Gorąca wojna
fot. Chris Niedenthal

17 minut czytania

/ Obyczaje

Gorąca wojna

Paul B. Preciado

Deklaracja konsensusu genewskiego, podpisana 22 października, jest aktem aneksji macic uznanych za terytoria, do których państwa narodowe roszczą sobie pełnię suwerennej władzy. To „przestrzenie życiowe”, wobec których używa się strategii okupacji

Jeszcze 4 minuty czytania

Gdybyśmy chcieli stworzyć mapę obecnej sytuacji rewolucyjnej, należałoby na nią nanieść nie tylko procesy upodmiotowienia politycznego, nowe formy działania i nowe języki, ale też strategie kontrrewolucyjne, którymi posługują się instytucje technopatriarchalne i postkolonialne w celu powstrzymania głębokich przemian społecznych i politycznych. Tworzenie mapy rewolucji, która właśnie się rozpoczyna, to także liczenie kul wroga w naszych ciałach.

22 października polski Trybunał Konstytucyjny orzekł o delegalizacji aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu, podczas gdy dziewięćdziesiąt procent aborcji w Polsce jest wykonywanych właśnie z tego powodu. W ten sposób przeprowadzenie legalnej aborcji stało się na terenie Polski praktycznie niemożliwe. To kolejny krok w kierunku zaostrzenia prawa, które i tak jest jednym z najbardziej restrykcyjnych w Europie: do tej pory aborcja w Polsce była dopuszczalna jedynie w przypadku gwałtu, kazirodztwa, zagrożenia życia matki lub właśnie nieodwracalnego upośledzenia płodu.

Tego samego dnia, zaledwie kilka godzin po ogłoszeniu wyroku, pośród medialnego szumu doniesień dotyczących zarządzania sytuacją kryzysową spowodowaną pandemią, na dwanaście dni przed wyborami prezydenckimi w USA, rządy Brazylii, Egiptu, Węgier, Indonezji, Ugandy i Stanów Zjednoczonych zorganizowały transmitowaną online z Waszyngtonu międzynarodową uroczystość, w czasie której trzydzieści dwa państwa podpisały Deklarację konsensusu genewskiego. To właśnie w Genewie miała początkowo odbyć się ceremonia, zanim z powodu kryzysu sanitarnego nie zdecydowano o przełożeniu sesji Światowego Zgromadzenia Zdrowia.

Przedstawiona jako poprawka restrykcyjna w stosunku do Powszechnej deklaracji praw człowieka, Deklaracja konsensusu genewskiego stawia sobie za nadrzędne cele: „Poprawę zdrowia kobiet, promowanie i wyrównywanie szans kobiet w polityce i społeczeństwie; ochronę życia ludzkiego; wzmocnienie rodziny jako podstawowej jednostki społecznej i ochronę suwerenności narodów w kontekście światowej polityki”.

Podczas wirtualnej ceremonii przedstawiciel Białego Domu Alex Azar wielokrotnie powtórzył, że „zarówno koalicja, jak i każdy kraj będący jej członkiem chce samodzielnie tworzyć przepisy aborcyjne”, podkreślił, że „nie ma czegoś takiego jak międzynarodowe prawo do aborcji” oraz że „żadne państwo nie jest zobowiązane do ułatwiania dostępu do aborcji ani do jej finansowania”. Węgierska ministra rodziny Katalin Novák podkreśliła wagę „ochrony prawa kobiety do bycia matką”.

Ale kto broni praw ciała, któremu przy urodzeniu przypisano płeć żeńską, do bycia pracownicą seksualną albo lesbijką, w tym prawa do bycia matką i pracownicą seksualną albo matką i lesbijką? Kto broni prawa do bycia osobą transseksualną, w tym do bycia transseksualną matką czy ojcem? Prawa do tego, by się określać jako osoba niebinarna? Prawa do tego, by nie być zmuszanym do jakiegokolwiek określenia się? Jeśli reprodukcja życia ludzkiego jest tak ważna dla państw sygnatariuszy, dlaczego nie istnieje prawodawstwo dotyczące erekcji, ejakulacji męskiej i strumienia spermy?

