Fińczycy i Chinowie
fot. M. Slezkin

Fińczycy i Chinowie

Karol Sienkiewicz

Wystawa „Państwo” Michała Slezkina to kolejne podejście do Odrobinii, fikcyjnego kraju stworzonego przez jego ojca w zabawie z przyjaciółmi. Jak wiele gier, i ta okazuje się mieć złowrogie, podwójne dno

Jeszcze 2 minuty czytania

Na wystawie Michała Slezkina można się poczuć jak Guliwer w Krainie Liliputów. Po katastrofie okrętu ostatkiem sił dopływasz do lądu, a na plaży czeka cię kolejna niespodzianka – armia malutkich ludzi traktuje twoje ciało jak wieloryba wyrzuconego na brzeg. Tylko że to nie Liliput, lecz Odrobinia. I nie plaża, lecz stół, który zajmuje centralne miejsce w galerii BWA, BWA w Zielonej Górze, Zielona Góra w Polsce. Różne krainy tego stołu zamieszkuje kilkaset drobnych postaci. Nie zwracają na ciebie najmniejszej uwagi. Zastygły w bezruchu, ale może – gdy odwrócisz wzrok – wszystko ożyje.

Oczywiście, że nie ożyje. Ale jest w tym coś i bajkowego, i dziecinnego. Regres – progres. Ogromny stół przypomina patchworkowy pled. Składa się z kilkunastu mniejszych i większych prostokątnych fragmentów o powierzchniach odpowiadających różnym pomieszczeniom w typowym mieszkaniu: drewniany parkiet, zwykły stołowy blat, kawałek wzorzystego dywanu, popękane kafelki łazienkowe, linoleum, a nawet fragment drzwi do starej lodówki. Na każdym z nich rozgrywa się inna scena z udziałem mieszkańców Odrobinii. Widzowie-wielkoludy pochylają się nad stołem i przyglądają detalom. Na jednym krańcu wylądowała delegacja państwowa, na drugim, na starej łazienkowej toaletce, żołnierze mocują flagę, niczym Amerykanie w 1945 roku na japońskiej wyspie Iwo Jima. A to zaledwie zdobycie Sedessy.

Michał Slezkin, „Państwo”

kurator: Krzysztof Gutfrański, BWA Zielona Góra, do 7 grudnia 2014

Wystawę jeszcze w przedsionku otwiera film złożony ze starych kronik filmowych: królowa brytyjska przyjmuje cesarza Hajle Selasje, orkiestry wojskowe grają hymny, tłumy machają chorągiewkami. Szczyty, powitania dygnitarzy i konflikty zbrojne. Ale to przeszłość, czarno-białe nagrania ogląda się nie bez nutki nostalgii. Tymczasem wystawa nie dotyczy spraw aż tak odległych.

fot. M. Slezkin / dzięki uprzejmości BWA ZG 

Baza Divano

Zaczęło się tuż po wojnie, w latach 40., gdy ojciec artysty Bohdan Slezkin jako nastolatek wraz z przyjaciółmi rozpoczęli zabawę towarzyską. Każdy uczestnik wymyślił własne państwo o konkretnym ustroju. Państwa utrzymywały ze sobą rozbudowane stosunki dyplomatyczne. Koledzy pisali do siebie noty dyplomatyczne, a w ich krajach wydawano nawet prasę. Nie obyło się bez dywersji, wojen psychologicznych, szantażu, działalności tajnych agentów, zbrodni dokonywanych dziurkaczem biurowym. Bohdan Slezkin kierował Imperium Odrobinii, monarchii konstytucyjnej, w której panował Karol XII Odrobiniusz. Jerzy Kwiryn Siewierski, późniejszy pisarz kryminałów, stworzył Cesarstwo Niam Niamu, a Leszek Szymański – komunistyczne Zjednoczone Materialistyczne Republiki Socjalistyczne (ZMRS). W jednej z not, których wybór znalazł się też pod szybą na stole, datowanej na 15 stycznia 1947 roku, czytamy ostrzeżenie przed sytuacją w Republice Podłóżskiej: „Jest to kraj ogromnie niespokojny, kraj, w którym władza przechodzi z rąk do rąk, powodując krwawe zamieszki. Podczas takich właśnie rozruchów zginęli ambasadorowie odrobińscy i lilipuci”. Zamiast pieczęci czerwone odciski palców i czarny kleks. Dopisek: „tajne”.

