Otwarta książka
„Dzieje grzechu" w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, 1931 / Narodowe Archiwum Cyfrowe

10 minut czytania

/ Literatura

Otwarta książka

Ewa Stusińska

Samotna lektura, która od renesansu miała umożliwić bardziej bezpośrednią relację z Bogiem poprzez kontemplację tekstów religijnych, zapewniła również większy dostęp do materiałów erotycznych

Jeszcze 3 minuty czytania

Kluczem do nowoczesnego ujęcia pornografii w „Dziejach grzechu” jest fakt, że historia Ewy rozpoczyna się nie z momentem popełnienia grzechu, ale wcześniej, podczas wyznawania własnej grzeszności w akcie spowiedzi. „Jak żywo stanęła jej teraz w pamięci cała spowiedź przed godziną odbyta, wszystkie towarzyszące jej okoliczności, uczucia, wzruszenia, stany bierne, a nawet ruchy i bezwiedne spojrzenia oczu. Jeszcze czuła ścierpnięcie poniżej kolana od długotrwałego ucisku kości przez ostry gzyms schodka, kiedy przyklęknąwszy niewygodnie, przetrwała w jednej pozie całą spowiedź. Jeszcze czuła na twarzy swej spoczywający wzrok kapłana i oddech jego ust. Teraz ogarnęło ją przedziwne lenistwo ciała i ducha. Cała tajemnica i potęga spełnionego aktu spowiedzi była jakoby brzemię złożone z ramion”.

Pierwszym etapem podporządkowania seksualności przez nowe dyskursy wiedzy/władzy był akt wyznania, w którym staranne reguły przepytywania wiernych przez księży (pacjentów przez lekarzy i psychoanalityków), zmuszanie do mówienia, wielostronna przyczynowość, potrzeba wyrwania trudnej ukrywającej się prawdy oraz właściwa metoda interpretacji prowadziły do: związania podmiotu z seksualnością; produkowania/odkrywania prawdy o seksie jako prawdy o podmiocie; przypisania tej prawdy sferze nieświadomej; umożliwienia jej poznania poprzez innego (lekarza, księdza, psychoanalityka i tym podobnych).

Tekst pochodzi z książki Ewy Stusińskiej „Dzieje grzechu. Dyskurs pornograficzny w polskiej prozie XX wieku”, która ukaże się 15 października nakładem wydawnictwa słowo/obraz terytoriaTekst pochodzi z książki Ewy Stusińskiej „Dzieje grzechu. Dyskurs pornograficzny w polskiej prozie XX wieku”, która ukaże się w październiku nakładem wydawnictwa słowo/obraz terytoriaCo więcej, mówienie o seksualności zaczęło zastępować samą aktywność seksualną. Poszczególne elementy spowiedzi Ewy do złudzenia przypominają akt seksualny. Już sama jej forma jest silnie erotyczna. Poczynając od niezwykle szczegółowo opisanego wyglądu spowied-nika, przedstawionego z perspektywy, w jakiej znajdują się kochankowie („zarys twarzy spowiednika”, „dolną część ucha, nieco rdzawego policzka z sinością świeżo ogolonych włosów”), oddziaływania jego słów („brzmienie jego szeptu, szczególny sens każdego wyrazu i osobliwą, męską niejako barwę i bryłowatość słów”), przez własne reakcje spowiadanej („wrażenie przejmującego popłochu, sromu bezgranicznego, iście kobiecej niedoli”), na opisie dynamiki etapów kontaktu kończąc („zatopił oczy w jej oczach”; „Gdy już wyznała grzechy i bezmiernie zmęczona, bezsilna i jakby mieczem ścięta, blada i odrętwiała uczepiła się kurczowo palcami gzymsu konfesjonałowego”). Gdyby nie konserwatywna rama, stosunek księdza i Ewy mógłby być odczytany jako seksualny. Zwłaszcza, że tematyka wyznania tego dotyczyła: „Nie wystarczy już – twierdzi Foucault – powiedzieć, co się popełniło – akt płciowy – i jak; trzeba w nim i wokół niego odtworzyć towarzyszące mu myśli, obsesje, obrazy, pragnienia, modulacje i naturę doznawanych rozkoszy”.

Zdawało się, że to lekarz doskonały świadomymi palcami dotyka środka ogniłej rany. A jednak nie zapomniał o żadnym grzechu. Pamiętał każdy z nich z wszelkimi szczegółami. Widać było, że od razu pojął całkowicie życie, wszystkie sprawy domowe. Nadto stało się rzeczą oczywistą, że nie tylko przewidział wszystko, co mogło się stać w danej chwili, w danych warunkach, ale odczuł uczucia, wątpliwości, pokusy… Mówił śmiało o piękności cielesnej, nie jako człowiek i młody mężczyzna, lecz jako mędrzec, daleki, który widzi i rozważa zjawisko, bada i roztrząsa wszystko bez wyjątku.

Fragment ten doskonale ukazuje technikę wyznania grzechów. Ksiądz namawia Ewę, by ta zeznała wszystko, co choćby w minimalnym stopniu wiąże się z materią zachowania moralnego (nie tylko z jej czynami), czyli nawet to, czego sobie w pełni nie uświadamia (seksualność jest bowiem czymś tajemniczym i mrocznym), a następnie przechodzi do interpretacji jako osoba do tego uprawniona i nadaje znaczenie temu, co zostało właśnie wyznane. Prawda o seksualności nie należy bowiem do jednostki – zarówno jako nieuświadomiona część wiedzy podmiotu, jak i przedmiot interpretacji. Porównanie księdza do lekarza to z kolei świadectwo włączenia seksualności w system normy i patologii: „Prawda – wypowiedziana na czas, komu trzeba i przez tego, kto ją posiada i ponosi za nią odpowiedzialność – uzdrawia”. Jest więc dziedziną „wymagającą terapeutycznych i normalizujących interwencji, polem znaczeń, jakie należy rozszyfrować”; „przeobrażenie się suchej indagacji w natchniony i bolesny obrządek dobrowolnych zwierzeń, do gruntu, do samego dna, w tajemnicy sakrament pełen potęgi ściskającej serce […]. O, słodka, cicha mowo! Nauko mądra i pokorna!”.

Samotna lektura i masturbacja

Główną, a w zasadzie jedyną aktywnością, jakiej w wolnych chwilach oddaje się Ewa, jest właśnie lektura. Jakie tytuły czyta nasza bohaterka? „Choix des monuments primitifs de l’Eglise” oraz zalecany przez matkę rozdział z pisma świętego Cypriana, męczennika z III wieku, pod tytułem „De la conduite prescrite aux vierges”, tekstu pełnego mizoginistycznych porad dotyczących zachowania dziewictwa oraz szczegółowej kodyfikacji stroju i zachowania kobiet: „Gdy wspaniale uczesane i przystrojone zjawiacie się wśród ludzi, ściągacie na się oczy i westchnienia młodzieży, gdy zapalacie w sercach ogień miłości – cóż z tego, że nie giniecie same, skoro gubicie bliźnich, dla których niebezpieczniejsze jesteście niż żelazo i trucizna”.

Obydwa dzieła stanowią niewątpliwie efekt oddziaływań rodzicielskich i religijnych. Mimo to samotna lektura jest wymieniana przez księdza jako jedno z głównych źródeł grzechu: „Szatan bowiem, nie mogąc wywierać wpływu bezpośrednio na wolę człowieka, zaciemnia jego rozum, działa na wyobraźnię, podnieca żądzę. […] Nie czytaj nigdy książek utworzonych dla szerzenia grzechu, nie oglądaj rysunków i malowideł ohydnych, a główna rzecz, nie myśl nigdy o rzeczach, które są urocze na zewnątrz, ale wewnątrz plugawe. W nich to mieszczą się pokusy szatana”.

Paradoksalnie samotna lektura, która wraz z upowszechnieniem się druku miała umożliwić bardziej bezpośrednią i osobistą relację z Bogiem poprzez kontemplację tekstów religijnych, czytanych dla pożytku duszy, zapewniła również większy dostęp do materiałów erotycznych. Już w renesansie najbardziej poczytnymi utworami, które wyszły w nakładzie ponad czterech tysięcy egzemplarzy, były: Biblia w przekładzie Lutra oraz wprowadzenie do łacińskiej poezji erotycznej Katullusa. Oba typy lektur łączył mechanizm stymulacji wyobraźni, podejrzana samotność i zależność od niczym nieograniczonej wyobraźni. Zatem o ile różnica pomiędzy samotną lekturą ojców Kościoła i pornografii tkwi w odmiennym przedmiocie, o tyle mechanizm i jego konsekwencje pozostają podobne – dotyczą granic wyobraźni z jej zaletami i zagrożeniami.

Ewa jest osobą oczytaną, o czym świadczy erudycja bohaterki w rozmowach z mężczyznami (niezamożność rodziny i specyfika czasów pozwalają odrzucić myśl o dobrym formalnym wykształceniu dziewczyny). Ma ona potencjalny dostęp do innych książek, na co wskazują lektury, na które powołuje się w rozmowie z Łukaszem, i które może znaleźć w domu, jak na przykład stare listy miłosne ojca Ewy (bohaterka wspomina, że czytała je kiedyś z matką), a także lektury znajdujące się w posiadaniu jednego z lokatorów, filozofa Horsta („brukselskie pamiętniki wiecznie interesującej pamięci markiza de Sade, dzieła pana de Harcanville – zarówno „Histoires secetes des dames romaines” […], jako też „Historię dwunastu cesarzów” w najozdobniejszym sztychowanym wydaniu”). Główną lekturą Ewy są jednak listy pisane „drżącym piórem” przez Łukasza, które przez większą część relacji zastępują kochankom rzeczywisty kontakt (jeszcze w czasie pobytu Łukasza na stancji u Pobratyńskich oraz później w czasie wyprawy do Rzymu). Listy te przywołują niezwykle popularny wśród dwudziestowiecznej literatury pornograficznej gatunek powieści epistolarnej: „Proszę pisać swoje listy z pozostawieniem na środku marginesu (tak jak ten list jest pisany). Każę wszystkie listy oprawić w książkę – najcudniejszą na świecie”.

Lektura jest więc źródłem przyjemności przez stymulację fantazji, co znalazło swój wyraz w ikonografii: „otwarta książka – twierdzi Laqueur – która leży obok albo wysuwa się z rąk masturbującej się kobiety, stała się niemal ikoną przyjemności i niebezpieczeństw literatury”. Czy jednak samotna lektura staje się źródłem samotnego seksu? Tekst „Dziejów grzechu” kilkukrotnie sugeruje to rozwiązanie. Najpełniejszy obraz przynosi scena snu: „Rozkosz cielesna i rozkosz snu, który jeszcze nie odszedł, zdawała się leżeć na jej piersiach i wzdłuż całego ciała. Położyła się rozkosz na gorących ustach – jak usta, na oczach – jak oczy, na piersiach – jak nagie piersi […]. Ewa oparła na tej ścianie dłoń z rozstawionymi palcami i przymknąwszy oczy, poszła bez tchu, duszą stęsknioną, szybkimi krokami bijącego serca w głąb czarną wiśniowego sadu kroplom rosy, ku śmigłym modrzewiom, ku trawom, boskim arcytworom i ku temu złotolicemu słońcu…”.

Czy bohaterka popełniła grzech? Czy spowiednik, sugerując jej, by w chwilach próby recytowała „własne modlitwy, słowa potęgi i symbole”, a więc utarte formuły, ostrzegał przed nadmiarem wyobraźni? Pewne jest tylko to, że po tej nocy Ewa nie przystąpiła do komunii.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).