak człowiek zaadaptował zdolności szerszeni azjatyckich, owadów, które potrafią zamienić energię słoneczną na kinetyczną. Innowacja biotechnologiczna umożliwiająca ludziom czerpanie energii bezpośrednio ze słońca spowodowała tytułową (r)ewolucję od roli drapieżnika do równowagi na planecie – zniknęły granice państw, zapanował globalny pokój, a człowiek zerwał z egocentryzmem. Na wystawie spotkamy też m.in. kolaże Aleksandry Mir łączące ikonografię religijną ze zdjęciami podboju kosmosu („Aim for the Stars”, 2008-2009), film dokumentalny Huberta Czerepoka o polskim programie kosmicznym z lat 60. („Sięgnąć gwiazd”, 2011), dobrze znane prace wideo duetu Fischli&Weiss, Williama Kentridge’a czy instalację Roberta Kuśmirowskiego.

„Gdzie jest zielony królik” z jednej strony ilustruje to, jak stosunkowo niedawno wyobrażano sobie „świat za sto lat” i rolę technologii (Czerepok, Kentridge, Kuśmirowski), z drugiej zaś proponuje alternatywną wiarę w rozwój technologiczny, który przyniesie pokój za następne „sto lat” (Kozakiewicz). Ale temat gdzieś się rozmywa, a podobne wątki o wiele ciekawiej podjęto ostatnio chociażby na wystawie „Oczy szukają głowy do zamieszkania” w Muzeum Sztuki w Łodzi.

Krew z nosa


W czerwcu w największej zamkowej sali berliński kolektyw raumlabor zbudował instalację „Grated Futures”. To fantazja na temat przyszłości architektury po szoku paliwowym, złożona głównie z drewnianych desek, tworząca rodzaj przejścia przez salę, udekorowaną łabędziami wyciętymi ze zużytych opon samochodowych – w zamierzeniu artystów stanowiącymi doniczki do hodowli warzyw. Raumlabor zaaranżowali przestrzeń tak, by tworzyła ramy dla aktywności innych. We wrześniu kuratorka Kaja Pawełek zorganizowała tu wystawę „Architektura działania”, rozmieszczając ekrany i monitory.

Cyprien Gaillard, „Lake Arches”, kadr wideo, 2007,
dzięki uprzejmości galerii Bugada & Cargnel
(Cosmic Galerie), Paryż

Bo „Architektura działania” – pomijając niezbyt udaną akcję Jakuba Szczęsnego na dziedzińcu zamku – to wystawa prac wideo i filmowych dokumentacji, które składają się na wykład o relacji między ciałem (artysty, tancerza, aktora) a architekturą, czy jej ekwiwalentami. Najlepiej oddaje ową relację film Cypriena Gaillarda, na którym młodzi mężczyźni skaczą na główkę do sadzawki na betonowym osiedlu. Jak się okazuje – sadzawki niezwykle płytkiej i wylanej betonem. Jeden z młodzieńców wychodzi z wody z zakrwawioną twarzą. To gorzka refleksja w zmaganiu się Gaillarda z dziedzictwem modernistycznej architektury. Na drugim biegunie znalazłyby się spektakle taneczne Williego Dornera, podczas których tancerze wchodzą w dynamiczną, ale „gładką” relację z rozstawionymi meblami.

Willi Dorner, Bodies in Urban Spaces (Brighton, 2010)
foto: Lisa Rastl

Obok wystawy „Architektura działania” straszy natomiast instalacja Aleksandry Wasilkowskiej „Nie-pokój”. Elementy białego wnętrza – zasłony, łóżko, szafka nocna – ożywają niczym na filmach i odmawiają posłuszeństwa, np. uciekając przed widzami. A przynajmniej powinny, bo instalacja nie zawsze działa jak należy. Wasilkowska nawiązuje do filmów – m.in. Bustera Keatona czy „Wstrętu” Polańskiego, których fragmenty wyświetlane są obok. Nie rozumiem jednak, dlaczego realizuje ich wizje w realu, spłycając je i nie dając niczego w zamian. Po co nam taki plac zabaw?

Ruiny nowoczesności


Wygląda na to, że „Regress / Progress”, czyli – przypomnijmy – pierwsza odsłona „Laboratorium przyszłości”, to przede wszystkim refleksja nad wizjami przyszłości sprzed kilkudziesięciu lat, które – dziś już to wiemy – w większości okazały się chybione. Po raz kolejny zmagamy się z modernizmem. A już Zygmunt Bauman w pierwszym numerze „Tranzystora CSWZU” mówi, że pojęcia regresu i postępu „za domniemaną opozycją kryją […] wspólne im i milczące, a przecież wątpliwe założenie liniowości historycznych zmian”. W zamkowych wystawach odbija się echo tego, co Bauman nazywa „martwo narodzonymi lub poddanymi aborcji ambicjami nowoczesnymi”.

Droog Design, saved by droog, 2011
materiały prasowe CSW
Na razie więc jedynie stwierdzono zgon. I tylko film Kozakiewicza, czy nowo otwarta wystawa holenderskiej grupy projektantów Droog Design, starają się coś na tym trupie wyrzeźbić. Droog przekształca produkty odkupione od bankrutujących firm w obiekty nowej jakości. Sztućce zamieniają się tu w naszyjniki, a chusteczki do nosa w nośniki informacji. Ten dizajnerski recykling wiąże się z ideą DIY, jednak to, co robi Droog Design to nie tyle przepis do wykorzystania w domu, co produkcja artystycznych obiektów. I podstawowy problem, jaki stoi przed kolektywem, jest natury ekonomicznej. Ich nowe/stare produkty są „ekologiczne”, lecz nie na każdą kieszeń.

„Laboratorium przyszłości” też zdaje się odbijać o jakiś niewidzialny, szklany sufit (brzdęk!), a wystawy stają się scenerią kolejnych „nowoczesnych” poronień (plask!).


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.