Przyjęta w Genewie deklaracja nie jest tylko mydleniem oczu ani medialnym zabiegiem propagandowym czy politycznym prężeniem muskułów. I byłoby naiwnością tylko za taką ją uważać. To sprawa o wiele większa. Deklaracja konsensusu genewskiego opiera się na całym szeregu reform prawnych wdrażanych od jakiegoś czasu w krajach takich jak Polska czy Węgry, Brazylia czy Uganda. Tym samym nominacja Amy Coney Barrett, sędzi o otwarcie prolajferskich poglądach, do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych kilka dni po uroczystym przyjęciu Konsensusu Genewskiego jest także wzmocnieniem jego wymowy.

Deklaracja genewska stanowi dla demokracji zwanych zachodnimi dodatkowy sygnał, że neoliberalizm przekształca się w coś, co filozof i prawnik Hermann Heller nazwał „liberalizmem autorytarnym” dla określenia kursu, jaki obrało państwo niemieckie po 1932 roku. Co ciekawe, tekst Deklaracji genewskiej najbardziej przypomina przemówienie Hitlera z 5 listopada 1937 roku dotyczące konieczności obrony „przestrzeni życiowej” (Lebensraum) narodu niemieckiego w momencie podjęcia decyzji o aneksji Austrii, Czechosłowacji i Polski.

Przestrzenie życiowe

W wymiarze prawnym Deklaracja genewska oznacza ustanowienie suwerenności poszczególnych państw ponad Powszechną deklaracją praw człowieka. W wymiarze politycznym deklaracja jest aktem aneksji macic uznanych za terytoria, do których państwa narodowe roszczą sobie pełnię suwerennej władzy, to „przestrzenie życiowe”, wobec których używają strategii okupacji. Przeświadczenie, że terytorium narodowe jako pojęcie polityczne związane z ideą ochrony i rozszerzenia granic odnosi się wyłącznie do ziemi, jest błędne. O suwerenności patriarchalnego i kapitalistycznego państwa stanowi jego dążenie do przekroczenia bariery skóry, przeniknięcia do wnętrza ciała i do aneksji wybranych organów jako jego „przestrzeni życiowej”.

Deklaracja, którą podpisały trzydzieści dwa kraje, jest aktem dyplomatycznej agresji dokonanym na ciałach, które państwa sygnatariusze określają dyskryminującym mianem „kobiety”. Kobiety nie są rozpoznawane jako pełnoprawne podmioty polityczne w swoich państwach narodowych, ale jako „przestrzenie życiowe”, nad którymi owe państwa mogą rozciągnąć suwerenne władanie.

Dzięki Deklaracji genewskiej możemy uaktualnić definicję patriarchatu: jest to ustrój polityczny, który rozpoznaje ciała kobiece, dziecięce, homoseksualne, transseksualne i niebinarne jako terytoria, nad którymi panuje suwerenność narodowa. Zaś ciała męskie i heteroseksualne, ich organy i płyny reprodukcyjne są uznane za nośniki suwerenności. Dlatego też państwo nie może stanowić prawnie o ich użytkowaniu publicznym ani prywatnym. Konstruowanie różnicy płciowej jest co prawda przymusowe dla wszystkich, ale też silnie asymetryczne: w ustroju patriarchalnym ciało męskie musi działać jak instrument militarny państwa, którego celem jest okupacja i poszerzanie przestrzeni życiowych, podczas gdy ciało kobiece jest przedstawione jako terytorium do aneksji, kolonia do podbicia. To samo moglibyśmy wyrazić za pomocą równania sekspolitycznego: otwarty otwór/strumień spermy = suwerenność narodowa.

Tak jak deklaracja o „obronie przestrzeni życiowej” narodu niemieckiego z 1937 roku doprowadziła dwa lata później do wybuchu II wojny światowej, tak deklaracja o „ochronie zdrowia i życia kobiet” podpisana przez trzydzieści dwa kraje jest wypowiedzeniem wojny wolnym brzuchom naszej planety przez koalicję państw technopatriarchalnych. Sformułowania, których użyto w deklaracji, świadczą o tym, że najważniejsza batalia w światowej gospodarce nie toczy się dziś o środki produkcji, ale ma przede wszystkim na celu zawłaszczenie środków reprodukowania życia. Żywe ciało jest w XXI wieku tym, czym w XIX wieku była fabryka: głównym ośrodkiem walki politycznej. Nie chodzi o to, czy ciało zastąpiło fabrykę, chodzi o to, że żywe ciało JEST fabryką. Żywe ciało ludzkie nie jest zwykłym obiektem anatomicznym, naturalnym organizmem, ale tym, co nazywam „somateką”, czyli przestrzenią polityczną skonstruowaną historycznie i kolektywnie, która w żadnym wypadku nie może być traktowana jak przedmiot, a tym bardziej jak własność prywatna należąca do podmiotu. Somateka może zostać brutalnie uprzedmiotowiona, tak jak to miało miejsce w obozach koncentracyjnych; może być wywłaszczona, tak jak w ustrojach niewolniczych, ale nigdy nie może zostać całkowicie zredukowana ani do przedmiotu, ani do czyjejś własności.

Ciało proletariackie i zrasizowane, podobnie jak ciało posiadające macicę o potencjale reprodukcyjnym, były dla kolonialnego kapitalizmu od końca XVI wieku najważniejszymi żywymi maszynami: setki tysięcy afrykańskich ciał zostało wykorzystane jako żywe maszyny na plantacjach bawełny, na polach tytoniu i w kopalniach; ciała wymienialne rdzennych mieszkańców, którzy nawet jeśli nie byli niewolnikami, byli traktowani jak ręce, nogi, mięśnie do przenoszenia ciężarów aż do śmierci, ale także jako ciała zseksualizowane i otwory do penetracji; ciała proletariackie włączone w proces produkcji na podobieństwo ludzkich narzędzi, które miały poruszać się w rytm wielkiej maszyny.

Jednak ze wszystkich tych ludzkich maszyn żadna nie była wyzyskiwana w sposób tak obrzydliwy i tak radosny, tak protekcjonalny i uświęcony jak ciało posiadające macicę reprodukcyjną. Nowoczesna medycyna patriarchalna i kolonialna definiuje macicę jako narząd będący częścią kobiecego układu rozrodczego. To pleonazm: pojęcie „kobieta” jest równoznaczne z pojęciem „macica” i na odwrót, i tak bez końca. Opierając się na dyskursie epistemologii różnicowania płciowego, proponuję, by uważać macicę nie za naturalny narząd „kobiecy”, ale za terytorium polityczne do podbicia, za „przestrzeń życiową”, o którą walczą w celu sprawowania nad nią kontroli różne zbiorowości polityczne. Macica jest mocno ukrwionym workiem mięśniowym zawieszonym wewnątrz jamy brzusznej niektórych ciał. Posiada ona niezwykłą zdolność do przemiany i produkcji: może zwiększyć swoją objętość z trzech do trzydziestu centymetrów średnicy, osiągając wagę około dziesięciu kilogramów, kiedy staje się przestrzenią procesu reprodukcyjnego.

Intensywna jama macicy nie jest zamkniętą przestrzenią, gdyby była, nie byłaby zdolna do reprodukcji. Dostęp do tej „przestrzeni życiowej” prowadzi przeważnie przez srom będący obszarem znajdującym się w kroczu, przez wzgórze łonowe, duże i małe wargi sromowe, łechtaczkę, przedsionek pochwy, gruczoły Bertholina i przewód włóknisto-mięśniowy zwany pochwą, który łączy srom z macicą. Ponieważ macica nie przemienia się sama z siebie w przestrzeń reprodukcyjną (konieczne jest do tego zapłodnienie za pomocą spermy), nie można postawić znaku równości pomiędzy kobietą i macicą. Z filozoficznego punktu widzenia wolę określenie „ciało posiadające macicę potencjalnie reprodukcyjną” niż „kobieta” – kategoria kobieta to ograniczenie ciała do jego potencjału prokreacyjnego. Określenie to pozwala na zakamuflowanie eksploatacji seksualnej i rozrodczej wynikającej z podziału na męskość i kobiecość jako komplementarne bieguny heteroseksualnej reprodukcji.

