Po Brukseli przyszła kolej na Kraków. Pokazywana w prestiżowym Bozar wystawa „Orient” gości właśnie w Bunkrze Sztuki. I nie, to nie jest ekspozycja dalekowschodnich tkanin i kaligrafii. Rzecz dotyczy nas, Polaków, Rumunów, Czechów, Łotyszy… Czeski kurator Michal Novotný, zestawiając ze sobą prace artystów z Europy Środkowo-Wschodniej, snuje rozważania o tym, co nas łączy. W Brukseli „Orient” był częścią większego projektu, w Krakowie jest już osobną wystawą.
Wydawało się, że czasy wystaw o sztuce z Europy Środkowo-Wschodniej już minęły. Coś mamy jednak wspólnego. Novotný szuka tych wspólnych cech i robi to z pewną nonszalancją.
Dziki Wschód
„Wschód pokazuje się Zachodowi”, reklamowała się na plakatach wystawa „Europa Europa”, którą w 1994 roku w Bonn, byłej stolicy Niemiec, zorganizowali Ryszard Stanisławski i Christoph Brockhaus. Ogromne przedsięwzięcie o muzealnej skali (mówiło się o wystawie, że to „tymczasowe muzeum”) pokazywało sztukę XX wieku z 22 krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Pięć lat później w Moderna Museet w Sztokholmie Bojana Pejić otworzyła głośną wystawę „After the Wall”, czyli „Po murze”, ze sztuką pierwszej dekady po transformacji. Sztukę z Europy Środkowo-Wschodniej analizowało się w takich kategoriach jak ciało, opresja, historia. Świetnie się w to wpisywali polscy artyści krytyczni.
Orient
kuratorzy: Michal Novotný i Anna Bargiel, Bunkier Sztuki, Kraków, do 9 grudnia 2018
W 1996 roku skandalem skończyło się wystawa „Interpol”, również w Sztokholmie, na której postanowiono połączyć artystów z obu stron byłej żelaznej kurtyny. Victor Misiano, jeden z kuratorów, opisywał wręcz różne typy artystów. Ci ze Wschodu dokonywali moralnej autoidentyfikacji jako artyści, zajmowały ich problemy ontologiczne i egzystencjalne. Ci z Zachodu, zdaniem Misiano, swoją artystyczną tożsamość opierali na mechanizmach instytucjonalnych.
Narastający konflikt wybuchł z pełną siłą na otwarciu, gdy nagi Oleg Kulik, przywiązany łańcuchem do budy atakował widzów. Zabrała go policja. Zachodni artyści, w tym Maurizio Cattelan, wystosowali list oskarżający Misiano, Kulika i Alexandra Brenera o to, że są „wrogami demokracji”. Wschód i Zachód nie potrafiły się dogadać.
Karpackie łąki
Jednocześnie wielu twórców i kuratorów, w tym w Polsce, coraz bardziej nie znosiło wschodnioeuropejskiego getta, w jakie ich wtłaczano. Z czasem, po rozszerzeniu Unii Europejskiej, podziały stawały się coraz mniej widoczne. Obiegi sztuki zaczynały się łączyć i nikogo już nie dziwi, że polscy czy czescy artyści w nim funkcjonują. Dlatego dziś wystawa „Orient” może dziwić. Sam tytuł jest już problematyczny. Niezbyt poprawny politycznie i trochę mylący. Jakbyśmy dokonywali autoegzotyzacji.
Novotný nie chce ani niczego udowadniać Zachodowi, ani tym bardziej tworzyć artystycznej reprezentacji regionu. Interesuje go raczej, dlaczego wciąż cierpimy na różnorakie kompleksy: niższości, ubogiego krewnego, wreszcie – i chyba najważniejsze – fakt, że nasze niegdyś socjalistyczne (przynajmniej w teorii) kraje przegrały w Fukuyamowskim „końcu historii”. Pisze też we wstępie o pewnym zinternalizowanym zawstydzeniu spowodowanym porażką naszej „socjopolitycznej utopii”. Szuka, w jaki sposób się to przejawia oraz jak sobie z tym radzić. Określa swoją wystawę jako „medytację na temat tożsamości Europy Wschodniej”.
Przy tak ambitnie postawionych celach i intelektualnej obudowie, sama wystawa okazuje się lekka, ironiczna i niezdyscyplinowana. To właściwie bardzo luźna struktura złożona z prac powstałych głównie w ostatnich latach, ale jest w tym kilka wyjątków. Sporo tu prac ciekawych i wręcz wybitnych: rzeźby Piotra Łakomego i Zsófii Keresztes, kampowy film Marka Thera, a nawet ceramika Habimy Fuchs.
Ale gdyby ktoś mi powiedział, że wystawa dotyczy lęków egzystencjalnych lub kultury konsumpcyjnej, byłbym w stanie w to uwierzyć. Tymczasem w folderze poszczególne części ekspozycji („Poczekalnia”, „Karpackie łąki cyfrowe” czy „Diabeł w maszynie”) opisywane są wybranymi cytatami, od Hansa Ulricha Obrista, przez Gombrowicza, po prasowe doniesienia o samospaleniach (Lydia Petrova w Bułgarii, Piotr Szczęsny w Warszawie).
Ubodzy krewni
O ile na wystawie australijskiej zawsze znajdziemy prace z desek surfingowych, a na brazylijskiej – sambę, o tyle my wypadamy dosyć niemrawo. Nie mamy wspólnych symboli ani atrybutów.
Nostalgia za dawno minioną epoką miesza się z nowym umiłowaniem do kiczowatego luksusu, odkurzanie socrealistycznych estetyk sąsiaduje z przyprawionym kapitalizmem New Age'em. Na filmie Matei Beienaru pojawia się nawet historia rumuńskich migrantów, którzy ukryli się w kontenerach statku płynącego do Kanady. Odkryci przez załogę, zostali wyrzuceni za burtę pośrodku oceanu. Historia nie jest odległa, ale przypomina się „Trzysta mil do nieba”.
Poważna nuta zazwyczaj ustępuje jednak autoironii. Na przykład Vlad Nancă łączy w swoich rzeźbach soc-nostalgiczne kwietniki i neony. W innej pracy przypomina też sieć rumuńskich supermarketów o nazwie Angst. Nieważne, że słowo oznacza po niemiecku strach, ważne, że brzmi obco. Zdjęcie nosi tytuł „Kocham zakupy”.
Dragana Sapanjoš, która pracowała jako scenografka pokazów mody, tworzy wielopiętrowe ciasta z cementu, papieru i sylikonu. Tytuł, „Bukkake: sami jesteśmy swoimi diabłami”, sugeruje, że nie tyle spływają lukrem, co spermą. Duet Jasanský & Polák dokumentują pracę dyrektora jednej z polskich instytucji kultury. Wożony drogim samochodem przez szofera wydaje się jakimś lokalnym bossem.
Egzotyka
Większość pokazywanych prac z deklarowanymi ambicjami kuratorskimi łączy jednak bardzo luźny związek. Szkoda, że Novotný nie pokusił się o dokładniejsze wyjaśnienie, czym kierował się przy doborze prac i zestawieniu je w poszczególne części, które opisuje jedynie cytatami. Tym bardziej, że traktuje je dosyć arbitralnie w budowaniu własnych narracji. To właściwie bardzo subiektywny zbiór obrazów, rzeźb, instalacji i filmów, oparty też na subiektywnych interpretacjach prac.
Uzupełnia go kilka dokumentacji starszych performansów. Bardzo zróżnicowany zestaw postaw i strategii tworzących współcześnie. Obok Petra Štembery szczepiącego niczym drzewo własne ciało, omdlałego Awdeja Ter-Oganjana, znalazło się tu również „Pożegnanie z Europą” Jerzego Truszkowskiego. Mam jednak wrażenie, że te performansy pojawiają się na „Oriencie” na zasadzie kontrastu.
Sama wystawa wymaga interwencji sprawnego psychoanalityka. Novotný nie tyle definiuje środkowoeuropejską tożsamość, co właśnie w humorze i kpinie odnajduje lekarstwo na dręczące nas kompleksy. Czasami wydaje się, jakby przez zestawianie prac sam im tę ironię narzucał. Podobnie jest też z tytułem. Też wydaje się wynikać z kompleksów. Jeśli traktujemy się jako egzotycznych, zdaje się mówić Novotný, to na własne życzenie.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych)