Metamorfozy nasze powszednie
Nicolas Presl, „Orientalizm”

12 minut czytania

/ Literatura

Metamorfozy nasze powszednie

Michał Czajkowski

W kolejnych powieściach graficznych Nicolas Presl sięga do coraz głębszych warstw rzeczywistości, żeby pokazać, jak bardzo się mylimy, kiedy sądzimy, że mamy nad czymkolwiek kontrolę

Jeszcze 3 minuty czytania

Chłopiec ma sześć palców u dłoni. Takich ludzi ścigają siły porządkowe bezimiennego miasta – to, co posiadali, zostaje zniszczone, a ich samych zabiera się w nieznane nikomu miejsce. Ojcu chłopca nie udaje się uciec przed pościgiem, ale jego synowi pomaga pracownik fabryki bomb. On także musi uważać, żeby nie przyciągnąć niczyjej uwagi – nikt nie jest niewinny w oczach władzy, każdy może stać się wrogiem. Ukrywa chłopca wewnątrz jednej z fabrycznych maszyn i pomaga mu przetrwać z dnia na dzień, przynosząc jedzenie, książki, a nawet zamkniętą w klatce mysz. Obaj czują się coraz pewniej w nowej sytuacji i coraz bardziej ryzykują.

„Fabryka”, która ukazała się oryginalnie w 2009 roku jako trzecia z powieści graficznych Nicolasa Presla, zbiera wszystkie wątki rozproszone po innych powieściach graficznych francuskiego autora. To w niej najwyraźniej ujawniają się inspiracje m.in. rysunkami Picassa z lat 20. i 30., tutaj też znajdziemy stałe motywy tej twórczości, takie jak relacje człowieka z naturą i ze stworzonym przez niego światem, więzi ojców z synami i ogólnie rodziców ze swoimi dziećmi czy niemożność przekazania drugiej osobie własnego doświadczenia. Dzięki zebraniu tych wątków na niewielkiej przestrzeni i – niczym w maszynie – wprawieniu ich w ruch „Fabryka” staje się niejako wizytówką autora, wskazówką, czego można spodziewać się po innych jego komiksach.

Taki drogowskaz się przydaje, bo trudno wskazać jakąkolwiek stylistyczną konwencję, do której można by przyporządkować Presla. Funkcjonuje wokół niego coś na kształt mitu w rodzaju „rzucił wszystko i zaczął robić komiksy”, choć w rzeczywistości – jak sam przyznaje – praca kamieniarza była tylko doraźnym sposobem na zdobycie gotówki. A komiksy robił od zawsze, choć pytany o edukację komiksową, także zdaje się wzruszać ramionami: „Wychowałem się na «Mickey Parade», «Tintinie», «Spirou», na początku czytałem wszystko, co wpadło mi w ręce. Potem, jako dziecko, rozwinąłem w sobie pasję do Franquina i niektórych z tych Belgów. Ale prawdziwym szokiem był Ôtomo, kiedy «Akira» pojawił się w kinach, i Moebius ze swoim «Incalem». W sumie nic alternatywnego, to już były potwory rozpoznawane przez wszystkich. Ale kiedy zastanawiam się nad tą kwestią, mówię sobie, że czytałem wszystkiego po trochu, trudno mi powiedzieć, czy należę do tej, czy do tej kultury”. Całe to niedookreślenie ma swoje zalety. Podczas lektury komiksów Presla zostajemy pozostawieni samym sobie.

Nicolas Presl, „Fabryka”Nicolas Presl, „Fabryka”

Sposoby istnienia

To w „Fabryce” znajdziemy scenę, która pozwala dostrzec, kim są ludzie w światach tworzonych przez Presla. Podczas swojego pobytu wewnątrz maszyny chłopiec otrzymuje od ukrywającego go mężczyzny książki uratowane przed spaleniem na ulicy. Jedną z nich jest atlas anatomiczny, ożywiany przez wyobraźnię uciekiniera. Rycina przedstawiająca ciało człowieka pozbawione skóry wychodzi ze strony książki, żeby chłopiec mógł się jej przypatrzyć i dostrzec różnice między grafiką a sobą samym. Ciało to maszyna, można sprowadzić je do sumy elementów, które są po prostu tym, co widać, niczym więcej – zdaje się mówić rycina. Tyle że skutków takiego narzucenia normy, według której określa się, co jest aberracją, a co można zaakceptować, uciekinier doświadcza na co dzień.

