Powrót z gwiazd
Anton Vidokle, „Nieśmiertelność dla wszystkich. Trylogia filmowa o rosyjskim kosmizmie”, 2014-2017, dzięki uprzejmości artysty

13 minut czytania

/ Sztuka

Powrót z gwiazd

Karol Sienkiewicz

Trudno o bardziej odległe wizje muzeum niż na wystawach „Obywatele kosmosu” oraz „I ogień, i popiół” w Łodzi. Gorzej, że istnieje dla nich przyziemny kontekst – konkurs na stanowisko dyrektora Muzeum Sztuki prawdopodobnie wygrał Andrzej Biernacki

Jeszcze 3 minuty czytania

Na nowych ekspozycjach w Muzeum Sztuki w Łodzi widać wyraźnie, że wojna w Ukrainie odciska swe piętno i na sztuce, i na jej odbiorze, i na tym, jak kuratorzy budują ekspozycje. Nikita Kadan ze swoją wystawą „I ogień, i popiół” mówi z pozycji tego nowego doświadczenia, które mogą mieć tylko artyści z Ukrainy. Powiązana z nią druga wystawa, „Obywatele kosmosu”, w centrum stawia rosyjski kosmizm, filozofię z przełomu XIX i XX wieku. Od wielu lat interesuje się nią Anton Vidokle, kręcąc inspirowane tą filozofią filmy.

Mamy więc do czynienia z rzadkim przypadkiem swoistej symbiozy dwóch ekspozycji. Ale to wystawa „Obywatele kosmosu” i filmy Vidokle’a wręcz potrzebowały Nikity Kadana, by je trochę sprowadzić na ziemię. Kosmistyczne wizje przesiąknięte są bowiem utopijnym optymizmem. Czy dzisiaj, kiedy bomby spadają na Kijów czy na Lwów, ten optymizm brzmi przekonująco?

Życie wieczne

Wystawa „Obywatele kosmosu” jest jak fantazja wysnuta z utopijnych rozważań rosyjskich filozofów sprzed ponad stu lat. Kosmistyczne teorie – jak pisze kurator Daniel Muzyczuk – były dyskutowane w środowisku moskiewskich artystów w czasie rewolucji. Istnieje więc możliwość, że pośrednio lub bezpośrednio wpłynęły chociażby na twórczość Katarzyny Kobro. Muzyczuk idzie jednak dalej – zadaje pytanie, czy pomysł awangardowego muzeum, z którego wyrasta dzisiejsze Muzeum Sztuk w Łodzi, nie zrodził się w głowie Władysława Strzemińskiego właśnie pod wpływem myśli Nikołaja Fiodorowa, ojca rosyjskiego kosmizmu.

Już sama nazwa „kosmizm” wskazuje, że mamy do czynienia z myśleniem szerokim. Odklejamy się od powierzchni Ziemi i zyskujemy nową, kosmiczną perspektywę. Wszechświat jawi się tu jako rodzaj wszechogarniającej i wszechrozumnej istoty, w relacji z którą człowiek nabiera nowej wiedzy, nowych zdolności, jest wręcz w stanie przeistoczyć się w lepszą wersję siebie, także w znaczeniu biologicznym. Kosmizm nie opierał się bowiem tylko na myśli o podboju kosmosu, chociaż z oderwaniem się człowieka od swojej planety w XX wieku również wiązano ogromne nadzieje. Fiodorow marzył o uniwersalnej utopii. Celem rozwoju technicznego miało być wskrzeszenie zmarłych oraz możliwość powstania nowych form życia.

„Obywatele kosmosu. Anton Vidokle z Veroniką Hapchenko, Fedirem Tetianyczem i Kolekcją Międzynarodowego Instytutu Kosmizmu” , kurator: Daniel Muzyczuk, Muzeum Sztuki w Łodzi, do 12 marca 2022

„I ogień, i popiół. Nikita Kadan”, kuratorki: Alona Karavai, Agnieszka Pindera, Anna Potiomkina, Muzeum Sztuki w Łodzi, do 12 marca 2020 

 

Energia z kosmosu

Za tymi ideami podążają filmy Antona Vidokle’a. Vidokle, nowojorczyk urodzony w Moskwie, bardziej niż jako artysta znany jest jako twórca platformy e-flux, ale kosmizmem interesuje się od wielu lat. Jego filmy, od trylogii „Nieśmiertelność dla wszystkich”, przez tytułowych „Obywateli kosmosu”, po najnowszą realizację zatytułowaną „Autotrofia”, ilustrują kluczowe idee kosmizmu zawarte w pismach Fiodorowa i jego kolegów. By się z nimi w pełni zapoznać, trzeba spędzić w muzeum kilka godzin.

