Prototypy i obiekty muzealne
Alicja Wyszogrodzka, tkanina dekoracyjna lub kupon na spódnicę, Panny, 1958

Prototypy i obiekty muzealne

Karol Sienkiewicz

Najnowsze trendy w badaniach nad kulturą wizualną PRL nie zostały niestety podjęte w książce „Rzeczy niepospolite”, która równie dobrze mogłaby się ukazać i 10 lat temu

Jeszcze 2 minuty czytania

Ważę właśnie w rękach gruby tom „Rzeczy niepospolite”. Jest to zbiór esejów pod redakcją Czesławy Frejlich, poświęconych wybitnym polskim projektantom XX wieku: od Stanisława Wyspiańskiego i Stanisława Witkiewicza, przez Karola Stryjeńskiego, awangardowe małżeństwa Syrkusów i Brukalskich, po Marię Chomentowską, Andrzeja Pawłowskiego oraz Jerzego Antkowiaka i Barbarę Hoff. Teksty, w dużej mierze publikowane wcześniej w magazynie „2+3D”, zebrano w pięć części. Każdą poprzedza krótkich wstęp Davida Crowleya – kuratora głośnej londyńskiej wystawy „Cold War Modern. Design 1945-70” (Victoria & Albert Museum, 2008) i specjalisty w zakresie wzornictwa przemysłowego Europy Środkowo-Wschodniej. Sama książka została porządnie zaprojektowana (chociaż typografia może wydać się trochę staroświecka), a materiał ilustracyjny wręcz zachwyca. Ogląda się ją jak najlepszy album.

Braki

„Rzeczy niepospolite”,
red. Czesława Frejlich
. 2+3D,
Kraków, język polski (w 2011 wydana
wersja angielska przez IAM), 390 stron,
w księgarniach od marca 2013
Autorzy rozpoczynają historię wzornictwa od prób stworzenia polskiego stylu narodowego przed 1918 rokiem (styl Zakopiański, Wyspiański) i w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości w Warsztatach Krakowskich, by następnie przejść do projektowania na służbie państwa w Drugiej Rzeczpospolitej. Jest to historia stosunkowo dobrze znana i wielokrotnie już opisywana.

Nieco gorzej z rozdziałami poświęconymi projektowaniu w PRL. Po ich lekturze można odnieść wrażenie, że powojenni projektanci skupiali się wyłącznie na poszczególnych przedmiotach i swych wąskich specjalizacjach (wiklina, ceramika, tkanina). Brak tu chociażby sylwetki Jerzego Sołtana, prawie nie wspomina się też o Zakładach Artystyczno-Badawczych działających przy Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Paradoksalnie, dizajn przedwojenny, chociaż powstały z myślą o wytwórczości rzemieślniczej, opisywany jest tutaj jako wpisana w kontekst epoki działalność intelektualna. Zaś dizajn powojenny, rozwijany z myślą o przemyśle – definiowany jest wąsko: jako aktywność oderwana od realiów czy idei.

Autorzy zignorowali również najnowsze trendy w badaniach nad kulturą wizualną Polski w czasach socjalizmu. Szkoda, bo wiele uwagi poświęca się dziś zjawisku reklamy w PRL, zwłaszcza neonom, budującym wizerunek nowoczesnych miast. Ostatnio miały również miejsce wyjątkowe wystawy, choćby projektów ekspozycji wystawowych Stanisława Zamecznika w ramach festiwalu Warszawa w Budowie (Muzeum Sztuki Nowoczesnej, 2010). Wątki te nie zostały, niestety, podjęte w książce, która równie dobrze mogłaby ukazać się i 10 lat temu.

Historia rzeczy, czy historia idei 

W efekcie „Out of the Ordinary” powiela propagandowy mit Polski nowoczesnej, który przez lata budowano na światowych wystawach. Nawet we wprowadzeniu Czesławy Frejlich czytamy, że „zawartość książki uzmysłowi wartość i oryginalność kultury materialnej Polski”. Tymczasem David Crowley pisze w rozdziale poświęconym dizajnowi powojennemu, że „Nowoczesność okresu «odwilży» częściej znajdowała wyraz w obrazach niż w przedmiotach. Tylko nieliczne projekty powstające w państwowych instytucjach wzorniczych były kierowane do produkcji. […] Mimo propagandy sukcesu spowijającej wzornictwo, ani IWP [Instytut Wzornictwa Przemysłowego] ani inne ośrodki wzornictwa nigdy nie wpisały się dobrze w gospodarkę centralnie sterowaną, a znacjonalizowany przemysł był chronicznie niezainteresowany innowacją. Jednakże produkty te były szeroko publikowane i pokazywane w kraju i za granicą. Krótko mówiąc, nowoczesne wzornictwo przydało socjalizmowi bloku wschodniego nieco liberalnego sznytu”. Nic dodać, nic ująć.

Niemal wszystkie zawarte w książce sylwetki dizajnerów łączy wspólny rys – większość ich projektów nigdy nie doczekała się realizacji. Na zdjęciach oglądamy prototypy i obiekty muzealne. Skupiając się na wybitnych postaciach, autorzy zagubili gdzieś specyfikę kultury wizualnej PRL oraz ideologiczne uwarunkowania pracy projektanta. To, o czym kilkakrotnie wspomina David Crowley, a zwłaszcza jego podstawowa myśl, że „Historia wzornictwa opisuje dzieje nie tylko przedmiotów, ale także wartości i idei”, nie zostało uwzględnione przez autorów poszczególnych portretów.

