Rogiński / Dłubak,  „Gestykulacje”
Szymon Rogiński, Wir in Dresden

Rogiński / Dłubak, „Gestykulacje”

Lidia Pańków

Wystawa nie daje się zamknąć w proste przeciwstawienie kontemplacyjnego oderwania i żywiołowego uczestnictwa w naturze. Prace Dłubaka i Rogińskiego można traktować jako pytanie o sedno fotografii

Jeszcze 2 minuty czytania

Smukła stopa. W białej skarpetce, potem naga. Stopa drobnej kobiety. Dziewczynki? I ruchy ciała, które na fotografii znaczą kolejne kadry, bo same są przecież niewidoczne, wydarzają się pomiędzy obrazami. Tu animacja dodatkowo stymuluje wyobraźnię – ruch ciała poza kadrem materializuje się poprzez dynamiczne cyfrowe medium. Kobiece łono, pośladki, uda, kolana, pęciny. Wystudiowane, fragmentaryczne ujęcia. Czerń i biel nadające anatomii graficzną jakość. Ścisłe ramy, ciasna, regularnie wycięta przestrzeń, rygor światła i cienia. Czy element aktu to jeszcze akt? Czy też komentarz do aktu?

„Gestykulacje”

Szymon Rogiński i Zbigniew Dłubak, kuratorka: Karolina Lewandowska, Fundacja Archeologii Fotografii, Warszawa, do 24 września 2012

W Fundacji Archeologii Fotografii trwa wystawa „Gestykulacje”, na której zestawiono prace Zbigniewa Dłubaka z lat 70. i cykl „Wir in Dresden” Szymona Rogińskiego z drugiej połowy lat 90. Wyboru archiwalnego materiału dokonał Rogiński. To kolejna odsłona cyklu „Żywe Archiwa”, w ramach którego współcześni twórcy i kuratorzy podejmują dialog z dorobkiem nieżyjących fotografików.

Dwaj artyści spotykają się dosłownie na jednej ścianie; obok „Oceanu” Dłubaka (1972-73) – wodna kipiel Rogińskiego. Grupa nagich kobiet i mężczyzn zażywa beztroskiej kąpieli w rozhuśtanym morzu. W ich spotkaniu z żywiołem jest dziecięca, biologiczna beztroska. Tu czarno-biała konwencja sprawia wrażenie medium neutralnego. Scena rodzajowa jest niewinna; nagie ciała nie kuszą, są autonomiczne w swoim pięknie.

widok wystawy (od lewej prace Szymona Rogińskiego, dalej Zbigniewa Dłubaka)

Rogiński, jako student aktorstwa w School on Wheels teatru Derevo, poddał się serii intensywnych grupowych ćwiczeń. Oswajanie nagości, wyzbycie się kulturowego i społecznego „ja”, badanie granic intymności drugiej osoby miały pomóc w rozwijaniu aktorskiego kunsztu. Służyć głębokiej transformacji. „Wir in Dresden” nie jest jednak zapisem teatralnego warsztatu, tylko próbą przeniesienia etosu naturalności i spontaniczności do sytuacji towarzyskiej – kąpieli grupy przyjaciół w Morzu Północnym.

Kadry są podobne: nagie postaci w ruchu i piana rozbryzgująca się na krawędziach fal. Ale mimo tych podobieństw zdjęcia mają kinematograficzną jakość. Akcja – rejestrowana od środka – angażuje widza. Obiektyw jest blisko, woda napiera na szkło. Niemal słychać huk fal i krzyki ludzi.

Szymon Rogiński, „Wir in Dresden”

„Ocean” Dłubaka jest pracą kontemplacyjną. Przypomina minimalistyczną mozaikę – oko ślizga się po powierzchni morskiej toni, nawykowo szuka różnic kolejnych momentów. I zaraz przychodzi konstatacja, że może ich wcale nie ma, bo za każdym razem patrzymy na to samo ujęcie. Realizując cykl podczas podróży przez Amerykę Północną, artysta zgłębiał filozofię zen. Szukał stanu zatrzymania, egzystencjalnej zgody na to, co jest– jedni. Dlatego „Ocean” jest w gruncie rzeczy statyczny. Woda sprawia wrażenie bryły. Nieruchomieje.

Jednak wystawa „Gestykulacje” nie daje się zamknąć w proste przeciwstawienie kontemplacyjnego oderwania i żywiołowego uczestnictwa w naturze, naukowego chłodu i emocjonalnego zaangażowania. Pokazane na niej prace, zarówno Dłubaka, jak i Rogińskiego, można traktować jako pytanie o sedno fotografii – jej funkcję w tworzeniu społecznych, estetycznych i poznawczych mitów.

Tytułowy projekt „Gestykulacje” należy do końcowego etapu programu przeniesienia analizy lingwistycznej w pole sztuki, jaki Dłubak podjął w latach 60. i 70. Był to radykalny zwrot wobec wcześniejszych realizacji; fotograficznego zapisu codzienności w „Egzystencjach” czy publicystyki „Krajobrazów”.

Zbigniew Dłubak, „Gestykulacje”

W „Gestykulacjach” akt fotografowania przestaje służyć rejestrowaniu rzeczywistości czy tworzeniu artystycznej fikcji. Podążając za postulatami filozofii języka, twórca bada relacje między znakiem i rzeczywistością. Abstrakcyjne serie formalnie zbliżonych do siebie ujęć ciała nie mają charakteru narracyjnego. Ich zadaniem jest zmusić widza do rewizji reguł postrzegania. Uważne studia sekwencji gestów mają odsłonić mechanizmy percepcji, zdemaskować założenia, które kierują naszym oglądem. Odbiór dzieła organizują naukowe pojęcia; moduł, reguły, sieć relacji, ciągłość, funkcja, znakowanie.

„To są pewne sprecyzowane systemy, to nie są przypadki” – mówił Dłubak w rozmowie z Jerzym Wójcikiem przed otwarciem wystawy w CSW w Warszawie w 1992 r.

Smukła stopa – dziewczęca, raz w białej skarpetce, potem bez niej; dłonie luźno zwieszone przy kostce. To zdjęcia o niewątpliwym ładunku erotycznym. Trudno też uniknąć „narracyjnego” odczytu ujęć kobiecego łona, pośladków.

Szymon Rogiński, „Wir in Dresden”Widzowie, którzy przychodzą do galerii – dziś i trzydzieści parę lat temu – patrzą na obrazy, nie na formalny eksperyment. Utopijny zamysł, intelektualne zmaganie, wysiłek fenomenologicznego rozbicia umysłowej aktywności – całe konceptualne zaplecze cyklu dla laika nie ma znaczenia. Teoria, ostrożna czy zapalczywa, zmienia się w intelektualny epizod. Pewniki znikają, pozostają pytania; dlaczego to właśnie ciało kobiety zmienia się w narzędzie badania reguł postrzegania? Krytyka feministyczna zaostrzy je i przeformułuje; gdzie się podziały twarze modelek?

Budując swój racjonalny program „analizy mechanizmu znakowania artystycznego”, Dłubak miał świadomość jego ograniczeń. Kolejne próby wcale nie musiały zakończyć się sukcesem. „Maksymalna obiektywizacja” była tylko postulatem, problemem do zbadania. Zamknięty system mógł okazać się dysfunkcyjny. Tak samo jak „pełna żywiołowość” i „spontaniczne uczestnictwo”, należy do artystycznych utopii.