Druh Druha okazał się jedną z najbardziej udanych imprez związanych z kulturą ukraińską w ostatnim czasie. To zbiór kilkunastu małych, zróżnicowanych wystaw, rozsianych w różnych miejscach Warszawy, a dokładnie – w kilkunastu prywatnych galeriach. Znamy już ten model działania, chociażby z Warsaw Gallery Weekendu czy inicjatywy Friend of a Friend, od której pożyczono tytuł Druh Druha, brzmiący znajomo i po polsku, i po ukraińsku.
To oczywiste, że po 24 lutego zainteresowanie sztuką ukraińską wzrosło, pojawiły się liczne ukraińskie wydarzenia, często – z powodów, których nie trzeba tłumaczyć – o charakterze bardziej pomocowym niż artystycznym. Nie chodzi tylko o symboliczne wywieszenie flag, tuż po ataku Rosji niektóre instytucje kultury część swych środków i energii przeznaczyły po prostu na działania pomocowe adresowane do uchodźców (m.in. przy Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie działa Solidarny Dom Kultury „Słonecznik”, a w Zachęcie zajęcia dla dzieci z Ukrainy prowadziły artystki w specjalnie do tego celu powołanym miejscu, zwanym Słoniem).
Druh Druha / Друг друга
Ukraińska sztuka współczesna w galeriach, otwarcia 3–4 września 2022 (same wystawy trwają dłużej), różne lokalizacje, Warszawa.
W galeriach i muzeach zdążyły się już odbyć wystawy sztuki ukraińskiej, jednak zazwyczaj robione na kolanie, szybko, tak jakby zrobić ukraińską wystawę po prostu wypadało i należało taki punkt programu odhaczyć. Taką wystawę, zatytułowaną „Stan wyjątkowy”, widziałem na przykład tego lata w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie. Muzeum Sztuki w Łodzi z kolei w antywojenny dyskurs wplotło nawet Salę Neoplastyczną, ale na wystawie „Wojna domom. Sala Neoplastyczna w solidarności z Ukrainą” nie było ani jednego ukraińskiego twórcy. Niedawno zaś w Berlinie otworzyła się wystawa na wynajętych billboardach, na których pokazano prace zaprojektowane wspólnie przez polskich i ukraińskich artystów. Świetnie z tego zadania wybrnęli Anatoly Belov z Kacprem Szaleckim, którzy wykorzystali billboard jako narzędzie informacji i na swoim umieścili wykres ukazujący, które kraje najchętniej w ostatnich czasach sprzedawały broń Rosji.
Na tym tle Druh Druha wydawał się sięgać głębiej, chodziło tu o coś więcej niż tylko powierzchowne odhaczenie zadania. Chociaż miałem też wrażenie, że w porównaniu z innymi inicjatywami warszawskiej sceny galerii prywatnych Druh Druha zorganizowano trochę na pół gwizdka. W galeriach bywało pustawo, wystawy trwają dosyć krótko (niektóre zaledwie tydzień), a nawet nie wszystkie z zapowiadanych się odbyły (zabrakło Nikity Kadana w galerii Wschód). Warszawscy galerzyści szykują się już raczej na główne wydarzenie sezonu, zbliżający się wielkimi krokami Warsaw Gallery Weekend, wcześniej pokazują zaś prace reprezentowanych przez siebie artystów na nowych targach w Hotelu Warszawa.
Olea Holosiy, „Oleg Holosiy w Warszawie”, Galeria Dawid Radziszewski, fot. B. Pindor
Przyjaciele
Druh Druha łączy w sobie wszystkie elementy ukraińskich inicjatyw artystycznych z ostatniego czasu. Jest reakcją na inwazję Rosji na Ukrainę i trwającą wojnę. Jest gestem solidarności wobec Ukrainy i ukraińskich artystów. Pokazuje ukraińską scenę artystyczną i ukraińskie artystki i artystów, ale też ich realnie wspiera – mamy do czynienia z rynkiem sztuki, prace są na sprzedaż.
Na tle innych inicjatyw wokół sztuki ukraińskiej Druh Druha wypadł ciekawie przede wszystkim dzięki swej różnorodności. Każda z galerii podeszła do sprawy inaczej. Powstał cały wachlarz prezentacji, które nie silą się na spójność czy prezentowanie pełnego obrazu sztuki ukraińskiej. Jak w tytule, liczy się bardziej solidarność, wsparcie i koleżeństwo.