Ten sam błąd popełniono w Muzeum Narodowym w Warszawie na wystawie
„Chcemy być nowocześni”, do której ostatniej zimy ustawiały się kolejki. Jej autorzy znowu skupili się nie na kulturze materialnej PRL, lecz na pewnej jej wizji. Lata 60. i 70. z perspektywy muzealnych zbiorów wyglądają olśniewająco. A przecież dorobek tego okresu to przede wszystkim tandetne meblościanki, nawet jeśli czasem stały na nich figurki z Ćmielowa. Problem ten podejmowała natomiast pierwsza odsłona festiwalu Warszawa w Budowie (2009). Muzeum Sztuki Nowoczesnej weszło wtedy z ekspozycją prototypowych obiektów z poprzednich dekad oraz z najnowszymi propozycjami młodych projektantów do domu meblowego „Emilia”. Ekspozycja kontrastowała z codzienną ofertą sklepu, zmuszając do zadania sobie pytania: dlaczego tak się dzieje?

Dlaczego nasze mieszkania są tak obmierzłe, tak odrażające? 

Mitologizując przeszłość, gubimy gdzieś podstawowe zadanie projektowania – by żyło i mieszkało się lepiej. Chciałbym, aby książki o dizajnie nie tylko opisywały twórców, ale stanowiły również trampolinę, od której można się odbić – nie w kierunku pięknych przedmiotów i ich zdolnych autorów, ale też ich użytkowników. Chciałbym przeczytać dzieje dizajnu nie jako historię wybitnych osobistości i artefaktów na wzór popularnych książek „Art Now”, lecz historię zjawisk, idei i szeroko pojmowanej kultury materialnej. Inaczej ciągle będziemy rozdarci między samozadowoleniem i dumą z osiągnięć Polaków oraz narzekaniem, że tak niewiele z nich zostało.

***
Poniżej komentarz Czesławy Frejlich, redaktorki merytorycznej książki, który otrzymaliśmy po publikacji recenzji.

Jako redaktor książki „Out of the Ordinary. Polish Designers of the 20th Century”, która ukazała się nakładem Instytutu Adama Mickiewicza, czuję się w obowiązku odpowiedzieć autorowi na postawione w recenzji zarzuty.

Karol Sienkiewicz napisał: „Autorzy zignorowali również najnowsze trendy w badaniach nad kulturą wizualną Polski w czasach socjalizmu. Szkoda, bo wiele uwagi poświęca się dziś zjawisku reklamy w PRL, zwłaszcza neonom, budującym wizerunek nowoczesnych miast”. Rzeczywiście, pominęłam całkowicie grafikę użytkową. Zrobiłam to świadomie, gdyż w przygotowaniu jest drugi tom poświęcony właśnie tym zagadnieniom. Niektóre fragmenty zostały już opublikowane w magazynie „2+3D”.

Dalej czytamy: „Brak tu chociażby sylwetki Jerzego Sołtana, prawie nie wspomina się też o Zakładach Artystyczno-Badawczych działających przy Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie”. Dobór projektantów, o czym pisałam we wstępie, został podyktowany rodzajem aktywności twórców. Kryterium była twórczość na polu sztuki użytkowej i wzornictwa. Jerzy Sołtan, którego wkład w rozwój dziedziny jest bezsprzeczny, choćby przez fakt założenia Wydziału Wzornictwa Przemysłowego na warszawskiej ASP, jako twórca był architektem (patrz wykaz dzieł wszystkich w monografii „Jerzy Sołtan” pod redakcją Jolanty Goli, Muzeum ASP w Warszawie, 1995). Z takich samych powodów w książce nie ma sylwetek wielu innych wybitnych twórców.

Pisząc o polskim wzornictwie do okresu międzywojnia autor stwierdza: „Jest to historia stosunkowo dobrze znana i wielokrotnie już opisywana”. Moim zdaniem, historia polskiego wzornictwa wcale nie jest znana, a tym bardziej opisana. Moje doświadczenia uczą, że brakuje badań podstawowych, i to nie tylko tych po drugiej wojnie światowej. Co gorsza, na sztukę użytkową i wzornictwo badacze patrzą głównie przez pryzmat historii sztuki i nie korzystają z narzędzi właściwych do analizy tego typu zjawisk. Przecież na dobrą sprawę nasz duży kraj nie ma nawet muzeum wzornictwa. Zamknięte w magazynach w Otwocku zbiory Muzeum Narodowego nie są udostępniane publiczności, a i badacze wcale łatwego dostępu do nich nie mają. Mało tego - nie prowadzi się żadnej polityki związanej z pozyskiwaniem nowych obiektów. Dzieje się tak dlatego, że zazwyczaj z pogardą patrzymy na rzeczy, nie doceniamy rzemiosła, brakuje nam kultury wytwarzania. Żeby, jak chciałby autor recenzji, „... przeczytać dzieje dizajnu nie jako historię wybitnych osobistości i artefaktów na wzór popularnych książek «Art Now», lecz historię zjawisk, idei i szeroko pojmowanej kultury materialnej”, najpierw trzeba poznać rzeczy, które dla wzornictwa są bazą, a potem próbować uogólniać zjawiska. Wydawnictwo zawiera ponad 250 fotografii w większości wykonanych na potrzeby książki. Prezentowane obiekty wydobyto nie tylko z magazynów muzealnych, ale i od osób prywatnych. Są też fotografie archiwalne z leciwych już publikacji, do których docierają jedynie badacze opracowujący monografię danego twórcy.

Na koniec najcięższy zarzut, który zawiera się w zdaniu: „Najnowsze trendy w badaniach nad kulturą wizualną PRL nie zostały niestety podjęte w książce, która równie dobrze mogłaby się ukazać i 10 lat temu”. Tak, to prawda. Tyle tylko, że taka książka się nie ukazała.

Czesława Frejlic


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.