Zresztą anatomia postaci Presla w żadnym przypadku nie jest zbieżna z tym, co widzimy w atlasie z „Fabryki”. Nie posiadają stałej formy, zdają się plastyczne i półpłynne, często upodabniają się do zwierząt (twarze większości to wariacje na temat rybich głów), niemalże się w nie przemieniając. Często trudno powiedzieć, kiedy metamorfozy zachodzą jedynie w wyobraźni postaci, a kiedy w świecie przedstawionym. Granica zostaje zamazana chociażby w „Priapie”, debiucie Presla, w którym autor opowiada na nowo historię bóstwa płodności. W tej interpretacji nie dostrzegamy w nim jednak niczego boskiego – tytułowa postać rodzi się z niezwykle wielkim penisem, przez co od samego początku jest wykluczana, postrzegana jako wybryk natury. Samotny chłopak często zwraca swój wzrok ku świątyniom, które obiecują nie tylko wiedzę, ale i schronienie podczas pierwszych doświadczeń seksualnych ze starszym mężczyzną. W czasie tych spotkań postacie przyjmują role symbolizowane przez zwierzęta czy ukrywające się pod nimi bóstwa.

Nicolas Presl, „Fabryka”. Lokator, 192 strony, w księgarniach od czerwca 2013Nicolas Presl, „Fabryka”. Lokator, 192 strony, w księgarniach od czerwca 2013

W „Synu swojego ojca”, opowieści o osobie łączącej w sobie cechy fizyczne człowieka i niedźwiedzia, Presl porusza właśnie kwestię granic między ludzkim a pozaludzkim. Napięcie to nie tylko określa stosunek otoczenia do głównej postaci, ale staje się też źródłem problemów związanych z poczuciem własnej tożsamości. Kiedy chłopiec na każdym kroku spotyka się z wrogością i jest ośmieszany tylko ze względu na wygląd, sam zaczyna się zastanawiać, ile w nim jest ze zwierzęcia, a ile z człowieka – zakłada przy tym, że kategorie te się wykluczają. Jednocześnie postać chłopca jest jedną z najbardziej trwałych i jednolitych spośród wszystkich występujących w powieściach graficznych Presla. Jej wyraźnie nakreślony kształt pozostaje niemal całkowicie niezmienny, co wyróżnia młodzieńca na tle otaczających go ludzi, którzy ulegają nieustannym deformacjom i przeobrażeniom, stając się parodiami samych siebie. W poszukiwaniach własnej tożsamości postać usiłuje nie tylko zrozumieć siebie, ale też określić swoje miejsce w świecie. Inaczej niż ludzie, którzy zlewają się i przetapiają w coraz to nowe kształty, nigdy nie będąc naprawdę sobą.

Groteska nagina granice komiksu

Taki sposób tworzenia postaci, z początku mający być jedynie eksperymentem z komiksowym tworzywem, próbą odnalezienia nowych form ekspresji i niezamykania się w sztywnych schematach, staje się fundamentem przedstawionych światów i zmusza do spytania: jak te wszystkie deformacje mają się do relacji między komiksem a światem? Presl zastanawia się nad ograniczeniami samego medium, na przykład kiedy ktoś przyjmuje kształt kadru i przestając się w nim mieścić, odsłania sztuczność całej sytuacji – to, że komiks tak naprawdę przedstawia jedynie wycinek rzeczywistości, każe domyślać się tego, co zostało pominięte.

Najwyraźniej widać to w kształtach głów – nie tylko pokazują, jak ideały rozmijają się często z rzeczywistością, ale też świadczą o statusie postaci w fikcyjnych światach. Protagonista „Boskiej kolonii”, młodzieniec wysłany do odległej kolonii, w której panują zupełnie inne obyczaje od tych znanych mu ze świata nawiązującego do XV-wiecznych Włoch, wyraźnie wyróżnia się pod względem anatomii na tle otaczających go dorosłych postaci, ukształtowanych podobnie do tych pojawiających się chociażby w komiksie „Priap”. Kwadratowe lub prostokątne głowy o wyraźnie zarysowanych krawędziach mają oznaczać dojrzałość, w pełni ukształtowaną osobowość, zaakceptowanie dziedzictwa kulturowego i podtrzymywanie obyczajów. A jednak rabunkowa gospodarka, terror wobec rdzennej ludności i dawanie upustu najgłębiej skrywanym żądzom zaprzeczają podniosłości przyświecających postaciom ideałów. Główny bohater przypomina tymczasem dziecko, kogoś poza przedstawionymi porządkami. Jako jedyny ma jeszcze szansę wybrać i żyć po swojemu. Stając na progu dorosłości, musi też zadać sobie pytanie o własną seksualność, kiedy europejski konwenans i ograniczenia narzucane przez religię stykają się z zamorską swobodą.

