„Możesz zadać mi każde pytanie. Nie będzie moderatora. Wszystko pozostanie między tobą a mną”. Te kilka zdań to hasło na stronie The Red Hand Files, którą rok temu założył lider The Bad Seeds. The Red Hand Files jest rozszerzeniem „In Conversations with Nick Cave” – tournée, w ramach którego Australijczyk odwiedza kolejne miasta, żeby porozmawiać ze wszystkimi, którzy chcieliby spotkać się właśnie z nim. The Files to pocztowa skrzynka, poprzez którą można wysłać do Cave’a list, ale także tablica, na której muzyk upublicznia wybraną korespondencję. Nadawca – adresat. Pytanie – odpowiedź.
List #52
Czy nie jesteś już zmęczony tymi pretensjonalnymi, tłustymi lesbijkami, które lubią Twoją muzykę? Jestem fanem The Bad Seeds, ale uważam, że większość Twoich wielbicieli jest nie do zniesienia. Zastanawiam się, czy jesteś na tej samej stronie.
George, Alabama, USA
Nick Cave:
Drogi George
(...) Kilka tygodni temu podczas „In Conversations” broniłem prawa do mówienia tego, co się chce powiedzieć. Broniłem prawa do obrażania. Krótko mówiąc – idei wolności słowa. Wydaje się bowiem, że w dzisiejszych czasach popada ona w niełaskę. Jej koncepcja została spolaryzowana i jakkolwiek może zabrzmieć to dziwnie, adwokatami wolności słowa są dziś przedstawiciele skrajnej prawicy (…) George, dałem Tobie The Red Hand Files jako platformę wypowiedzi i myślę, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent osób, które przeczytają Twoje pytanie, pomyśli, że jesteś dupkiem. Mogę się jednak mylić, bo może być ich więcej. (…) Nie wierzę, że anonimowość Cię ochroni – podobnie jak anonimowość hejterów w mediach społecznościowych. Wierzę natomiast, iż istnieją między nami wszystkimi psychologiczne ścieżki i zło, które wyrządzamy, tymi ścieżkami do nas wraca (…)
Much love, Nick
Magna Carta
Tim Berners-Lee, brytyjski fizyk i programista, a przede wszystkim współtwórca usługi WWW, zainicjował w 2018 roku ogólnoświatową kampanię „Contract for the Web”. Określając „Kontrakt” jako „Magna Carta Internetu”, a tym samym nawiązując do średniowiecznej Wielkiej Karty Swobód, Berners-Lee pragnie dążyć do ochrony praw i wolności, ale w internecie. Już wiele lat temu Brytyjczyk przewidywał, że jego wynalazek może stać się narzędziem niszczenia. Teraz pisze: „Ludzkość połączona technologią online funkcjonuje w sposób dystopijny. Sieć pełna jest nadużyć, uprzedzeń, polaryzacji, fake newsów – zasady łamane są na wiele sposobów. Kontrakt ma zredefiniować internet tak, żeby służył ludziom, nauce, wiedzy i demokracji”.
Pod „Kontraktem” podpisało się kilkaset podmiotów. Wśród znanych osobistości i instytucji znalazły się także wielkie korporacje.
Pierwsza to Facebook. Zdaje się jednak, że gest Marka Zuckerberga jest tylko marketingowym zabiegiem – próbą odbudowania wizerunku po skandalu związanym ze współpracą z Cambridge Analytica i handlowaniem danymi podczas kampanii na rzecz Brexitu, a także kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa.
Druga korporacja to Google. W tym przypadku mamy do czynienia wręcz z książkowym przykładem tego, czym jest podwójna moralność: w jaki sposób bowiem zestawić złożenie podpisu pod „Kontraktem” z przygotowywaniem na rynek chiński ocenzurowanej wersji swojej przeglądarki? „Jeśli godzisz się na zasady, to jednocześnie nie możesz uprawiać cenzury” – komentuje Berners-Lee.
Trzecia korporacja w tym gronie to Salesforce. Biznesowym celem światowego lidera branży Customer Relationship Management (CRM) jest wspieranie firm w zacieśnianiu relacji z klientami. Salesforce wykorzystuje technologie: chmury, mobilną, mediów społecznościowych, Internetu rzeczy, blockchainu i sztucznej inteligencji (AI), by stworzyć tak zwany „360-stopniowy obraz konsumenta”.
W 2018 roku doszło do nawiązania współpracy między Salesforce a jedną z największych firm w świecie muzyki, jaką jest Metallica. Oprócz nowej wersji strony zespołu stworzono przede wszystkim sklep internetowy. Zaprojektowano cały proces interakcji użytkownika z produktem, bo trudno w tym kontekście nie mówić o fanach inaczej jak o klientach, a legendzie heavy metalu – jak o towarze. Salesforce zwiększył liczbę konsumentów, a Metallica w utworze zamykającym ostatnią płytę „Hardwired… To Self-Destruct” pozostawiła sugestywny wers: „podłącz się do mnie i poddaj się / podłącz i zakończ się”.
Inaczej niż Metallica/Salesforce, dla których sieć jest po prostu platformą do zarabiania kasy, do realizacji idei Bernersa-Lee dąży Nick Cave. W przeciwieństwe do Salesforce on „Kontraktu” nie podpisał, ale jego projekt ma coś z utopijnego myślenia o internecie. The Red Hand Files daje nadzieję, że w czasach dominującej w sieci powierzchowności można jeszcze w niej znaleźć przestrzeń na interesującą dyskusję. Korespondencja Cave’a z fanami staje się autentycznym dialogiem, poszukiwaniem wzajemnej obecności.
List #71
Czy chciałbyś zadać mi pytanie?
Nicola, Wallasey, Anglia
Nick Cave:
Droga Nicola,
pytanie to największa wartość The Red Hand Files. Jeśli poświęcisz chwilę, żeby zajrzeć do nich głębiej, dostrzeżesz tam jeszcze jedno: „czy jesteś tam?” (…) Może piosenki, które przez lata pisałem, były rozgorączkowanymi stwierdzeniami, które zaś ostatecznie przemieniły się w osamotnione pytania? Może tamte piosenki mówiły „oto jestem”, domagając się uznania? Teraz moje piosenki pytają: „czy jesteś tam?”, tęskniąc za odpowiedzią (…)
Much love, Nick
Gra alternatywnej rzeczywistości
„Termin marketing jest dla mnie frustrujący. To nie jest sztuczka, żebyście kupili płytę. To forma sztuki”. Tak o wiralowej kampanii „Year Zero” mówił w 2007 roku Trent Reznor.
W dniu inauguracji koncertowej trasy promującej album Nine Inch Nails do sprzedaży trafiły T-shirty z datami i miejscami występów zespołu. Niektóre litery były lekko pogrubione, lecz minęło kilka dni, zanim Nuno Foros, portugalski fotograf i uczestnik lizbońskiego koncertu, spostrzegł, że układają się one w napis I AM TRYING TO BELIEVE. Zdjęcie koszulki zamieścił na forum zespołu, Spiral, a fani zaczęli do przeglądarek wpisywać tekst jako adres internetowy. Witryna nie była jednak podstroną poświęconą płycie, ale zawierała doniesienia o Parepinie – chemicznym specyfiku rzekomo wprowadzonym do amerykańskiej sieci wodociągowej, który miał posłużyć rządowi, aby wśród obywateli wywołać szereg skutków ubocznych: rozregulować poziom dopaminy i serotoniny, tłumić emocje, utrudniać osiąganie orgazmu. „Ja piję wodę. Ty też powinieneś” – brzmiała treść wiadomości, którą otrzymał każdy, kto pozostawił swój adres e-mail na stronie internetowej.
Ana, podczas tego samego koncertu w stolicy Portugalii, natrafiła natomiast w toalecie na porzucony pendrive. Po powrocie do domu i sprawdzeniu na komputerze zawartości okazało się, że w pamięci USB zapisany jest nowy utwór zespołu. Mp3 zamieściła w sieci, a internauci szybko doszukali się tagu w metadanych pliku, który prowadził do witryny wyświetlającej świecące pole pszenicy z tekstem „America Is Born Again”.
„Year Zero” to album przedstawiający futurystyczną wizję Ameryki doświadczoną terroryzmem, spustoszoną przez zmiany klimatu i rządzoną przez chrześcijańską dyktaturę wojskową. „Ale miałem kłopot” – wspomina w rozmowie z dziennikarzem Reznor i tłumaczy, że w latach 60. koncept albumy wzbogacane były artystycznymi pracami, zaś mp3 takiej możliwości nie dają. „Dlatego zastanawiałem się, w jaki sposób stworzyć rozbudowany album”.
