Takich statystyk życzyłby sobie każdy dyrektor muzeum i każdy minister kultury; wystawę „Chcemy być nowocześni. Polski design 1955-1968" w pierwszych dniach po otwarciu odwiedziło cztery tysiące gości. W weekendy trzeba stanąć w kolejce i po bilety, i do szatni. Sceptycy wymieniają kąśliwe uwagi, że to jedynie efekt sprawnej promocji. Czy w ogóle wypada mierzyć sukces przedsięwzięcia ordynarnymi statystykami?
Entuzjaści masowej edukacji i ekspansji narodowych instytucji kulturalnych zacierają ręce; wreszcie coś ruszyło. Muzeum Narodowe w Warszawie dobiło do listy placówek, w których warto się pokazać. Bo, jak ogłosiły masowe media; „Ikea już nie wystarcza”. Teraz każdy gimnazjalista będzie wiedział, że zanim przyszła Ikea, w piękne i funkcjonalne przedmioty wyposażali nas polscy wzornicy i polskie fabryki.
Alicja Wyszogrodzka, tkanina dekoracyjna lub kupon
na spódnicę „Panny”, 1958Sensacyjna wiadomość o nieudostępnionych publiczności zbiorach polskiego designu w kolekcjach Muzeum Narodowego w Warszawie obiegła prasę międzynarodową co najmniej dwa lata temu. Ośrodek Wzornictwa Narodowego, który zbiory przechowuje i poszerza, został założony w 1979 r. przez Wandę Telakowską, która w 1968 w straciła posadę dyrektora Instytutu Wzornictwa Przemysłowego i związała się z Muzeum Narodowym.
Konsekwentnie wzbogacane zbiory w Otwocku Wielkim mieli szansę oglądać jedynie zagraniczni goście poważnych polskich instytucji kulturalnych przebywający na wizytach studyjnych, badacze i dziennikarze. Dla fanów z kraju, pozostawały w kategorii „ukrytego skarbu”. Strzępy informacji o ilości zgromadzonych przedmiotów (około 24 tys.), bogactwo gatunków (ceramika, meble, tkaniny, meble, odzież, szkło i elektronika) oraz znane nazwiska twórców jeszcze bardziej podsycały wyobraźnię. Aktywiści, kuratorzy i dziennikarze bili na alarm, że oto marnuje się narodowe dziedzictwo, które u koneserów z Europy i Ameryki wywołuje przyspieszone bicie serca. „Uwolnijmy polski design z magazynu!” – wołała Gazeta Stołeczna w marcu 2010.
Wiesław Sawczuk, karafka i kieliszki ze szkła
fioletowego, bezbarwnego i dymnego, 1960„Chcemy być nowocześni” to pierwsza publiczna odsłona zbiorów Ośrodka. Otwarta z wielką pompą, koncertem, winem i brawami, bo to symboliczny moment – zmagazynowane przedmioty zasługują na to, by zobaczyły je masy. W planie kolejne wystawy, w toku dyskusje o konieczności stworzenia stałej przestrzeni dla zbiorów. Na początek cyklu kuratorki – Anna Demska, Anna Maga i Anna Frąckiewicz – wybrały wzornictwo z lat 1955-68, kiedy propaganda socrealistyczna zelżała, a polityczno społeczny klimat sprzyjał artystycznym eksperymentom. Inwestycje w architekturę, wzornictwo i sztuki użytkowe wiązały się z rozwojem dziedziny, którą nazywa się dziś stylem życia, bo wystawa jest nie tylko o ładnych rzeczach, ale i o tym, jak ludzie chcieli mieszkać. Za kuszącą i wciąż atrakcyjną estetyką – dziś mieć coś takiego w domu to powód do dumy i prestiżu w towarzystwie – stał świadomy wysiłek ówczesnych elit: zerwać z przeszłością; patrząc śmiało w przyszłość, kreować nowoczesną codzienność. Dlatego do wystawy wprowadzają fragmenty filmów z epoki, które dokumentowały te lifestylowe aspiracje. „Niewinni czarodzieje” Andrzeja Wajdy, „Ich dzień powszedni” Aleksandra Ścibora-Rylskiego, „Człowiek z M3” Leona Jeannot i „Lekarstwo na miłość” Jana Batorego pokazywane są w całości w ramach programu edukacyjnego towarzyszącego wystawie.
Teresa Kruszewska, krzesło ze sklejki „Muszelka”,
1956W sali głównej splata się kilka wątków. Na ścianach wiszą plansze z reprodukcjami plakatów z epoki, katalogów wystaw i stron magazynu „Projekt”, który prezentował prace najzdolniejszych nowoczesnych grafików, projektantów i architektów: Wojciecha Zamecznika, Jerzego Hryniewieckiego, Piotra Nagabczyńskiego, Zofii i Oskara Hansenów. Nowe standardy estetyczne anonsują wnętrza awangardowych kawiarni, warszawskiej „Błękitnej” i lubelskiej „Czarciej Łapy”. Widać, że współczesne, wielkomiejskie klubokawiarnie często nawiązują do tamtego klimatu. Ale ignorując rygorystyczne reguły przełomu lat 50. i 60., wypadają eklektycznie. Nieprzypadkowo tamten styl cechowała jednorodność.
