Każdy dzisiaj może być sportowcem: jeden profesjonalistą, drugi amatorem. Podbiegłeś do autobusu – jesteś sportowcem. Szkolimy ludzi na sportowców – sportowców na ludzi (nie bogów). Już biznes działa jak sport („codziennie bądź lepszy”), aktorzy jak drużyna, reżyser jak trener. Stoicyzm można wytłumaczyć na przykładzie piłkarza, od którego zależy/nie zależy wynik meczu. A walczyć do upadłego można zawsze i w każdej dziedzinie. Tłumaczymy świat regułami sportowymi, z całą ich prostotą i banalnością. I odwrotnie: z ciekawością przyglądamy się, jak do sportu wkracza prawdziwe życie, ze wszystkimi swoimi niedoróbkami, przypadkami, niesamowitością. W zasadzie większość filmów sportowych może być ilustracją okrągłych zdań, które z łatwością próbujemy przenosić w inną rzeczywistość. Nigdy się nie poddawaj. Razem damy radę.
Amatorzy podpatrują profesjonalistów i widzą, czym jest koncentracja, pewność siebie, opanowanie. Może się kiedyś przyda w biurze. Ci ambitniejsi dostaną receptę na to, jak być konsekwentnym i zmotywowanym. Czasami jednak to profesjonaliści mogą się czegoś nauczyć od amatorów. Od „Optymistek” dowiemy się, co to znaczy „być tu i teraz”. To najprostsza strategia dla sportowców i źródło szczęścia dla pozostałych.
Nie tak dawno poznaliśmy siatkarską „Drużynę” Michała Bielawskiego z jej wzlotami i upadkami, ponadludzką pracą i odpoczynkiem między treningami. Wcześniej w siatkówkę grali nudzący się uczestnicy konklawe w „Habemus papam – mamy papieża” Nanniego Morettiego. (Pamiętny punkt dla Oceanii). Teraz czas na „Optymistki”, bawiące się świetnie jak kardynałowie i każdego dnia zmagające się z własnymi ograniczeniami, niczym profesjonalni siatkarze.
„Optymistki” to nazwa norweskiej drużyny siatkarskiej kobiet. Jej wyjątkowość polega na zaawansowanym wieku zawodniczek. Jest to drużyna 66+, w której najstarsza sportswomenka, Goro, ma 98 lat. W skład zespołu wchodzi 15 emerytek („zawsze którejś coś wypadnie”), jest jedna piłka i kort tenisowy, na którym zawiesza się odpowiednio wyżej siatkę. Różne style, różne techniki, jeden cel – przebić na drugą stronę. Po graniu ma miejsce spotkanie: herbata i ciastka, i nieodłączne dyskusje o zasadach (gry oczywiście). Można przecież grać wedle reguł wymyślonych przez siebie. Między treningami Optymistki stosują ćwiczenia indywidualne: stanie na jednej nodze, jazda na rowerze stacjonarnym, kręcenie hula-hoop w kuchni.
Nagle cotygodniową rutynę rozbija wiadomość o możliwości rozegrania meczu międzypaństwowego z seniorami ze Szwecji. Optymistki biorą się więc do roboty i próbują poznać wreszcie zasady gry (jakie będzie ich zaskoczenie, że piłkę można „boksować”). Dokonują rozpoznania przeciwnika, oglądając zdjęcie. Przybywają do nich trenerzy z Norweskiego Związku Piłki Siatkowej. Próby wprowadzenia porządku w ich poczynania niosą jednak ze sobą tylko więcej chaosu.
„Masz ciało, jesteś sportowcem”, brzmi piękna dewiza (i hasło reklamowe) sportowców amatorów. W „Optymistkach” widzimy ciała bolące, zmęczone, skrzywione. W sportach drużynowych i tak zawsze lepiej mądrze stać, niż głupio biegać. Zainwestuj w nastawienie, bo to myśli, nie ciało, nas niosą lub blokują – głoszą psychologowie. Trzeba tylko nad nimi zapanować. A myśli sportowca lubią biegać – z teraźniejszości do przeszłości i przyszłości, i z miejsca na miejsce – szybciej niż nam się to wydaje. Ciężko je utrzymać na wodzy, „tu i teraz”, jak to czynią dzielnie radzące sobie z rzeczywistością Optymistki. Film prezentuje wpajaną profesjonalnym zawodnikom strategię psychologiczną koncentracji na „tu i teraz”, która zapobiega między innymi rozpamiętywaniu błędów czy popełnianiu ich jeden po drugim (pozwala ona też uniknąć strachu przed konsekwencjami). Odrzuć to, co zajmuje twoją uwagę, a na co nie masz wpływu. Zauważ te niekończące się, następujące po sobie chwile obecne.
Jakie są inne możliwości? „Być tu, ale wtedy” – w tym samym miejscu, lecz w innym czasie, to często domena dziennikarzy, nie sportowców. Ale w takiej czasoprzestrzeni sportretowany został kierowca Jackie Stewart, mistrz Formuły 1, zaproszony przez Romana Polańskiego („Weekend z mistrzem”) do wspominania Grand Prix w Monaco sprzed 40 lat. Polański dokumentował wówczas przygotowania i sukces Stewarta. Dziś obydwaj spoglądają przez to samo okno, w tym samym apartamencie, co kiedyś. Siadają w wygodnych fotelach i oglądają film będący zapisem tamtych czasów. Potem pokonują autem rundkę po ulicznej trasie wyścigu, obserwując zmiany wokół. Jachty są dziś większe, na trasie brak krawężników. Czasy się zmieniły, ludzie wyglądają i zachowują się inaczej, sport samochodowy jest bezpieczniejszy. Tylko sukcesy należą do przeszłości. Stewart nie będzie już nigdy tak szybki, chwała nie będzie już tak wielka. W życiu byłych wielkich sportowców zbyt wiele rzeczy już było.
„Tam i teraz”, w tym samym czasie, lecz myślami w innym miejscu, byli piłkarze Antoniego Piechniczka podczas Mistrzostw Świata w Hiszpanii w 1982 roku. Dokument Michała Bielawskiego „Mundial. Gra o wszystko” umiejętnie przeskakuje z dwóch rzeczywistości – Polski podczas stanu wojennego i światowego święta futbolu w Hiszpanii. Jak transparenty Solidarności wdzierały się w oko kamery pokazującej mecz, przesyłając wyczekiwany przez wielu i dodający otuchy obraz do kraju, tak na uwagę piłkarzy podczas przygotowań do meczów wpływały przedostające się informacje z niestabilnej Polski. Co więcej, piłkarze Piechniczka podróżowali też w myślach w czasie, w przeciwieństwie do Stewarta w przyszłość. Co będzie po mistrzostwach? „Myśmy się przede wszystkim zastanawiali, jak dalej będziemy funkcjonować, jak dalej będziemy żyć?” – przedstawiał tę atmosferę Józef Młynarczyk, bramkarz reprezentacji.
„Optymistki”, reż. Gunhild Westhagen Magnor.
Dania 2013, w kinach
od 24 kwietnia 2015Na tym tle nastawienie Optymistek to wzór do naśladowania. Idealna sytuacja w sporcie to zawsze możliwość koncentracji na tym, co od nas zależne, czyli głównie na sobie. Jeśli gram, to nie myślę o niczym innym, albo, żeby uniknąć negacji, myślę o tym, że gram. Czy można tę regułę przenieść z poziomu gry do rzeczywistości? Funkcjonować ciągle tak, jak podczas gry, zapominać o bożym świecie, z jego ułomnością, przemijaniem? „Tu i teraz” zawsze znajdują się Optymistki, portretowane tak, że właściwie nie wiemy, czym zajmowały się przez całe życie. Nie znamy ich zawodów, przygód, przykrości i potknięć. Nie wiemy, jak wcześniej wyglądały ich doświadczenia ze sportem. Największe rzeczy są ciągle przed nimi. Nie wspominają sukcesów czy porażek, nie mówią, że kiedyś było lepiej, łatwiej, nie użalają się. Co najwyżej szepną nam krótkie zdanie: gram od 30 lat, gram od 40 lat. Do przeszłości mogą jedynie odwoływać ich domy z antykami i zdjęciami mężów czy synów. Nastawienie na teraźniejszość to ciągła konieczność zmiany, także nawyków – przeprowadzka po osiemdziesiątce, nowa kuchnia, stara rękawica kuchenna idzie do wyrzucenia. Do tego ćwiczenia nowych sposobów serwowania i odbiorów. Kobiety co chwilę robią coś dla siebie, często po raz pierwszy. „Tu i teraz” oznacza także pogodzenie się z przestrzenią wokół, z mroźną, ośnieżoną Norwegią, a nie marzenie o ciepłych wyspach południa Europy. Seniorki, pomimo że skupione na sobie, spędzają czas wspólnie, bez przerwy znajdują się w ruchu; na sankach, konno, w wodzie. Powinniśmy brać przykład z tych amatorek.