Nie wszystkie kobiety mają macicę, nie wszystkie macice są reprodukcyjne. Definiowanie kobiety w oparciu o jej zdolność reprodukcyjną jest takim samym uproszczeniem jak definiowanie ciała zrasizowanego jedynie w kontekście gospodarki plantacyjnej albo ciała robotnika pod kątem zysku, jaki generuje jego praca.

Mapa technopatriarchatu

Aby nakreślić mapę nowego bloku technopatriarchalnego w skali świata, trzeba sporządzić listę wszystkich trzydziestu dwóch państw, które podpisały Deklarację genewską. Oto ona w porządku alfabetycznym: Królestwo Bahrajnu, Republika Białorusi, Republika Beninu, Federalna Republika Brazylii (jeden z organizatorów wydarzenia), Burkina Faso, Republika Kamerunu, Demokratyczna Republika Konga, Republika Dżibuti, Arabska Republika Egiptu (współorganizator), Królestwo Eswatini, Republika Gambii, Gruzja, Republika Haiti, Węgry (współorganizator), Republika Indonezji (współorganizator), Republika Iraku, Republika Kenii, Kuwejt, Libia, Republika Nauru, Republika Nigru, Sułtanat Omanu, Islamska Republika Pakistanu, Rzeczpospolita Polska, królestwo Arabii Saudyjskiej, Republika Senegalu, Republika Sudanu, Republika Ugandy (współorganizator), Zjednoczone Emiraty Arabskie, Stany Zjednoczone Ameryki (współorganizator i gospodarz), Republika Zambii. Zapiszcie nazwy tych krajów na liście waszych priorytetowych destynacji turystycznych.

Nowa gorąca wojna dzieli świat na dwa bloki: imperium technopatriarchalne z jednej strony i obszar, na którym jeszcze ciągle można negocjować reprodukcyjną suwerenność innych. Ale co łączy te państwa i pozwala im się porozumieć? Co robi minister Trumpa przy jednym stole z ministrami z Afganistanu, Pakistanu czy Libii? A katolicka Polska podpisująca traktat polityki seksualnej z muzułmańską Indonezją? W jaki sposób wyjaśnić fakt, że państwa, które bronią białej supremacji, podpisują deklarację z piętnastoma państwami afrykańskimi? To nie podział islam/chrześcijaństwo scala blok nowej gorącej wojny.

To wywłaszczenie pracy reprodukcyjnej kobiet, mizoginia, homofobia i transfobia są płaszczyzną porozumienia państw teologiczno-politycznych – zarówno katolickich, jak i muzułmańskich – które na innych frontach się ścierają. Podział na chrześcijański Zachód i Islam, na Północ i Południe traci swoją polityczną zasadność, kiedy rzecz idzie o wolne brzuchy, o lesbijki, o seksualnie suwerenne kobiety, o pracownice seksualne, o osoby transseksualne, o pedałów i o ciała niebinarne. Kiedy rzecz dotyczy mocy seksualnej i reprodukcyjnej otworów, dawne podziały znikają, zawiązują się nowe przymierza: z jednej strony patriarchowie, z drugiej seksualne otwory świata, ciała niebinarne, usta o potencjale obciągania, penetrowalne odbyty, macice o potencjale reprodukcyjnym.