Warto, bo Vidokle i świetnie zna temat, i traktuje go z dużym wyczuciem. Jego filmy to nie wykłady z historii filozofii, lecz wciągające, często oniryczne wizje wysnuwane z pism filozofów kosmizmu. Artysta umiejętnie wciąga w swą opowieść widzów, patos niwelując humorem. Wszystko to zaś zabiera nas nie tyle w kosmos, ile w wędrówkę po planecie Ziemia, od Włoch, przez Moskwę, Kazachstan, po Japonię.

Film „Obywatele kosmosu”, kręcony w Tokio i Kijowie, powstał pod wpływem manifestu biokosmizmu Aleksandra Swiatogora z 1922 roku. Opowiada o wskrzeszeniu zmarłych, jedności wszystkich istot, przekraczaniu śmierci. Z kosmizmu Vidokle wybiera te idee, które mogłyby się okazać nośne dziś, takie jak zawarte w myśli filozofów kosmizmu przesłanie jedności z przyrodą. Na przykład nakręcony we Włoszech film „Autotrofia” to fantazja na temat ewolucji człowieka zmierzającej w kierunku, który umożliwiłby nam rezygnację z zabijania zwierząt, a nawet konsumowania roślin. Ilustrujące te fantazje sceny jak z pięknego snu, wymyślone przez Vidokle’a, zestawione są z rytuałem płodności zarejestrowanym we włoskim miasteczku. To od roślin mielibyśmy nauczyć się czerpania energii wprost ze słońca. Energia słoneczna odgrywa ważną rolę w kosmizmie, a tytuł jednego z filmów Vidokle’a sugeruje, że ze słońca wziął się komunizm.

Anton Vidokle, Obywatele kosmosu, 2019Anton Vidokle, „Obywatele kosmosu”, 2019

Umiędzynarodawianie kosmizmu

Vidokle podchodzi do kosmizmu bezkrytycznie, widzi w nim przydatną dziś utopię. Wszak często słyszymy, że brakuje w naszym myśleniu pierwiastka utopijnego. Są jednak pewne aspekty kosmizmu, które nie wydają się interesować Vidokle’a i zostały też pominięte na wystawie. To wątki narodowe związane z rosyjskim kosmizmem, które dzisiaj mogłyby się jawić jako problematyczne, bo łatwo wpisujące się w rosyjski kolonializm (nawet jeśli to kolonializm międzyplanetarny).

Konstruując wystawę, i kurator, i artysta z pewnością się z tym problemem mierzyli. Kosmizm został więc umiędzynarodowiony. Gdy w literaturze przedmiotu mówi się o „rosyjskim kosmizmie”, w Muzeum Sztuki pozostaje sam kosmizm. W materiałach towarzyszących wystawie przymiotnik „rosyjski” praktycznie znika.

Fedir Tetianycz, Wszechświat jest nieskończonością,olej na płótnie, lata 1970, dzięki uprzejmości Asortmentna KimnataFedir Tetianycz, „Wszechświat jest nieskończonością”, lata 70., dzięki uprzejmości Asortmentna Kimnata

Tę nową wersję kosmizmu budują między innymi prace Fedira Tetianycza, podkijowskiego artysty wizjonera aktywnego głównie w czasach sowieckiej Ukrainy, umieszczone w pierwszej sali wystawy. To malarskie i rysunkowe wyobrażenia o pozaziemskim życiu człowieka. Podobną rolę odgrywają obrazy Veroniki Hapczenko, odnoszące się do myśli Konstantina Ciołkowskiego, ucznia Fiodorowa, naukowca, który na początku XX wieku stworzył między innymi teorię ruchu i budowy rakiety kosmicznej. Kosmistyczną międzynarodówkę buduje jednak przede wszystkim kolekcja fikcyjnego Międzynarodowego Instytutu Kosmistycznego, znajdująca się w sercu wystawy.