Nicolas Presl, „Boska kolonia”Nicolas Presl, „Boska kolonia”

Trudno powiedzieć, czy Presl pozwala podejmować swoim postaciom jednoznacznie słuszne decyzje. Fikcyjne światy wchodzą ze swoimi mieszkańcami w skomplikowaną, toksyczną relację, opartą na nieprzerwanym wzajemnym docieraniu się, przy czym ludzie, decydując się na tworzenie rzeczywistości zgodnie z własną wizją, skazują się na uwięzienie. O ile autor przedstawia naturę jako przestrzeń zrównoważoną, w której proporcje i skala zostają zachowane, o tyle miasta są nie do życia – przytłaczające, monumentalne, o geometrii podlegającej raczej prawom snu niż fizyki. Trudno jednak powiedzieć, czy to groteskowy świat człowieka odzwierciedla ludzką deformację, czy to ludzie odkształcają rzeczywistość samą swoją obecnością; najpewniej chodzi o sprzężenie zwrotne. Ludzie, jak zdaje się mówić autor, raz wyrzekli się natury i skrępowali zwyczajami, zasadami i wzajemnym okrucieństwem, ale jest mała szansa na powrót do pierwotnego stanu, w którym mogliby być sobą, a nie swoimi wyobrażeniami.

Jeden świat, wiele barw

Nicolas Presl, „Orientalizm”. Lokator, 184 strony, w księgarniach od grudnia 2020Nicolas Presl, „Orientalizm”. Lokator, 184 strony, w księgarniach od grudnia 2020

W wydanym niedawno po polsku „Orientalizmie” Presl sięga po kolor, żeby jeszcze bardziej skomplikować przedstawienie relacji człowieka ze światem. Historia rozgrywająca się w Anatolii obejmuje dwa wątki – rodzącej się miłości między pasterzem a mieszkającą w pobliżu dziewczyną oraz pary turystów, którzy jeżdżą po okolicy i fotografują, co się da. Uważne zastosowanie czerwieni i błękitu zmusza do spojrzenia na tę samą przestrzeń z różnych perspektyw.

W nowym komiksie Presla mamy do czynienia ze światem oplecionym siecią często niemożliwych do zrealizowania oczekiwań. W codziennym życiu postaci krzyżuje się tu wiele różnych porządków, oddawanych dzięki wykorzystaniu zróżnicowanych barw. Ten religijno-obyczajowy zmusza do zachowywania się w skodyfikowany sposób: przymierzania swojej tożsamości do wyobrażenia, kim ma być człowiek i do czego powinien dążyć. Porządek historyczny objawia się z kolei w symbolach czasu historycznego, który wdziera się w cykliczne życie i zwyczaje ludzi żyjących według wymogów środowiska naturalnego. Ze swoimi oczekiwaniami konfrontują się też turyści fotografujący to, co uważają za lokalny folklor – nie tylko nie starają się zrozumieć rzeczywistości, w której się znaleźli, lecz także starają się zastąpić ją swoim wyobrażeniem na temat tego, jak ona wygląda. Zdjęcia utrwalają poznane przed podróżą stereotypy, pozwalają poklepać się z zadowoleniem po ramieniu i pomyśleć „to dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam”. Dotyczy to także mieszkających w tym miejscu osób – ich obraz jest spłycony, zakrzywiony, przefiltrowany przez uprzedzenia cudzoziemców, kuszący obietnicą prostych odpowiedzi na trudne pytania.

W „Orientalizmie” status zjawiska czy przedmiotu nie jest dany raz na zawsze, wciąż się zmienia. Kiedy pasterz i dziewczyna spotykają się w fantazji w jej pokoju, a ona zaczyna się rozbierać, chusta zdjęta z głowy i zawiązana na nagich biodrach przestaje być częścią stereotypu (jak widzieli ją turyści) czy zwykłym przedmiotem (jak postrzegała ją dotychczas sama dziewczyna). Po chwili przeistacza się – zachowuje kształt, ale zmienia wciąż barwy – w symbol zepsucia i powód do wstydu – w tej samej fantazji zakochanych nakrywają rodzice dziewczyny.

Nicolas Presl, „Orientalizm”

Francuski autor nie poprzestaje jedynie na fizycznych metamorfozach. W kolejnych powieściach graficznych sięga do coraz głębszych warstw rzeczywistości i eksploruje różne jej zakamarki, żeby pokazać, jak bardzo się mylimy, kiedy sądzimy, że mamy nad czymkolwiek kontrolę. Losem postaci komiksów Presla rządzi przypadek, a choć starają się one zapanować nad własnym życiem, zawsze przegrywają ze swoją płynnością. Sam autor kwestionuje zastane schematy przedstawiania świata, żeby znaleźć inny język do wyrażania myśli i emocji. Światy Presla stają się obce i zdeformowane, a jednocześnie bardzo bliskie – wyrażają to, do czego nie chcemy przyznawać się sami przed sobą: że zniszczyliśmy rzeczywistość.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).