„Roni Horn aka Roni Horn”, Whitney Museum of American Art, Nowy Jork, 6 listopada 2009 – 24 stycznia 2010
Ciemna powierzchnia wody marszczy się i buja. Jest blisko, na wyciagnięcie ręki, tak, jakby strumień miał za chwilę uderzyć w obiektyw aparatu. Oglądamy fragment morza albo rzeki. A może sztuczny zbiornik? Zdjęcie budzi niepokój, na myśl przywodzi nie egzotyczne podróże czy ustronie poza miastem, ale niebezpieczny, buzujący żywioł, jak ocean na planecie Solaris. To jedna z prac z cyklu „Still Water, Thames” Roni Horn. W nowojorskim Whitney Museum trwa pierwsza duża przekrojowa wystawa trzydziestoletniego dorobku amerykańskiej konceptualnej artystki zatytułowana „Roni Horn aka Roni Horn”. Wcześniej ekspozycję pokazywała londyńska Tate Modern, w lutym pojedzie do Instytutu Sztuki Współczesnej w Bostonie.
Roni Horn
Urodziła się w 1955 r. w Nowym Jorku. Skończyła Rhode Island School of Design, dyplom obroniła na Yale University. Miała wystawy w USA i Europie, kilkakrotnie brała udział w Whitney Biennial oraz w Biennale w Wenecji w 1997. W 1999 w Musée d'Art Moderne de la Ville de Paris odbyła się pierwsza retropspektywna wystawa artystki. Ekspozycje indywidualne gościły m.in w Centre George Pompidou, Art Institute of Chicago, Dia Center for the Arts w Chicago. Mieszka w Nowym Jorku i Rejkjawiku.
Twórczość Horn obejmuje rzeźby, fotografie, instalacje, rysunki i książki. Trudno tę wielowątkowość skategoryzować, a sama artystka stroni od jednoznacznych, dookreślających wypowiedzi. Nie należy też do tych, którzy by wzniecali wokół siebie rozgłos i aspirowali to tytułu celebryty. Zajmuje miejsce osobne, poza modami, choć podejmuje często tematy aktualne: tożsamość płci, relacje między podmiotem i przedmiotem, kształtowanie się subiektywności. Jej poczucie niezależności jest tak daleko posunięte, że czasami sama finansuje swoje projekty. W ten sposób udaje jej się umknąć przed pułapkami kuratorskich dyktatur.
Roni Horn, „bird”, 1998/2008 (szczegół).Przyroda od samego początku odgrywała ważną rolę w jej uniwersum. W 1975, po licencjacie w Rhode Island School of Design, zrobiła przerwę od nowojorskiego życia i wyjechała na Islandię. Wielokrotnie tam powracała. Fotografowała lodowce, lawę, zmrożone rzeki, ziemię. Cykle zdjęć ułożyły się w serię albumów „To Place”. Jednak w stosunku Roni Horn do natury nie ma nic sentymentalnego. Artystka chłodnym okiem rejestruje skaliste krajobrazy, pędzący nurt lodowatych strumieni, geologiczne formacje. Zwierzęta traktowane są bez czułości, jak obiekty fascynacji estetycznej i materiał do ciągu asocjacji. Głowy ptaków o ciemnym upierzeniu z serii „Bird”, realizowanej w latach 1998-2008, są pretekstem do wizualnej gry – z daleka ich smukłe sylwetki mogą przypominać na przykład muzułmańskie kobiety w czarczafach, z bliska łodygi i kwiaty tropikalnych roślin. Również cykl portretów „You are the Weather” (1994-95) ukazuje ścisłe więzy człowieka z naturą. Ale prace te nie mają charakteru ekologicznego manifestu. Opowiadają o pierwotnych, instynktownych emocjach: uchwycona w zbliżeniu twarz islandzkiej kobiety umieszczonej w gorących źródłach, zmienia wyraz w zależności od dynamicznych warunków pogodowych.
Roni Horn, „Paired Gold Mats, for Ross
and Felix", 1994–95W „Becoming a Landscape” to natura upodabnia się do ludzkiego ciała: poorana ziemia i głęboka jama z bulgocącą wodą wyglądają jak pulsujące oko albo rozwarty kobiecy organ. Dlatego krytycy sztuki mówią o podwójności – stale widzisz coś innego niż to, na co myślisz, że patrzysz. Podobnie jak fotografie, elegancki i rygorystyczny charakter mają instalacje artystki – „Paired Gold Mats, for Ross and Felix” (1994–95). To dwie niezwykle cienkie „płachty” złota, które położone blisko siebie dają jaskrawy pomarańczowy poblask ostry jak płomień. Ekskluzywny materiał, jakim jest złoto, ujawnia tu swoją jeszcze „nie ucywilizowaną” jakość metalu, występuje poza kontekstem społeczno-kulturowym.
Roni Horn, „Then 3”, 2006. Rysunki Horn to złożone, linearne abstrakcje wykonane z czystego pigmentu na papierze. Z bliska można dostrzec ślady ołówka i dalszą, ledwo nakreśloną „strukturę”, do której należy kolorowa figura. Całość zdaje się wybiegać we wszystkich kierunkach i istnieć poza kartką. Surowa, zdyscyplinowana i niejednoznaczna twórczość Horn nie nadaje się do ekspresowej konsumpcji. Zaprasza do ciszy i kontemplacji, wymaga precyzyjnego spojrzenia, niemal jak zadanie z geometrii. Ale trud patrzenia i refleksji zostaje nagrodzony doświadczeniem scalenia, oczyszczenia i redukcji męczącego nadmiaru.