Głowa wojownika

Głowa wojownika

Łukasz Smolarow

Depresja przypisywana bywa artystom, ale nie artystom futbolu (zwłaszcza amerykańskiego). Sport to taka dwoista aktywność, budująca i wyniszczająca, zapobiegająca depresji i zarazem ją powodująca

Jeszcze 2 minuty czytania

Jest taka reklama amerykańskiej firmy produkującej odzież sportową wyreżyserowana przez Davida Finchera. Reklama, jak to reklama, oprócz odzieży sprzedaje nam coś więcej. W rytmie kołującej „The Ecstasy of Gold” Ennio Morricone oglądamy krótką historię przeznaczenia. Od przebierania nogami w łonie matki, przez biegi w pieluchach, wymijanie pierwszych przeszkód po profesjonalny trening i mecz na wielkim stadionie. Bliźniaczą ścieżką podąża dwóch graczy futbolu amerykańskiego, Troy Polamalu i LaDainian Tomlinson. Na stadionie wreszcie stają naprzeciw siebie i w kluczowym momencie filmu zderzają się ze sobą, by na chwilę znów przemienić się w rozkosznie bawiące się dzieci wypełniające swoje przeznaczenie.

W zasadzie podobnie jak zakończenie reklamy Finchera wygląda ostatnia scena „Wstrząsu” Petera Landesmana: tu także dwóch graczy biegnie z dużą prędkością na siebie. Zaraz się zderzą. W tym wypadku jednak zamykamy oczy. Już wiemy, do czego to doprowadzi. I nie jest to ani ekstaza, ani złoto. Bo w filmie Landesmana jest powiedziane wyraźnie: „Bóg nie stworzył nas do gry w futbol” (amerykański). Już lepiej z takimi przeciążeniami podczas zderzeń poradziłby sobie głuptak przylądkowy czy dzięciur krasnogłowy – tłumaczy doktor Bennet Omalu (Will Smith).

Błyskotliwy, wykształcony i religijny Omalu specjalizuje się w sekcjach zwłok. Lubi rozmawiać ze zmarłymi, zresztą w ogóle wie więcej o śmierci niż o życiu. To naukowiec, który w reklamie Finchera nie dostrzegłby magii, co najwyżej skrupulatnie wyliczyłby siły zderzenia. Tak się składa, że na stół Omalu trafia ciało Mike’a Webstera (David Morse), byłej gwiazdy NFL. Webster po zakończeniu kariery cierpiał na depresję, amnezję i demencję, opuścił rodzinę i zamieszkał w samochodzie. Zmarł w wieku 50 lat. Po śmierci jego głowie uważnie przygląda się Omalu i orzeka, że to futbol zabił Webstera. Trochę tak jak piłka „spierdoliła życie” Jackowi (Marcin Dorociński) w „Boisku bezdomnych” Kasi Adamik czy boks uśmiercił Maggie (Hilary Swank) w „Za wszelką cenę” Clinta Eastwooda. Jacek po złamaniu nogi w kluczowym momencie kariery, życiu na dworcu i problemach z alkoholem – miał jeszcze przed sobą występy w reprezentacji bezdomnych; Maggie po upadku na ringu wylądowała na stałe w szpitalnym łóżku, gdzie bezskutecznie próbowała popełnić samobójstwo. W końcu pomógł jej w tym trener (Clint Eastwood).



We „Wstrząsie” oglądamy kolejne krótkie epizody z „emerytowanymi” graczami NFL. Wyalienowanego Webstera odwiedza kumpel z boiska Justin Strzelczyk (Matthew Willig). „Musimy dotrwać do końca gry, wtedy wygramy” – motywują się nawzajem, tak jakby życiem rządziły te same prawa co futbolem. Strzelczyk ma napady szału, słyszy głosy w głowie, po czym wsiada do auta i pędzi autostradą pod prąd. Ginie w wieku 36 lat. Andre Waters (Richard T. Jones) nie może spać i ma omamy. Spotyka swojego kolegę z boiska Dave’a Duersona (Adewale Akinnuoye-Agbaje). „Pamiętasz, jak byliśmy dziećmi? [Z reklamy Finchera – chciałoby się dopowiedzieć]. Żyliśmy, by grać” – mówi Waters. „Weź się w garść” – odpowiada mu Duerson. Ten pierwszy w końcu strzeli sobie w głowę, ten drugi, kilka lat później, w serce, zostawiając wiadomość, by głowę zbadać.

Depresja przypisywana bywa artystom, ale nie artystom futbolu (zwłaszcza amerykańskiego). Sport to taka dwoista aktywność, budująca i wyniszczająca, zapobiegająca depresji i zarazem ją powodująca. Aktywność jest pociągająca, mimo że w zawodowym wydaniu bywa dosyć przewrotna. „W życiu piękne są tylko chwile” – to piosenka sportowców, którzy czują istotę życia nawet nie w momencie zawieszania medalu na piersi, ale tuż po udanym rzucie czy złapaniu piłki. Złapaniu piłki skłonni są w danej chwili poświęcić wszystko, by poczuć się jak rozbitek o twarzy Toma Hanksa wykrzykujący: tak, to ja to zrobiłem, spójrzcie, to ja (w tym tygodniu) wynalazłem ogień. Z pewnością w całkowitym poświęceniu się łapaniu piłki, bieganiu i zderzaniu się pomaga poczucie, że – jak rozbitek – nie ma się wiele do stracenia.

