Mirosław Bałka, „Arbeitsplatz”

Karol Sienkiewicz

Na najnowszej wystawie, prezentowanej – kto by pomyślał – na Akademii Sztuk Pięknych, Mirosław Bałka dokonuje dekonstrukcji swej głośnej rzeźby sprzed ponad 25 lat

Jeszcze 1 minuta czytania

Mirosław Bałka, „Arbeitsplatz”, Salon Akademii, Warszawa, wystawa czynna do 10 czerwca 2011



Truman Capote w przedmowie do „Muzyki dla Kameleonów” kreśli dramatyczny obraz twórcy: „Kiedy Bóg obdarza nas talentem, podsuwa nam równocześnie bat, bat przeznaczony wyłącznie do samobiczowania. […] Bawiłem się pysznie – z początku. Przestałem się bawić, kiedy odkryłem różnicę między dobrym a złym pisarstwem, a następnie poczyniłem jeszcze bardziej przerażające odkrycie – różnicy między dobrym pisarstwem a sztuką. Jest to różnica subtelna, ale okrutna. Od tej pory w ruch poszedł bat”. Pozostaje mieć nadzieję, że Capote przesadził w umartwianiu się nad sobą. Wyobraźmy sobie te rzesze skruszonych i zmaltretowanych biczowników – wszak talentów nie brakuje.
Mirosław Bałka, najbardziej utytułowany polski rzeźbiarz naszych czasów, właśnie wrócił do szkoły, a dokładnie – do warszawskiej Akademii, gdzie kiedyś przyjmował nauki, a niedawno sam zaczął wykładać. Swoją wystawą w Salonie Akademii zdaje się wyciągać przed siebie otwartą dłoń w oczekiwaniu na uderzenie linijką.

M. Bałka „Pamiątka I Komunii Św.”,
1985 / fot. Muzeum Sztuki w Łodzi

Dyplom Mirosława Bałki z 1985 roku należy do najgłośniejszych i najbardziej obrosłych legendą wydarzeń w historii warszawskiej uczelni. Wspólnie z kolegą z pracowni, Mirosławem Filonikiem, zaprosili profesorów i studentów do niewielkiego Żukowa, gdzie w starym, opuszczonym domu prezentowali swe dyplomowe rzeźby. Bałka przekształcił to wydarzenie w rozbudowaną akcję z udziałem miejscowych dzieci. Za pomocą wykreowanej aury przeniósł się w czasy dzieciństwa. Stworzył w ten sposób kontekst dla pokazywanej pracy – „Pamiątki Pierwszej Komunii Świętej” (obecnie w kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi) - autoportretu artysty jako dziecka, odświętnie ubranego i opierającego się o stół. Wykonana ze sztucznego kamienia rzeźba w blacie stołu ma zatopione w żywicy zdjęcie autora z pierwszej komunii, a serce postaci wykonane jest z poduszki na szpilki. Oto przesycony nostalgią portret artysty z czasów młodości.


Metoda pracy Bałki to zazwyczaj bardzo radykalna synteza formalna – różnorodne wątki, symbolika, automitologie zostają zredukowane do prostych rozwiązań, w których nie sposób ich już odczytać, ale które równocześnie otwierają się na interpretacyjny pluralizm. Szczególnej wagi nabiera przy tym aspekt materialny percypowanego zmysłowo dzieła sztuki. Ważne są również wszelkie pozostawione przez rzeźbiarza detale.
 

fot. P. Godlewski / Salon Akademii

Wchodząc na warszawską wystawę Bałki zderzamy się ze stołem, jakby wyjętym z „Pamiątki Pierwszej Komunii” i jednocześnie będącym cytatem z jego pracowni. Stołem pomalowanym na biało, z dużą prostokątną dziurą w blacie. Obok, powoli obraca się zawieszony na łańcuchu biały pręt. Wyznacza pułap – wysokość dorosłego artysty. W kolejnym pomieszczeniu biała figura rachitycznego chłopca powiększona do tej samej wysokości. Jego głowa w mechanicznym geście co pewien czas wykonuje ukłon. Umieszczone w jej wnętrzu orzechy włoskie wydają głuchy pogłos. Po przeciwnej stronie na ścianie Bałka umieścił literę A. Początek. I wszystko to całe zanurzone w bieli.
 

fot. P. Godlewski / Salon Akademii

Katalog wystawy zawiera cykl fotografii z pracowni artysty w Otwocku, pierwotnie – jego rodzinnego domu. To tytułowe Arbeitsplatz, miejsce pracy. Wystawa zawieszona jest więc między dzieciństwem i dorosłością, początkiem drogi twórczej i artystyczną dojrzałością, miejscem pracy i miejscem wystawy, oraz – jak zawsze u Bałki – rzeźbą i ciałem. W centrum zaś znajduje się figura artysty, który jak biblijny Dawid mierzy się z silniejszym – odbijającym się czkawką A-absolutem. Niby przyjmuje postawę posłuszeństwa, szacunku, poddaństwa (ukłon jest niejednoznaczny – może to być równie dobrze znak, że spektakl skończony), ale w jego nie do końca pustej głowie czai się tajemnica, ukryta jak orzech w skorupce. Orzech włoski w symbolice chrześcijańskiej niesie wymowę chrystologiczną, jednak oznaczać też może z jednej strony płodność (przez podobieństwo do męskich genitaliów), z drugiej – powolność dojrzewania (kto sadzi orzech, rzadko doczekuje jego owoców). W tym kontekście nie podejmuję się interpretacji użycia języka niemieckiego w tytule wystawy. Podobnie jak Capote, Bałka zdaje się tu mówić raczej ku przestrodze niż zachęcie.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.