Rzekomy instytut to sztuczny twór wymyślony specjalnie na potrzeby wystawy. Zbiór prac w jego kolekcji w rzeczywistości został wyciągnięty z kolekcji Muzeum Sztuki. Powieszono je na jednej ścianie w porządku tematycznym: od wątku śmierci (Jacek Malczewski) i rozkładu (Stano Filko), przez zmartwychwstanie (Karol Hiller), po nieskończoność (Andrzej Wróblewski, Roman Opałka). Szczególne miejsce zajmuje tu też suprematystyczna „Kompozycja wisząca 1” Katarzyny Kobro z 1921 roku, jawiąca się na wystawie jako twór wręcz kosmiczny. Perspektywa takiego metafizyczno-kosmistycznego postrzegania łódzkiej kolekcji jest kusząca, jednak nie można zapominać, że to jedynie eksperyment intelektualny.

Tymczasem Vidokle’a kosmizm jako zjawisko historyczne interesuje w mniejszym stopniu, skupia się bardziej na aktualności i uniwersalności tej utopii, a nie jej historycznych uwikłaniach. Gdy się to zrozumie, łatwiej tę wystawę przyswoić. Paradoksalnie utrudnia to właśnie nadbudowa stworzona na samej wystawie, która ciąży ku historii, do tego historii miękkiej jak plastelina.

Veronika Hapchenko, Bigger Man, 2021, akryl i tusz na płótnie, 50x40 cm, fot. B.Pindor, dzięki uprzejmości artystki i galerii IMPORT EXPORTVeronika Hapchenko, „Bigger Man”, 2021, fot. B. Pindor, dzięki uprzejmości artystki i galerii IMPORT EXPORT

I ogień, i popiół

Z dziedzictwem, historią i awangardą mierzy się również Nikita Kadan na swojej indywidualnej, chociaż zrośniętej z „Obywatelami kosmosu” wystawie. „I ogień, i popiół” Kadana wynika z jednej strony z obawy o losy awangardowej tradycji w narodowej polityce Ukrainy, gdzie zaostrzone przepisy dekomunizacyjne prowadzą po prostu do zniszczeń, z drugiej – z ukraińskiego, wojennego tu i teraz.

Może dlatego wystawa wydaje się pogrążona w czerni. Najbardziej przejmujące są prace Kadana z cyklu „Obserwacje dotyczące archiwów” (2015–2022). To szczególne ramy dla czarno-białych archiwalnych fotografii. Tych zdjęć nie można wręcz zobaczyć, gdyż artysta do szerokich drewnianych ram wsypał węgiel drzewny. W obliczu kryzysu i wojny bezpieczne archiwum staje się luksusem.

Podobny los co archiwalne zdjęcia spotyka dzieła Wasyla Jermiłowa, artysty z czasów sowieckiej Ukrainy. Jego dzieła niszczeją i przez działania wojenne, i przez przepisy dekomunizacyjne. Tymczasem to Jermiłow urasta wręcz na głównego bohatera wystawy Kadana. Kadan przywołuje jego projekty dosyć szalonych pomników, nawiązujących formą do radzieckiego konstruktywizmu z początku XX wieku: pomnika Przewodniczącego Kuli Ziemskiej (1965), pomnika Epoki Lenina (1961) oraz pomnika Trzech Rewolucji: 1825, 1905 i 1917. Na białej rekonstrukcji tego ostatniego Kadan ułożył plastikowe przedmioty stopione w wyniku ostrzału artyleryjskiego.

Gdy w filmach Vidokle’a można zanurzyć się w utopii, na wystawie Kadana utopia zderza się z rzeczywistością.

Nikita Kadan, Obserwacje dotyczące archiwów, 2015-2022, dzięki uprzejmości artystyNikita Kadan, „Obserwacje dotyczące archiwów”, 2015–2022, dzięki uprzejmości artysty

Syndrom rewizjonistyczny

Szczególną rolę na wystawie Kadana odgrywa wielopłaszczyznowa instalacja „Syndrom rewizjonistyczny”, wspólny projekt Kadana oraz Jurija Andruchowycza, Lery Polianskowej i Oleksandra Suszynskiego. Na potrzeby tego projektu wymyślili oni fikcyjnego artystę, występującego jako N. To właśnie N. miał cierpieć na tytułowy syndrom rewizjonistyczny, to znaczy wierzyć, że jego relacja ze zdarzeń może wywierać wpływ zarówno na przeszłość, jak i przyszłość. Jakby fantazja mogła kreować rzeczywistość. Powstał też cykl rysunków, w których N. miał odtworzyć z pamięci dzieła z wystawy sztuki awangardowej z Polski i sowieckiej Ukrainy, która w 1931 roku rzekomo odbyła się w Stanisławowie (Iwano-Frankiwsku). To wszystko bujda, a jednak oglądamy te rysunki i wizja polsko-ukraińskiej jedności ponad granicami kusi.

Paradoksalnie N. nie jest odosobniony w swoim zaburzeniu. Syndrom rewizjonistyczny jest dosyć powszechną przypadłością. Co chwilę ktoś próbuje majstrować w historii, coś wybielać, coś przesłaniać, chociażby usuwając ślady niechcianej przeszłości z przestrzeni publicznej. Cykl rysunków odczytywać więc można jako głos na temat dekomunizacji w Ukrainie, ale przecież świetnie znamy tego typu działania z naszej polskiej działki. W Łodzi „Syndrom rewizjonistyczny” można też odczytać jak ironiczny przypis do wystawy „Obywatele kosmosu”. Ostrożnie z grzebaniem w historii – zdaje się przestrzegać.

Nikita Kadan, Syndrom rewizjonistyczny, 2021, dzięki uprzejmości artysty oraz kolektywu Asortymentna kimnataNikita Kadan, „Syndrom rewizjonistyczny”, 2021, dzięki uprzejmości artysty oraz kolektywu Asortymentna kimnata

Twarde lądowanie

Wystawa Kadana wpisana jest we wnętrza pałacu, w którym mieści się historyczna siedziba Muzeum Sztuki (MS1). Jego prace znalazły się więc i w Sali Neoplastycznej projektu Władysława Strzemińskiego (zniszczonej w czasach stalinowskich), i w Gabinecie Abstrakcji projektu El Lissitzky’ego, odtworzonym w Łodzi w poprzednim roku na potrzeby wystawy „Awangardowe muzeum”. Muzeum dla Kadana staje się więc rodzajem palimpsestu, na którym rozpisuje własne narracje.

Ale wpisując swą wystawę w zastane przestrzenie i przypominając ich historię, Kadan jeszcze bardziej podkreśla, że muzeum, w tym Muzeum Sztuki, jest miejscem podatnym na manipulacje.

Vidokle w trzeciej części swojej trylogii, filmie „Nieśmiertelność i zmartwychwstanie dla wszystkich”, szuka śladów kosmizmu nie tylko w ruinach Związku Radzieckiego, ale też współczesnych moskiewskich instytucjach. Wyobraża sobie muzea jako mauzolea kosmizmu. Kręcony w galeriach, bibliotekach i instytutach zoologicznych Moskwy film kreuje wizję muzeum jako miejsca zmartwychwstania, połączenia ze zmarłymi. Spekulatywna kolekcja Międzynarodowego Instytutu Kosmicznego opiera się na podobnej fantazji.

Marek Włodarski, Demonstracja obrazów, 1933 r., olej na płótnie, z kolekcji Muzeum Sztuki w ŁodziMarek Włodarski, „Demonstracja obrazów”, 1933 r., z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi

Trudno o bardziej odległe wizje muzeum. Jedna jest przestrogą: ani w muzeum, ani w archiwum nie można się czuć bezpiecznie, nie można im w pełni zaufać – zdaje się mówić Kadan. Vidokle powtarza za kosmistami: w muzeach przygotowujemy się na przyszłe zmartwychwstanie.

My, widzowie, musimy się gdzieś między tymi koncepcjami odnaleźć.

Fajnie jest snuć takie rozważania. Gorzej, że jest inna, jeszcze bardziej przyziemna rama dla obu wystaw – to personalno-instytucjonalne zmiany w samym Muzeum Sztuki w Łodzi. Konkurs na stanowisko dyrektora Muzeum Sztuki w Łodzi, który właśnie trwa, raczej potwierdzi status quo z Andrzejem Biernackim na dyrektorskim stołku (przez ostatni rok Biernacki „pełnił obowiązki”). Wystawy, które dziś oglądamy w Muzeum, pochodzą jeszcze z programu, za który odpowiadał jego poprzednik Jarosław Suchan. I są to pewnie jedne z ostatnich wystaw, na które jeszcze warto do Łodzi pojechać. Co się będzie działo z awangardową tradycją w muzeum w kolejnych latach, aż strach sobie wyobrażać.