Na początku lat 70. Slezkin i Siewierski wciągnęli do gry swoich synów, Wojciecha Siewierskiego i właśnie Michała Slezkina, który stoi za wystawą w Zielonej Górze. „Ojcowie mieli wspaniały pretekst, by nadal się w nią bawić”, wspomina Slezkin w wywiadzie udzielonym kuratorowi wystawy, Krzysztofowi Gutfrańskiemu. Opowiada też: „spotykaliśmy się w naszych mieszkaniach, które przez ten czas zamieniały się w terytoria naszych państw. (…) Kiedy prześledzi się nazwy krain geograficznych, prowincji czy miast znanych z historii zabawy – Alicja, Kalimea, Kaflinia, Wanna, Biurko, Divano oraz Balkonia i Jaculinum, to widać te mieszkania i towarzyszące im poczucie humoru”. Zaczęło się w komunalnym wielorodzinnym mieszkaniu na ulicy Rozbrat. Zachował się rzut pokoju zajmowanego przez rodzinę Slezkina, który na wystawie pojawia się w postaci kartonowego reliefu.

fot. M. Slezkin / dzięki uprzejmości BWA ZG

Poza notami zabawa miała też swój inny, często ciekawszy wymiar materialny. Ważną rolę odgrywały w niej miniaturowe figurki. Wykorzystywano je w „rytuałach”, np. oficjalnych wizytach państwowych. Michał Slezkin wspomina: „Wojtek z Jurkiem przyjeżdżali do nas, wyjmowali z torby duży model samolotu typu MIG i «lądowali» u nas w bazie Divano, czyli na dywanie, w salonie naszego 37-metrowego mieszkania”. Bohdan Slezkin był świetnym rysownikiem i miniaturzystą, a do tego ekspertem od dawnej broni. Dzisiaj, po kilku dekadach, wykonane przez niego figurki są też świadectwem dawnych mód.

Autorka kryminałów nie żyje

Po śmierci ojca Michał Slezkin zaopiekował się tym, co po grze pozostało. Gutfrański został mianowany „honorowym strażnikiem Państwa i archiwum Państwa”. Planują publikację opartą na tym archiwum. Rok temu mogliśmy je oglądać na wystawie w Piktogramie w Warszawie. Wówczas dokumenty, samoloty i figurki mieszkańców zamknięte zostały w szklanych gablotach, niejako zamrożone. W Zielonej Górze archiwum ożywa na nowo. Michał Slezkin od kilku lat rozbudowuje je, włącza nowych bohaterów, tworzy nowe sytuacje. Na zielonogórski stół składają się w przeważającej mierze nowe elementy. Gra z archiwum staje się rodzajem dialogu z ojcem. I przenosi się z prywatnego mieszkania do galerii.

fot. M. Slezkin / dzięki uprzejmości BWA ZG

Slezkin zaprasza też do tej zabawy innych artystów. Szymon Rogiński fotografuje mieszkańców Odrobinii w różnych scenach. Jedno z jego zdjęć, powiększone na ścianie, stanowi tło dla całej wystawy. Odrobińczycy oglądają tu witrynę sklepową z manekinami. Tyle że i manekiny, i przechodnie wyglądają podobnie – w końcu jedni i drudzy są tylko ludzikami z papieru. To fotograficzne powiększenie pozwala w pełni docenić kunszt wykonania, dbałość o szczegół. Nawet jeśli w samej zabawie postacie te były zaledwie dekoracją, uruchamiały wyobraźnię uczestników. Rogiński przenosi grę na inny poziom, udawania do kwadratu – papierowe figurki udają manekiny, a to wszystko w zaburzonej skali – duże staje się małe, by się na powrót powiększyć, jakby Odrobińczycy napili się Kingsajzu. Albo jak w przypadku psów szczekających na makowy księżyc, którym jeszcze nigdy „że świat jest większy – nie przyszło do głowy”.

Katalog wystawy otwiera natomiast komiks „Przypadek Alvareza” autorstwa Moniki Powalisz i Zosi Dzierżawskiej, zainspirowany jednym z lakonicznych, choć tajemniczych dokumentów z odrobińskiego archiwum. Z tego dokumentu wysnuta zostaje opowieść z wątkiem agenturalnym i śmiercią autorki kryminałów, co wskazuje na fabularny charakter zabawy w państwa. Do komiksu i wspominanej noty odnoszą się dwie sceny na stole – „Śmierć V.F. Taar, pisarki kryminałów” z przewróconą figurką pisarki, policją zbierającą ślady, fotoreporterami, a nawet Alfredem Hitchockiem trzymającym w ręce nieodzowne cygaro, oraz „Powrót do domu Alvareza, zaginionego turysty” z modelem samolotu, karetką i policją czekającą na płycie lotniska. Więcej informacji dostarcza sam komiks.

fot. M. Slezkin / dzięki uprzejmości BWA ZG

Seks na łyso

Na wystawie w Zielonej Górze Michał Slezkin przenosi Odrobinię we współczesność. Już nie tylko archiwalia czy skrzydło zestrzelonego samolotu zawieszone na ścianie („Bombami pozdrawiamy Niam Niam, kampania w Caflinii”), ale odniesienia do naszego polskiego tu i teraz. Oto ze złotego Concorde’a wysiada plejada postaci. Łatwo rozpoznamy udział w zabawie Pawła Althamera – jeden z mężczyzn ma na sobie złoty skafander, są tu Adam i Ewa czy Koziołek Matołek. Oto Odrobinię, jak w 2009 roku Brukselę, z dobrą nowiną odwiedza ekipa Althamerowej „Wspólnej sprawy”.

Ale zaledwie kilkadziesiąt centymetrów dzieli tę scenę od „Tęczy”, gdzie miniatura kwietnego łuku Julity Wójcik z placu Zbawiciela w Warszawie stanowi barierę dla dwóch zantagonizowanych grup figurek. Jak dwie Polski, to i dwie Odrobinie. Paradoksalnie pomostem między nimi nie jest tęcza, lecz złączone w analnym stosunku postacie dwóch łysoli w glanach – stereotypowych wrogów tęczy, tych, co na swych sztandarach niosą zakaz pedałowania, ale (w tej pozycji) raczej bohaterów gejowskich fantazji i niejednego ociekającego adrenaliną filmu porno. Nie aż tak niszowego, jakby się wydawało.

fot. M. Slezkin / dzięki uprzejmości BWA ZG

U Jonathana Swifta zatargi krain Liliputów i Blefuscu odzwierciedlały stosunki między Anglią i Francją w XVIII wieku. Podobnie dzieje się tutaj. Nie tylko toczy się wewnętrzna wojenka wokół Tęczy, a na płycie lotniska ląduje złoty samolot. Kilka najbardziej dramatycznych scen dotyczy Caflinii, krainy, którą od Odrobinii próbowało odłączyć Cesarstwo Niam Niamu. Analogie narzucają się same. Wystarczy pojechać na Ukrainę. Wystarczy włączyć wiadomości. Nawet jeśli „Negocjacje w Wannie” nie brzmią zbyt poważnie. W jednym miejscu ze stołu wyrasta zaś czarne coś, robal czy potwór przypominający „Obcego” z filmu Ridleya Scotta (ale jest to też motyw z malarstwa Michała Slezkina, pokazywanego zresztą w tym samym miejscu w 2007 roku). To „Wydarzenie medialne” – potwora wita raczej uradowany niż przestraszony tłum. Kamery skierowane na coś wyrastające z dywanu, a może z głębin podświadomości. Na razie jest zaciekawienie, koszmar dopiero się zacznie. Zagrożenie przychodzi z najmniej oczekiwanej strony, spod stołu.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.