Najciekawsze z punktu widzenia programu masowego unowocześniania są całościowe projekty wnętrz. Artyści ze Spółdzielni Ład – Teresa Kruszewska, Stanisław Kucharski, Ewa Milewska – urządzili kilka mieszkań dla wybudowanego pod koniec lat 50. osiedla Młodych na Grochowie. Pokaz odbył się na miejscu. Co zostało z tych stylowych mebli? Kto dostał klucz do ładowskich lokali? Warto byłoby prześledzić dalsze losy modelowego Osiedla Młodych. Smaczkiem tego naściennego działu są także plakaty reklamowe skutera Osa z okładki czasopisma „Nowe i najnowsze” i samochodu Smyk z pisma „Świat”. Takie obrazki powojennych snobizmów budzą dziś w młodszym pokoleniu sentyment za PRL-em. Dla jednych to uczucie naganne, dla innych zdrowy objaw odpolitycznionej perspektywy oglądania przeszłości.
Krzysztof Meisner, Olgierd Rutkowski,
aparat fotograficzny „Alfa”, 1959Właściwe wzornicze skarby – meble, zastawę, ceramikę i szkło zgromadzono na podeście w gablotach. To rozwiązanie budzi kontrowersje. Jedni mówią, że uzyskali szybki wgląd w stylistykę dekady i mogą na własny użytek tworzyć powiązania pomiędzy różnymi gatunkami obiektów. Drudzy, że piękne przedmioty stłoczono na zbyt małej powierzchni zaledwie jednej sali, a ich walory giną. Trudno zrozumieć tę oszczędność miejsca w gmachu tak rozległym, jak Muzeum Narodowe. Zwłaszcza, że trójwymiarowe wzornicze cacka potrzebują odpowiednich perspektyw oglądu. Inaczej zostają zredukowane do płaskich znaków, a ich rzeźbiarski rys ginie. A skoro tak, mogłyby je zastąpić dobre fotografie.
Ci, których to rozwiązanie rozczarowało, najchętniej widzieliby te przykłady wzornictwa usytuowane w jakimś kontekście, w przemyślanej kompozycji, w zestawieniu z innymi sprzętami. Takie rekonstrukcje mamy na wystawie tylko dwie, przy wejściu. Jedna z nich to pokój mieszkalny projektu Mariana Sigmunda, uzupełniony o ceramikę i tkaniny.
Krzesła, figurki, zastawę stołową, szkło i sprzęty AGD łączy spójny styl nazywany „organicznym”. Eleganckie, proste formy pozbawione linii prostych, krawędzi i narożników powstały w wyniku fascynacji obrazami mikroskopowymi i abstrakcjonizmem w malarstwie. Projektanci mebli inspirowali się rzeźbą, tworzyli fotele, stołki i stoły, które można było oglądać ze wszystkich stron. Kształt jednak pozostawał zawsze w ścisłym związku z funkcją. Pęd do postępu opierał się na przekonaniu o racjonalnych rozwiązaniach samej natury. Telefon, radio czy suszarka zyskiwały atrakcyjna powłokę, bo podążała ona za ich przeznaczeniem.
Danuta Paprowicz-Michno, tkanina
dekoracyjna „Balony”, 1964Niewątpliwym hitem – nadającym energicznego i młodzieńczego klimatu wystawie, są panele z barwnymi tkaninami dekoracyjnymi Aleksandry Michalak-Lewińskiej, Alicji Wyszygrodzkiej, Danuty Paprowicz-Michno, Danuty Teler-Gęsickiej. Optymistyczne desenie, abstrakcyjne wzory, wrzecionowate formy, uproszczone kształty ludzi, naiwne grafiki zwierząt to świadectwa twórczego zapału, chęci do zabawy, radości życia. Upłynęło pół wieku i nadal nie mają w sobie nic retro.
Czegoś zabrakło? Zwiedzający powtarzają, że chcieliby poznać sylwetki wybitnych projektantów-wzorników. Jak rozwijała się ich późniejsza kariera? Co robili po 68 roku, który kuratorki potraktowały jako symboliczny koniec nieskrępowanych eksperymentów? Jak wyglądały ich pracownie, spotkania twórcze, wymiana idei? Niektórych z nich można poznać podczas czwartkowych spotkań. Ale to za mało. Na wystawie o tak ambitnych zamierzeniach chciałoby się usłyszeć ich własną opowieść o tym, jak chcieli być nowocześni.
„Chcemy być nowocześni. Polski design 1955–1968 z kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie”, Muzeum Narodowe w Warszawie, 4 lutego – 17 kwietnia 2011, kuratorki: Anna Maga, Anna Frąckiewicz, Anna Demska
Ten artykuł jest dostępny w wersji angielskiej na Biweekly.pl.