Niektóre wystawy wynikają z wcześniejszych kontaktów i relacji poszczególnych galerii z ukraińskimi artystami, inne być może są początkiem jakiejś współpracy. Bo na dobrą sprawę – co może dziwić – ukraińscy artyści nie byli wcześniej szczególnie obecni w polskich galeriach prywatnych.
Raz spotkamy świetnie w Polsce znane artystki (jak Zhanna Kadyrova i Lada Nakonechna w BWA Warszawa), raz twórców młodych i dopiero zaczynających kariery. Obok wystaw malarzy – fotografowie i twórcy wideo. Są tu artystki i artyści, którzy mieszkają poza Ukrainą, wyjechali przed wojną lub po wojnie, ale i ci, którzy w Ukrainie pozostali. W Galerii Dawida Radziszewskiego zagościło malarstwo Oleha Holosiy (prezentowane we współpracy z kijowską galerią Naked Room). Zmarły młodo malarz, dziś legenda, nie był w Polsce szerzej znany. Jego indywidualna wystawa, mimochodem przywołuje przełom lat 80. i 90., gdy tworzył, okres radykalnych przewartościowań, zmian społecznych i geopolitycznych, upadku Związku Radzieckiego i narodzin współczesnej Ukrainy.
W projekcie „Rewolucja” w Galerii Le Guern spotkali się mieszkający w Polsce artyści białoruscy i ukraińscy. Galeria Stereo zaprezentowała zaś książkę „Oberih”, przygotowaną przez ukraińskich artystów w pierwszych miesiącach po inwazji. To zebrane w formie niewielkiej książeczki odpowiedzi kilkudziesięciu ukraińskich twórców na pytanie o amulety i pamiątki. Co zabrali ze sobą, uciekając przed wojną lub wybierając się na front? Przedmioty, jak często sztuka, są zaledwie pretekstem do opowiedzenia o własnych doświadczeniach i emocjach.
Przed i po
Pierwsze pytanie, jakie nasuwa się wobec prezentowanej na Druh Druha sztuki, to kiedy dokładnie powstała – przed inwazją czy po? Czy jest wyrazem nowych, trudnych doświadczeń, czy narodziła się jeszcze w poprzedniej epoce?
Młoda malarka Olga Krykun, pokazywana w galerii Wanda – która to galeria w czasie Druh Druha miała swój cichy debiut – wskazywała mi nawet, które z jej obrazów z przedstawieniami kwiatów, głównie słoneczników, przypominające ilustracje książek dla dzieci, powstały w marcu, tuż po rozpoczęciu rosyjskiej agresji, a które w lipcu, kiedy emocje się już nieco uspokoiły. Wystawa „W Ukrainie”, którą w Galerii Jednostka kuratorowała Julia Krivich, dzieli się wyraźnie na dwie części, z których jedna dopiero zagrożenie zapowiada, a druga obrazuje toczącą się wojnę. Nawet w fotografiach Sashy Kurmaza, w większości kolorowych, znalazła się jedna czarno-biała – przedstawia współczesne ruiny. To, co dzieje się w Ukrainie – sugeruje ta wystawa – nie da się ująć w zgrabną reporterską fotografię, ilustrującą kolejny dramatyczny artykuł.
Fotografowie mają dziś w Ukrainie pełne ręce roboty. W Galerii Szara obok fotokolaży Viacheslava Poliakova można obejrzeć cykl fotograficzny „Ukryte” Eleny Subach. Subach, fotografka, ale też kuratorka Lwowskiej Galerii Sztuki, na zdjęciach rejestruje troskę, którą w obliczu wojny otaczane są rzeźby w lwowskich muzeach i świątyniach. Dokumentuje m.in. ewakuację słynnych barokowych rzeźb Johanna Georga Pinsla. Opakowywane w grube i miękkie materiały obiekty przypominają abstrakcyjne formy, przywodząc na myśl działania duetu Christo i Jean Claude czy ambalaże Tadeusza Kantora. Tu jednak kontekst artystyczny jest wtórny. Chodzi o ocalenie kultury.
