Ludzie czekali na jej rysunki

Ludzie czekali na jej rysunki

Rozmowa z Małgorzatą Czyńską

Maja Berezowska osiągała efekt bez wulgarności, a przecież pokazywała seks bez tabu. Była orędowniczką kobiecej przyjemności. W większości scen erotycznych to kobieta dostaje kilku partnerów, a nie odwrotnie. Pokazywała, że to kobiecie należy się rozkosz, a faceci mają jej ją dać

Jeszcze 5 minut czytania

ARKADIUSZ GRUSZCZYŃSKI: Dlaczego po Katarzynie Kobro zabrałaś się za Maję Berezowską, popularną autorkę erotycznych rysunków i karykatur?
MAŁGORZATA CZYŃSKA:
Nie chciałam zostać biografką od artystek awangardowych. W moim przypadku pisanie zawsze wiązało się z zaspokajaniem ciekawości. Dowiedziałam się wiele o polskiej awangardzie, badając biografię Kobro, a także śledząc losy artystów, których znała, z którymi pracowała czy regularnie się spotykała. Oczywiście w tym środowisku są kolejne kobiety warte książki biograficznej. Chciałam jednak wyjść z kręgu awangardy. Berezowska była po pierwsze sposobem na odświeżenie myślenia, a po drugie – zmierzeniem się z czymś mniej znanym. Informacje o niej były rozproszone, nikt wcześniej nie wpadł na pomysł, żeby napisać jej biografię. Interesujące było również to, że Maja Berezowska tworzyła mniej więcej w tym samym okresie co Katarzyna Kobro. Ta sama epoka, a sztuka diametralnie odmienna.

Nie zaliczymy jej do awangardy.
Absolutnie nie. Ale ona również miała swój wkład w sztukę dwudziestolecia.

Małgorzata Czyńska

historyczka sztuki, dziennikarka, pisarka. Autorka tekstów o sztuce, wywiadów z artystami, reporterskich portretów, specjalistka od historii mody i dizajnu, kuratorka wystaw. Autorka książek:„ Najpiękniejsze. Kobiety z obrazów”, „Kobro. Skok w przestrzeń”, „Harem metafizyczny. Kobiety Witkacego”,„ Dom Polski. Meblościanka z pikasami” oraz wywiadu rzeki z Edwardem Dwurnikiem „Moje królestwo”. Laureatka Nagrody Literackiej Juliusz za książkę o Kobro. 

Co wiedziałaś o Berezowskiej?
To, co wszyscy: że rysowała odważne ilustracje, i jakieś strzępy informacji typu: o sukcesie, który odniosła w Paryżu w latach 30., że publikowała w wielu czasopismach, że zasłynęła jako ilustratorka literatury staropolskiej. Jako nastolatka byłam zafascynowana Marią Pawlikowską-Jasnorzewską, potem siłą rzeczy wszystkimi Kossakami. Nie było wyjścia: czytałam wszystkie książki siostry poetki, satyryczki Magdaleny Samozwaniec. I właśnie tam zobaczyłam rysunki Berezowskiej. Jej kreska była dla mnie trochę retro, bo nie załapałam się na dekady, kiedy specjalnie dla niej kupowało się „Szpilki” albo „Przekrój”. Poza tym czytałam wiele biografii i korespondencji, w których Maja od czasu do czasu się pojawia.

Powiedziałaś, że informacje o niej były rozproszone. Gdzie ich szukałaś?
Świadków jej życia pozostało już niewielu. Pamiętajmy, że Berezowska umarła w 1978 roku.

Równo 40 lat temu.
To prawda, ale książka nie powstała z okazji tej okrągłej rocznicy. Zbieg okoliczności. Miałam to szczęście, że na informację, że pracuję nad biografią artystki, opublikowaną w „Gazecie Wyborczej”, i przy okazji wystawy „Amoreski” Pauliny Ołowskiej w Fundacji Galerii Foksal, odpowiedziało kilka osób, które albo osobiście znały Berezowską, albo miały kogoś w rodzinie, kto miał z nią kontakt.

