„Void” Andy Rottenberg
Zoran Todorovic, Gypsies and Dogs, 2007

„Void” Andy Rottenberg

Karol Sienkiewicz

Co mają ze sobą wspólnego Nikifor i Andy Warhol? Dlaczego Szymon Cyrenejczyk nosi cylinder? I gdzie się podziały tamte prywatki?

Jeszcze 2 minuty czytania

Cyklem wystaw „Galicja. Topografie mitu” BWA w Nowym Sączu inauguruje nowy etap działalności, w nowym budynku i z nową nazwą – jako BWA Sokół. Wystawa „Void” kuratorowana przez Andę Rottenberg zamyka projekt, który krążył wokół pamięci o dawnej Galicji i zamieszkujących ją niegdyś mniejszościach. Przypominał, że Polska nie zawsze była projektem monokulturowym i monoreligijnym. Redefiniowana tożsamość miejsca ma dziś oczywiście szerszą, europejską perspektywę wspólnoty narodów.

„Void”

kuratorka: Anda Rottenberg, BWA Sokół, Nowy Sącz, do 7 października 2012

„Void” łączy wystawę sztuki współczesnej z perspektywą historyczną i antropologiczną i – jak często bywa w takich przypadkach – ta pierwsza zazwyczaj schodzi na dalszy plan, pozostaje przypisem, naddatkiem. Rottenberg za pomocą dokumentów, eksponatów i prac artystów przywołuje poszczególne grupy etniczne, po których w Nowym Sączu pozostało puste miejsce (void): Żydów, Łemków, Romów i Niemców. Wychodzi z BWA do Muzeum Regionalnego oraz dawnej synagogi. Wystawa zachęca, by z niej zboczyć – obejrzeć stałą kolekcję Muzeum, odwiedzić kirkut, pospacerować po mieście. Można się poddać tej magii lub nie. Ale czemu nie?

Ptaki

Wbrew tytułowi, pytanie jednak nie brzmi, gdzie się oni wszyscy podziali. I nie chodzi nawet o to, jak radzić sobie z pustką. Pytanie brzmi: jak wykorzystać istniejącą tu niegdyś kulturę, jakie wyciągać z niej wnioski, jak ją – mówiąc wprost – skonsumować.

widok wystawy w BWA Sokół

Na wystawie łatwo wytyczyć granice między judaizmem a prawosławiem, osobny kącik mają Romowie, osobny Niemcy. Jest tu też kilku niebanalnych bohaterów: romska poetka odkryta przez Jerzego Ficowskiego – Papusza, malarz samouk Nikifor Krynicki, Maryan S. Maryan, który z Nowego Sącza trafił do Nowego Jorku, gdzie zrobił karierę jako artysta, czy Bruno Schulz, sportretowany w 1982 roku jako ulubiony pisarz przez studenta rzeźby Mirosława Bałkę.

Debiutanckim opowiadaniem Schulza „Ptaki” (1933) zainspirował się Adam Budak przygotowując wystawę „Pasja ornitologia”, otwierającą cykl w BWA Sokół ponad rok temu. W postaci ojca zamkniętego na strychu, który komunikował się z ptakami, dostrzegł polimorficzną tożsamość.

Podwójne niebo

Sale ze sztuką cerkiewną w Muzeum Okręgowym zaaranżował Leon Tarasewicz. Pod sufitem zawiesił setki różnokolorowych szklanych naczynek – to obudowy zniczy zamienione w lampki. Wielobarwny efekt zwielokrotnia podłoga wyłożona przez artystę lustrzanymi taflami. „Podwójne niebo”. Muzealne sale mienią się cerkiewnym blaskiem.

Leon Tarasewicz, Podwójne niebo, 2012

Prostota gestu Tarasewicza współgra z charakterem wielu zgromadzonych w muzeum obiektów, które plasują się gdzieś na granicy sztuki cechowej i ludowej. Wiele z rzeźb i obrazów zdradza wzruszającą wręcz nieporadność. To frasobliwe Chrystusy, Madonny o płaskich twarzach, nieortodoksyjne interpretacje znanych tematów. Nawet w muzealnym przewodniku piszą o „zbirowatym obliczu” namalowanym Chrystusowi przez twórcę siedemnastowiecznego „Mandylionu”. Cecilia Gimenez, samozwańcza konserwatorka z Borja, się chowa.

Do tego co krok ciekawostka. W niewielkiej kapliczce z przełomu wieków upadającemu pod krzyżem Chrystusowi pomaga Żyd w surducie i cylindrze. W ten sposób wyrzeźbił Szymona z Cyreny wiejski samouk, takich Żydów oglądał bowiem na jarmarku w Starym Sączu.

Warhol i Nikifor

Jerzy Nowosielski, Tajemnica narzeczonych, 1962Muzealne ikony pochodzą ze świątyń opuszczonych przez Łemków w latach 40., gdy przymusowo przesiedlano ich z tych terenów, rozpraszając po Polsce. Z kolei XV-wieczna ikona w typie Hodigitrii przeleżała kilkadziesiąt lat na strychu domu, zasiedlonego przez nowych osadników. Matkę Boską z Dzieciątkiem na klejmie – pasach bocznych z dodatkowymi wyobrażeniami – otaczają prorocy. W ikonie przegląda się obraz Jerzego Nowosielskiego „Tajemnica narzeczonych” o podobnej konstrukcji, jednak o całkowicie świeckiej, erotycznej tematyce. Obok Nowosielskiego odkrywam innych artystów pochodzenia łemkowskiego – Nikifora i Andy’ego Warhola, w grupach obrazów połączonych tematycznie: pejzaż, abstrakcja, portret.

W galerii BWA na tapecie z Warholowskich kwiatów obok siebie wiszą rysunki Nikifora i matki twórcy pop-artu oraz zdjęcie ze zjazdu Łemków w Pittsburghu z początku lat 90. Pamiątki po Warholu z muzeum jego imienia w Medzilaborcach na Słowacji, m.in. święte obrazki z modlitwą w intencji zmarłego artysty, tradycyjne stroje łemkowskie i tapeta nabierają wspólnego mianownika.

Andy Warhol, Kwiaty/Flowers, 1970 (2012)

Pustynia

O ile interwencja w Muzeum Okręgowym nadaje mu religijnej wzniosłości, o tyle w synagodze, jedynej zachowanej w Nowym Sączu, w pełni odczuwa się tytułową pustkę. Nawet jeśli próbuje ją wypełnić rekonstrukcja nowojorskiej pracowni Maryana S. Maryana, artysty, dla którego żydowskie korzenie pozostały nieustannym źródłem inspiracji. (Zasadność tej rekonstrukcji pozostaje jednak dla mnie tajemnicą).

Na filmie Krystyny Piotrowskiej poznajemy Jakuba Mullera, który przeżył Holokaust, ale po 1968 roku opuścił Polskę i osiadł na stałe w Malmö w Szwecji. To świadek i storyteller. Artystka nie ingeruje w jego opowieść, po prostu go słucha. Opowiada o Dolinie Śmierci między mostami na Dunajcu, gdzie w 1942 roku zgromadzono nowosądeckich Żydów, by ich wywieźć do Bełżca. W tym miejscu w dniu otwarcia wystawy Krystyna Piotrowska z mieszkańcami miasta rozłożyła białe obrusy. Przed wojną Żydzi stanowili jedną trzecią mieszkańców Nowego Sącza.

Łąka: akcja Krystyny Piotrowskiej we współpracy z mieszkańcami Nowego Sącza nad brzegiem Dunajca

Bohaterowie filmu „Byli kiedyś Żydzi w Nowym Sączu” wracają w rodzinne strony w 1990 roku i z niepokojem odwiedzają domy, w których niegdyś mieszkali. Jak zareagują dzisiejszy mieszkańcy? Starsza pani szerokim gestem zaprasza jednak do środka. Wyciąga szkolne zdjęcie sprzed wojny, na którym każe odnaleźć swą żydowską koleżankę Mańcię. Czy ich obawy są bezpodstawne? Czy dawna niechęć minęła?

Toaletowy zimny prysznic

W galerii jest jednak niewielka praca, która wytrąca z nostalgicznej sielanki. Żadne wielkie dzieło sztuki – raczej cytat z rzeczywistości. To model Tomasza Kulki, przedstawiający polski szalet, zniszczony i cały w napisach, od niemieckojęzycznego hasła o tym, gdzie się mają podziać Juden, po „legalny” „zakaz pedałowania”.

Tomasz Kulka, WC, 2011 Galeria Propaganda, Warszawa, Warszawa

Mit Galicja Felix pryska. Stawką jest bowiem zerwanie z przekonaniem, że obecność wielu mniejszości prowadzi do politycznej destabilizacji, a gwarantem stabilności Polski jest jej jednorodność. Jak pisała Luiza Białasiewicz w katalogu wystawy „Pasja ornitologa”, „w przypadku Galicji, wspomnienie regionu historycznego pociąga za sobą negację legitymizacji obecnych narodowych podziałów przestrzennych”. I chociażby dlatego warto wybrać się do Nowego Sącza. Podobną wystawę należałoby zrobić w każdym polskim mieście i miasteczku.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.