Peter Landesman„Wstrząs”, reż. Peter Landesman.
USA 2015, w kinach od marca 2016
U wszystkich wspomnianych graczy zdiagnozowano (CTE) Chroniczną Encefalopatię Pourazową. Ich depresje i lęki wzięły się z nadmiernej liczby uderzeń w głowę. „Nikt nie wariuje bez powodu” – mówi Omalu. Chyba że gra w grę, w której głowę wykorzystuje się jako broń. A wojownik wsadzi głowę tam, gdzie inny nie wsadziłby nogi. Omalu mówiąc publicznie o ryzyku i zagrożeniach, zadziera z bagatelizującą temat NFL. Niby o tym ma być ten film, o walce jednostki z systemem. Sztampowo ukazany konflikt („Co mam powiedzieć tym z NFL” – pyta Omalu. „Powiedz im prawdę” – radzi żona) przekierowuje zainteresowanie na inne wątki. „Wstrząs” to także film o męskości. Jak szlifować młodych mężczyzn, gdy matki zakażą im zderzania się? I o podawaniu w wątpliwość tego, co tak amerykańskie – gry w futbol. Omalu naraża się wielu, w związku z czym odbiera niemiłe nocne telefony, oskarżające go o niecny plan sprawienia, by futbol amerykański stał się mniej amerykański, czyli męski.

A że męskość musi być cechą charakterystyczną tego sportu, dają wyraźnie znać polskie tłumaczenia tytułów filmów o futbolu. „Męska gra” to „Any Given Sunday” Olivera Stone’a z Alem Pacino w roli – już lekko nienadążającego za zmianami w sporcie – trenera, oglądającego czarno-białe zdjęcia i wyścigi rydwanów w „Ben-Hurze”; trenera w pędzącym świecie pomeczowych balang, szaleństwa (czego znakiem ma być krokodyl lądujący pod prysznicem po wygranym meczu) i telewizji błyskawicznie zmieniającej futbol. Ależ to teraz wygląda atrakcyjnie, mnóstwo kamer, zbliżenia i zwolnione tempo. Zawodnicy wygrywają mecze już nie po to, by wygrywać, lecz po to, by występować w reklamach – tam jest jeszcze więcej slow motion i jeszcze częściej wszystko się udaje. Przyglądając się czarno-białym zdjęciom na ścianach domu trenera, młoda gwiazda Willie Beaman (Jamie Foxx) mówi: „Gdy skończę, nie chcę być duchem, tylko kimś więcej”. Tak wygląda poczucie nieśmiertelności odczuwane często po udanym zagraniu czy wygranym meczu. Nie uratuje ono futbolowej drużyny z „Męskiego sportu” („We Are Marshall”). Wracając z zawodów, wszyscy giną w wypadku samolotowym. Z traumą, dotykającą całego miasta, będzie musiał sobie poradzić nowy trener Jack Lengyel (Matthew McConaughey).

Walka Omalu o wyeksponowanie wiedzy na temat kontuzji głowy zakończyła się sukcesem. Głowa została zrównana z ręką i nogą i potraktowana poważnie, mimo że skutki urazów nie muszą być widoczne i natychmiastowe. Czy zmniejszy to zainteresowanie uprawianiem futbolu amerykańskiego? Oglądaliście tę reklamę Finchera?

Jest taka reklama amerykańskiej firmy produkującej odzież sportową wyreżyserowana przez Alejandro Iñárritu. Po boisku biegają piłkarze (nożni) i po każdym ich zagraniu mamy krótki podgląd, co się wydarzy w ich życiu w niedalekiej przyszłości. Fabio Cannavaro wybija piłkę z pustej bramki i od razu widzimy go jako celebrytę w programie telewizyjnym, słyszymy piosenkę na jego cześć; uśmiechnięty Cannavaro w otoczeniu wielu pięknych kobiet. Wracamy na boisko i znowu kilka alternatywnych wizji przyszłości dotyczących innych piłkarzy. Wayne Rooney źle podaje piłkę. I pstryk, osądzające go nagłówki jutrzejszych gazet, wściekłość kibiców. Rooney maluje linie na błotnistym boisku. Rooney z długą brodą przygotowuje skromny posiłek w przyczepie kempingowej. Uf, na szczęście zdążył jeszcze raz odebrać tę piłkę. Wszystko diametralnie się zmienia. Zawodnicy na boisku piszą swoją przyszłość. Poza boiskiem muszą jedynie próbować radzić sobie z tym, co napisali.




Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.