Maja Berezewska z przyjaciółmi w górach, 1930       Maja i Eleonora Berezowskie, 1915 / Polona

I co od nich wyciągnęłaś? Co ci opowiedzieli?
Czasami to były drobiazgi, jak fakt, że Maja miała fioła na punkcie szparagów. Zajadała się nimi w sezonie. A że w okresie PRL-u szparagów w sklepach nie można było uświadczyć, to zawsze miała na działce ich grządkę. Robiła dla nich wyjątek, bo na działce miała wyłącznie kwiaty – setki krzaków róż, wiele odmian tulipanów, hiacyntów itd. Albo taka scena, którą opowiedział mi jej przyjaciel, architekt Andrzej Niewęgłowski: 15 września 1956 roku w Teatrze Polskim w Warszawie odbyła się premiera sztuki Artura Swinarskiego „Achilles i Panny”. Maja umówiła się z Andrzejem, że przyjedzie po nią taksówką i razem udadzą się do teatru. Wręczyła mu do niesienia ogromne naręcze mieczyków. „Pomysł z tymi kwiatami okazał się dość niefortunny – opowiadał Niewęgłowski. – Siedzieliśmy w drugim rzędzie. Maja trochę się dziwiła, dlaczego nie mamy miejsc w pierwszym rzędzie. Ale przecież na widowni byli nie tylko goście Swinarskiego. Pierwszy rząd zajęli różni oficjałowie. I na nich spadły te mieczyki, kiedy Maja próbowała rzucić ciężki, nieporęczny bukiet na scenę”.

Pracując nad biografią Kobro, narzekałam na brak pamiętników, listów i znikomą ilość zachowanych prac, przy okazji Berezowskiej myślałam, że tych informacji będzie znacznie więcej. Wystarczy ich poszukać.

Tak się nie stało?
Niestety nie.

Jak to możliwe? Przecież ona była niezwykle popularna.
W wywiadach mówiła ciągle to samo. Nie prowadziła pamiętnika. Na szczęście zachowało się trochę listów.

A w dziennikach jej współczesnych?
U Jana Lechonia czy Antoniego Słonimskiego, z którymi się przyjaźniła, nie znalazłam żadnych informacji. Albo jakieś okruszki w stylu: Maja Berezowska tańczyła nago na stole. Albo że ktoś bywał na orgiach u Mai Berezowskiej. Albo że na jakimś balu ASP rozśmieszyła wszystkich swoim kostiumem marynarza.

 z tata jjEdmund Berezowski z córką Maja i jej mężem Kazimierzem Grusem w Nowem nad Wisłą, ok. 1920 / Polona

To przecież perły!
Raczej informacje, które rozbudzają wyobraźnię, ale jednocześnie pozostawiają spory niedosyt, bo nie miały kontynuacji w obszerniejszych opisach. Na podstawie takich anegdot, ale przede wszystkim na podstawie jej erotycznych rysunków, była budowana legenda skandalistki.

Nie próbowała pisać autobiografii?
Nie.

Dlatego, że nie była intelektualistką?
Tak ją opisał Andrzej Niewęgłowski. Ale fakt, intelektualistką nie była. Zadziwiała naiwnością poglądów, pewnym odklejeniem od rzeczywistości. Trudno polegać do końca na jej wypowiedziach na potrzeby wywiadów prasowych: wciąż się myliła, szczególnie jeśli chodzi o daty, nazwiska. Miron Białoszewski przywołuje sytuację, kiedy Berezowska mówiła, że studiowała u Jana Matejki, a potem albo u Pankiewicza lub Podkowińskiego, w zależności od tego, który wcześniej umarł.

No dobrze, a dlaczego nikt przez te ostatnie 40 lat nie napisał jej biografii?
A zadałeś sobie pytanie, dlaczego nikt wcześniej nie napisał biografii Kobro, która jest światowej rangi artystką awangardową?

Gombrowicz też czekał. Alina Sapocznikow czeka nadal.
Gombrowicz czekał na swoją biografkę, która zmierzyła się z ogromem materiału, ale funkcjonował w zbiorowej świadomości. Natomiast z biografiami kobiet jest inaczej. Przywracamy je do zbiorowej świadomości od niedawna, raptem od jakichś 15 lat.

Kiedy wiele lat temu zaczynałam pisać do „Wysokich Obcasów”, to była jedyna gazeta, w której można było przeczytać pierwsze szkice biograficzne kobiet: artystek, pisarek, projektantek. To nie jest tylko polski problem. Kilkanaście lat temu wyszła książka „Women designers”, która jako pierwsza zbierała w jednym miejscu dorobek najważniejszych projektantek. Do dzisiaj, kiedy mówimy o najsłynniejszym szezlągu, to mówimy, że to mebel projektu Le Corbusiera. Tymczasem jego autorką jest jego współpracowniczka Charlotte Perriand. Wiele kobiet stało za sukcesami mężczyzn. Teraz korygujemy te historie.

Kiedy 15 lat temu pisałam portret biograficzny Almy Mahler, musiałem sięgać do dzienników Canettiego i jej współczesnych. Rok później pojechałam do Wiednia i w jednej z księgarni zobaczyłem kilkanaście biografii Gustawa Mahlera i ani jednej Almy. Dwa lata później była jedna. Teraz jest odwrotnie.

Jak bardzo popularna była Berezowska?
Była szalenie popularna. Ona była gwiazdą.

Celebrytką?
Nie miała natury celebrytki, ale lubiła popularność. Wywiady z nią ukazywały się w największych gazetach, kronika filmowa odwiedzała ją w domu i na działce. Jak w Krakowie poszła na spektakl do Cricot 2, to Tadeusz Kantor natychmiast ją rozpoznał i podszedł się przywitać. Nie znali się wcześniej, nigdy ze sobą nie rozmawiali. Funkcjonowała więc w zbiorowej świadomości, ale przede wszystkim ze względu na popularność rysunków, a nie samej siebie. Ilustracje Berezowskiej były przecież obecne nieustająco w prasie od lat 30.

Dużo pracowała?
Bardzo dużo. Miała wielką łatwość rysowania i czerpała z tego sporą przyjemność. Jej marzeniem było zostanie malarką. Malowała portrety i martwe natury, a ostatecznie największą popularność przyniosły jej ilustracje do literatury staropolskiej, no i erotyczne rysunki, w których odznaczała się niezwykłą wyobraźnią. W 1932 roku, już po przełomowym zleceniu na wykonanie ilustracji do „Dekameronu”, po wystawie, na której pokazała obrazy, na pytanie o dalsze plany artystyczne odpowiedziała z westchnieniem: robi się drobne rysuneczki, bo czasy są ciężkie, a to daje doraźny zarobek.

Maja Berezowska, bez tytułu, przed 1978 r.Maja Berezowska, bez tytułu, przed 1978 r.

Zawsze utrzymywała się ze sztuki?
Tak, miała to szczęście.

I do końca życia było ją stać na gosposię? 
Tak.

To ile ona zarabiała?
Nie jestem w stanie tego zweryfikować. W jej archiwum zachowała się sterta umów z wydawcami książek, tygodników, z firmami, dla których robiła materiały reklamowe. Niedawno wpadł mi w ręce kalendarz z ilustracjami, które Maja zrobiła dla Bydgoskich Zakładów Fotochemicznych FOTON. Ale od ludzi, którzy ją znali wiem, że do końca życia chciała utrzymać dom na odpowiednim poziomie. Jednocześnie jej bliscy mówili, że była dosyć skromną osobą.

Skromną? Z gosposią, samochodem z szoferem i balangami?
Nie wydawała wiele na ubrania czy fryzjera. Nie była Magdą Samozwaniec, która była w stanie sprzedać ostatni obraz ojca Wojciecha czy też dziadka Juliusza, żeby urządzić przyjęcie albo kupić sobie futerko. A samochód był dla jej wygody. Maja była bardzo schorowana i bardzo otyła, więc trudno było jej się poruszać po mieście. Ze wspomnień jej znajomych wiadomo, że samo przejście z mieszkania na działkę, która była po drugiej stronie ulicy, kosztowało ją sporo wysiłku.

Jaki miała stosunek do swojego ciała?
To trudna sprawa. Jeden z moich rozmówców opowiadał, że podsłuchał w dzieciństwie rozmowę rodziców, w której była mowa o tym, że Berezowska miała kompleksy na punkcie swojej cielesności i, co ciekawe, że bała się mężczyzn.

Maja Berezowska, Z lotu ptakaMaja Berezowska, Z lotu ptaka

Miała traumę po małżeństwie z Kazimierzem Grusem, który był pijakiem i ją bił?
Tego do końca nie wiadomo, ponieważ epoka, w której żyła Berezowska, odznaczała się dyskrecją. Pewnie narzekała na męża w gronie bliskich, ale nigdy nie mówiła o tym publicznie. Co więcej: pod koniec życia dyktując asystentowi wybrane wspomnienia, opisywała Grusa z dużą sympatią. Jest tam historyjka, jak to podczas pobytu w Zakopanem pijany Kazik nie mógł trafić do domu. Przyprowadził go pies gospodarzy. Berezowska podsumowuje tę opowieść zdaniem: Kazik bardzo kochał zwierzęta, a zwierzęta kochały Kazia, zamiast powiedzieć, że zamartwiała się o męża alkoholika, który znowu gdzieś przepadł. W wywiadach prasowych często powtarzała, że lubi stan zakochania i często jej się on przytrafia. Do Paryża też podobno wyjechała za miłością. Niestety nie znamy nazwisk jej wybranków czy kochanków.

Wróćmy do późniejszych czasów. 
W przaśnym PRL-u Berezowska stworzyła sobie enklawę. Jej dom był miejscem spotkań. Miała życzliwe sobie towarzystwo artystyczne.

W nowej książce Remigiusza Ryzińskiego pojawia się wątek gejowskich imprez u Berezowskiej. Otaczała się nimi?
Tak. Przed wojną przyjaźniła z Karolem Szymanowskim. Po wojnie bywali u niej choćby soliści baletu Gerard Wilk i Jerzy Gruca. Ludzie znajdowali u niej akceptację i zrozumienie. Rysio Czubak mówi, że Maja była panią ogromnej kultury, pełną miłości do ludzi, tolerancji, w najpiękniejszym znaczeniu tego słowa. Jego zdaniem w ogóle się nie nadawała do Polski Ludowej.

Z twojej książki w ogóle się nie dowiedziałem o jej stosunku do polityki. Jak traktowała PRL?
Miała do polityki stosunek dość naiwny. Andrzej Niewęgłowski pamięta, jak z Jerzym Zawiejskim, posłem Koła Znak, kiwali mądrze głowami i powtarzali „najważniejsze jest, żeby ludzie nie kradli”. Znowu powraca stwierdzenie, że Maja nie była intelektualistką.

A co z ilustracjami politycznymi?
Dostawała temat z rozdzielnika i rysowała. Wcześniej redaktor naczelny szczegółowo opowiadał jej o kontekście politycznym czy społecznym sprawy, którą miała się zająć. A ona z finezją i dużym poczuciem humoru rysowała.

Przed wojną było inaczej? Kiedy redaktor paryskiej gazety, w której Berezowska miała narysować karykatury Hitlera, zapytał, czy się na to zgodzi, odpowiedziała bez wahania: tak, ponieważ mam poglądy antyfaszystowskie.
Jak najbardziej, ale miała też w swojej karierze masę antysemickich prac. Jej mąż był antysemitą, zagorzałym narodowcem. Berezowska pracowała do końca w „Cyruliku Warszawskim”, z którego po Brześciu wielu artystów odeszło. Ale potem przeszła do lewicujących „Szpilek”, więc w sumie trudno ją jednoznacznie ocenić. Po wojnie mówiła o tym, że wszelki antysemityzm i brak tolerancji był jej zawsze obcy. Natomiast wcześniej rysowała do tytułów, które nie miały liberalnego zabarwienia. Tłumaczyła to tym, że rysownik satyryczny jest jak zdun: jednego dnia stawia piec na plebanii, a drugiego w burdelu.

Po wojnie odnalazła się w socrealistycznej stylistyce?
Absolutnie nie.

Ale jednak rysowała?
Zarabiała na życie, ale była zagubiona. To nie był jej świat. Próbowała funkcjonować w zmienionych warunkach. Zamiast rysować scenkę w sypialni pokazywała architektów przy pracy w biurze Miastoprojektu albo scenkę z życia biblioteki publicznej. Kreska była fajna, ale treść nudna.

Piszesz jednak o jednym z rysunków z „Trybuną Ludu”.
Którą zamieniła na „Trybunę nudy”. Wybuchła afera, poszła na dywanik do prezesa „Czytelnika”.

Narażała się czy była nieświadoma konsekwencji?
Raczej to drugie. Jej przyjaciółka Jadwiga Kopijowska opowiadała o ich wspólnym pobycie w obozie, kiedy Maję trzeba było cały czas ratować i chronić. Nie była zaradna życiowo, chociaż z drugiej strony świetnie radziła sobie finansowo. Potrafiła ustawić sobie pracę i zapewnić odpowiednie honoraria, w tym temacie była wyemancypowaną kobietą.

No właśnie, a czy można ją zaliczyć do grona emancypantek?
Jak najbardziej. Pracowała, była samodzielna i niezależna. Utrzymywała się ze swojej pracy.

Maja Berezowska, bez tytułu, 1962Maja Berezowska, bez tytułu, 1962

Treść jej rysunków miała wpływ na emancypację kobiet?
Miały wpływ na świadomość własnej cielesności i seksualności, szczególnie w czasach komunizmu.

Pruderyjny PRL na to pozwalał?
Nie na wszystko. Były momenty, kiedy cenzura nie puszczała jej rysunków, szczególnie w późnych latach 40. Miała wtedy okres ciszy prasowej i zajmowała się scenografią i reklamą. Nawet jeśli nie było tam golizny, to scenki damsko-męskie były erotyczne. Na pudełku od zapałek w latach 50. przedstawiła flirtującą parę nad filiżanką kawy i paczką papierosów. Do dzisiaj ten obrazek działa na wyobraźnię. Fenomen Berezowskiej polega na tym, że miała niesamowitą wrażliwość erotyczną. Kiedy szła w ostrzejsze sceny, raczej nie przekraczała granicy dobrego smaku, a w tych niewinnych aż iskrzyło od erotyzmu.

Pod koniec książki sporo piszesz o listach od młodych mężczyzn, którzy chcieli kupić od niej rysunki. Zwracasz uwagę, że w czasach, kiedy nie było dostępu do materiałów erotycznych, Berezowska była wentylem. Możesz to rozwinąć?
Kiedy zabierałam się za pracę nad książką, rozmawiałam o Mai z wieloma znajomymi. Moi starsi koledzy, kiedy słyszeli jej nazwisko, rozpromieniali się. Berezowska kojarzyła im się z pierwszymi kontaktami z erotyką. Ludzie czekali na jej rysunki.

Prof. Andrzej Depko sugeruje w twojej książce, że Berezowska mogła mimowolnie przygotować grunt pod pracę Wisłockiej.
Tak było. Dla tysięcy ludzi jej rysunki były swojego rodzaju lekcją erotyki i podnietą. W czasach kiedy nie było w Polsce „Playboya”, ilustracje Berezowskiej stanowiły pewnego rodzaju rekompensatę, wypełniały lukę. Zdaniem seksuologa ich siła tkwi w tym, że zostały stworzone przez kobietę, przefiltrowane przez jej wrażliwość i wyobraźnię. Mężczyźni nie są do tego zdolni, myślą zbyt prosto. Spójrz na erotyczne rysunki Antoniego Unichowskiego, który rysował ogromne penisy, jego sceny są o wiele bardziej wulgarne od przedstawień Mai. Na erotycznych rysunkach Edwarda Dwurnika w centrum są zawsze wielkie genitalia. Natomiast Berezowska osiągała efekt bez wulgarności, a przecież pokazywała seks bez tabu. Co ważne, w centrum stawiała zawsze kobietę. Była orędowniczką kobiecej przyjemności. W większości scen erotycznych to kobieta dostaje kilku partnerów, a nie odwrotnie. Pokazywała, że to kobiecie należy się rozkosz, a faceci mają jej ją dać.

Zofia Krawiec w „Magazynie Szum” jednoznacznie napisała, że Berezowska była lesbijką, żyjącą w wieloletnim związku z Kopijowską. Ty nie stawiasz tak sprawy. Krawiec: „Maja szczególnie silną więź nawiązuje z Jadwigą Kopijowską, pseudonim Szałanka. Nie jest pewne, czy już w obozie zakochuje się ze wzajemnością w Szałance, która będzie jej partnerką do ostatnich dni życia. Pewne jest natomiast to, że po wojnie mówiła bliskim: gdyby nie Szałanka, byłabym popiołem”. Co ty na to?
To wyznanie wcale nie oznacza, że były w związku. Po latach pracy nad biografią Berezowskiej nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że kobiety były parą. Paweł Sosnowski, krewny Kopijowskiej, zapewniał, że obie panie były w 100% heteroseksualne. W książce nie osądzam ostatecznie, jakiego typu to była relacja. Na pewno były ze sobą blisko. Z dzisiejszej perspektywy taka przyjaźń może nam się wydawać niecodzienna, jednak w pokoleniu powojennym relacje były bliższe, szczególnie jeśli przeżyło się trzy lata w obozie. Na pewno się kochały. To była miłość. Furtka do interpretacji jest otwarta.

Który moment w życiu zawodowym Berezowskiej jest najważniejszy?
Ilustracje do „Dekameronu” z 1929 roku. Pokazała tam niesamowitą klasę jako artystka, bo nie ma w polskiej historii sztuki tak świetnych ilustracji, które są wykładnią stylu art deco. Bez zbędnej pruderii podjęła temat obecny w „Dekameronie”. Co ciekawe, ilustracje nie tylko zostały zakupione do zbiorów państwowych, ale przede wszystkim otworzyły jej drzwi do paryskich dzienników.

Małgorzata Czyńska, Berezowska. Nagość dla wszystkich. Wydawnictwo Czarne, 240 str., w księgarniach od września 2018Małgorzata Czyńska, „Berezowska. Nagość dla wszystkich”. Wydawnictwo Czarne, 240 str., w księgarniach od września 2018I doprowadziły do międzynarodowej afery z udziałem Adolfa Hitlera.
Zilustrowanie artykułu o miłostkach Hitlera dla „Ici Paris” potraktowała jak kolejny dobry temat. Skandal, który wybuchł, przekroczył wszelkie oczekiwania. Ambasada niemiecka w Paryżu wytoczyła artystce proces. Polska ambasada odwróciła się od niewygodnej rodaczki. Za to elita intelektualna Paryża wzięła jej stronę. Jej obrońcą został były premier Francji. Po procesie Berezowska zdecydowała się jednak opuścić Paryż. A miała plan założenia szkoły artystycznej w stolicy Francji. Może chciała wrócić do domu, do Warszawy, zmienić otoczenie, być blisko siostry... Po liberalnym Paryżu wrócić w dobrze znane bagienko.

To na koniec powiedz, co Berezowska wniosła do polskiej kultury.
Sztukę erotyczną. Dla współczesnych ilustratorek Maja Berezowska może być odniesieniem.

Zyskuje na tych porównaniach?
Na pewno nie traci. Może niektóre z jej prac trącą myszką, ale większość się nie zestarzała.

Ale wystawy retrospektywnej nie było do dzisiaj.
Bo rysunek, jako sztuka użytkowa, był do niedawna trochę w pogardzie. A przecież w każdym polskim domu gościły rysunki Berezowskiej, a do dzisiaj, obok Witkacego i Stryjeńskiej, jest najczęściej podrabianą polską artystką.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).