Lekcja przyrody na Wspólnej

Lekcja przyrody na Wspólnej

Karol Sienkiewicz

Najbardziej obleganym wydarzeniem pierwszego warszawskiego Gallery Weekend było otwarcie nowej miejscówki Rastra. Inauguruje ją wystawa młodej Czeszki – Evy Kotátkovej

Jeszcze 2 minuty czytania

Eva Kotátkova, „Dílo přírody”, Raster, Warszawa, wystawa czynna do 26 listopada 2011 (w ramach wspólnego projektu warszawskich galerii „Gdzie jest sztuka?”).

Eva Kotátkova, kolaż / dzięki uprzejmości
Galerii Raster
Przez kilka lat działalności w zniszczonym mieszkaniu na ostatnim piętrze kamienicy przy ulicy Hożej Raster wyznaczał standardy działania warszawskiej galerii – świetlicy. By dotrzeć do takowej, trzeba było najpierw wiedzieć, gdzie się znajduje, mieć cynk. Galerie działały jakby w ukryciu. Nikt tu nie trafiał przez przypadek. To Raster zasłynął tym, że na swoje imprezy rozdawał zaproszenia, sugerując, że już się kończą i są trudnodostępne. W ten sposób, gdy u innych ziały pustki, na imprezach Rastra nigdy nie brakowało gości, oczywiście z zaproszeniami w ręce.

Przeprowadzka Rastra do nowej siedziby to symptom szerszych zmian w warszawskim środowisku galeryjnym. Raster przeniósł się niedaleko, bo na Wspólną, za to do znacznie większego lokalu, do którego wchodzi się wprost z ulicy. Dwa poziomy, ogromne, przeszklone, chociaż zakratowane witryny – to jak koniec jednej epoki i początek nowej. Wysoko postawiły poprzeczkę Leto i Piktogram, przenosząc się na teren postindustrialnego Soho Factory na Pradze, a swój metraż znacznie też rozbudowała, kupując na własność budynek przy Górskiego, Fundacja Galerii Foksal. W czasach kryzysu i w prawobrzeżnym Soho, i w Śródmieściu robi się „na bogato”.

Eva Kotátkova, „Dílo přírody”, 2011 / dzięki uprzejmości
Galerii Raster

U Rastra aż tak na bogato nie jest. Na Wspólnej odnaleźć można typowo rastrowy chropowaty sznyt. Dzięki niemu pamiętamy, że nie teleportowało nas do Berlina, Londynu czy – tak modnej ostatnio wśród galerzystów – Brukseli. Ta chropowatość, np. brak instalacji elektrycznej, przypomina nam, że znajdujemy się w Polsce.

Szkoła

Jako pierwsza nową siedzibę Rastra wypełniła czeska artystka Eva Kotátkova (ur. 1982). Pomieszczenia na dwóch poziomach składają się na sporą wystawę „Dílo přírody”, w całości przygotowaną z myślą o tym miejscu. Główna, wysoka sala została pomalowana na czarno, przez co panuje tu iście teatralny klimat. Na niskim, błyszczącym czernią postumencie artystka umieściła spawane obiekty. Przypominają przeskalowane pomoce dydaktyczne z sali matematycznej – prostopadłościany, stożki, sześciany, walce współgrają z eleganckimi podziałami architektonicznymi wnętrza. Niektóre, naprawdę sporych rozmiarów, zwisają z sufitu.

Eva Kotátkova, „Dílo přírody”, 2011
dzięki uprzejmości Galerii Raster

Jednak już drugie i trzecie spojrzenie wywołuje kolejne skojarzenia. Niektóre obiekty przywodzą na myśl domowe sprzęty, na przykład wieszaki – na dwóch wiszą zresztą części od pidżamy. Niemal wszystkie dostosowane są do wielkości człowieka, jakby miały służyć za niewielkie klatki, narzędzia ujarzmienia ludzkiego ciała lub jego protezy, wyrafinowane pułapki.

Eva Kotátkova

Urodzona w 1982 roku Czeszka jest jedną z czołowych postaci młodej sceny artystycznej w Pradze, a jej prace przyciągają coraz większą uwagę międzynarodowej publiczności. Dotąd wystawiała m.in. w Tate Liverpool, Museum of Art w Seulu, ARGE Kunst Galerie Museum w Bolzano, brała także udział w ubiegłorocznym biennale w Liverpoolu, a w Polsce m.in. w niedawnym Europejskim Kongresie Kultury we Wrocławiu. Obecnie jej prace można oglądać na biennale w Lyonie; w przyszłym roku także w Sydney. Artystka w swoich rysunkach i instalacjach zajmuje się procesami organizowania się życia społecznego, a szczególnie sposobami w jaki kształtowane są społeczne normy i wzorce zachowań. Projekt "Dílo přírody" jest pierwszą solową wystawą artystki w Polsce.

W kolejnym pomieszczeniu Kotátkova zaaranżowała salę lekcyjną – temat powracający często w jej wcześniejszych realizacjach. Na zielonej tablicy wyświetlany jest film: dzieci siedzą w szkolnych ławkach, zawsze w jakiś sposób unieruchomione, na przykład chłopczyk z rączką wyciągniętą do góry w geście zgłaszania się do odpowiedzi, jednak zastygłą, bo umieszczoną na szpitalnym wyciągu („Sit Straight”, 2008). Wokół malutkie krzesełka, stare gąbki i stosy książek o metodach dydaktycznych zmiękczają nieco tę drastyczną wizję szkolnej dyscypliny.

Ciało

Ze starych książek edukacyjnych i podręczników Kotátkova czerpie inspiracj do swoich kolaży, które w Rastrze zajmują ściany i specjalnie zaaranżowane instalacje. Artystka o wiele lepiej wypada zresztą w tych małych formach niż w dużych spawanych, nieco nieporadnych obiektach.

Eva Kotátkova, „Dílo přírody”, 2011 / dzięki uprzejmości 
Galerii Raster

W kolażach Kotátkovej człowiek zamknięty jest w geometrycznych strukturach, czy – jak kobieta na jednej z prac, która zdejmuje swą twarz niczym maskę – ujawnia swe mechaniczne wnętrze. Kotátkovą interesuje struktura, w której umieszczony jest człowiek jako element większej całości, globalnego ekosystemu. W tym celu jednak – jak wynika z jej prac – musi on zostać w pewien sposób unieruchomiony, nauczony określonych zachowań, stać się trybem w maszynie.

Na górnej kondygnacji galerii to, co na dole jest niedopowiedziane i pozostawia pole do wyobraźni, traci element poetyckości. Intuicyjne staje się dosłowne. Za metalowymi, więziennymi sztabami oglądamy wymyślne narzędzia tortur. Jest tu na przykład elegancka leżanka zamknięta w klatce z grubej kraty. Jej mieszkaniec pozostawił po sobie książkę o historii latania „Od draka k velkoletadlu”, wyraz marzeń o uniesieniu się i ucieczce. Obok stoją prymitywne, pospawane urządzenia do tresowania ciała, które utrudniają ruchy (gdyby ktoś zdecydował się ich użyć).

Eva Kotátkova, „Dílo přírody”, 2011
dzięki uprzejmości Galerii Raster

Z okien tej osobliwej sypialni – pokoju tortur, który ma też coś w sobie z muzeum etnograficznego – rozpościera się widok na zapuszczony ogród po drugiej stronie budynku. Otoczony wysokimi ścianami, z betonową ścieżką prowadzącą do „altany śmietnikowej”, wygląda z jednej strony jak „tajemniczy ogród”, z drugiej – jak więzienny spacerniak. A może to wystawa Kotátkovej tak nastraja.

Przyroda

Na wystawie są też dwa „kąciki przyrody”: królestwa roślin i królestwa zwierząt, zbudowane głównie z zaaranżowanych przez artystkę kolaży, obiektów znalezionych i drobnych interwencji. Oba królestwa pokazane są w perspektywie kontaktu z człowiekiem: rośliny zamknięte w doniczkach lub  między szybami jako zasuszone eksponaty, zwierzęta – w zoo i klatkach. Jeśli przyłożymy ucho do wystającej z podłogi rury, usłyszymy uwodzące odgłosy egzotycznych ptaków. Nie dajmy się jednak zwieść. Jak powiedziała mi artystka, nie są to nagrania ptaków, lecz człowieka – genialnego naśladowcy ich wdzięcznych treli.

Eva Kotátkova, „Dílo přírody”, 2011
dzięki uprzejmości Galerii Raster

Kotátkova lawiruje między ideą dobrowolnego ubezwłasnowolnienia na rzecz wspólnoty a przemocą – jakby pytała, gdzie przebiega między nimi granica. Sama wciela się w rolę laborantki czy pani od przyrody. Interesuje ją, jak architektura organizuje życie codzienne, zachowania, jak ogranicza. Człowieka z tworzonymi przez niego strukturami artystka traktuje jedynie jako część całego systemu, jako jeden z gatunków.

(N)ostalgia

Wszystko to jednak zatopione jest w swoistym paseistycznym duchu – to atmosfera antykwariatu, pchlego targu, ale też wystawiennictwa rodem z lat 60. Może dlatego wystawa tak pasuje do nieco zakurzonego wystroju Rastra, który zamiast generalnych remontów preferuje nanoszenie kolejnych warstw farby.

Nowa siedziba galerii / dzięki uprzejmości Galerii Raster

Przekraczając drzwi galerii, przenosimy się w czasie. Nie chodzi jednak o to, że lubimy piosenki, które już znamy, ale o odwołanie się do określonych pokładów naszej psychiki czy pamięci. Nawet jeśli szkołę wspominamy przez pryzmat karcących nauczycieli, stania w kącie i nacieranych uszu (ja do tego repertuaru dodałbym jeszcze celowanie do uczniów kredą), pozostaje pewien sentyment. Nie mówiąc już o czasach, gdy do szkoły uczęszczali nasi pradziadkowie. Temu mechanizmowi poświęcił swój ostatni film „O północy w Paryżu” Woody Allen, ale zarazem za pomocą stereotypowego przerysowania – wyśmiał go. Przeszłość jest na tyle ciekawa, mówi Allen, na ile interesująco potrafimy ją skonstruować czy pomyśleć.

Eva Kotátkova i Michał Kaczyński z Rastra

Dla Kotátkovej przeszłość to repertuar form, z którego czerpie pełnymi garściami. Przyrodnicze analizy czeskiej artystki przesiąknięte są tęsknotą, poczuciem, że nic już nie będzie takie jak kiedyś. I – chociaż odwołuje się do uniwersalnych doświadczeń – ze względu na użyte obiekty i materiały, język czeski oraz specyfikę nowej przestrzeni Rastra jej projekt staje się też „ostalgiczny”.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.