Przyjrzyjmy się demografii polityczno-seksualnej będącej tłem Deklaracji genewskiej. Każde z państw sygnatariuszy liczy średnio 15 milionów mieszkańców posiadających macicę o potencjale reprodukcyjnym, oprócz Brazylii, Stanów Zjednoczonych i Nigerii, krajów o wiele gęściej zaludnionych, które zamieszkuje ogółem około 375 milionów ciał z macicą. Można powiedzieć, że w sumie Deklaracja genewska dotyczy około 825 milionów ciał.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), która definiuje prawo do aborcji jako „prawo gwarantowane przez międzynarodowe porozumienia”, przypomina, że każdego roku od 47 do 55 tysięcy kobiet umiera na świecie z powodu aborcji przeprowadzanej bez poszanowania zasad bezpieczeństwa. Z tej samej przyczyny dalsze 5 milionów cierpi z powodu powikłań prowadzących do bezpłodności albo do przewlekłych chorób. Ograniczenia zalecane przez Deklarację genewską wprowadzane w życie w Polsce i na Węgrzech mogą doprowadzić do znacznego zwiększenia tej liczby. Ponadto, jak podkreśla polska feministka Ewa Majewska, aborcja zawsze miała wymiar klasowy: umierają te kobiety, które nie mogą sobie pozwolić na wyjazd za granicę w celu dokonania aborcji. Gorąca wojna przeciwko macicom to także wojna przeciwko ubogim klasom ludowym. W tym sensie Deklaracja genewska przeciwko suwerenności macic byłaby jednym z największych, najszerzej zakrojonych, najbardziej brutalnych i śmiercionośnych przedsięwzięć nekropolitycznych, które doprowadziłoby do pogłębienia nierówności nie tylko seksualnych i ze względu na płeć, ale też klasowych.

W obliczu brutalnej deklaracji bloku technopatriarchalnego i w oparciu o propozycje polskich organizacji feministycznych, queer i trans uważamy, że należy jak najszybciej przyjąć poniższe strategie oporu:

1. Dołączyć, na wszystkie możliwe sposoby, fizycznie lub cybernetycznie, i tak szybko, jak to możliwe, do demonstracji i działań rewolucyjnych w Polsce, która stanowi dzisiaj najaktywniejszy front oporu.

2. Zaleca się, aby wszystkie ciała posiadające macicę na terenie trzydziestu dwóch krajów sygnatariuszy zaprzestały jak najszybciej stosunków heteroseksualnych bez prezerwatywy z penetracją i ejakulacją – każdy nieprzewidziany wypadek mógłby doprowadzić do konfliktu suwerenności i co za tym idzie, do sytuacji wojny pomiędzy państwem i ciałem osoby posiadającej macicę, co doprowadziłoby z kolei do represji wobec ciała posiadającego macicę lub do jego śmierci.

3. Szczególnie zalecane formy oporu politycznego to: stosunki homoseksualne, ekoseksualne, masturbacja, fetyszyzm zakończony ejakulacją poza pochwą, używanie wibratorów oraz orgie nieheteroseksualne.

4. Uprasza się wszystkie stowarzyszenia, a także osoby zamieszkujące blok, w którym aborcja ciągle jeszcze pozostaje legalna, o jak najszybsze wysyłanie pigułek dzień po, a także pigułek aborcyjnych do bloku technopatriarchalnego. Wysyłki można dokonać za pomocą prywatnych firm kurierskich, a także dronów, które mogą przenieść ładunki pigułek aborcyjnych przez granicę.

5. Gdyby postanowienia uchwalone przez Deklarację genewską miały zostać wdrożone na poziomie polityki i ustawodawstwa, zaleca się wszystkim osobom posiadającym macicę o potencjale reprodukcyjnym, aby zwróciły się o azyl polityczny do krajów, które nie są sygnatariuszami Deklaracji genewskiej. Pozytywne rozpatrzenie podań o azyl oznaczałoby przemieszczenie się 825 milionów ciał, co doprowadziłoby do największej migracji w historii ludzkości.

Wydarzenie to zostałoby nazwane „wielką migracją brzuchów”.

Tłumaczenie z francuskiego Agnieszka Żuk. Autorka tłumaczenia dziękuje za pomoc Agacie Adamieckiej-Sitek. Tekst ukazał się pierwotnie 2 listopada 2020 roku we francuskim dzienniku „Mediapart”.