Kilka lat wcześniej Trent Reznor usłyszał o grze, w którą przez wiele miesięcy miliony ludzi na całym świecie grało zarówno w sieci, jak i w realu, i w ramach której musieli rozwiązywać kaskadową serię łamigłówek ostatecznie prowadzącą do filmu Spielberga „AI. Sztuczna inteligencja”. Gra należała do jednej z pierwszych tzw. alternatywnych gier rzeczywistych (AGR). Trent Reznor postanowił nawiązać współpracę z jej pomysłodawcą, Jordanem Weismanem. Lider Nine Inch Nails zapragnął wstrząsnąć fanami, oferując im przedsmak życia w dysfunkcyjnym, teokratycznym państwie policyjnym. I mimo iż termin „marketing” był dla niego frustrujący, to wydaje się, że pomysł zjadł swój własny ogon – na następnych koncertach, wiedząc już o pendrive’ach, fani zamiast biec pod scenę, spieszyli do toalet w poszukiwaniu kolejnych USB. Reznor musiał przez całą trasę koncertową konsekwentnie realizować założenia marketingowe (sic!) i na nośnikach pamięci umieszczać coraz oryginalniejsze pliki. Na jednym z nich można było usłyszeć nagranie, na którym przerażona z jakichś powodów kobieta rozmawia przez telefon ze swoją przyjaciółką, aż w pewnej chwili słychać strzały z broni i przyjaciółka umiera.
Niewątpliwie pomysł Trenta Reznora należy do jednych z bardziej oryginalnych w muzycznej branży – w wyjątkowy sposób angażuje fana, pyta, „czy tam jesteś?”, lecz mimo wszystko zdaje się, że dla Reznora ważniejsze jest inne pytanie: „czy mnie słuchasz?”.
List #22
Biorąc pod uwagę ludzką wyobraźnię jako ostatni bastion dzikiej przyrody, czy myślisz, że sztuczna inteligencja kiedykolwiek będzie w stanie napisać dobrą piosenkę?
Peter, Lublana, Słowenia
Nick Cave:
Peter,
w genialnej książce Yuvala Noah Harariego, „21 lekcji na XXI wiek”, autor pisze, że (...) w przyszłości AI będzie zdolna zmapować umysł i tworzyć piosenki dostosowane do naszych poszczególnych algorytmów mentalnych, co spowoduje, że ze wzmożoną intensywnością poczujemy wszystko, co poczuć będziemy chcieli (…) Można sobie wyobrazić, że sztuczna inteligencja mogłaby stworzyć utwór tak dobry jak na przykład „Smells Like Teen Spirit” (…) Ale nie sądzę, że kiedy słuchamy „Smells Like Teen Spirit”, to słuchamy tylko piosenki. Mam wrażenie, że słuchamy wycofanego i wyobcowanego młodego człowieka i zapisu jego ucieczki z amerykańskiego miasteczka Aberdeen; człowieka, który pod każdym względem był dysfunkcyjny, ale który miał czelność swój ból zawyć do mikrofonu, a czyniąc to, poprzez niebiosa, trafić do serc pokolenia (…) Wsłuchujemy się więc w ludzkie ułomności i śmiałość ich pokonywania. Mimo nieograniczonego potencjału sztuczna inteligencja nie daje takich możliwości (…) Bo jeśli byśmy mieli nieograniczony potencjał, to co moglibyśmy pokonać? I jaki byłby wówczas cel wyobraźni? Muzyka posiada zdolność dotykania czubkami palców sfery niebieskiej, a zachwyt i zdumienie odczuwamy w rozpaczliwej gwałtowności zasięgu, a nie tylko wyniku. Gdzie jest więc transcendentalny blask o nieograniczonym potencjale?
Much love, Nick
Sztuczna wyobraźnia
1 września 1998 roku David Bowie uruchomił Bowie.Net – platformę zawierającą newsy, wyjątkowe treści, dwudziestomegabajtową (!) przestrzeń dla użytkowników, którzy mogli projektować – jak je określono – customizowane user-homepages. Serwis umożliwiał ponadto założenie konta e-mail z domeną bowie.net, uczestniczenie w live chacie z artystą, jak również oglądanie na żywo jego koncertów z kontrolowaną przez internautę kamerą. „Chciałem stworzyć środowisko, gdzie nie tylko moi fani, ale fani muzyki w ogóle, mieliby szansę stać się częścią jednej społeczności”. Można zaryzykować stwierdzenie, że Bowie.Net nadało kierunek temu, czym są dziś social media. Ale David Bowie był przede wszystkim pierwszym w branży muzycznej, który posłużył się próbką sztucznej inteligencji.
„Kończysz więc z kalejdoskopem znaczeń, tematów, rzeczowników i czasowników, które uderzają o siebie nawzajem”, mówił o Verbasizer w 1995 roku.