Kamienne palanyce
Doświadczenie wojny najbardziej poczułem jednak w pracach Zhanny Kadyrovej, prezentowanych – obok prac jej koleżanki z grupy REP Lady Nakonechnej – w galerii BWA Warszawa. Kadyrova wraz ze swym partnerem w pierwszych dniach wojny wyjechała z Kijowa w Karpaty, gdzie udało im się znaleźć i wynająć mały drewniany domek. Doprowadzili do niego prąd i osiedlili się z pomocą nowych sąsiadów. Ona od razu wzięła się do pracy. Z zebranych w górskim potoku kamieni powstały jej chleby – palanyce. Kamienie, pokrojone starannie w kromki, czasem rzeczywiście do złudzenia przypominają tradycyjne chleby. Wszyscy mamy też w pamięci, jak w pierwszych dniach wojny różnica w wymowie słowa palanyca w językach ukraińskim i rosyjskim sprawiła, że to słowo odgrywało rolę szyboletu – pozwalało odróżnić swoich od wrogów.
Proces powstawania tych prac i urywki z życia artystów na karpackiej wsi dokumentuje pokazywany w BWA film Ivana Sautkina. W tle działań artystów odzywają się co raz syreny, alarmujące przed możliwym atakiem. O tym wtargnięciu strachu i ryzyka w życie codzienne mówią też makatki Kadyrovej, która na znalezione czy kupione w internecie haftowane tkaniny nałożyła nowe treści: „Uwaga! Alarm powietrzny!”. Artystka pokazuje, że wojna w Ukrainie to też doświadczenie dnia codziennego.
Na filmie Sautkina można też zobaczyć wystawę z kamiennych chlebów, jaką w drewnianym domku w Karpatach urządziła artystka dla mieszkańców z okolicy, w tym uciekinierów ze wschodu, oraz swoich przyjaciół. Po obejrzeniu tego filmu i poznaniu historii artystów kamienne palanyce Kadyrovej widzi się inaczej.
Zhanna Kadyrova, Kamienne palanyce (w tle makatki), BWA Warszawa / fot. Matylda Uszyńska
Wychodząc z imprezy
Najlepsze prace zobaczyłem jednak w galerii Piktogram. Wprawdzie mogłoby się wydawać, że pierwsze skrzypce na tej wystawie gra niemiecki artysta Tobias Zielony ze swymi zdjęciami queerowych mieszkańców Kijowa (słyszałem wiele krytycznych głosów związanych z wyborem Zielonego do ukraińskiej wystawy) – jednak wystawa w galerii prowadzonej przez Michała Wolińskiego jest raczej pokazem filmów, a zdjęcia są do niego dodatkiem.
Warto tu przede wszystkim zobaczyć ośmiominutowy film Romana Khimei i Yaremy Malashchuka, „Dedicated to the Youth of the World 2” z 2019 roku. Film dokumentuje techno rave Cxema, młodzież tańczącą w ciemnym klubie, a potem odpoczywającą w promieniach porannego słońca. W długich ujęciach możemy się bliżej przyjrzeć tym młodym ludziom.
Filmy i zdjęcia pokazane w Piktogramie zdecydowanie pochodzą sprzed tegorocznej inwazji (chociaż w filmie Zielonego pojawiają się czołgi i żołnierze jako zjawy z wojny toczonej na wschodzie). Ale nasze spojrzenie jest skażone wojną. Oglądając młodzież na filmie Khimei i Malashchuka, równie dancefloorowej produkcji Aline Gontar czy w pracach Zielonego, zastanawiałem się głównie nad tym, gdzie ci wszyscy młodzi ludzie są dzisiaj, kilka lat po tamtych nagraniach. Jak różne muszą być teraz ich obawy i marzenia.
Bliżej
Być może pewien wynikający z szybkości działania chaos, który towarzyszy temu i innym ukraińskim przedsięwzięciom, dobrze oddaje dynamikę sytuacji: zmieniające się emocje, ale też ciągłe napięcie, stan gotowości. Inicjatywa Druh Druha przede wszystkim świetnie zilustrowała inny proces, który obserwujemy od początku roku – polsko-ukraińskiego zbliżenia. Zbliżenia głębszego niż w poprzednich okresach wzmożonego zainteresowania sztuką ukraińską, w czasach pierwszego czy drugiego Majdanu.
Pozostaje tylko nadzieja, że to zbliżenie, które się na chwilę dokonało w galeriach prywatnych, zaowocuje trwalszą współpracą. Ale czekam też na ukraińską wystawę podsumowującą doświadczenia ostatniego roku, przygotowaną z pełnym zaangażowaniem.
Dział ukraiński powstaje dzięki dofinansowaniu European Cultural Foundation, Instytutu Goethego w Warszawie, Krakowskiego Biura Festiwalowego oraz Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego.