Flaga Polski na czole
Adam Adach / fot. Krzysiek Krzysztofiak (krzysiekrzysztofiak.com)

Flaga Polski na czole

Rozmowa z Adamem Adachem

Mówi się o duchu sportu, ale czy ktoś go kiedyś widział? – pyta Adam Adach, którego wystawę o piłce nożnej można oglądać w BWA Warszawa

Jeszcze 2 minuty czytania

AREK GRUSZCZYŃSKI: Kiedy ostatni raz byłeś na meczu piłki nożnej?
ADAM ADACH
: Nie pamiętam.

To dlaczego zrobiłes wystawę o futbolu. Pod „Euro”?
 
Galeria BWA Warszawa znajduje się 200 metrów od stadionu, a ja od lat zajmuję się kwestią politycznej analizy wydarzeń sportowych. Byłoby więc idiotyzmem nie wykorzystać tej sytuacji. Narodowa euforia posłużyła mi jednak do refleksji na zupełnie inne tematy niż te, które dominują w głównych mediach.
Wielokrotnie obserwowałem kibiców chodzących po mieście. Ten tłum, najczęściej młodych mężczyzn, robił na mnie zawsze ogromne wrażenie, niekoniecznie pozytywne. Taranując ulice, oddając wszędzie mocz, kibice wykrzywiają obraz przestrzeni publicznej, która na chwilę staje się ich własnością. 

„Reprezentacja”

wystawa Adama Adacha, galeria BWA Warszawa, Warszawa, do 16 czerwca 2012

Każdy miejski aktywista chciałby choć na chwile poczuć się panem miasta!
(śmiech) W grupie ludzie czują się lepiej. I nie jest ważne, czy jest to grupa gejów, czy neofaszystów. Siła grupy niesie człowieka, dopóki go nie zmiażdży. Giorgio Agamben krytycznie ocenia kibicujący tłum. Uważa, że okrzyki aplauzu:„ Duce, Duce!” można zestawić z gestami przemocy obecnymi na stadionach. 

U Agambena pojawia się konkretny wódz. W piłce nożnej chyba go nie ma?
Ale jest idol. Dla jednych może nim być Ronaldo, dla innych Jerzy Dudek. O wiele łagodniej podchodzi do tłumu Jacques Ranciere, który docenia w nim nie tylko zdolność do aplauzu, ale również umiejętność budowania siły obywatelskiej i jej efektywności politycznej. Polacy obserwowali ten mechanizm, kiedy premier Donald Tusk spotykał się podczas kampanii wyborczej z kibicami. Dlatego też na obrazie „Żyleta” pokazałem kibiców.
Żyleta to powszechnie używana nazwa otwartej trybuny stadionu przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie. To właśnie tam zasiadali najbardziej fanatyczni kibice Legii. Na moim obrazie tłum jest przedstawiony w geście ambiwalentnym: półnadzy mężczyźni trzymają się za ramiona, co może wydawać się przerażające. Jednocześnie można też spojrzeć na nich indywidualnie, dostrzec konkretne twarze, oczy, młodość. Szukałem w nich tego co ukryte, erotyczne.

Adam Adach, „Żyleta” , 2012, dzięki uprzejmości BWA Warszawa

Kim jest chłopak z obrazu „Fan”?
Młodym człowiekiem, który marzy o karierze piłkarskiej; chce zostać bohaterem współczesnych czasów. Na czole ma wymalowaną flagę Polski.

Która wygląda jak znamię.
To właśnie jest malarstwo – obrazy nie są wizerunkami propagandowymi. Chodziło mi o tę subiektywność nakładanych warstw, które tworzą ciekawy połączenie cielesności, zranienia i krwistości.

Adam Adach, „Fan”, 2012, dzięki uprzejmości
BWA Warszawa
Na wystawie pokazałeś dwa małe portrety. Kim są ci mężczyźni?
Są to dwie zasadnicze postaci dla polskiej piłki nożnej, czyli Józef Klotz i Ernest Wilimowski. Mają całkowicie odmienne biografie. Klotz strzelił pierwszego gola dla polskiej ekipy narodowej i, co jest kluczowe dla budowania mitu drużyny, był Żydem, który zginął w obozie koncentracyjnym. Ta figura jest całkowicie wycofana ze świadomości kibiców, szczególnie tych, którzy zachowują się na stadionie w sposób ksenofobiczny i antysemicki. Natomiast Wilimowski przeszedł do historii światowego futbolu jako zawodnik, który strzelił najwięcej bramek. Piłkarz był Ślązakiem, podpisał volkslistę i później grał w drużynach III Rzeszy. Słowem – zdobywał bramki dla Hitlera. Te dwie osoby znalazły się w pierwszej polskiej drużynie po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Wydaje mi się, że nie mogą one pozostać bez wpływu na społeczną świadomość. Jeżeli ludzie dowiedzą się, że u zarania ekipy narodowej, dla której teraz buduje się stadion biało-czerwony, grali zawodnicy różnych narodowości czy wyznań, to coś się może zmienić.

ADAM ADACH

Malarz. Urodził się w roku 1962 w Nowym Dworze Mazowieckim. Mieszka i pracuje w Paryżu i Warszawie. Przed wyjazdem do Francji pod koniec lat 80. ukończył studia weterynaryjne w SGGW. Malarstwo studiował w Ecole Supèrieure des Beaux-Arts w Lyonie (1990) i Ecole Nationale Supèrieure des Beaux-Arts (ENSBA) w Paryżu (1995). W 2007 roku nominowany był do najbardziej prestiżowej francuskiej nagrody dla młodych artystów Prix Marcel Duchamp.

Na ile ważny jest dla ciebie sam rytuał, który mam wrażenie pojawia się w twoich pracach?
Na obrazie „Incarnata” przedstawiam właśnie ten wątek: wydarzenia sportowego jako rytuału. Prezentuję na nim grupę nagich gejów, którzy zamiast piłki kopią odciętą głowę. Do końca lat 20. XX wieku w jednej z kolonii portugalskich plemiona odcinały sobie nawzajem głowy, a następnie rytualnie te głowy kopały. Mimo przemocy i poniżenia owe plemiona czerpały w ten sposób siłę od pokonanego wroga. Tak naprawdę było to oddanie szacunku drugiej stronie.

A skąd sam tytuł: „Incarnata”?
W malarstwie termin ten odnosi się do barwy ciała, najczęściej uzyskiwanej z połączenia bieli i czerwieni. W obrazie dodaję element fekalnego brązu. Być może jest to obraz antygejowski, jeśli porównamy go do moich poprzednich prac. Ta grupa mężczyzn jest społecznie postrzegana tylko przez pryzmat fizjologii. Geje z mojego obrazu nie przejęli kodów heteroseksualnych. Oni grają w piłkę dla zabawy i radości.

Adam Adach, „Incarnata”, 2012, dzięki uprzejmości BWA Warszawa

Kiedy byłem chłopcem koledzy wybierali mnie na samym końcu do drużyny, a później i tak siedziałem na ławce, ponieważ do niczego się nie nadawałem. Doszło nawet do tego, że w liceum miałem egzamin komisyjny z wychowania fizycznego. Miałem dokładnie tak samo! Nie wiedziałem, o co chodzi w piłce nożnej, nie wiedziałem, w którą stronę biec, do której bramki strzelać. W liceum miałem kumpli, którzy uwielbiali sport. Stawiali mnie zawsze na bramce, z której próbowałem śledzić sytuację, ale kiedy ktoś atakował, jeden z kolegów podbiegał i krzyczał: podmianka! Był to dla mnie moment wolności. Wielkiego stresu z piłką nie miałem, wręcz było to dla mnie doświadczenie solidarności. Ale rozumiem, że jest to nieprzyjemne, kiedy wszyscy muszą się futbolem entuzjazmować i o nim rozmawiać. Mówi się o duchu sportu, ale czy ktoś go kiedyś widział?

Ty wywołałeś duchy Klotza i Wilimowskiego.
Ktoś mnie kiedyś nazwał malarzem historycznym, z czym się oczywiście nie mogę zgodzić. Jeśli odnoszę się do przeszłości to dlatego, że nostalgia pomaga ludziom zbudować nową rzeczywistość i pamiętać o celach, których nie udało się wcześniej zrealizować.

Adam Adach na tle swojego obrazu „Noc Orlika” w galerii BWA Warszawa / fot. Krzysiek Krzysztofiak

Dziś wszyscy w Polsce muszą się interesować się piłką. 
Sytuacja, kiedy normalne funkcjonowanie państwa zostaje zawieszone, jest bardzo ciekawa. W Średniowieczu taką funkcję pełnił karnawał, kiedy dochodziło do przemieszania ról społecznych i zaburzenia dotychczasowej hierarchii. Obecna sytuacja nie przynosi jednak takich skutków, załamanie funkcjonowania państwa jest więc bezcelowe.

Mamy stadion i wydaje się nam, że jesteśmy nowoczesnym państwem.
Wszystkie wydarzenia, które toczą się wokół sportu rozumianego jako globalne wydarzenia medialne, są budowane na widowisku. Jest kilkunastu bohaterów, którzy mają olbrzymie dochody, nieporównywalne z dochodami przeciętnych ludzi. Stwarza się iluzję, że każdy może dojść na szczyt i zostać bogiem stadionu. Zapomina się, że dawniej z praktykowaniem sportu wiązała się higiena ciała. Kiedy powstała kadra narodowa w II Rzeczpospolitej, tworzyły się również ekipy sportowe młodzieży żydowskiej, polskiej czy typowo robotniczej. Chciano poprzez sport wyprowadzić ludzi z ciemnych mieszkań.



Arek Gruszczyński jest członkiem zespołu Fundacji Nowej Kultury Bęc Zmiana. 

Portret Adama Adacha: Krzysiek Krzysztofiak / www.krzysiekrzysztofiak.com 


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.