Verbasizer to digitalowa wersja metody pisania tekstów, którą Bowie praktykował przez lata, nazywając ją techniką cięcia. Spopularyzowana przez pisarzy Williama Burroughsa i Briona Gysina polegała na wycinaniu słów z gazet i układaniu ich w przypadkowej kolejności.
David Bowie nad softwarem pracował z Ty Robertsem, późniejszym założycielem Gracenote, serwisu przechowującego metadane nośników CD. Podczas tworzenia albumu „Outside” Roberts odwiedził studio nagraniowe, w którym Bowie wycinał wyrazy z czasopism, wrzucał do kapelusza i wyjmował, żeby ułożyć je w linii. Gdy jednak okazywało się, że treść pozbawiona jest sensu, zaczynał od początku. Roberts wówczas zasugerował, że mógłby stworzyć oprogramowanie, dzięki któremu proces byłby łatwiejszy.
„Verbasizer bierze zdanie, które następnie dzieli między cztery albo pięć kolumn” – wyjaśniał Bowie. „Czasami wykorzystuję dwadzieścia zdań, aby z nich losować. I z tych dwudziestu program wyjmuje jakieś słowa – z różnych kolumn, z różnych rzędów zdań”. Porównanie z kalejdoskopem, o którym Bowie wspomina wcześniej, jest więc wyjątkowo trafne.
Ze swoją algorytmizacją Verbasizer zaliczany jest dziś do oprogramowań, które jako jedne z pierwszych pojawiły się w muzycznej branży i stanowiły namiastkę sztucznej inteligencji. Jeśli zaś Bowie.Net nadało kierunek współczesnym mediom społecznościowym, a które ze swoją nachalnością są dziś zaledwie echem życzenia artysty, to podobnie dzieje się w przypadku sztucznej inteligencji – Verbasizer stanowił odpowiedź na pewien pomysł, dziś natomiast sztuczna inteligencja sama w sobie jest pomysłem i zamiast wspierać, proces twórczy zastępuje.
Przykładem jest Amper – założona w 2014 roku platforma AI pozwala użytkownikom kreować muzykę niezależnie od ich doświadczenia. Software oferuje dwie wersje: simple oraz pro. Pierwszy moduł umożliwia określenie stylu i nastroju kompozycji. Z listy uwzględniającej gatunki muzyczne można wybrać takie jak: rock, pop, hip-hop, folk. Lista „mood” zawiera filtry: radość, zaduma, nadzieja itd. Amper kompiluje elementy i zwraca wynik w postaci maksymalnie pięciominutowego utworu, który można ściągnąć na twardy dysk. W wersji pro opcja wyboru jest rozszerzona o zdefiniowanie instrumentów, tonacji, metrum.
Nie dziwi więc, że wielkie korporacje zaangażowały deweloperskie zespoły do stworzenia własnych narzędzi w oparciu o sztuczną inteligencję. I tak oto Google powołało do życia Magenta – projekt eksplorujący w procesie twórczym rolę uczenia maszynowego. Sony uruchomiło zaś FlowMachine wykorzystujący algorytm do pisania piosenek, czego efektem jest „Daddy’s Car” z 2016 roku. Spotify natomiast wspiera się AI, by dostosowywać rekomendacje do gustów słuchaczy.
W ciągu ostatnich lat pojawiło się ponadto kilka start-upów, które łącząc AI z zarządzaniem informacją, mają z kolei na celu zwiększanie sprzedaży.
Amuse: szwedzka firma umożliwia nieznanym szerzej artystom dystrybuować za darmo muzykę, obserwować jej przepływ w sieci, aby na podstawie zebranych danych określić, w jakim stopniu muzyk jest artystą obiecującym. ForTunes: austriacki serwis analityczny również zbiera dane, to jednak koncentruje się na wszystkich profilach społecznościowych artysty i daje wgląd w to, kto tworzy playlisty z utworami muzyka, kto piosenki pobiera, kto udostępnia poszczególne posty. Katch stawia zaś na obiektywizm. Najpierw publikuje piętnastosekundowe muzyczne preview bez nazwy artysty i bez tytułu utworu, a następnie – jeśli słuchacz się zainteresuje – aplikacja udostępnia informacje na temat muzyka. Keakie dostosowuje muzykę do preferencji z tą jednak różnicą, że tzw. marketingowy content poszerzony jest o wywiady, materiały dokumentalne i podcasty związane z artystą. Warm zaś umożliwia dostęp do danych z 25 tysięcy stacji radiowych ze 131 krajów, aby z użyciem geograficznego filtra menedżerowie artystów mogli optymalizować trasy koncertowe i kontrolować radiowe promocje. Wreszcie Zimrii – blockchainowa platforma wymiany digitalowych aktyw, na której dokonuje się transakcji tokenów powiązanych z poszczególnymi artystami. Fani kupują muzykę ulubionego wykonawcy, a ów token może zostać następnie wykorzystany w crowdfundingowych kampaniach wspierających tego muzyka.
Trauma
Cztery lata temu, w 2015 roku, syn Cave’a, Arthur, spadł z klifu. Zginął na miejscu. Wydarzyło się to w Brighton, w pobliżu rzeki Adur, która pojawia się w tekście „Jesus Alone” – utworze otwierającym album „Skeleton Tree”. Niestety, śmierć chłopca naznaczyła twórczość Cave’a do tego stopnia, że mimo iż wspomniany utwór powstał przed zdarzeniem, to część fanów przekonana jest, że tekst został napisany jednak po śmierci Arthura, a inna część wierzy, że pisząc słowa piosenki, Cave ową śmierć przepowiedział. (Może jednak nieco racji ma George z Alabamy, mówiąc, że fani Cave’a są nie do zniesienia?) W dokumentalnym filmie „One More Time with Feeling” Cave bezpośrednio nawiązuje do tragedii, w tytule najnowszej płyty The Bad Seeds „Ghosteen” zmyślna gra słów również odnosi się do Arthura. Nie dziwi więc, że The Red Hand Files także odbierane jest poprzez ten pryzmat. Co więcej, już w pierwszym liście, jakby zmuszony, ażeby mieć to za sobą, na pytanie nie wprost związane z tragedią Cave wspomina o swojej traumie.
List #1
(…) Wydaje mi się, że w „One More Time with Feeling” powiedziałeś, że utraciłeś styczność ze swoim pisaniem. Czy w świetle silnej relacji z fanami zmieniasz się jako autor tekstów? (…)
Jakub, Łódź, Polska
Nick Cave:
Drogi Jakubie
(…) Wielka trauma zabiera nam zdolność do pozostawania w zachwycie nad rzeczami. Wszystko traci swój blask i jest poza naszym zasięgiem. Wprawdzie przeżyliśmy, ale przeżyliśmy na wygnaniu, na obrzeżach naszego życia, daleko poza tym, co miało znaczenie. Jak więc powrócić do zachwytu nad egzystencją i odzyskać uczucie zdumienia? (…) Aby odpowiedzieć na Twoje pytanie, czy tekst się zmienił, powiedziałbym, że zmienił się zasadniczo. Znalazłem sposób, żeby napisać siebie poza traumą (...) ale nie odwrócić się od śmierci mojego dziecka. Odkryłem, że przy odrobinie praktyki wyobraźnia jest zdolna przesunąć mnie na powrót do stanu zdumienia. Tak oto kolor powrócił do rzeczy z odświeżoną intensywnością (…)
***
Mam wrażenie, że kampania Bernersa-Lee i inicjatywy Davida Bowie a pomysł Reznora i reakcje korporacji na „Kontrakt” to przykłady przeciwstawnych wizji rzeczywistości. Z jednej strony: podnoszenie haseł o wolności i demokracji, troska o wykluczonych, wyobrażenie przyszłości, w której maszyny potrafią śnić piękne sny, a z drugiej: bezwzględna chęć wygrania deala i egotyczne skupianie na sobie uwagi.
Mam wrażenie, że pomysł Nicka Cave’a nie wpisuje się w żadną z tych wizji. The Red Hand Files to miejsce gdzie nie ma arbitra, recenzenta, żadnego moderatora; gdzie możesz zadać każde pytanie, bo wszystko pozostanie między tobą a facetem w płaszczu, który w kieszeni chowa swoją czerwoną dłoń.
List #67
Ile czasu poświęcasz na pisanie odpowiedzi na te wszystkie pytania? Jak długo o tym myślisz? Czy poszukujesz odpowiedzi rzeczowej, opartej na faktach? A ile zajmuje Ci edytowanie, formowanie ostatecznego kształtu tekstu? Płynność Twoich wypowiedzi zdaje się spontanicznym strumieniem świadomości, ale zarazem zwięzłość, piękno, liryzm, głębia znaczeń oraz to, w jaki sposób odpowiedź pozostaje spójna ze swoim własnym wszechświatem, każe sądzić, że poświęcasz The Red Hand Files wiele czasu. Jak długo to wszystko trwa?
Brett, Port Pirie, Australia
Nick Cave:
Droga Brett,
w chuj długo.
Much love, Nick
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych)