Wiele perspektyw
fot. Przemysław Sroka /archiwum BWA Tarnów

9 minut czytania

/ Sztuka

Wiele perspektyw

Karol Sienkiewicz

Agata Bogacka nie zatrzymuje się na powierzchni. Często powtarza, że jej obrazy to wyraz przepracowywania emocji, relacji międzyludzkich. Abstrakcja czyni je bardziej uniwersalnymi

Jeszcze 2 minuty czytania

Wystawa w tarnowskim BWA o intrygującym tytule „Widok podzielony” przygląda się twórczości Agaty Bogackiej z ostatnich kilku lat. Po 2016 roku artystka stopniowo, choć radykalnie, zmieniła język swojego malarstwa. Na „Widoku podzielonym” zobaczymy Bogacką dojrzałą, zdyscyplinowaną, zatopioną w malarskich poszukiwaniach – no i oczywiście abstrakcyjną.

Ostatnia dekada to niewątpliwy sukces malarki, ale – jak to często bywa w przypadku malarzy – bardziej znaczony kolejnymi wystawami w galeriach prywatnych: w Polach Magnetycznych w Warszawie, galerii Svit w Pradze, Glassyard Gallery w Budapeszcie, niż w instytucjach publicznych. BWA w Tarnowie jest wyjątkiem, chociaż sama wystawa nie odbiega charakterem od wyżej wymienionych. Jak zawsze Bogacka jest zdecydowana i wie, jaki efekt zamierza uzyskać.

W centralnym punkcie galerii przyciąga uwagę „Widok podzielony 7”, największa pod względem rozmiarów praca, od której tytuł wzięła też wystawa. Cyfra sugeruje, że to już kolejny obraz z serii i Bogacka nie raz mierzyła się z tym tematem. W wywiadzie udzielonym kuratorce wystawy i dyrektorce tarnowskiego BWA Ewie Łączyńskiej-Widz artystka tłumaczy, że właściwie każdy obraz jest „widokiem podzielonym”: „Obraz, który wieszamy na ścianie, zawsze tę rzeczywistość podzieli, bo on sam stworzy podział, nową rzeczywistość”.

„Widok podzielony 7” składa się z kilku gradientowych, fioletowych płaszczyzn, które mogłyby tworzyć wspólną gładką linię, sugestię horyzontu, ale rozbiegają się uskokowo, jak nuty na pięciolinii. Te przesunięcia są niewielkie, za to wyraźne, a kompozycję uzupełnia, choć może raczej zaburza, nieregularny szary pas na dolnej krawędzi obrazu. Takie zaburzenia stanowią wspólny rys niemal wszystkich obrazów Bogackiej. Nic tu nie może być zbyt gładkie, obrazy jedynie pozornie wydają się domykać. Gdy już myślimy, że zrozumieliśmy konstrukcję obrazu, dostrzegamy coś, co przeczy jego wewnętrznej logice. Pojawia się drobny zgrzyt, który wybudzi nas z błogiego, uwodzącego spokoju, którym obrazy emanują na pierwszy rzut oka.

Podobnymi zasadami rządzi się sama wystawa w autorskiej aranżacji Bogackiej. W przestronnej sali BWA każdy obraz ma swój oddech, a stojąc pośrodku i obracając się wokół własnej osi, możemy objąć wzrokiem niemal całą ekspozycję. Wybierając różne perspektywy, dostrzeżemy grę formalnych analogii i kontrastów, czasami w sąsiadujących obrazach, czasami w płótnach rozmawiających ze sobą z przeciwległych krańców sali. Ale znalazły się tu też prace zakłócające ten idealny, zdawałoby się, porządek.

Agata Bogacka, od lewej: „Divided View 7”, „Equality Dream”, 2020, „Relationship”, „Relationship 8”, 2018. Dzięki uprzejmości artystki i Gunia Nowik Gallery

Nieobecność

Pierwszym „zakłóceniem” jest obraz bez tytułu z 2016 roku, najstarszy na wystawie. To obraz szczególny, obraz „pomiędzy”, malarski eksperyment, który wskazał Bogackiej dalszą drogę. Początkowo, gdy pokazywała go odwiedzającym jej pracownię, płótno nie zawsze spotykało się ze zrozumieniem. Tak bardzo było odmienne od tego, do czego przyzwyczaiła nas Bogacka. Przejście tonalne po lewej stronie obrazu nie jest jeszcze tak gładkie jak w późniejszych płótnach, gdy artystka do perfekcji doprowadziła sztukę gradientowej abstrakcji. Większą część płótna zajmuje jednak szara płaszczyzna, spod której przedostaje się na powierzchnię powidok wcześniejszej zamalowanej kompozycji. Powstaje brudna, organiczna plama.

Późniejsze płótna Bogackiej, o czym przekonujemy się na wystawie, są bardziej przemyślane, ale artystka nie boi się błędów i zmian malarskich decyzji. Gdy przyjrzymy się bliżej każdemu z obrazów, z łatwością dostrzeżemy ślady wcześniejszych warstw, które artystka celowo pozostawia. Okazuje się, że obrazy nie są wcale tak zdyscyplinowane, jakby wydawało się w pierwszej chwili; wiele tu załamań, zawahań, swoistego drżenia, które każe zatrzymać się przed pracą na dłużej. Te drobne lub większe elementy powodują, że nie da się w pełni poddać iluzji, sprowadzają nas na powierzchnię płótna, uwydatniają materialność obrazu.

Podobną rolę odgrywa najbardziej intrygująca praca na wystawie. To obiekt zaskakujący, płótno nie naciągnięte na krosno, pogniecione, stanowiące pozostałość po innym obrazie – stąd w jego środku jest okrągła dziura i dlatego też Bogacka nadała mu tytuł „Nieobecność”.

Agata Bogacka „Widok podzielony”

BWA w Tarnowie, 7–23 maja 2021, kuratorka: Ewa Łączyńska-Widz

Artystka zdecydowała się dołączyć je do wystawy dosłownie kilka dni przed otwarciem. „Nieobecność” to kolejny ślad zmiany decyzji. Czarno-fioletowy gradientowy obraz namalowała na prostokątnym blejtramie, po czym zdjęła z niego płótno i naciągnęła je na okrągłe krosno. Tak powstało tondo, którego na wystawie nie ma (chociaż jest kilka innych okrągłych obrazów) i stąd wzięła się dziura w zwiniętym w rulon i pozostawionym w pracowni płótnie, które artystka arbitralną decyzją przywróciła do pola sztuki, nadając mu tytuł i umieszczając w galerii. W końcu każdy obraz jest też historią swego powstania, a uprawianie malarstwa to często żmudny i długotrwały proces, o czym świadczą skomplikowane płaszczyzny jej dzieł.

Demonstracje obrazów

Ale Bogacka nie zatrzymuje się na powierzchni. Bynajmniej. Często powtarza, że jej obrazy to wyraz przepracowywania emocji, relacji międzyludzkich. Abstrakcja czyni je zaś bardziej uniwersalnymi. Oprowadzając mnie po jednej ze swoich wcześniejszych wystaw, powiedziała, że w jej przypadku „każdy problem życiowy automatycznie staje się problemem malarskim”. A że nie traktuje ich błaho, lecz niemal śmiertelnie poważnie i z należytym namaszczeniem, każdy malarsko-życiowy problem rozrasta się w numerowane cykle: „Związki”, „Opozycje”, „Obietnice”, wobec których można zawsze zadać trudne pytanie: spełnione czy nie?

Każda z tak nazwanych kwestii odnosi się nie tylko do jednostek, ale też szerzej – do społeczeństwa. Podkreślała to wymownie wystawa Bogackiej „Demonstracja obrazów” w Polach Magnetycznych jesienią zeszłego roku. Jej tytuł artystka zaczerpnęła z obrazu Henryka Strenga znajdującego się w kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi. Przedstawia mężczyzn trzymających blejtramy nad swoimi głowami: nie wiadomo, czy po prostu pokazują te obrazy, czy demonstrują coś za ich pomocą. W Polach Magnetycznych Bogacka zdecydowała się umieścić obok własnych płócien krótkie nagrania wideo z demonstracji odbywających się w miesiącach poprzedzających wystawę, w których sama uczestniczyła i które też obserwowała.

Był to zabieg zastanawiający. Jakby artystka czuła potrzebę dopowiedzenia swoich obrazów, umieszczenia ich w konkretnym, politycznym tu i teraz. Jakby swoim obrazom nie w pełni ufała. Albo chciała je wypróbować i dosłownie, jak na obrazie Strenga, wyprowadzić na ulicę. Bo taki byłby logiczny następny krok tego gestu.

Ale był w tym też rodzaj odwagi. Bogacka nie bała się zgrzytu, który zawierał się w tej skazanej na porażkę próbie pogodzenia politycznego zaangażowania i sztuki abstrakcyjnej, zwłaszcza tak skoncentrowanej na własnej formie i materialności. Z tych demonstracji powstały m.in. obecne w Tarnowie dwa obrazy zatytułowane „Sen o równości”, dla których punktem wyjścia były kolory tęczowej flagi, symbolu ruchu LGBTQ+.

ot. Przemysław Sroka/archiwum BWA Tarnówfot. Przemysław Sroka / archiwum BWA Tarnów

Bogacka chciała podkreślić, że jej malarstwo nie pozostaje obojętne na bieżące wydarzenia, żyje nimi, podobnie jak ona sama. Chociaż daleko mu do malowanych na pudełkach po pizzy transparentów, zanurzone jest w klimacie naszych czasów. A sztuka nie była tak zaangażowana jak dziś od czasów pierwszej Solidarności. Na własnych ciałach doświadczamy silnych podziałów. Może stąd ten podzielony widok?

Współodczuwanie

Częściej Bogacka mówi o relacjach międzyludzkich i społecznych, ścieraniu się różnych postaw. Stąd bierze się podskórne napięcie jej obrazów. Jeśli przyjrzeć się jej wczesnym obrazom, na których malowała sceny z życia, zazwyczaj zapośredniczone przez fotografię, mogą wydawać się bezduszne, plakatowe. Teraz z kolei nasyca abstrakcję emocjami. Jej ostatnie prace mówią o człowieku wręcz więcej niż jej wczesne obrazy figuratywne. Zmieniła się perspektywa. Gdy we wczesnych obrazach przyglądaliśmy się innym, nieznanym ludziom, w dodatku przez filtr pewnej konwencji, to jej najnowsze abstrakcje są spojrzeniem z wnętrza człowieka. I tę właśnie perspektywę malarka narzuca.

Agata Bogacka, „Opposition 3”, „Absence”, 2020. Dzięki uprzejmości artystki i Gunia Nowik Gallery

Paul Cézanne patrzył na figurę człowieka jak na zestaw brył – kul, cylindrów, stożków. Zbudowana na przejściach tonalnych abstrakcja Bogackiej temu przeczy. Nie ma na niej figury ludzkiej, bo raczej reprezentuje nasze spojrzenie, perspektywę, albo wielość perspektyw. A człowiek to przede wszystkim emocje. Od uczuć, afektu nie da się uciec. Bogacka wnosi je jako malarka, ale też widzowie przynoszą ze sobą na wystawę swój własny bagaż doświadczeń. I chociaż malarstwo artystki opiera się na arbitralnym, wypracowanym przez nią języku, tu następuje próba porozumienia i współodczuwania.